Maciej Twaróg: świadek koronny opowiada o krakowskiej radzie miasta
Maciej Twaróg. Kto nami rządzi? Najlepiej zapytać kogoś, kto był w środku, a teraz jest na zewnątrz. I to tak na zewnątrz, że chce swoją dzielnicę oderwać od magistratu krakowskiego i powołać nowy – nowohucki. W rolę świadka koronnego wszedł Maciej Twaróg. Pytali: Tomasz Borejza i Grzegorz Krzywak.
Dlaczego chcesz Hutę odłączyć od Krakowa?
Maciej Twaróg: Uważam, że będzie nam bez Krakowa lepiej. Będziemy mogli rozwiązać problemy, które leżą na nowohuckim chodniku i czekają, żeby je podnieść. Teraz słuchamy tylko obietnic bez pokrycia.
Teraz nie da się ich podnieść? Są radni miasta i dzielnic.
Są, ale jakoś nie podnoszą. W radach jest upartyjnienie i ludzie, którzy siedzą tam od 20 lat i już są przyzwyczajeni, że nic nie mogą. Najważniejszy jest towarzyski układzik.
Zresztą z opiniami radnych dzielnic od dawna nikt się nie liczy. Gdy byłem w Radzie Miasta prawie wszyscy mieli je w dupie, mówili o tym otwarcie i to się nie zmieniło.
Dlatego jak Huta chce się zmieniać, to musi być odrębnym Wolnym Miastem. Jedna samodzielna gmina to więcej niż pięć bezradnych dzielnic Krakowa.
Maciej Twaróg a krakowski magistrat
Brzmi to tak, jakbyś bardziej niż Hutę od Krakowa chciał odłączyć Magistrat Nowohucki od Krakowskiego.
Od miasta też. Jak wyobrażacie sobie odłączenie od Magistratu, bez odłączenia miasta?
Wyobrażamy sobie zmianę Magistratu.
Oooo. Samą Krowoderską.pl tego nie zrobicie. Na pewno wiele zmienicie i wiele dobrego zrobicie. Budzicie świadomość, a to zawsze jest problem dla tych, którzy uważają, że wiedzą lepiej od ludzi. Mieszkańcy muszą usłyszeć: tak naprawdę to wy decydujecie, to od was wszystko zależy. Gdy to zrozumieją, to wiele może się zmienić. Tylko obudzić się trzeba już teraz i ostro walczyć o swoje, bo jutro będzie za późno.
Samą nie. Ale z Nową Hutą? To już dwie duże dzielnice Krakowa. Ponad pół miasta. 18 bezradnych dzielnic to kpina. Cztery duże mogłyby wiele zmienić.
Paweł Sularz rozpoczął kiedyś ruchawkę w kierunku zmian w dzielnicach. To wracało jeszcze później. Sam też włączyłem się w tę debatę, mówiąc: skoro wybieramy prezydenta w wyborach bezpośrednich, to niech tak samo będzie w dzielnicach.
Taki człowiek musiałby wyjść z programem. Mieć pomysł. Przekonać wyborców. Wygrać wybory. No i rozliczyć się po tej czteroletniej pracy. Teraz szefem dzielnicy zostaje się przekonując innych radnych, albo inaczej, kupując sobie ich poparcie remontem chodnika, albo zatoką parkingową.
To patologia – układziki i korupcja.
Musiałby i mając znaną twarz byłby rozliczany.
Jeden z radnych PO mówił mi ostatnio: wiesz, fajnie by było, ale nie da się, nie ma zainteresowania. A wydawało mi się, że mając bezwzględną większość w Radzie Miasta, można wszystko.
Nie da się, bo teraz za dużo ludzi może się czuć ważnymi.
Fakt. Stołków byłoby mniej, a chętnych nie brakuje. Trzeba by zapierdzielać, żeby udowodnić mieszkańcom swoją przydatność. Teraz na nowohuckich podwórkach nikt radnych nie zna, a często nawet nie wie, gdzie ta rada dzielnicy jest.
Radni to nudny temat, ale jak już przy nich jesteśmy, to trochę zostańmy. Przesiedziałeś tam cztery lata, więc mógłby być z ciebie świadek koronny. Wiesz co za ludzie tam są, co mówią, co jedzą…
…wiem nawet co piją.
Jacy są?
Maciej Twaróg: Normalni. Korzystają z życia, bo ich stać. Diety to premia pozwalająca na wygodę.
W kadencji masz zapewnione 120 tys. złotych, to możesz sobie na przykład wziąć nową furę z salonu. A jak już masz taką furę, to nią jeździsz i nie widzisz tego, co się dzieje na ulicach, podwórkach i w tramwajach. Odrywasz się od rzeczywistości.
Rzadko wychodzą w „rewir”, żeby poszukać co można poprawić, popytać ludzi, porozmawiać.
W praktyce to partia decyduje o ponownym wyborze. Czyje zdanie jest ważniejsze: mieszkańców czy partii?
Partii. Ludzie, którzy tam są bardziej chcą być lojalni stanowisku partii politycznej niż mieszkańcom, których reprezentują. Część liczy na skok w karierze – np. do Sejmu. Inni na dobre miejse na liście, więc siłą rzeczy ich lojalność leży nie tam gdzie powinna. Gry, gierki, układziki, podcinki, wycinki, donoszenie na siebie nawzajem do mediów. Koszmar. Samorząd zmierza w przepaść.
Żeby być radnym trzeba płynąć z prądem?
Mówienie rzeczy niepopularnych kosztuje. Pamiętam głosowanie w Radzie Miasta, nad rezolucją do Trybunału Konstytucyjnego ws. obowiązku ujawnienia oświadczeń majątkowych radnych. Oni oczywiście wpadli w jakąś zbiorową onanię i postanowili uznać, że to jest niezgodne z Konstytucją. Nagle, w tym dniu, zepsuł się rejestrator, więc zrobiono głosowanie imienne. Myślę: zajebiście, wyraźnie powiem, że jestem przeciw rezolucji czyli za jawnością oświadczeń. Było wtedy 43 radnych i okazało się, że byłem jedyny „za” ujawnieniem, jeszcze jeden się wstrzymał. Wtedy na poważnie zacząłem się zastanawiać, co ja tam robię?
I skończyło się szybko.
A wróciłbyś?
Nie. Poza tym wszystkim jest życie. Choć wielu ludzi w lokalnej polityce tego nie dostrzega, bo bez blichtru urzędowego, tytułów, a nade wszystko bez spływającej regularnie publicznej kasy nie potrafią żyć. Jeszcze jak ktoś tego nie ukrywa to to jest w porządku. Ale jak ktoś polizał loda i po prostu nie może się od niego oderwać, to z tego można tylko szydzić. Za dużo mnie to kosztowało osobiście, by realnie myśleć o powrocie.
Te cztery lata zupełnie mnie wyssały.
Przedstawicieli obecnej kadencji nazywasz „szatanikami”. Dlaczego?
„Szatanikiem” nazywam każdego, u kogo jest przerost formy nad treścią. To taki urzędowy mądrala, który mieszkańca ma za półgłówka. Dziś jak się popatrzy na projekt zimowych igrzysk w Krakowie, na tzw. Nową Hutę przyszłości, to widać, że jest tego szczególnie dużo. „Szataników” cieszy blichtr i wielkie imprezy, prężą muskuły, których nie mają, a o dziurze w chodniku nie ma kto pomyśleć.
Ostatnio igrzyska wracają w każdej rozmowie. Chciałbyś popracować w Komitecie?
Chętnie.
Nie popieram ich i nie znam się na tym, ale kto by nie chciał? Umiem jeździć na nartach. Jeździłem na atomicach. Na polsportach też jeździłem. To chyba wystarczy?
Ale na poważnie przerażający jest ten pośpiech, bezkarne szastanie publicznymi pieniędzmi, tournée do Soczi i strach przed referendum.
Nowa Huta Przyszłości to fajerwerk?
Ze Starą Hutą nic nie potrafią zrobić, a to zrobią? Rozmowa o tzw. „Nowej Hucie Przyszłości” była taka, że ten projekt przyniesie nam miejsca pracy – najpierw 100 tys., teraz już 30-40 tys…
Wliczając AGH, który podobno ma tam być, ale o tym nie wie?
Tego nie wiem. Do tego się „szataniki” nie odniosły. Ale, ale czekajcie.
Szukając sposobu na przekonanie nas do tego projektu wpadli na pomysł, że razem z tym projektem będzie realizowana rewitalizacja starej Nowej Huty. Tylko, że nie będzie. Kiedy poszliśmy na spotkanie z wiceprezydent Koterbą, to się okazało, że odnowiony ma być tylko Plac Centralny i Aleja Róż, a więc centrum Nowej Huty, a gdzie stara Nowa Huta? Gdzie rewitalizacja naszych podwórek i osiedli?
To nie wszystko. W 2005 roku zacząłem starania o wpisanie Nowej Huty na listę UNESCO. Przyjęto uchwałę rady. Pracowaliśmy nad planem rozwoju gospodarki turystycznej w dzielnicy. W 2006 roku przestałem pełnić mandat i od tamtego czasu nic się nie dzieje. Co roku mówią mi, że trwają przygotowania. ak jakby robili wszystko aby nic nie zrobić, albo nie robili nic bo im się nie chciało. Taka manifestacja antynowohucka.
Teraz rzecz niby powraca.
Rok wyborczy jest. Dużo rzeczy powraca. Metro…
Dokładnie. W moim odczuciu przez dziewięć lat władze miasta nie robiły nic, bo albo im się nie chciało, albo nie wiedziały, jak to zrobić. To tak jakby ta ekipa miała świadomość tego, że za chwilę roboty trzeba będzie szukać gdzie indziej. Może stąd obecna nadaktywność „szataników”. Gadu-gadu o Nowej Hucie przyszłości, igrzyska. Dla mnie jedynym jasnym punktem tej ekipy jest Tadeusz Trzmiel.
To widać. Po MPK.
Widać, ale reszta… Stadiony bez imprez. Hale bez koncertów. Ten stadion Wisły…
Byłem na derbach trzecioligowych. Pojechaliśmy sobie tramwajem na Dworzec Główny i przeszliśmy przez Rynek śpiewając gromko: Nowa Huta, Nowa Huta, HKS. To była ogromna radość z manifestacji naszej nowohuckości. 800 gumiorów z Nowej Huty idzie tak przez Rynek…!
Ale doszedłem na stadion i on mnie przeraził.
Ostatnio wycięli Wam drzewa. Boisz się o zieleń Nowej Huty?
Wycięli bo spróchniałe ponoć były, no i mogłyby zagrażać szybkiemu tramwajowi. Oby w przyszłości nie musieli inwestować w tych tramwajkach butli tlenowych i masek przeciwpyłowych. Nie wiem co komu zrobiły 100. letnie drzewa bo w ich choroby i zagrożenie najzwyczajniej nie wierzę. A o zieleń się boję. Okazuje się, że modernizacja Parku Ratuszowego, najpiękniejszego w Nowej Hucie, zakłada wycinkę drzew i dosadzanie nowych, oczka wodne i fontannę. Nie wiem co oni z tymi fontannami w Nowej Hucie?
Zresztą siedzimy w dobrym miejscu. Zerknijcie przez szybę. Tam między Blokiem Szwedzkim i Szkołą Podstawową zburzono przychodnię. Zamierzają budować aparatamentowiec i szybko pojawiła się opcja, że wejdziemy w granicę parku i troszkę zetniemy tu, i troszkę tam. Robi to ten sam deweloper, którego chwilę temu mieszkańcy powstrzymali na os. Teatralnym przed podwyższeniem zabudowy i zasłonieniem im widoku na świat.
Da się.
Da się.
To kiedy barykady na Czyżynach?
Bardziej niż barykady interesuje mnie dokument „Nowohuckość XXI wieku”, w którym wskazuję, że myślenie o Hucie nie powinno się dać nabierać „szatanikom” i trzeba myśleć o przyszłości inaczej niż dziś, bo ta nie leży w budowaniu za 2 mld złotych czegoś, co i tak nie zostanie zbudowane, i nie da miejsc pracy. To będzie wielka lipa, której do tego nikt nie zdąży rozliczyć, bo zanim minie termin realizacji to już dawno żadnego z tych szataników nie będzie. Oni mówią o sześciu latach. Ludzie, którzy się znają mówią, że 16 lat potrwa scalanie gruntów. Jak dobrze pójdzie. Dla mnie Nowohuckość XXI wieku powinna zmierzać w stronę samodzielności, w kierunku własnej gminy i wzięcia spraw w swoje ręce.
Do tego chcę zmierzać wspólnie ze środowiskiem ludzi myślących podobnie.
Z rozliczeniami za takie rzeczy w ogóle jest w Krakowie kiepsko.
Bardzo. Korzystając z okazji chciałem powiedzieć „szatanikom”, że jeżeli myślą, że zapomnieliśmy o obietnicach, które miały zostać zrealizowane w zamian na zgodę na budowę spalarni w Nowej Hucie, to mówię głośno i podkreślam trzykrotnie: nie zapomnieliśmy! Wrócimy do tego tematu i pokażemy kto, co, kiedy, jak głosował, co chciał, co zrobiono, czego nie zrobiono. Podobnie solidne będą rozliczenia mijającej kadencji. Mogą to uznać za przejaw malkontenctwa. To ja im mówię: lepiej być pamiętliwym malkontentem niż jakąś kukiełką – sklerotyczką co pójdzie zagłosować tylko dlatego, że komuś dobrze z oczu patrzy.
Rekompensatą za spalarnię miał być worek pieniędzy, tylko podziurawił się gdzieś po drodze.
Dziwne.
Nie martwcie się. Na pewno nie zginęły. Ktoś szedł za tym workiem z szuflą. Albo prościej: miał w dupie zobowiązania i obietnice złożone radnym dzielnicy. W najbliższych dniach będziemy rejestrować stowarzyszenie, którego najważniejszym zadaniem będzie wykonanie obliczeń i pokazanie co zyskamy, co stracimy i czy opłaca nam się odłączać. To będzie uczciwe. Wierzę, że dojdzie do sytuacji, w której będzie nas stać na fachową kampanię informacyjną i dojdzie do referendum.
Choć w Krakowie czuć niechęć do referendów.
Smutno, gdy człowiek taki jak ty, szanse na rozwój swojej dzielnicy widzi w odłączeniu od krakowskiego Magistratu.
W Wyborczej było ostatnio kilka teksów o przyszłości Nowej Huty. Jeden z ludzi zabierających głos w dyskusji pisał, że on się trochę boi tych tendencji separatystycznych w Nowej Hucie, ale je rozumie, bo ekipa Majchrowskiego, do spółki z radnymi, nie robi nic dla Nowej Huty, chociaż bez Huty Majchrowski nie byłby prezydentem. W 2002 roku w zasadzie cała dzielnica głosowała na niego, bo wszyscy mieli już serdecznie dość Lassoty. Sam też to zrobiłem. Jednak od miasta dostajemy od tego czasu tylko to, czego nie chcemy – patrz: spalarnia – albo to co sobie wyszarpiemy po ciężkiej walce. No to czemu się dziwić.
Dobra, ale do czego zmierzałem?
Do Wiosny Ludów.
A tak. Wiosna za pasem, ruszamy do boju.
Zapraszamy też do lektury nowszego o kilka lat wywiadu z Maciejem Twarogiem, w którym opowiada o swojej miłości do pizzy: Trattoria di Bufala. Kuchnię włoską kocham od transferu Bońka do Juventusu.
–9 komentarzy–
Serio zamiast napisać coś ciekawego o naszej dzielnicy, marnujecie czas nas zdegenerowaną i zdegradowaną hutę? Hutę należy zaorac, mieszkańców wystrzelac, żeby dalej nie szerzyć tej próbek patologii.
[…] zrewitalizowano tereny pohutnicze, a zainteresowanie Nową Hutą było tak wielkie, że Maciek Twaróg nie może przestać […]
[…] którzy jeszcze nie czytali – nieco światła rzuci na to moja i Grześka rozmowa z jednym z byłych radnych Maciejem Twarogiem, który trochę opowiedział nam o kulisach pracy RMK. A jest to w końcu facet, który swoje […]
[…] Mieszkać w Nowej Hucie: Elektryk Szczepan Brzeziński był jednym z tych, którzy zbudowali Nową Hutę. “Bardzo ją polubił. Do centrum Krakowa nie jeździł, bo tam chodniki wąskie, ludzie się popychają, co kawałek jest przystanek tramwajowy. (…) Gdyby miał decydować, to w Krakowie zostawiłby tylko Rynek Główny, resztę by kazał zburzyć i na nowo zbudować. No, może zostawiłby jeszcze Wawel, bo był tam dwa razy i nawet mu się podobało. Wolał jednak mieszkać w Nowej Hucie.“ […]
[…] pomysł sprowadzenia w 1985 roku do Klubu Sportowego „Hutnik” jakiegoś ciemnoskórego koszykarza wpadł klubowy lekarz dr Marek Szymański, który podczas […]
[…] Baśki Kwiaciarki sprzedającej kwiaty pod sklepem mięsnym. Znaleziono ją martwą w budynku gospodarczym na zapleczu sklepu. W związku z tym, iż była obnażona, początkowo uważano, że doszło do […]
[…] Na naszej stronie przeczytacie znacznie więcej ciekawych tekstów o Krakowie i Nowej Hucie. Między innymi Maciej Twaróg opowiedział nam o tym, jak wspomina swój pobyt w radzie miasta i jak źle się tam dzieje. […]
[…] ma kupę, że jak go po kąpieli zabiorę na balkon, to je przeziębię na śmierć. – mówi Maciej Twaróg, który w Trattoria di Bufala szefuje […]
[…] Na naszej stronie przeczytacie znacznie więcej ciekawych tekstów o Nowej Hucie. Między innymi Maciej Twaróg opowiedział nam o tym, jak wspomina swój pobyt w radzie miasta i jak źle się tam dzieje. […]