Barometr najlepiej działa w tramwaju
W Magistracie chwalili się dziś sukcesem. Sukcesem jest to, że za jedyne 100 tys. złotych (w drugiej wersji – 150 tys.) zbadają wam nastrój, a już za rok za kolejne 100/150 tysięcy + inflacja, te badania powtórzą. Sukces jest tak duży, że chwalą go nawet promagistrackie media.
Niby rzecz wygląda ładnie, bo w końcu władza, która wsłuchuje się w głos mieszkańców, to władza lepsza niż taka, która mówi im „pan nie jest moim wyborcą”. Jednak ja mam lepszy pomysł na zrealizowanie wyborczych obietnic. A że jako krakus, mam zwyczaj każdą swoją złotówkę oglądać z dwóch stron, a tę, którą wydaje za mnie mój urząd, to nawet z czterech, pomysł mój jest w oczywisty sposób tańszy.
Pomysł składa się z dwóch elementów. Po pierwsze należy sprzedać lexusa i kilkadziesiąt urzędowych samochodów, a pracowników przesadzić do taksówek i komunikacji miejskiej. W takiej komunikacji miejskiej badania można prowadzić przez 365 dni w roku, a nie tylko przez jeden miesiąc. Można też poznać opinie na wszystkie tematy, a nie tylko narzucone wcześniej 100 pytań. W taksówce jest nawet lepiej. By poznać wiarygodną opinię ludzi, którzy na krakowskich ulicach spędzają całe życie, wystarczy zaraz po wejściu spojrzeć w okno, zamyślić się, a następnie powiedzieć: „Rozkradły nam sk… ten kraj”. Efekt gwarantowany. Wiedza bezcenna. Sprawdzałem nie raz.
Po drugie należy zlikwidować parking pod magistratem, co kazałoby radnym – zgodnie z podpowiedzią Grześka – zostawiać samochody na superfunkcjonalnym Parkingu przy Muzeum, który sobie sami zbudowali. Innej opcji, żeby krakowskich rajców wysadzić z samochodów i by w komunikacji miejskiej oraz taksówkach dołączyli do urzędników chyba nie ma, bo te są oznaką leksusu i prestiżu, a leksus i prestiż to w wielu przypadkach główne motywacje do bycia radnymi. Plus byłby taki, że na badania opinii mieliby chociaż trzy przystanki.
I tak o trzy więcej niż dzisiaj.
A zobaczcie sami, jakie oszczędności przyniosłaby realizacja tego pomysłu.
Po pierwsze zysk ze sprzedaży samochodów.
Po drugie oszczędności na utrzymaniu samochodów.
Po trzecie wypełni się deficytowy parking za 17 mln.
Po czwarte zaoszczędzimy 100 tys. złotych rocznie, które teraz mamy wydać na badanie. I nie trzeba będzie już pytać o to, czy smog nam przeszkadza.
Rzecz nie jest nierealna.
Nazywam ją metodą poznańską, bo nad Wartą wdrożono ją w naszym kraju po raz pierwszy. Znaczące, że zrobiono to w mieście ludzi równie rozsądnych jak krakowianie i jednym z dwóch bogatszych od Krakowa miast Polski.
Ps. Zdjęcie w nagłówku zostało zrobiono na konferencji prasowej, na której prezentowano pomysł. Widać na nim Przemka Błaszczyka z RMF MAXXX. Podpis do ilustracji: “reporter płakał jak nagrywał”.
–2 komentarze–
[…] ludzi jest się właśnie w komunikacji zbiorowej. Zresztą Tomek Borejza podpowiadał ten sposób przeprowadzania darmowych konsultacji społecznych już jakiś czas temu. Zgodny z zapisami encykliki jest także nasz projekt Budżetu […]
[…] Zgodnie z naszymi przypuszczeniami rzeczywiście ustalono, że smog krakowianom przeszkadza, ale wydano na to więcej niż prognozowane 100 tys. złotych. (TUTAJ) […]