Jan Rokita: Kamienicznicy, deweloperzy i ich polityczni patroni z magistratu zdewastowali moje rodzinne miasto
Na łamach “Dziennika Polskiego” ukazał się bardzo interesujący wywiad Marcina Mamonia z Janem Marią Rokitą. Oprócz refleksji dotyczących historii i polityki, pojawił się w nim też fragment poświęcony Krakowowi. Ten możecie przeczytać poniżej. Pełną treść wywiadu znajdziecie na stronach Dziennika Polskiego.
Siedzimy w twoim mieszkaniu, które pamiętam jeszcze z lat 80., w kamienicy, przy Plantach, a jednak mówisz, że właściwie nie jesteś u siebie. Zostawiłeś Kraków, wybrałeś wieś… Dlaczego Jan Maria Rokita uciekł na wieś?
Jan Rokita: Nie uciekłem, tylko się przeniosłem. Zrobiłem tak dlatego, że człowiekowi w wieku starczym bardziej sprzyjają spokojniejsze okoliczności życia, niźli te, jakie mogłem mieć w Krakowie. Większość życia spędziłem tutaj, w kamienicy przy Plantach, nieopodal Rynku. To wielka, piękna, secesyjna kamienica, z ogrodem w środku, która kiedyś, choć w centrum miasta, była oazą ciszy, dobrych stosunków sąsiedzkich i świetnym miejscem do mieszkania.
Była?
W wolnej Polsce została zamieniona w jeden z największych hosteli krakowskich. Więc jak wróciłem z Warszawy do rodzinnego miasta, to okazało się, że mam mieszkać w otoczeniu młodocianych Anglików, przyjeżdżających do Krakowa dla taniej wódki, tanich narkotyków i tanich kurew. Wszystkie te usługi miałem na swoim podwórku, choć, jak się możesz domyślić, zupełnie nie nadawałem się na ich klienta. W najlepszym, bardziej swojskim wariancie, miałem za ścianą wycieczki szkolne, które z nauczycielkami śpiewały o trzeciej nad ranem piosenki harcerskie. Pewnie byli przekonani, że są przy ognisku, a to wszystko działo się za cienką ścianą, przy której stało moje łóżko.
Czy mogło się stać inaczej, że stary Kraków, jego centrum nie zostałyby skolonizowane przez turystów?
Pewnie nie, bo to była lawina. Tak samo jest we Florencji, Sienie czy Neapolu. Ale jak poeta słusznie napisał kiedyś: „lawina bieg od tego zmienia, po jakich toczy się kamieniach” [Cz. Miłosz „Traktat moralny” – red.]. W Krakowie wręcz podkładano jej kamienie, tak by toczyła się bez przeszkód. Więc zasypała stary Kraków. Nikt nie wcisnął nawet słabego hamulca wobec tego straszliwego trendu, niszczącego miasta turystyczne. Przeciwnie, zamiast hamować, dodawano gazu. Przyśpieszano to wszystko, ułatwiano. W końcu polityczną dominację w mieście uzyskało lobby, czerpiące potężne zyski z przekształcenia centrum w prymitywny, niskostandardowy park usług turystycznych dla pijanych nastolatków. Tak! Nie kryję, że to jest moje ciężkie oskarżenie wobec elity panującej od lat nad Krakowem.
W ten sposób wyrzucono cię z twojego miasta, ale nie tylko ciebie. W centrum Krakowa już niemal nikt nie mieszka.
Tak do końca to nie wyrzucono, bo w Krakowie ciągle jestem, choćby dlatego, że mam tu studentów. Ale faktem jest, że chciwi kamienicznicy i deweloperzy, a zwłaszcza ich polityczni patroni z magistratu, zdewastowali moje rodzinne miasto, niszcząc także rzecz w mieście najcenniejszą: jego tkankę społeczną. Niestety, odpowiedzą już za to chyba tylko przed Panem Bogiem i historią.
Całą rozmowę przeczytacie TUTAJ.
Czytaj także: Joanna Bryg-Stanisławska: Musimy przestać być służalczy wobec turystów
Źródło zdjęcia: Dziennik Polski.
–0 Komentarz–