Ratować zabytkowy fort, czy nie robić nic i czekać na powolną agonię zabytku? I odpowiada, że ratować
Zabytkowy fort: Zacząć wypada od tego, by w kilku zdaniach przypomnieć, co dotąd działo się z fortem Bronowice, którego właściwa nazwa to „Za rzeką” i o co dokładnie w całej sprawie chodzi.
Rzecz ma się tak, że mamy w dzielnicy wyjątkowy zabytek, który jest otoczony kilkoma hektarami zieleni. Znajduje się przy Rydla, ale za ogrodzeniem i przez lata umykał uwadze. Fort nr 7 „Za rzeką” jest wyjątkowy nie tylko przez swoją wartość historyczną. Także dlatego, że jest fortem reditowym, co w połączeniu z rewelacyjną lokalizacją na styku Bronowic i Azorów oraz niedaleko od Krowodrzy, powoduje, że doskonale nadaje się do tego, by zmienić go w centrum życia dzielnicy. W forcie jest bowiem „alejka” otoczona z obu strony pomieszczeniami fortu, które spokojnie mogłyby pomieścić np. kawiarnie, a w jego centrum znajduje się spory dziedziniec, który śmiało może zmieścić scenę, restauracyjny ogródek lub cokolwiek, co ucieszy okolicznych mieszkańców. Wszystko jest skąpane w dzikiej zieleni, która wyrosła tam przez lata, kiedy terenem nikt się nie zajmował, licząc – to oczywiście tylko moje domysły – że wcześniej lub później fort się rozpadnie i działki będzie można zabudować.
Plan upadł, kiedy kilka lat temu mieszkańcy Bronowic zorientowali się, jaki skarb mają za płotem i zaczęli głośno i bezkompromisowo – tutaj ukłony dla Moniki Dębowskiej i ludzi zaangażowanych w działanie Zielonych Bronowic oraz dzielnicowych radnych – domagać się zagospodarowania terenu na park, którego centrum stanie się fort doprowadzony do stanu, w którym mógłby służyć mieszkańcom. Nie było im łatwo, bo jak zwykle w Krakowie, początkowo próbowano zrobić z nich oszołomów, którzy chcą zieleni tam, gdzie znajduje się typowy teren do zainwestowania. By w końcu częściowo ulec presji mieszkańców i odłożyć plany zabudowy na półkę. Licząc być może, że jak wszystko przycichnie i ludziom się odechce, to uda się postawić w tym miejscu apartamentowce. A być może chodziło po prostu o to, że zagospodarowanie tego terenu w formie dzielnicowego centrum, podobnie jak idea Rynku Krowoderskiego, nie mieści się obecnym władzom miasta w głowach. To by mnie nie zdziwiło, bo akurat wyobraźni brakuje im bardzo.
Temat wrócił na początku 2018 roku, kiedy najpierw na stronach Gazety Krakowskiej pojawił się apel [ten firmowała Krowa], by się fortem zająć, a Łukasz Gibała kilka tygodni później uruchomił w tej sprawie petycję. Pod tą zaczęli się podpisywać kolejni mieszkańcy miasta, a że rok był wyborczy, to w magistracie zdecydowano, że trzeba działać. To wtedy prezydent Jacek Majchrowski ogłosił, że powstanie park Bronowice i temat można zamknąć. Zamknięto go więc, a sam tzw. park Bronowice otwarto na krótko przed wyborami, co pozwoliło uspokoić mieszkańców, ale po wyborach zapomniano go dokończyć.
Czytaj także: Austriacki fort. Jedyny taki w Twierdzy Kraków
Problem jednak nie w tym, że zapomniano go dokończyć, bo poza uprzątnięciem terenu, wiele zrobić nie trzeba. Problem w tym, że tzw. park Bronowice zorganizowano jedynie na niewielkiej części terenu, o który chodziło. Takiej mniej więcej, a może nawet trochę mniejszej, jak pas zieleni dzielący dwa bloki na przeciętnym PRL-owskim osiedlu. Całkowicie zignorowano fort, jego bezpośrednie otoczenie i tkwiący w nim potencjał. Moim zdaniem zrobiono to po to, by z pomocą pokazania, że „coś” się robi, uciszyć żądania mieszkańców i głosy krytyków z Bronowic. Trudno bowiem traktować poważnie ludzi, którzy dostali to, co chcieli, a dalej narzekają. Prawda? Nawet jeżeli to, co dostali, z tym, czego chcieli, łączy właściwie tylko nazwa.
Wówczas sprawę tłumaczono finansami, ale z radością spieszę donieść, że są przesłanki, by sądzić, że miasto zmieniło zdanie.
Zabytkowy Fort jest bezcenny…
Oto na stronie Zarządu Budynków Komunalnych można przeczytać sprostowanie.
W tym autor zadaje pytanie:
„Pytanie zasadnicze brzmi: ratować zabytkowy fort Bronowice, czy nie robić nic i czekać na powolną agonię zabytku? Z lektury artykułu w Gazecie Krakowskiej wynika, że Miasto powinno obrać tę drugą opcję. Nie ratować, nic nie robić z niszczejącymi fortami, czekać z założonymi rękami, aż problem sam się rozwiąże (czytaj zabytek się zdematerializuje). Miasto jednak – niestety dla Pana Redaktora – wybrało pierwszą opcję.” Autor dodaje, że miasto podejmie działania rewitalizacyjne, które przywrócą temu budynkowi dawną świetność i pozwolą udostępnić go mieszkańcom. Bardzo możliwe, że wewnątrz znajdzie się miejsce na nowe Muzeum, bo „Kraków to kulturalna stolica Polski, a to zobowiązuje do poszerzania także oferty muzealnej.” Tym bardziej, że „Fort Bronowice – który sam w sobie jest najlepszą lekcją historii – ma być nie tylko miejscem ekspozycji.” Problemem okazują się nie być nawet pieniądze. Nie mogą nim zresztą być, kiedy chodzi o zadbanie o historię i stworzenie parku dla ludzi. Nie jest to więc tak, że topi się miliony.
Brzmi zbyt pięknie, by było prawdziwe? Słusznie.
Jest to bowiem autentyczne urzędowe sprostowanie, które pojawiło się na stronach ZBK, ale dotyczyło innego fortu. Chodziło w nim o fort Łapianka i udzielenie odpowiedzi na zarzuty dotyczące tego, że jego remont jest prowadzony w sposób urągający zasadom i zdrowemu rozsądkowi. Miasto odbijało wtedy piłeczkę, podkreślając jak bardzo cenne są takie zabytki i jaki drzemie w nich potencjał.
Dokonałem na nim jednak niewielkiego zabiegu edytorskiego. Ten polegał na tym, że fort Łapianka zamieniłem na fort Bronowice.
Co – jak sądzę – całkiem dobrze pokazuje, iż stosunek do takich spraw zmienia się w zależności od potrzeb. Trzeba uzasadnić źle prowadzony remont fortu? Mówi się, że to konieczne, bo fort to bezcenny zabytek. Trzeba uzasadnić czekanie, aż zabytek się rozpadnie i uwolni typowy teren do zainwestowania? Wtedy nie warto wydawać pieniędzy, bo te są mieszkańców i trzeba je szanować.
…chyba, że zabytkowy fort jest w Bronowicach
Jest więc tak, że Łapiankę – zdaniem miasta – warto było remontować i żadną miarą nie da się powiedzieć, że są to źle wydane pieniądze. A w Bronowicach jest – zdaniem tego samego miasta – zupełnie inaczej. I nie piszę tego, bo sobie to wymyśliłem. Jedno i drugie ogłoszono wprost i bez żadnego owijania. Zrobiono to po prostu w różnym czasie i odpowiadając na różne potrzeby urzędu.
Prezydent Majchrowski ogłaszając, że utworzy tzw. park Bronowice, tak pisał na FB:
„Żądanie, by miast kupiło fort, jest kompletnym nieporozumieniem i świadczy o całkowitym nieliczeniu się pomysłodawcy z pieniędzmi mieszkańców. (…)
Nigdzie nie usłyszałem też sensownej propozycji, jak mógłby być zagospodarowany fort. Być może dlatego, że osoby znające wnętrza takich obiektów doskonale wiedzą, że ich adaptacja na inne funkcje jest bardzo trudna. Do tego proszę sobie doliczyć utrzymywanie takiego obiektu przez kolejne lata! (…)
Remonty ciągną się latami, są bardzo kosztowne. Remont fortu Łapianka przy ul. Fortecznej pochłonął do 2017 roku ponad 4 mln złotych, do 2021 roku miasto wyda w sumie 13 mln a zaplanowany całościowy remont i rewitalizacja tego fortu to ponad 21 mln. Fort Borek, w którym znajdzie się filia domu kultury i Biblioteka Polskiej. (…)
Mam wrażenie, że trzeba przypomnieć (…) że pieniądze na zakup przez miasto fortu nie są niczyje, nie spadają z nieba, nie są też »prezydenta Majchrowskiego«, tylko każdego mieszkańca tego miasta. A mam spore wątpliwości, czy mieszkańcy naprawdę życzą sobie zakupu niepotrzebnej miastu nieruchomości, czy raczej woleliby przeznaczyć te pieniądze na prawdziwe inwestycje w zieleń. Tym bardziej, że park w Bronowicach i tak powstanie.”
Co można spuentować mówiąc, że park, o który walczyli mieszkańcy, wprawdzie nie powstał, ale przynajmniej został otwarty.
Fot. Zabytkowy Fort Bronowice. Archiwum/Jakub Włodek.
–4 komentarze–
A nie sądzicie że jest pewna różnica pomiędzy mieć fort i go rozsądnie zagospodarować niż kupić sobie strupa i jeszcze go dodatkowo wyremontować?
Fort trzeba ratować. Tylko jedno “ale”. Czy nie sądzicie, że zaadaptowanie go na kolejne muzeum związane z twierdzą Kraków to przesada? Uwaga – piszę to jako miłośnik fortyfikacji i tego typu obiektów. Doceńcie to proszę. Chodzi o to, że jak słyszę o pomysłach na zaadoptowanie poszczególnych krakowskich fortów to większość właśnie jest tego typu: zróbmy tam muzeum związane z pierwotnym przeznaczeniem fortu. Czy to rozsądne? No nie! Bo jeśli takich muzeów będzie kilka to OK. Ale nie, że w każdym forcie! Jest ich w Krakowie kilkadziesiąt. Błagam o trochę rozsądku. Myślę, że jest wiele innych ciekawszych sposobów na ich adaptację niż tworzenie w każdym muzeum o niemal tym samym profilu.
Waldemar Antosiewicz – Towarzystwo Przyjaciół Bronowic
M. ogromna bo w Krakowie ne ma fortów, których nie trzeba remontować.. A w Łapiankę wlano kilkanaście milionów by stwierdzić ze w obiekcie nie da sie nic sensownego zrobić i teraz będzie stawiany współczesny budynek niszczący zabytek…
[…] Jeszcze w czasie zaborów na terenie ówczesnej wsi Bronowice Wielkie – w miejscu gdzie dziś od strony południowej ciągnie się osiedle Azory – wzniesiono nowoczesny jak na tamte czasy przystanek kolejowy Kraków-Łobzów. Posiadał on dwa perony dla wsiadających oraz wysiadających. Były także dwie poczekalnie. Jedna dla zwykłych podróżnych, druga dla specjalnych pasażerów i oficerów austriackich przyjeżdżających do okolicznych koszar. Na przystanku zatrzymywał się ekspres Kraków-Wiedeń. […]