Zróbmy “zielone” ławki i przystanki
– Podróże kształcą – głosi mądre powiedzonko. W sprawach krakowskich jest ono tak samo prawdziwe, jak wszędzie indziej. Miasto składa się z detali. Te da się podpatrzeć wszędzie – nawet tam, gdzie się tego nie spodziewamy, sądząc, że to u nas jest lepiej i ciekawiej.
Nowy Sad to piękne miasto. Piękne i ciekawe. Już choćby dlatego, że wielonarodowe i studenckie. Mieszkają tam Serbowie, ale mnóstwo jest też Węgrów i Rusinów. Trochę Rumunów. Są prawosławni. Są muzułmanie – głównie z Bośni i Hercegowiny. Są katolicy, a nawet trochę Żydów. Na 270 tys. mieszkańców 50 tys. stanowią studenci. Do tego krakus poczuje się tam jak w domu, bo Nowy Sad to stolica Wojwodiny, a tą przez lata rządził Franciszek Józef I i do dziś da się odnaleźć ślady jego panowania. Miasto ma urodę typową dla Czech, Węgier i… Krakowa, co dla samej Serbii jednak typowe nie jest (przeczytajcie “Belgrad, gdzie na ulicy tańczy się fokstrota” – TUTAJ).
Warto je zwiedzić, bo podróż nie jest daleka, z marszu da się wymienić 10 miejsc, w których warto zatrzymać się po drodze, a ceny są znacznie przystępniejsze niż w Polsce. Warto to zrobić zwłaszcza w piątek i sobotę, gdy akademicka młodzież zapełnia główne ulice Starego Gradu i naddunajskie bulwary. Bulwary, na których da się podpatrzeć coś zupełnie rewelacyjnego.
Rzecz jest niewielka, a na pewno nie jest droga. Za to pomysł jest równie dobry jak prosty.
W Nowym Sadzie zbudowano pachnące ławki. Rzecz wygląda tak, że nad ławkami stoją stalowe stelaże, a po nich pnie się jaśmin. Efekt jest taki, że spacerując bulwarami co kilkanaście metrów nos rozpoznaje przyjemny zapach. Na początku wydaje się, że to przypadek i po prostu dziko wyrosło coś, co pięknie pachnie i umila naddunajskie przechadzki.
Jednak nie ma w tym żadnego przypadku. Jest świetny pomysł. Niby drobiazg. Ale efekt… rewelacja.
Na przekór krakowskiej zasadzie “niedasię” zadzwoniliśmy “po sąsiedzku” do firmy “Ogród Łobzów”. Telefon wywołał u pracowników sklepu spory entuzjazm, ponieważ sami również zetknęli się poza granicami Polski z “zielonymi elementami miejskiej infrastruktury” i chętnie zobaczyliby takie pod Wawelem.
Jaśmin na południu może się sprawdza, ale u nas niestety nie dałby sobie rady – wyjaśniła pani Irmina. Ale mogę polecić inne pnącza, które w Krakowie rosły będą z powodzeniem:
Jest milin, który ma ładne kwiaty.
Wisteria – przepiękna w okresie kwitnienia.
Są klematisy.
A także rdestówka Auberta – często wykorzystywana na ekranach dźwiękochłonnych – niezwykle klimatyczna i delikatna.
A jakie są koszty? W przypadku wiaty przystankowej mamy już konstrukcję, którą można wykorzystać. Trzeba jeszcze zakupić sadzonki i ziemię. – Wystarczy jedna sadzonka co 80 centymetrów, ponieważ to są rośliny ekspansywne. Sześć roślin powinno zatem wystarczyć na to, aby przystanek komunikacji miejskiej obsadzić wzdłuż – oszacowała pani Irmina.
Jaka jest rozpiętość cenowa sadzonek? – Od 20 złotych w górę za sztukę. Zależy od odmiany, zależy od wielkości. Kupując mniejszą, możemy zaoszczędzić. Szczególnie że mniejsza roślinka łatwiej się zaaklimatyzuje w trudnych, miejskich warunkach.
* * *
Cieszymy się, że pod Bagatelą powstał bardzo nowoczesny i jeszcze bardziej multimedialny przystanek tramwajowy. Zwłaszcza że czasem to naszpikowane elektroniką cudo działa. Apelujemy jednak do ZIKiT, Zarządu Zieleni Miejskiej i MPK o stworzenie – dla równowagi – przystanku “zielonego”. Jednego. Na próbę.
Tylko nie mówcie, prosimy, że się nie da, bo trzeba będzie was wysłać do Eindhoven. W delegację. Tam będzie można z bliska przyjrzeć się temu:
Borejza & Malczyński.
–3 komentarze–
[…] przez nas zazdrość. Bo pomysłów na to, jak zmienić Kraków w lepsze miasto szukamy bliżej, np. na Bałkanach. A też chcielibyśmy czasem zostać „oddelegowani” w siną dal. I móc spojrzeć na […]
[…] Cieszę się, że następuje kolejna drobna, ale istotna zmiana „na plus” w naszym mieście. Szczególnie, że w jej kontekście znów pojawia się nazwa Zarządu Zieleni Miejskiej – jednostki, z którą zaczynam łączyć i nadzieje, i plany na realizację innych projektów. […]
[…] i okazało się, iż podobne rozwiązania sprawdzają się na przykład w Holandii, to zaproponowaliśmy go już w 2015 roku. Później podłapało go miasto, aż wreszcie został […]