Kraków powinien budować w górę
Żeby znaleźć dobrą odpowiedź, trzeba zacząć od dobrego pytania. W Krakowie mamy z tym problem. Władze miasta ustawiają rozmowę wokół pytania: budować czy nie budować? To dla nich niezwykle wygodne, ponieważ każdy, kto nie chce betonować zgodnie z wolą polityczno-deweloperskiego konglomeratu, dostaje łatkę przeciwnika postępu i rozbudowy.
Tymczasem jest to bardzo, ale to bardzo głupia alternatywa, która wynika ze źle postawionego pytania.
Prawidłowe brzmi nie “czy”, ale “jak” budować!?
Dopiero kiedy je postawimy, można poszukać sensownych odpowiedzi. Można też poszukać sensownych inspiracji dla naszego miasta. A tych na świecie nie brakuje. Ot takie Vancouver.
Vancouverism
To kanadyjskie miasto od lat uchodzi za jedno z tych, które oferują najlepszą na świecie jakość życia. Jedynie w latach 60. i 70. przeżywało gorszy okres, który był związany z czymś, czego my doświadczamy dzisiaj, czyli falą odpływu ludności na przedmieścia. Od tamtego czasu jednak wiele się zmieniło. W ciągu ostatnich 30 lat liczba ludności wzrosła z 415 do 610 tys. mieszkańców i ludzi wciąż przybywa.
– Boom Vancouver jest napędzany przez pełne pasji podejście do jakości życia, chęć budowania w górę, i napływ utalentowanych imigrantów z Azji. – tłumaczy źródło sukcesu Edward Glaeser, ekonimista z Harvardu, który specjalizuje się w tematyce miejskiej.
Wszystko o czym mówi, składa się na filozofię zarządzania miastem i jego planowania, która nosi nazwę – jak mogłoby być inaczej? – vancouverism. Jej ojcem jest Arthur Ericson – nazywany najwybitniejszym architektem w historii Kanady. Później rozwijał ją James Cheng, którego najważniejszym dziełem jest “żyjące” Shangri-La:
Na vancouverism składają się trzy główne elementy:
- otwarte przestrzenie,
- wysokie drapacze chmur,
- rozbudowany transport publiczny.
Sednem jest tutaj to, że skoro miasto ma mało miejsca, to musi je oszczędzać. A jak oszczędzać, nie blokując jednocześnie jego rozwoju? Odpowiedź jest bardzo prosta. Budując w górę, a nie wszerz i zaoszczędzoną przestrzeń wykorzystując w sposób, który zapewnia dobrą jakość życia. To samo robiąc z niższymi piętrami wieżowców, by zmieścić tam knajpy, sklepy i biura. Na wyższych, dysponujących pięknym widokiem, lokując mieszkania.
Glaeser zachwala: „Dobre planowanie umieszcza te budynki na tyle daleko od siebie, że nie przeszkadza światłu, nie zasłania widoku i zapewnia mnogość otwartych przestrzeni.”
Wszystko dzięki mądrej odpowiedzi na mądre pytanie.
Na marginesie warto wspomnieć, jaki jest największy problem, który dzisiaj widzą władze Vancouver (miasto powszechnie chwalonego za świadomość ekologiczną). Obecnie 11 proc. powierzchni miasta stanowią utrzymywane przez samorząd parki. Uznano, że jest to liczba zdecydowanie zbyt mała. Zdecydowano, że do roku 2020 każdy mieszkaniec miasta ma mieć maksymalnie 5 minut spacerem do parku. Nie do terenu zielonego – podkreślam. Do parku! W jego realizacji ma pomóc posadzenie 150 tys. nowych drzew. Czyli rocznie będą tam sadzić więcej nowych drzew, niż Kraków wycina.
Pomysł Krzysztofa Bienia
W Krakowie nie do pomyślenia? Ależ do pomyślenia. Kilkanaście lat temu podobną do vancouverismu propozycję przedstawił Krzysztof Bień. Architekt i urbanista, który zaprojektował m.in. osiedle Widok w Krakowie. Wychodząc z założenia, że nie mamy dość miejsca, by móc pozwolić sobie na stawianie jedno- lub dwupiętrowych bloczków, zaproponował plan rozwoju Krakowa, który opierał się o dochodzące do 22 pięter wieżowce.
A te na mapie miasta porozstawiał z rozmysłem i sensem. Otóż pan Krzysztof wybrał najpierw najważniejsze punkty widokowe i wyrysował linie, wzdłuż których zabudowa zasłaniałaby np. kopce i w nich znalazł miejsce na duże przestrzenie publiczne, parki, drogi, itd…
Natomiast same wieżowce – mając świadomość znaczenia dla Krakowa historycznego centrum miasta – zaplanował w taki sposób, że w miarę zwiększania się odległości od centrum rosła liczba ich kondygnacji. Na przykład na Widoku – taki był zresztą zamysł już w PRL, ale partia wolała bloki z wielkiej płyty, bo te były… droższe i pozwalały zrealizować plan – ich wysokość miała sięgać 22 pięter. Całość sprawiała wrażenie korony, w której centrum znajdował się Rynek.
Pan Krzysztof obiecał mi zresztą przygotować coś, na czym będzie można pokazać wam, jak w praktyce wyglądałby jego pomysł. Jeżeli dotrzyma słowa, to będziecie mogli to obejrzeć. A póki co możecie sobie wyobrazić taką architektoniczną wizję.
***
Tytuł jest nieco prowokacyjny. Nie mam bowiem wcale pewności, czy Kraków powinien rosnąć w górę, choć taka wizja rozwoju gęsto zaludnionego miasta (w Vancouver jest jeszcze “gęściej”), które już dziś ma zaledwie 9 proc. terenów zielonych, przemawia do mnie zdecydowanie bardziej niż to, co dzieje się dziś i przynosi takie efekty:
Pewny jestem jednak, że właściwe pytanie brzmi: jak Kraków powinien się rozwijać i rozbudowywać. A jego częścią jest tytuł, tylko zaopatrzony w znak zapytania:
Czy Kraków powinien budować w górę?
[FBW]
ps. Vancouver różni od Krakowa jeszcze coś. Jest tam tylko 10 radnych. Jak widać nie ilość…
–3 komentarze–
[…] O tym jak w Vancouver myślano „out of the box”, też w kontekście Krakowa, więcej znajdziecie w Krowoderska.pl – TUTAJ. […]
Nie tyle chodzi o samo pięcie się w górę i oszczędzanie miejsca za wszelką cenę – do czego prowadzi pokazuje Kowloon City w Hong Kongu, gdzie na obszarze połowy Watykanu mieszkało 50 tys. ludzi, a policja bała się tam wchodzić. Tak to wyglądało: http://i.dailymail.co.uk/i/pix/2012/05/05/article-0-12EF340A000005DC-165_964x736.jpg Chodzi o strategiczne planowanie i całościową wizję. Dziś u nas niemożliwe do realizacji, bo deweloperzy działają na zasadzie “wolnoć domku” i w nosie mają ograniczenia i restrykcje. Plan? Kto im będzie narzucał! Przecież mamy święte prawo własności. Ale przykład starej Nowej Huty – obśmiewanej przez lata jako socrealizm – pokazuje, że miasto może być gęste, zielone i wygodne do życia. Choć niekoniecznie znowu tak bardzo wysokie!
Bardzo dobry tekst. Szkoda, że dopiero teraz o tym w ten sposób dyskutujemy. Mamy piękne, Stare Miasto, które za wszelką cenę trzeba chronić. Ale to nie znaczy, że nie mamy się rozwijać. Kraków od początku powinien mieć drugie “centrum”, biznesowe, podstawić na wysokiej jakości nowoczesną architekturę, przyciągać czymś więcej, niż obecnie. Spójrzcie na Paryż. Kraków to przecież drugi ośrodek gospodarczy w tym kraju, a ja mam wrażenie, jakbym żył w przerośniętej Częstochowie.