Władze Krakowa szantażują, że jak się nie zgodzicie na podwyżki, to będą zwalniać kierowców
Przekaz dnia krakowskiego magistratu jest taki, że mieszkańcy mogą wybierać: albo wzrost cen biletów albo cięcia w komunikacji miejskiej, czyli mówiąc wprost – zwolnienia w MPK.
Szantaż emocjonalny to technika manipulacji, która wymusza określone zachowanie u drugiej osoby poprzez wpływanie na jej emocje i uczucia. Mam wrażenie, graniczące z pewnością, że właśnie w taki sposób zwrócił się do mnie Urząd Miasta Krakowa. Zastosował on tzw. technikę biczownika, polegającą na obarczaniu za swoje niepowodzenia innych ludzi i staraniu się wywołać u nich poczucie winy. Czyli mówiąc bez owijania – jeśli nie chcecie podwyżek biletów, to przez was będzie trzeba zwolnić kierowców autobusów, motorniczych, mechaników i innych pracowników MPK.
W dokładnie takim samym tonie na sesji rady miasta wypowiedział się w-ce prezydent Andrzej Kulig:
– Chcecie ich wyrzucić? Proszę bardzo, zabierzecie im i ich rodzinom źródło dochodu – mówi do mieszkańców, między wierszami, w-ce prezydent Andrzej Kulig.
I śmieszne, i straszne jest to, że, wydawałoby się, poważni ludzie sięgają po tak tanie sztuczki, aby odwrócić uwagę od swojej indolencji przeplatanej niegospodarnością. Bo owszem, mamy kryzys wywołany pandemią, maleją wpływy z biletów i okres prosperity się skończył, jednak wtedy, kiedy trwał, nie tylko nie oszczędzano, ale też “palono” i tracono pieniądze aż huczało…
Kilkaset miejskich działek, które oddano w prywatne ręce w ramach zasiedzenia? Pikuś! Luksusowa motorówka za 200 tys. zł, która miała służyć do przepchania tramwaju wodnego kilka razu w roku? Co to dla nas! Postawienie 135 koszy w jednym parku za 3,7 tys. zł sztuka? Żaden problem! Kupowanie reklam i artykułów sponsorowanych w gazetach za dziesiątki tysięcy złotych, żeby pompować własne ego? Potrzymaj mi piwo! Wydanie 1,5 mld zł (na kredyt) na Trasę Łagiewnicką? Jak nie my, to kto. I tak sobie tańczyli tango krakowscy urzędnicy, pijąc drogiego szampana i zagryzając kawiorem. A kiedy muzyka przestała grać i zgasły światła, bo zaczęło brakować nawet na prąd, próbują… przerzucić odpowiedzialność, wręcz winę, na mieszkańców. Tak. Na krakowian, którzy przez długie lata sponsorowali to życie ponad stan. Możemy się denerwować, lecz przeszłości już nie zmienimy.
Ale…
Skoro „piniędzy nie ma i nie będzie”, to może warto rozważyć propozycję prezydenta dotyczącą zwolnień, bo wbrew pozorom wydaje się całkiem sensowna. Aby wstrzymać lub chociaż zmniejszyć zapowiadane podwyżki biletów, moim skromnym zdaniem, zwolnić należy jednak nie kierowców, motorniczych i innych ludzi, którzy ciężko pracują na to, aby to miasto jakoś działało. Redukcję etatów powinno się zacząć od kogoś innego:
- Od jednego z członków rady nadzorczej Krakowskiego Holdingu Komunalnego, który jest także partnerem rzeczniczki prasowej prezydenta, a dla którego zmieniano regulamin spółki, aby mógł zarobić w niej około 25 tys. zł miesięcznie. Podziękowanie za jego usługi pozwoli na zachowanie pracy nawet pięciu kierowcom lub motorniczym.
- Od polityka Platformy Obywatelskiej, który po przegranych wyborach znalazł zatrudnienie właśnie w MPK. Jednym z elementów jego pracy wydaje się być atakowanie przeciwników politycznych na FB, o czym pisaliśmy jakiś czas temu TUTAJ. Podejrzewam, że jego nieobecność nie tylko wpłynie dobrze na wizerunek krakowskiego przewoźnika, ale uratuje też pracę jednemu, może dwóm wykwalifikowanym pracownikom “zbiorkomu”.
- Od polityka PiS, który jako doradca prezydenta Krakowa ds. smogu, jeździł po mieście samochodem z 3-litrowym silnikiem diesla. Teraz, w KHK zarabia tyle, że gdyby już mu podziękowano za służbę publiczną, to pieniędzy wystarczyłoby na dwóch motorniczych, dwóch kierowców i pewnie jeszcze na jednego mechanika.
- Od polityka SLD importowanego z Torunia, który po przegranych wyborach znalazł zatrudnienie w radzie nadzorczej miejskiej spółki odpowiadającej za inwestycje. Gdyby zrezygnowano z jego usług, uratowanym kierowcom, motorniczym i mechanikom można by jeszcze wypłacić premię roczną za dobrze wykonywaną pracę w tak trudnych warunkach.
- Od jednego z dyrektorów wydziału komunikacji społecznej, który słynie z obrażania mieszkańców w gazecie wydawanej… za pieniądze mieszkańców. Podejrzewam, że wypowiedzenie mu umowy o pracę nie tylko podniesie standardy komunikacji, ale także uratuje przed zwolnieniem ze dwóch kierowców lub motorniczych. Dzięki temu wspomniany dyrektor mógłby szybciej dojechać np. do urzędu pracy przy ulicy Wąwozowej.
- Od samego prezydenta Kuliga, który po przeczytaniu na spokojnie swoich słów, powinien niezwłocznie podać się do dymisji. Podejrzewam, że gdybyśmy zsumowali jego pensję, nagrody, premie, dodatki, koszty wyjazdów służbowych oraz limuzyny z szoferem, to, kto wie, może uchronilibyśmy przed wyrzuceniem na bruk niemal całą zajezdnię.
Myślę, że warto też rozważyć zwolnienie samego prezydenta Jacka Majchrowskiego.
Czytaj także: Deweloperzy w Lovekrakow: Albo zmieścimy w Krakowie jeszcze 100 tys. mieszkań, albo będzie nędza galicyjska!
–8 komentarzy–
W samo sedno! Popieram takie oszczędnościowe propozycje dla krakowskiego Magistratu.
I jeszcze jedno. Zwolniłbym jeszcze wszystkich pseudospecjalistów planujących rozkłady jazdy MPK i skracanie tras autobusowych. Paranoją jest tłumaczenie, że autobusy nie mogą dublować się z tramwajami. Np. 194 zamiast jak dotychczas na Czerwone Maki to teraz jeździ na Kliny, a 114 tylko do ICE. Majchrowski zapomniał o Kampusie UJ i przemieszczaniu się dużych grup studentów z rejonu Cracovii na Kampus UJ, a Klinom należy przywrócić 114.
O swojej szkole im. Modrzewskiego pewnie Prezydent Krakowa nie zapomniał?
Brawo Panie Grzegorzu! W punkt!
Brawo Panie Grzegorzu! Dokładnie w punkt!
W tej kwestii uważam że Jacek ma rację na przykład za wywóz śmieci każdy z nas musi płacić i za 4 osobową rodzinę musi płacić z 56 zł 92 i co i nic, tu nikt nie pojedzie rowerem nie ma zniżek że jest studentem, uczniem etc poza tym jakość taboru etc jest nieporównywalna z innymi miastami. Oczywiście każdy chce płacić jak najmniej, twierdzenia o oszczędnościach tu czy tam jest skomplikowaną sprawą. Pozdrawiam Marek.
[…] Drugim, że nawet jeżeli w taki sposób udałoby się załatać część dziury budżetowej komunikacji publicznej, to nadal uważamy, że ludzie tacy jak mąż rzeczniczki prezydenta Majchrowskiego, który jest też członkiem zarządu holdingu komunalnego, a w zajęciu stanowiska pomogła mu zmiana regulaminu spółki, nie powinni pracować dla miasta i pobierać od nas wszystkich wynagrodzeń rzędu 25 tys. miesięcznie. Szerszą listę takich osób znajdziecie w tekście kolegi Krzywaka: “Władze Krakowa szantażują, że jak się nie zgodzicie na podwyżki, to będą zwalniać ki…. […]
[…] MPK niezbyt przypadły do gustu komentującym. I trudno się dziwić temu, że ludzi krew zalewa, kiedy słyszą o podwyżkach, a jednocześnie widzą, że miejscy włodarze nie są zbyt chętni, by… i oszczędności zacząć od siebie, a także przestać marnować pieniądze na głupoty oraz […]
[…] […]
[…] żeby dołożyć do komunikacji – z edukacji, pomocy społecznej, inwestycji”.W podobny sposób szantażował też wiceprezydent Andrzej Kulig. Przekonywał, że dzięki podwyżce cen biletów „możliwe będzie utrzymanie zatrudnienia u […]