42 lata z wózeczkiem. Pierwsza w Nowej Hucie zaczęła sprzedawać obwarzanki i robi to nadal
– Nie było żadnych wytycznych, co do wyglądu wózeczka, więc mój był oczywiście najpiękniejszy. Zamówiłam go sobie u stolarza. Był ręcznie rzeźbiony, a parasol wymieniałam jak tylko jakiś inny mi się spodobał. Drzewa urosły, zmieniane były ławki, posadzili kwiaty, wymieniali chodniki. Zmienił się też układ Placu Centralnego, przystanki są w innych miejscach, a ja cały czas tu – opowiedziała nam Anna Zaucha, która od 42 lat sprzedaje obwarzanki w Nowej Hucie.
Jest Pani jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób w Nowej Hucie. Jak do tego doszło?
Anna Zaucha: 42 lata temu wymyśliłam sobie, że będę sprzedawała obwarzanki przy Placu Centralnym, bo jeszcze nie było ich w Nowej Hucie. Długo się nie zastanawiałam. Pozałatwiałam zezwolenia urzędowe, załatwiłam piękny wózeczek, skontaktowałam się z najlepszą wówczas piekarnią w Krakowie i ruszyłam. Proszę nie przesadzać z tą rozpoznawalnością. Fakt dużo osób znam, jeszcze więcej kojarzę z widzenia, ale w większości to ludzie, którzy mieszkają w okolicach Placu Centralnego i kupują rano obwarzanki jadąc do pracy. Mam tych samych klientów od lat. Znam ich z imienia i nazwiska, znam ich rodziny, poznaje wnuki. Mam wielu przyjaciół, których poznałam właśnie dzięki pracy tutaj. Spotykamy się prywatnie, chodzimy na działeczkę, jeździmy do lasu a i nawet umawiamy się w restauracjach. Często się odwiedzamy. Poznaje też wiele historii, bo ludzie lubią pogadać, pożalić się, ale też i pochwalić. W większości to bardzo dobrzy i pozytywni ludzie. Widzę też jak sobie nawzajem pomagają. Jeżeli kogoś złapie choroba to sąsiad zawsze jest na posterunku, kupują sobie obiady w Barze Centralnym, chodzą do apteki, a ja się o tym dowiaduję, bo kupują u mnie obwarzanki. Nie robiłabym tego przez tyle lat gdybym nie kochała swoich klientów. Ja jestem gaduła, a kontakt z drugim człowiekiem daje mi siłę i radość życia.
Jak tak praca wyglądała 42 lata temu?
Było wspaniale, nie miałam żadnej konkurencji a obwarzanki w Hucie były nowością, więc kolejki były bardzo duże. Była to niemała atrakcja. Jednym słowem w 1981 roku to był szał. Ja byłam młodsza i miałam pełno werwy i chęci do pracy, więc szło mi bardzo dobrze.
Nie było żadnych wytycznych, co do wyglądu wózeczka, więc mój był oczywiście najpiękniejszy. Zamówiłam go sobie u stolarza. Był ręcznie rzeźbiony, a parasol wymieniałam jak tylko jakiś inny mi się spodobał. W tamtych czasach wózeczki nie były tak zabudowane jak teraz, więc każdy dobierał sobie parasolkę, jaką chciał. Dopiero kilka lat temu plastyk miasta stwierdził, że wózki z obwarzankami powinny być jednakowe, czyli mieć taki sam kolor, rozmiar. Było to dość restrykcyjne i sprawdzane przez urzędników. Ząbki które są na daszkach nie mogły być zaokrąglone tylko takie szpiczaste jak teraz. Choć nikt z klientów tego nawet nie zauważa.
Wiele zmian mogła Pani przez ten czas zauważyć.
Oczywiście. Przyglądałam się z bliska zmianom systemu, Nie raz w stanie wojennym obserwowałam rozboje z użyciem gazu. Zawsze miałam ze sobą miseczkę z wodą i szmatkę, aby móc zasłonić oczy czy usta.
Drzewa urosły, zmieniane były ławki, posadzili kwiaty, wymieniali chodniki. Zmienił się też układ Placu Centralnego, przystanki są w innych miejscach, a ja cały czas tu.
W czasie stanu wojennego byłam niejednokrotnie kontrolowana. Kiedyś, pamiętam, jechałam swoim maluchem tutaj na Plac Centralny z obwarzankami, bo od samego początku przywożę je sobie sama. Zatrzymali mnie milicjanci do kontroli, wypytywali, gdzie ja jadę i co mam w tych workach. Worki zajmowały pół samochodu. Odpowiadałam grzecznie, że jadę z obwarzankami pod Lenina na Plac Centralny. Oczy zrobiły im się większe od głowy i zaczęli obmacywać te worki, czy przypadkiem jakiejś bomby tam nie przemycam. Oczywiście nic nie znaleźli,
Pogoda potrafi doskwierać?
Och tak, najgorszy jest wiatr. Ciężko jest też, gdy doskwiera mróz, bo trzeba się grubiej ubrać i przez to jest mniej wygodnie, ale daję radę. Przyzwyczaić się można do wielu rzeczy.
Ale za to jak jest słońce, to można czerpać same przyjemności z tej pracy.
Raz miałam taką niemiłą sytuację jak pogoda była paskudna. Deszcz i wiatr okropny. Nie miałam wtedy zabezpieczeń po bokach i najpierw wiatr zwiał mi wszystkie pieniądze, które poleciały jak liście do nieba. Widziałam, jak lądują na dachu budynków. Łapałam, ile się dało, ale niewiele z handlu udało mi się uratować. Po chwili przewróciło wózek, rozbiła się szyba i wszystkie precle wysypały się na ulicę. Byłam w ten dzień bardzo zła. Zwinęłam co się dało, zapakowałam wszystko do mojego malucha i pojechałam do domu. Od tamtej pory jak widzę, że dzień zapowiada się bardzo wietrznie, to nawet nie wychodzę. Wiatr w tej pracy jest dużo gorszy niż deszcz.
A zdradzi Pani tajemnice swojego nazwiska?
To żadna tajemnica. Nazywam się Zaucha bo wyszłam za mąż za ojca Andrzeja Zauchy więc mam jego nazwisko. Poznaliśmy się w piekarni na Kościuszki skąd, brałam swoje obwarzanki, a on tam pracował. Wpadliśmy na siebie i od razu zaiskrzyło. To był wspaniały, burzliwy pełen uniesień związek. Była spora różnica wieku, bo w dniu ślubu ja miałam 21 lat a on był po 50-tce. W tamtym czasie żaden inny facet nie mógł mu się równać. Był wyjątkowo kulturalny, pedantyczny i szalenie szarmancki, więc uwiódł mnie bez mrugnięcia okiem. Imponowało mi oczywiście tez to, że jego syn był wówczas osobą znaną, ale nie miało to żadnego wpływu na nasz związek. Syn jego Andrzej został zastrzelony przez zazdrosnego Francuza, któremu on odbił dziewczynę. To były dla mnie bardzo szczęśliwe ale też nieoczywiste czasy.
***
Czytaj także:
–5 komentarzy–
[…] 42 lata z wózeczkiem. Pierwsza w Nowej Hucie zaczęła sprzedawać obwarzanki i robi to nadal […]
[…] 42 lata z wózeczkiem. Pierwsza w Nowej Hucie zaczęła sprzedawać obwarzanki i robi to nadal […]
[…] 42 lata z wózeczkiem. Pierwsza w Nowej Hucie zaczęła sprzedawać obwarzanki i robi to nadal […]
[…] 42 lata z wózeczkiem. Pierwsza w Nowej Hucie zaczęła sprzedawać obwarzanki i robi to nadal […]
[…] 42 lata z wózeczkiem. Pierwsza w Nowej Hucie zaczęła sprzedawać obwarzanki i robi to nadal […]