Po spokój do Zielonek? Chyba, że się jest sąsiadem prezydenta!
Opublikowaliśmy wczoraj rozmowę z krakowianką, która opowiedziała, jak żyje się w centrum Krakowa w kamienicy, w której połowa mieszkań jest przeznaczona na najem krótkoterminowy. Jej relacja jest szokująca. Pokazała, że to co dawniej było marzeniem – mieszkanie w centrum Krakowa – dziś coraz częściej zmienia się w koszmar. W komentarzach, obok głosów poparcia i współczucia, pojawiło się m. in. wskazanie kierunku na Zielonki.
– Kraków zawsze był miastem dla turystów i z turystów żyjącym. Wystarczy się do tego przyzwyczaić. Albo się przenieść. Zielonki witają. – pisał pan Grzegorz. To między innymi on podniósł argumentację obecną w krakowskiej debacie publicznej co najmniej od czasu, kiedy – ponoć w żartach – wykorzystał ją prezydent Jacek Majchrowski.
Od tamtego czasu argument z Zielonek wraca regularnie, więc warto się mu przyjrzeć.
Tym bardziej, że o ile rozumiem argumenty mówiące, że życie w mieście wiąże się z kompromisami i wszystkiego, czego się chce, dostać się nie da. To muszę powiedzieć, że akurat ten bawi mnie od dłuższego czasu. A bawi dlatego, że to wcale nie jest tak, że po spokój i zieleń trzeba się z Krakowa wyprowadzać do Zielonek.
Są w Krakowie tacy, do których Zielonki przychodzą same. Kto? Sąsiedzi prezydentów!
Zielonki mogą przyjść do Ciebie!
Jakiś czas temu Gazeta Krakowska informowała na przykład, że miejscy urzędnicy z dużą pieczołowitością zadbali o spokój i ciszę sąsiadów prezydenta Jacka Majchrowskiego. Zrobili to z pomocą znaku, który ograniczył wjazd na drogę publiczną. Co ciekawe – jak podkreślała gazeta – nie zrobiono tego na całej ulicy, a jedynie na jej odnodze.
Przy tej – pisano – “znajduje się kilka domów, w tym dom Jacka Majchrowskiego. Ten fragment ulicy jest drogą publiczną. Dlaczego zatem tam zakaz wjazdu, z wyłączeniem mieszkańców, można postawić, a gdzie indziej już nie?”
Otóż tam trzeba było to zrobić, bo – uwaga, uwaga – turyści przeszkadzali.
– Ul. Siostry Faustyny, jak i cały kwartał zabudowy w okolicy sanktuarium Bożego Miłosierdzia są objęte tego typu rozwiązaniem ze względu na wzmożony ruch turystów i pielgrzymów. – tłumaczyła cytowana przez “Gazetę Krakowską” Monika Chylaszek, rzeczniczka Jacka Majchrowskiego.
Red. Piotr Ogórek, który był autorem tekstu, zwracał też uwagę, że mieszkańcy innych miejsc w Krakowie nie mogą liczyć na podobną wrażliwość miejskich urzędników. W ich przypadku, można się domyślać, zaplanowano drugie rozwiązanie. Ponieważ Zielonki nie przyjdą do nich, to oni mają się zapewne wyprowadzić do Zielonek.
Ruchliwa droga omija sąsiadów wiceprezydenta!
Ale – to ważne – Zielonki potrafią zawitać nie tylko do sąsiadów prezydenta Jacka Majchrowskiego. Bywa, że tworzy się je tam, gdzie mieszkają wiceprezydenci. Oczywiście bez ich żadnego udziału. Tak było przy ul. Szczerbińskiego, gdzie planowano zrobić ruchliwą drogę przelotową. To było, rozumiecie sami, konieczne, bo to przecież miasto i trzeba iść na kompromisy. A jak się chce na przykład zieleni i spokoju, to najlepiej jest się wyprowadzić do Zielonek.
Chyba, że ma się takie szczęście, że miasto akurat wsłucha się w głos mieszkańców, którzy do Zielonek wyprowadzać się nie chcą i nie bacząc nawet na wyższe koszty, plan remontu zmieni tak, żeby ruch biegł pod oknami sąsiadów kogo innego niż wiceprezydent.
Tak jak stało się w tym wypadku, który był wypadkiem sąsiadów wiceprezydenta Bogusława Kośmidera.
Później – kiedy po alarmie ogłoszonym przez Akcję Ratunkową dla Krakowa sprawą zainteresowały się media – poinformowano, że w ogóle zarzucono plan budowy drogi, choć na sam projekt wydano 200 tysięcy złotych.
Jak więc widać w tym wypadku spokój i cisza mieszkańców okazały się być warte każdych pieniędzy.
Czytaj także: Nie będą mieć ruchliwej drogi pod oknami. Wiceprezydent Krakowa nie ma z tym nic wspólnego
Remont na osiedlu? Nic prostszego!
I co ciekawe na różne udogodnienia prezydenci mogą liczyć nawet wtedy, kiedy nie są prezydentami Krakowa.
A z zarządzającymi miastem dzielą ich ponoć poglądy polityczne. Tak jak mogli liczyć na nie sąsiedzi Andrzeja Dudy, którym po jego wyborze na urząd prezydenta kraju zapewniono liczne remonty. A także ogarnięto sprawy, z którymi tzw. zwykli mieszkańcy problemy mieli od bardzo dawna. Ba! Opróżniono nawet kosze na śmieci!
O czym pisaliśmy w tekście: Zamelduję Andrzeja Dudę!
Dla jednych Zielonki. Dla innych tłok, korki, beton i turyści
Jak więc widać “argument z Zielonek” nie ma w Krakowie racji bytu. By zyskać spokój, ciszę i zieleń nie trzeba się wcale przeprowadzać pod miasto. Zielonki można sobie spokojnie sprowadzić do Krakowa.
Wystarczy zamieszkać obok któregoś z prezydentów. Problemem może być tylko to, że tych nie ma zbyt wielu, a jak widać, Zielonki w naszym mieście najchętniej zapewnia się jednak ich sąsiadom.
Dla innych zostawiając tłok, korki, spaliny, beton i turystów wyrzucających meble przez okna.
Czytaj także: Szokująca relacja krakowianki o życiu z patoturystami!
Czytaj także: Łukasz Franek: Korki to wina nas wszystkich, mieszkańców miasta
Zdjęcie w nagłówku: Droga z/na Zielonki.