Marian Bomba – zamachowiec, który uratował tysiące krakowian przed wywózką na roboty
Jest w Polsce taki zwyczaj, że każda ze stron politycznego sporu chce bohaterstwo wiązać z własnymi poglądami politycznymi. Tymczasem ludzie wartościowi, a także patrioci, są tak na prawicy, jak i na lewicy. Doskonałym przykładem jest Marian Bomba, którego za kraty wsadzała i sanacja, i UB, a Niemcy wyznaczyli za jego głowę nagrodę. Bomba uratował przed wywózką na roboty tysiące krakowian. Przeczytajcie fragment książki “Polscy zamachowcy” Rafała Górskiego.
Spokojnie, to tylko awaria
Notatka urzędowa sporządzona dnia 29 stycznia 1943
Zawodowa Straż Pożarna w Krakowie
Godzina alarmu: 1.04 w nocy.
W Arbeitsamcie na ulicy Lubelskiej 25 nastąpił wybuch.
Na miejsce katastrofy wysłano czwarty pluton złożony z 20 ludzi, jeden wóz z motopompą, jeden beczkowóz i dwa wozy ciężarowe.
Siła wybuchu wyłamała część ściany frontowej na wysokości trzeciego piętra, ponadto zniszczyła podłogi i sufit, burząc wszystkie ubikacje biurowe wraz z instalacją sanitarną znajdującą się na trzecim i czwartym piętrze. Podłoga klatki schodowej trzeciego piętra spadła o piętro niżej.
Podpisano: kapitan Edmund Boblewski
Bywa, że Marian Bomba zachowuje się nieszablonowo, ale nigdy nie odmówił podania ręki koledze. Tym razem odstępuje od tej zasady wobec jednego ze swych podkomendnych z Organizacji Wojskowej PPS w Krakowie. Zamienia ze spotkanym w bramie kamienicy Mieczysławem Bobrowskim kilka słów, ale trzyma się od niego z daleka. Nie chce towarzysza uśmiercić. Tego dnia bowiem Marian Bomba postanowił wypróbować na okupantach broń bakteriologiczną. Włożył podwójne rękawice, pod którymi ukrył pokryte szczepami bakterii cholery gumowe rękawiczki. Zaopatrzył się także w cały pakiet fałszywych przepustek do niemieckich urzędów.
Od rana do wczesnego popołudnia będzie chodził po różnych instytucjach i pieczołowicie smarował klamki drzwi. To jego prywatna zemsta. Hitlerowcy aresztowali mu żonę.
Próba wywołania epidemii wśród okupantów poniesie fiasko. Być może dlatego, że Bomba nie dostał od swoich współpracowników odpowiednio silnych kultur cholery. Skutkiem tej akcji będzie tylko niegroźna cholerynka, która łatwo zostanie opanowana.
Ten dawny legionista, uczestnik walk o Przemyśl i Lwów w listopadzie 1918 roku, robotnik z fabryki „Solvay” i socjalista, w chwili wybuchu drugiej wojny światowej miał 42 lata i cieszył się doskonałym zdrowiem. Nie chciano jednak przyjąć go do wojska z uwagi na wcześniejszą działalność wywrotową. Począwszy od lat dwudziestych, Marian Bomba działał w opozycyjnej wobec rządów sanacyjnych Polskiej Partii Socjalistycznej. Zdarzało się, że nocował w policyjnej celi. Wiosną 1939 roku kierował też organizowaniem opieki i pomocy dla uchodźców z Czechosłowacji. Kilkakrotnie sadzano go na ławie oskarżonych, po raz ostatni w lipcu 1939 roku, w związku z wygłoszonym przez niego przemówieniem z okazji święta spółdzielczości w Limanowej. Został wówczas oskarżony o „osłabianie ducha narodu”, ponieważ ośmielił się skrytykować marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego. Jesienią 1939 roku uczestniczył w tworzeniu struktur konspiracyjnych PPS. W 1940 roku został komendantem Gwardii Ludowej PPS obwodu krakowskiego, przemianowanej później na Organizację Wojskową PPS, a następnie na Socjalistyczną Organizację Bojową. Przeprowadził jedną z pierwszych akcji zbrojnych na terenie Krakowa. Spalił mianowicie 50 wagonów kolejowych z materiałami wybuchowymi składowanych na terenie “Solvayu”. Od tego czasu jest poszukiwany przez gestapo.
17 stycznia 1943 roku
Od kilku tygodni trwają przygotowania do zamachu na niemiecki urząd pracy — Arbeitsamt. Mieszkanie Władysława Matuli, CZYTAJ DALEJprzy ul. Starowiślnej 95, służy jako laboratorium do montażu bomby zegarowej. Tu przyniesiono materiał wybuchowy — 13 kilogramów trotylu i donaritu — znajdujący się odtąd pod opieką Jana Drabika, robotnika z fabryki cementu w krakowskiej Bonarce. Wykradaniem dynamitu i donaritu zajmował się Franciszek Łabuś z Rajska, zatrudniony w kamieniołomie na Zakrzówku jako strzałowy. Po przetransportowaniu śmiercionośnych ładunków z kamieniołomów do mieszkania trzeba je dokładnie wysuszyć, a następnie wsypać do uszytych z wojskowego materiału woreczków. Dowództwo Armii Krajowej zleciło krakowskim socjalistom zniszczenie sporządzonej przez Niemców kartoteki Polaków przewidzianych do wysłania na roboty przymusowe do Rzeszy. Tak wiele roczników Niemców wysłano na front, że III Rzesza nie może już funkcjonować bez pracy niewolników.
W pierwszych dniach stycznia ewidencja krakowian w wieku od lat 16 do 50 jest ukończona i na jej podstawie urzędnicy mają sporządzić listę sześciu tysięcy robotników do pracy w Niemczech.
— Jednych uratujemy przed wywózką, a innych wystawimy na zemstę Szwabów — komentuje plany akcji zamachowej Matula. Marian Bomba ma jednak własny pomysł na wykonanie rozkazu:
— W takim razie wywołamy katastrofę, a nie zamach.
21 stycznia 1943 roku
Bomba wraz z Adamem Rysiewiczem ,,Teodorem” udają się do Arbeitsamtu, by znaleźć odpowiednie miejsce na podłożenie bomby zegarowej. W czasie wędrówki po budynku w korytarze na drugim piętrze znajdują w murze małą wnękę i otworzywszy zamknięte drzwiczki, stwierdzają, że jest pusta i doskonale nadaje się na podłożenie bomby. Jest to prawdopodobnie pozostałość po zdemontowanym zegarze licznikowym lub wodociągowym. Oceniają, że bombę najłatwiej będzie podłożyć o 15, kiedy nie ma już prawie interesantów, a urzędnicy siedzą jeszcze w swoich biurach. Zawieszony obok drzwi wejściowych plakat umacnia bojowców w przekonaniu, że nie zostało im zbyt wiele czasu.
Do polskiej ludności miasta Krakau!
Polacy i Polki! Walka o zachowanie także waszych siedzib ojczystych przed bolszewickim zalewem skłania niemieckie czynniki gospodarcze do zatrudnienia wielkiej liczby nieniemieckich robotników. Także i wy powinniście wnieść swój udział uczciwej pracy! Zgłaszajcie się przede wszystkim sami do podjęcia pracy w Rzeszy! Otrzymacie warunki pracy, które umożliwią każdemu Polakowi utrzymanie własne i jego rodziny. Spełnijcie swój obowiązek!
Der Stadthauptmann der Stadt Krakau.
Rudolf Pavlu
28 stycznia, godzina 14.30
Łączniczka Anna Kuciel „Baśka” wynosi z mieszkania Matuli ukryty w torbie materiał wybuchowy i oddaje go członkom organizacji czekającym w bramie domu znajdującego po drugiej stronie ulicy. Przy spotkaniu wręcza im również przygotowane przez fałszerzy wezwania do urzędu. Marian Bomba, wychodząc z mieszkania, zabiera mechanizm zegarowy i zapalnik, Aleksander Jaworski zaś resztę materiału wybuchowego.
Na przystanku tramwajowym w pobliżu ul. Wawrzyńca dołącza do nich Feliks Szypuła „Felek” i Konrad Lubański „Król”. To oni czekali w bramie przy Starowiślnej. Teraz są już w komplecie. Bomba z Jaworskim wsiadają do pierwszego wagonu, a Szypuła i Lubański do drugiego. Przy końcu ulicy Długiej wysiadają i pojedynczo idą do Arbeitsamtu. Przed 15 będą na miejscu. Do budynku wchodzą równocześnie wszyscy czterej. Na schodach i korytarzach jest zaledwie kilka osób, które kierują się teraz ku wyjściu. Zamachowcy wchodzą na trzecie piętro. Po kilkunastu sekundach, stwierdziwszy, że nikt na nich nie zwraca uwagi, zbliżają się do wnęki w ścianie. Bomba oddaje mechanizm zegarowy Jaworskiemu, a zabiera od Szypuły woreczek z materiałem wybuchowym. Szypuła podchodzi do drzwi obok, gdzie urzęduje w biurze jakiś Niemiec. W dłoni trzyma wezwanie, żeby w razie czego móc go na chwilę zatrzymać. Lubański, widząc, że pierwszy woreczek jest już we wnęce, podchodzi do Bomby i wręcza mu swój pakunek, który Bomba umieszcza obok poprzedniego. Lubański wraca na swój punkt obserwacyjny obok schodów. Następnie podchodzi do swego dowódcy Jaworski i wręcza mu trzecią część materiału wybuchowego oraz mechanizm zegarowy. Po włożeniu całej aparatury Bomba
ustawia wskazówkę zegara podłączonego do ładunków na 24.
Teraz może już zamknąć drzwiczki. Wydaje bojowcom rozkaz,
żeby wychodzili pojedynczo. Opuszczają budynek na kilka minut przed 15.
O północy trzecie piętro kamienicy przy ul. Lubelskiej 25 rozsypuje się w gruzy przy wtórze ogłuszającej eksplozji. W dzielnicy Kleparz wybucha panika. Mieszkańcy okolicznych domów, mimo obowiązującej godziny policyjnej, zaczynają się masowo ewakuować. Przenoszą się do swoich znajomych i rodzin w innych dzielnicach Krakowa. Po godzinie przyjeżdża straż pożarna. Na miejscu są też funkcjonariusze policji.
— Gaz! — krzyczą do Niemców z wysokości ruin trzeciego piętra przybyli na miejsce katastrofy strażacy. Podest klatki schodowej i część schodów zostały zniszczone siłą wybuchu. Na podłogach trzeciego piętra walają się resztki dokumentów przemieszane z fragmentami mebli biurowych, tynkiem i cegłami. Pięciu strażaków, biorących udział w odgruzowywaniu zniszczonego urzędu, to członkowie Organizacji Wojskowej PPS, którzy z pełną świadomością tego, co czynią, polewają wodą porozrzucane kartoteki i uderzają w nie kilofami. Drą papier na strzępy i mieszają z gruzem. Pozostali strażacy też nie mają nic przeciwko przyłączeniu się do tego rzekomo spontanicznego aktu sabotażu. Dzieło zniszczenia pozorują usuwaniem gruzu i gaszeniem pożaru.
Niemieccy eksperci policyjni uznają, że „wybuch nastąpił wskutek nieszczelności instalacji gazowej niższych pięter budynku oraz spięcia elektrycznego”. Znajdzie się nawet kilku urzędników, którzy potwierdzą, że wyczuli gaz uchodzący w różnych częściach kamienicy. Zostają oszacowane straty powstałe w wyniku wybuchu. Po pierwsze, centralna kartoteka osób wywiezionych z Krakowa do Rzeszy jest zdekompletowana. Po drugie, zniszczone są wszystkie skrupulatnie przygotowywane przez wiele miesięcy księgi ewidencyjne osób przeznaczonych do wywózki na roboty przymusowe.
***
— Nie jęcz! Musimy cię przenieść przez podwórze… Opanuj się choć na chwilę!
Adam Rysiewicz próbuje skłonić rannego Mariana Bombę do zamilknięcia. Przed godziną organizator i wykonawca zamachu na Arbeitsamt wpadł w zasadzkę na ulicy Brzozowej w Krakowie. Ciężko ranny w udo zdołał zbiec gestapowcom i ostatkiem sił dowlekł się do konspiracyjnego lokalu, gdzie zaopiekował się nim Rysiewicz. Obława ominęła kryjówkę, ale trzeba przenieść rannego do bardziej bezpiecznego lokalu. Organizacja dostarczyła samochód gazowni miejskiej. Największą jednak trudność stanowi przeniesienie rannego. Bomba ma gorączkę i jęczy niesamowicie, tak że może zaalarmować cały dom. Prośby i błagania Rysiewicza nie odnoszą skutku. Wówczas Rysiewicz zdobywa się na decyzję. Silnym uderzeniem w głowę ogłusza przyjaciela i zarzuca bezwładnego na plecy. Pomaga mu jego siostra Jadwiga, podtrzymując rannego za nogi. Zostaje przewieziony do lokalu, gdzie czeka już prowizoryczny stół operacyjny i doktor Jan Kowalczyk.
Hitlerowcy wyznaczą za pomoc w schwytaniu Bomby 100 tysięcy marek nagrody, wyświetlać będą jego zdjęcie w kinach jako pospolitego bandyty, roześlą listy gończe. Bomba będzie już w tym czasie w drodze na Węgry, gdzie spotka się z czełonkami miejscowej konspiracji antyhitlerowskiej. Przekaże ostrzeżenie o szykowanych na koniec 1943 roku aresztowaniach.
Krakowskim socjalistom udało się bowiem przechwycić przygotowane przez konfidentów gestapo w Budapeszcie listy imienne osób podejrzanych o działalność antypaństwową. Donosy były adresowane do władz Generalnej Guberni w Krakowie.
Po powrocie do Krakowa Bomba wykona wyrok śmierci na konfidencie Klimczoku, zamieszkałym przy ulicy Dajwór. Szpicla powinien zlikwidować jeden z jego podkomendnych, ale w ostatniej chwili odmówi wykonania rozkazu. Wtedy Bomba zbliży się do idącego chodnikiem Klimczoka, strzeli mu w głowę i zacznie wołać o pomoc dla rannego. To jego wypróbowany sposób na odwrócenie uwagi. Zbiegnie się sporo ludzi. Korzystając z tego, Bomba spokojnie oddali się z miejsca egzekucji.
W styczniu 1945 roku spotka się w Krakowie z żoną Anną i dziećmi: piętnastoletnią Aleksandrą i trzynastoletnim Jurkiem. Dzieci ukrywały się do tego czasu w mieszkaniach swoich dawnych nauczycieli, sympatyków PPS, natomiast Anna przebywała w krakowskim więzieniu przy Montelupich. Bomba ujawni się przed organami władzy ludowej i zacznie działać w legalnej PPS, co nie uchroni go przed podejrzeniem o spiskowanie przeciwko nowej władzy. Trafi do więzienia przy Montelupich. Odzyska wolność w czerwcu 1945 roku. Znajdzie pracę jako personalny w „Solvayu”. Dwukrotnie sprzeciwi się fałszowaniu wyników wyborów do rady zakładowej w fabryce i ponownie zwróci na siebie uwagę władz bezpieczeństwa. W maju 1947 roku zostanie wezwany do gmachu krakowskiego UB na rozmowę dotycząca właściwej interpretacji idei socjalizmu. Rozmowa nie wypadnie dla niego pomyślnie. Trafi do więzienia, chociaż nie zostanie mu przedstawiony żaden akt oskarżenia. Wyjdzie na wolność dopiero w kwietniu 1949 roku. W “Solvayu” nie będzie już dla niego miejsca. Od tej pory będzie pracował jako stolarz w spółdzielni
komunikacyjno-warsztatowej przy ul. Wrzesińskiej w Krakowie. 15 stycznia 1957 roku otrzyma listowne zaproszenie de Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Krakowie. Z listu dowie się, że został zrehabilitowany i przywrócony do członkostwa w partii. Nigdy nie odbierze legitymacji partyjnej, która przez trzy następne lata będzie czekać na niego w siedzibie KW.
***
Powyższy tekst jest fragmentem książki Rafała Górskiego “Polscy zamachowcy”, która została wydana w 2008 roku. Przedrukowujemy go dzięki uprzejmości wydawnictwa LIBRON.
Zdjęcie w nagłówku: Hans Frank dokonuje odprawy kompanii honorowej, 1939 rok. Źródło: NAC.
–2 komentarze–
[…] Czytaj także: “Marian Bomba – zamachowiec, który uratował tysiące krakowian przed wywózką na roboty&#…. […]
[…] Jedną z metod, po które sięgano były wywózki na roboty. [Czytaj o zamachowcu Marianie Bombie, który uratował przed tym tysiące ludzi.] […]