Skandaliczne zachowanie radnego. Jeszcze większym skandalem będzie zamiatanie sprawy pod dywan
Radny Sławomir Pietrzyk miał narobić wstydu podczas oficjalnego bankietu. Sobie i miastu. Wypowiedzi, które przytaczają media, były skandaliczne. Jednak jeżeli zarzuty znajdą potwierdzenie choćby w połowie, to jeszcze większym skandalem będzie pozostawienie Pietrzyka na stanowisku wiceprzewodniczącego rady miasta. A niestety można się obawiać, że polityczni koledzy zadbają o to, by włos nie spadł mu z głowy.
Na profilu „Co jest nie tak z Krakowem” pojawiła się dziś informacja o skandalicznym zachowaniu radnego Sławomira Pietrzyka. Miało do niego dojść w czasie bankietu z udziałem dyplomatów z Ukrainy. Radny wziął tam na cel swoją koleżankę z rady Alicję Szczepańską (Koalicja Obywatelska).
Informacje Mateusza Jaśko potwierdził Onet.pl, który pisze między innymi tak: „Podczas spotkania wiceprzewodniczący Pietrzak miał insynuować, że krakowska radna »płaci w naturze za usługi«. Wypowiadał się dwuznacznie na temat jej ciała. Doszło też do sytuacji, w której krakowski samorządowiec zachęcał kobietę do nierządu z lwowskim deputowanym.”
– To jest moja prywatna sprawa, nie zamierzam jej komentować. Przeprosiłem radną Szczepańską – powiedział Onetowi Sławomir Pietrzyk.
Radna – jak wynika z informacji Onetu – złożyła skargę. Ale jak na razie bez efektów.
Długa historia krakowskiego dziaderstwa
Koledzy, którzy zajęli się tematem, mówią, że najbardziej uderzająca jest obojętność ludzi, których pytali o sprawę. Jest uderzająca, ale nie dziwi. Ze sprawami tego rodzaju jest bowiem w Krakowie dokładnie tak samo, jak ze wszystkim innym. Piękny marketing skrywa nie tak ładną rzeczywistość.
Powołuje się więc różne rady i zamawia kampanie, w których miasto przekonuje, że wspiera równość, tolerancję, itd., itp. Ale jak przychodzi realny sprawdzian, to okazuje się, że na gadaniu się kończy. Przykłady? Ależ proszę.
Jeszcze w 2015 roku prezydent Majchrowski mianował szefem największej miejskiej jednostki faceta, który jest w mieście znany z tego, że przykuwał pracownice do kaloryfera (lub czegoś innego). On sam tłumaczył się z tego, mówiąc, że to „normalna ludzka rzecz”. Z kolei prezydent Majchrowski mówił, że pomijając „problem charakterologiczny” potrafiłby pokierować jednostką. Jan T. nie został na stanowisku tylko za sprawą oburzenia ludzi.
Ale same władze miasta nie widziały żadnego problemu.
Inny? Bagatela. Tam prezydent Jacek Majchrowski udostępnił nazwiska kobiet, które oskarżały dyrektora teatru o molestowanie i mobbing… dyrektorowi teatru. – Po pierwsze nie pamiętam, żeby mnie prosiły o anonimowość, tylko wie pani, jeżeli się tego typu sprawę rusza, to nie można liczyć na anonimowość, bo to nie idzie tak, że ktoś o tak kogoś gdzieś molestował i napastował – tłumaczył wtedy.
A ostatnio gazety pisały też na przykład o sprawie „Boskiej Komedii”. Jeden ze spektakli festiwalu reżyserował pod pseudonim Paweł Passini, który wcześniej był bohaterem głośnego skandalu. To wzbudziło duże wątpliwości wszędzie, ale chyba nie w krakowskim urzędzie. – Jesteśmy w Krakowie szczególnie wyczuleni na kwestie przemocy, ale też nie chcemy wchodzić w kompetencje dyrektora artystycznego. On bierze odpowiedzialność za swoje decyzje programowe – mówił „Gazecie Wyborczej” pełnomocnik prezydenta ds. kultury Robert Piaskowski. – Tematyka „#metoo” nie jest tylko problemem, z którym boryka się wyłącznie polski teatr – dodawał jeszcze w Dzienniku.
Sprawdzian dla radnych…
Jeżeli doniesienia o zachowaniu Pietrzyka potwierdzą się choć w połowie, to będzie można powiedzieć tylko jedno. To skandal. Tym większy, że dotyczy wiceprzewodniczącego Rady Miasta Krakowa, który reprezentuje w niej klub prezydencki. (Ale też przewodniczącego Oddziału Małopolskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy RP, która to rola jest wykorzystywana w polemikach z krytykami obecnej władzy). A dopuścił się go podczas bankietu, na którym był przedstawicielem krakowskiej rady, czyli de facto naszym, miasta. Zachowując się w ten sposób, narobił wstydu i sobie, i nam. Nie wspominając o tym, w jakiej sytuacji postawił swoją koleżankę z rady i jak ta musiała się czuć.
Ale jeszcze większym skandalem będzie pozostawienie go w takiej sytuacji na tym stanowisku.
Cała sprawa ma bowiem dwa wymiary. Jednym jest to, co Pietrzyk zrobił. Drugim to, jak zareagują na to jego koledzy z rady i sam prezydent Majchrowski. Jeżeli sprawa zostanie zbagatelizowana i zamieciona pod dywan, będzie to oznaczać akceptację dla tego rodzaju zachowań. Tymczasem wygląda na to, że dokładnie na to się zanosiło.
I zapewne udałoby się zakopać sprawę, gdyby nie Mateusz Jaśko, który nagłośnił skandaliczne zachowanie radnego.
Teraz już nie można pozwolić, by sprawa rozeszła się po kościach.
Powinno być tym łatwiej, że da się w radzie znaleźć co najmniej kilka osób, które na prawach kobiet starają się zbijać polityczny kapitał. Z pewnością nie przegapią więc okazji, by dowieść, że takie sprawy traktują poważnie, a selfiaczki robione podczas protestów nie są jedynie pustym marketingiem. Należy do nich na przykład szef klubu Koalicji Obywatelskiej (do niego należy Alicja Szczepańska, czyli ofiara zachowania Sławomira Pietrzyka) w radzie Andrzej Hawranek:
O lepszą okazję niż taka, w której trzeba rozliczyć swojego politycznego kolegę, będzie trudno. Mimo to nie jestem optymistą, bo mam przekonanie, że nic – poza zamiataniem pod dywan, bagatelizowaniem sprawy i odwracaniem uwagi – nie zostanie zrobione. Dużo łatwiej jest rzucać puste hasła, niż zrobić coś wtedy, kiedy nic się z działania nie ma. A można mieć nawet problemy. Narzędzia są, bo radni mogą choćby odwołać Pietrzyka ze stanowiska.
Może się jednak mylę. Czas pokaże.
…i Niny Gabryś
Osobę, dla której jest to ważny test, da się znaleźć także poza radą. Od roku Kraków ma bowiem urzędniczkę, która powinna się interesować dokładnie takimi sprawami. Jest nią była radna, Nina Gabryś, która krótko po objęciu stanowiska, deklarowała, że „w walce o prawa kobiet nie ma miejsca na kompromisy”. Dodawała też (w kontekście homofobii i praw osób LGBT): „Pustymi wypowiedziami nie wyeliminujemy problemów. Możemy to zrobić dzięki konkretnemu działaniu.”
Pojawiło się więc coś pozwalającego pokazać, że wszystko to, co w sprawie równych praw robi Kraków, nie jest pustym gadaniem. Warunkiem jest to, że osoby, które mają narzędzia, by coś zrobić i na których spoczywa odpowiedzialność, nie schowają głowy w piasek tylko dlatego, że sprawa dotyczy kogoś z obozu politycznego, do którego należą. I wyjaśnią ją “do dna”.
Te osoby to prezydent Jacek Majchrowski, koledzy i koleżanki pana Sławomira Pietrzyka z rady miasta, którzy mogą wyciągać konsekwencje polityczne i np. odwołać go z funkcji wiceprzewodniczącego, a także pełnomocniczka ds. polityki równościowej Nina Gabryś, która jest osobą cenioną wśród walczących o prawa kobiet.
Zobaczymy, czy staną na wysokości zadania.
Zamiatanie tej sprawy pod dywan będzie skandalem.
Fot. Sławomir Pietrzyk. Autor zdjęcia: Marek Lasyk/Agencja Reporter.
–0 Komentarz–