Wojna zimowa. Finlandia obroniła się przed sowiecką Rosją robiąc jej żołnierzom piekło
Sowieci zaatakowali Finlandię w listopadzie 1939 roku. Ich plany wojenne zakładały, że po dwóch tygodniach zajmą Helsinki. Plany wojenne Finów uznawały, że różnica potencjałów obu krajów jest tak duża, że Rosjan nie da się pokonać. Dlatego zdecydowano się bronić tak, by wojna zimowa stała się dla nich kosztownym piekłem, które zmusi Stalina do kompromisu. Finowie walczyli tak zajadle, że udało im się uratować niepodległość.
W październiku 1939 roku Moskwa wystosowała szereg ultimatów do krajów bałtyckich oraz Finlandii. Bałtowie uznali, że opór jest bezcelowy i zgodzili się na warunki Sowietów. W tym rozmieszczenie ich baz wojskowych na swoim terytorium. Finowie uznali, że zgoda na – bo tego oczekiwali Rosjanie – oddanie terenów, na których znajdują się najważniejsze umocnienia oraz budowę bazy marynarki wojennej w okolicy Helsinek, będzie jedynie pierwszym krokiem do wchłonięcia całego kraju. W związku z tym odmówili. Zrobili to pomimo świadomości, że w wojnie z ZSRS nie będą mieli szans.
Różnica potencjałów militarnych obu krajów była przytłaczająca. Sowiety zamieszkiwało wówczas 170 milionów ludzi. Finlandia miała 3,7 miliona obywateli. Moskwa dysponowała czołgami, samolotami, artylerią i pokaźną marynarką wojenną. Finowie nie mieli nawet wystarczającej liczby nabojów do karabinów. Nie wspominając o czołgach, lotnictwie lub nowoczesnej broni przeciwpancernej. Choć z brakiem tej ostatniej poradzili sobie wymyślając tzw. koktajle Mołotowa.
Tej różnicy świadomi byli także Sowieci, którzy liczyli na szybkie zwycięstwo. To było dla nich ważne, bo Finlandia zajmuje istotne strategicznie terytorium. Atak z niego mógł między innymi zagrozić Leningradowi. Stalin bał się, że to może ułatwić Niemcom zbliżający się konflikt z Moskwą.
Dlatego, kiedy Finlandia odrzuciła ultimatum, rozpoczęto wojnę. Armia Czerwona przekroczyła granicę 30 listopada 1939 roku. Atak był poprzedzony ostrzelaniem przez krasnoarmiejców… własnych oddziałów. To zrzucono na Finów i ogłoszono jako oficjalny powód agresji.
Wojna zimowa
Moskwa do walk przygotowała ułamek swoich sił zbrojnych. Na granicy z Finlandią zjawiły się cztery armie – pół miliona żołnierzy. Stalin zakładał, że na zajęcie Helsinek będzie potrzebne około dwóch tygodni. – Generalissimus (…) pomylił się w rachubach i (…) sądził, że to Finowie blefują. Nie umiał sobie wyobrazić, że niewielki kraj byłby tak szalony, aby walczyć z prawie pięćdziesiąt razy ludniejszym państwem – opisywał Jared Diamond.
Finowie okazali się dość szaleni. Wystawili przeciwko Sowietom wszystko, co mieli. Czyli dziewięć dywizji w liczbie 120 tysięcy żołnierzy. Ale też ogromną mobilizację całego społeczeństwa – obok młodych mężczyzn walczyły też kobiety, nastolatkowie i ludzie starsi – doskonałą znajomość terenu oraz bardzo mądrą strategię, która opierała się na ultrarealistycznej ocenie sytuacji.
Finami dowodził Carl Gustaf Mannerheim. Zakładał, że nie ma żadnych szans, by wygrać wojnę, którą później nazwano zimową. Postanowił więc kierować nią tak, by jej prowadzenie przestało się Sowietom opłacać. Tak, by ofensywa w Finlandii były dla nich możliwie najbardziej „kosztowna, bolesna i powolna”.
Piekło dla Sowietów
I tak zrobił. Finowie zgotowali armii ZSRS prawdziwe piekło. Do maksimum wykorzystywali znajomość terenu oraz zimowe warunki, które dla nich były czymś normalnym, a na które Armia Czerwona się nie przygotowała. Żołnierze w białych strojach maskujących organizowali więc na przykład zasadzki, w których celem byli oficerowie. Tych zabijano między innymi w czasie postojów i posiłków. Robili to fińscy snajperzy, którzy zaraz po oddaniu celnych strzałów ubierali narty i znikali w lesie. By przygotować kolejną zasadzkę na ludzi kierujących wrogimi pułkami.
Do legendy przeszła odwaga i poświęcenie, którymi wykazali się Finowie. Ich oddziały przeciwpancerne walczyły bez koniecznej broni, ale odnosiły sukcesy. Sowieckie czołgi niszczono dzięki zasadzkom, w których piechurzy strzelali przez… lufy i wizjery czołgów. Podpalano je koktajlami Mołotowa. Blokowano z pomocą zapór. Ponoszono przy tym ogromne straty. Te w oddziałach walczących z bronią pancerną wroga przekraczały 70 procent.
Z kolei – i to ciekawie opisuje Jared Diamond – walczący na wyspach w Zatoce Fińskiej wiedzieli, że nie będą mogli się wycofać. Oznaczało to, że będą walczyć jak Spartanie pod Termopilami. Aż zginą. Ich zadaniem było zabrać ze sobą do grobu tak wielu Sowietów, jak to tylko będzie możliwe.
I tak robili.
- Czytaj także: Stańczyk. Jego pracą było mówienie dotkliwej prawdy
Obietnice bez pokrycia
Wojna trwała do wiosny. Na wzmiankę zasługuje to, jak Finów potraktowali sojusznicy, którzy mieli wspierać ich bronią. O ile normalni ludzie ruszyli z pomocą i legion obcokrajowców broniący Finlandii przyciągnął kilkanaście tysięcy ochotników, to politycy głównie uprawiali politykę.
Do Helsinek w ramach pomocy wojskowej wysyłano więc na przykład przestarzałą broń, z którą nie było już co zrobić. Ta często pochodziła z czasów I wojny światowej i na nowoczesnym polu bitwy bardziej zagrażała używającym jej niż tym, do których strzelano. Na szczyt hipokryzji wspiął się francuski premier Édouard Daladier, który pod koniec wojny obiecał Finom dużą pomoc. Zapowiadał, że jeżeli wytrzymają jeszcze trochę, to wesprze ich 50 tys. żołnierzy i lotnictwo. Nie było jednak planów wysyłania tam wojska. Kłamał, bo trwanie wojny w Finlandii było mu na rękę.
Te puste obietnice przedłużyły walki, ale tylko o tydzień. Helsinki chciały pokoju. A zajadły opór Finów, skłonił Stalina do uznania w marcu 1940 roku, że wojna mu się nie opłaca. Tym bardziej, że Finowie byli gotowi zgodzić się na duże ustępstwa. Sowieci m.in. przejęli Karelię (w tym drugie największe miasto kraju Viipuri) i zbudowali planowane bazy wojskowe. 12 proc. populacji kraju znalazło się na terenach zajętych przez Sowietów.
Niemal wszyscy z nich wybrali przesiedlenie do Finlandii.
Wojna kontynuacyjna
Kolejne lata II wojny światowej rzuciły Finów w niemiecką strefę wpływów. W 1941 roku wybuchła nowa wojna z sowiecką Rosją, którą nazwano tzw. wojną kontynuacyjną. Finowie chcieli odzyskać utraconą Karelię. Udało im się to, ale tylko na chwilę. Światowy konflikt przyniósł Sowietom zwycięstwo w starciu z Niemcami, które pozwoliło dyktować warunki także Helsinkom.
Tych zmuszono między innymi do uznania polityków, którzy kierowali państwem w czasie wojny za przestępców (wyroki odsiadywali w komfortowych warunkach, by później wrócić do urzędów państwowych) oraz wypłaty gigantycznych reparacji wojennych. Oczywiście zabrano też Karelię. Finlandia wpadła w strefę wpływów Moskwy.
Straty wojenne
Sowieci w obu konfliktach stracili pół miliona żołnierzy. Finowie – 100 tysięcy.
Do tego doszło 100 tysięcy inwalidów wojennych oraz ponad 600 tys. osób, które straciły dach nad głową. Diamond, dla pokazania skali strat i zniszczeń, przyłożył te liczby do kraju wielkości Stanów Zjednoczonych. U nas jednak lepiej zrobi porównanie ich z Polską. Gdybyśmy dziś ponieśli straty podobne do fińskich z tamtych wojen, to oznaczałoby to około 1 mln zabitych, ponad 900 tys. kalek oraz 6 mln ludzi bez dachu nad głową. I konieczność radzenia sobie z tym kryzysem przy jednoczesnym płaceniu reparacji.
Finlandii wyjście z kryzysu zajęło wiele lat. Był to wielki wstrząs. Ale wyszła z niego silniejsza. Wyszła z niego także mądrzejsza o wiedzę, że jak ma na kogoś liczyć, to musi liczyć na siebie. To skłoniło fińskich polityków, ale też społeczeństwo, do przyjęcia ultrarealistycznych postaw i prowadzenia opartej na nich polityki.
- Czytaj także: Niemiecka okupacja w Krakowie na zdjęciach
Real politik małego kraju
Jej podstawą stało się przekonanie, że Finlandia jest małym i słabym krajem, który ma najdłuższą europejską granicę ze Związkiem Sowieckim. A ponieważ nie może liczyć na niczyją pomoc, to jedyną metodą zapewnienia sobie spokoju jest układanie się z potężnym sąsiadem i przekonywanie go, że nie ma żadnych powodów do obaw.
Taką politykę realizowano przez kilkadziesiąt lat. W praktyce oznaczało to wyrzeczenie się wielu instytucji demokracji. Przedłużano np. kadencje kluczowych polityków, którzy byli dobrze widziani przez Moskwę. Ale także cenzurowano – czy też raczej ta cenzurowała się sama – prasę, by nie drażnić sąsiada. Finowie milczeli więc np. wtedy, kiedy radzieckie czołgi wjeżdżały do Budapesztu i Pragi. Uznawali, że ich protest w niczym Węgrom i Czechom nie pomoże, a im zaszkodzi. Zrezygnowano nawet – przypomina Jared Diamond – z wydania w tym kraju „Archipelagu Gułag”.
Z czasem taką postawą przekonali Moskwę, że można im ufać. Finom udało się też znaleźli dla siebie rolę, dzięki której byli Rosjanom potrzebni. – (Później) Sowieci nie mieli już żadnej motywacji do przejmowania władzy w Finlandii, ponieważ była dla nich znacznie cenniejsza jako niepodległe państwo sprzymierzone z Zachodem niż jako komunistyczny wasal – pisał Diamond. Była cenniejsza, bo stanowiła dla Sowietów okno na świat, przez który przechodził handel.
Finlandyzacja
Taka polityka zyskała miano „finlandyzacji” i przez wielu była krytykowana. Przede wszystkim za zgodę na wyzbycie się podstawowych narzędzi demokracji i stłumienie podstawowych wolności takich jak wolność słowa. Bywała też uznawana za podejście tchórzliwe. Inni jednak szanują je za rozsądek i realistyczną ocenę własnej sytuacji, dzięki której udało się zachować niezależność i osiągnąć duże sukcesy. Finowie wykorzystali bowiem możliwości, które zapewniła im ekwilibrystyka w relacjach zagranicznych, by kraj urządzić po swojemu i zrobili to dobrze.
Upadek ZSRR witali jako naród zamożny. Dziś są równie zamożni jak Niemcy lub Szwecja. Są też potęgą, kiedy chodzi o nowoczesne technologie. Żaden z krajów, które znajdowały się w sowieckiej strefie wpływów nie może się pochwalić podobnym poziomem życia.
Jednak by móc po swojemu urządzać choć sprawy wewnętrzne, musieli najpierw wygrać przegraną wojnę. I zrobili to. Sprawiając, że ta była zbyt kosztowna, bolesna i powolna, by opłacało się ją prowadzić.
Korzystałem m. in. z książki: Jared Diamond, “Kryzysy. Punkty zwrotne dla krajów w okresie przemian”.
Fot. Wojna zimowa. Fińscy żołnierze z karabinem Maxim M-32. Domena publiczna.
–2 komentarze–
[…] Czytaj także: Wojna zimowa. Finlandia obroniła się przed sowiecką Rosją robiąc jej żołnierzom piekło […]
[…] Czytaj także: Wojna zimowa. Finlandia obroniła się przed sowiecką Rosją robiąc jej żołnierzom piekło […]