Urzędnicy uciekają przed światem, który sami stworzyli
Pracownicy Zarządu Transportu Publicznego, którzy przesadzają krakowian na rowery i odpowiadają za kształt strefy płatnego parkowania, wynajęli sobie… parking w pałacu. Uzasadniają to tym, że trudno im znaleźć miejsca parkingowe w centrum Krakowa. Dodatkowo narzekają, że strefa – którą sami stworzyli – jest nie tylko niewygodna, ale też zbyt droga. Dlatego wybrali zamykane szlabanem miejsca postojowe wśród marmurowych kolumn i winorośli.
Zarząd Transportu Publicznego to jedna z wielu miejskich jednostek podlegających prezydentowi Krakowa. Zajmuje się m.in. planowaniem transportu publicznego, odpowiada za ruch pieszy i rowerowy, a także za tworzenie stref płatnego parkowania.
Jednym z głównych założeń polityki tego urzędu jest namawianie krakowian do nieużywania samochodów (szczególnie w ścisłym centrum) oraz przesadzanie ludzi na rower czy do komunikacji miejskiej. W ramach tej polityki urzędnicy często obarczają ludzi winą za korki, zarzucając, że sami je tworzą. To bardzo wygodne, ponieważ zdejmuje to z nich odpowiedzialność za rozwiązanie jednego z największych problemów Krakowa, czyli ogromnego tłoku na ulicach, zabierającego mieszkańcom nieskończone pokłady czasu i nerwów. Dlatego pracownicy ZTP bardzo chętnie pouczają mieszkańców i zalecają im walkę z korkami we własnym zakresie. Na przykład z pomocą jeżdżenia rowerem w deszczu:
Albo proponują przewożenie dużych towarów rowerem:
W podobnym tonie wypowiada się dyrektor tej jednostki – Łukasz Franek – który na wszelkiego rodzaju konferencjach, wykładach, debatach czy w zwykłych komentarzach w internecie wytyka ludziom nadmierne przywiązanie do samochodów. Zasłynął zresztą porównaniem korzystania z samochodu do nałogu alkoholowego oraz z nadania sobie tytułu “znanego w całej Polsce eksperta od ograniczania ruchu”.
W czasie odbywającego się trzy lata temu Kongresu Regionów we Wrocławiu, Franek o swojej polityce transportowej, którą wprowadzał wówczas w Krakowie, opowiadał tak:
“Chcemy podnieść stawkę parkingową w centrum do 9 zł za pierwsza godzinę, wcześniej zlikwidowaliśmy kilka tysięcy miejsc parkingowych. Rok temu były o to gigantyczne awantury, teraz wszyscy się przyzwyczaili“.
Powyższych działań, polegających na zwiększaniu opłat za parkowanie w strefie przy jednoczesnym ograniczeniu liczby miejsc parkingowych, bronił tak:
“Zbudujmy ludziom wygodną przestrzeń, o mobilność zadbają sami. Jeśli nie będzie tam miejsca dla aut, to zorganizują sobie mobilność w inny sposób. Przyzwyczają się“.
Tak się składa, że Zarząd Transportu Publicznego swoją siedzibę ma właśnie w jednej z takich stref w ścisłym centrum Krakowa. To znakomita okazja, aby powiedzieć “sprawdzam” i zobaczyć, jak sami urzędnicy “zadbali o swoją mobilność, jeśli nie będzie miejsca dla aut” oraz jak “przyzwyczaili się” do tego, co sami przygotowali mieszkańcom na ulicach Krakowa.
Parking w pałacu zamykany szlabanem, czyli jak urzędnicy odgrodzili się od świata, który sami stworzyli
Portal Krowoderska.pl dotarł do dokumentu, z którego wynika, że urzędnicy ZTP wynajęli przy przy ul. Starowiślnej miejsca do parkowania służbowych samochodów. Parking, a dokładniej “guarded parking”, wygląda tak jakby luksusowo i jest częścią kunsztownego pałacu. Już sam front może budzić respekt:
W środku jest tylko lepiej. Szczególnie dla samochodów. Za szlabanem kryją się szerokie miejsca parkingowe, w otoczeniu winorośli, marmurów i kolumnad:
Co prawda w porównaniu do innych użytkowników parkingu samochody ZTP nie prezentują się zbyt okazale, ale prestiż tego miejsca na pewno sprawia, że urzędnicy czują się niemal jak kierowcy mercedesów:
Warto też zwrócić uwagę na szlaban, który gwarantuje to, że żaden mieszkaniec nie zajmie ekskluzywnego miejsca parkingowego w pałacu:
Już sam fakt, że urzędnicy korzystają z samochodów – a nie jak sami zalecają mieszkańcom – tramwajów (przed siedzibą ZTP znajduje się jeden z większych w mieście węzłów przesiadkowych) czy z rowerów (do siedziby ZTP z każdej strony prowadzi ścieżka rowerowa) może wydać się – delikatnie mówiąc – hipokryzją*. Jednak dopiero wyjaśnienie powodów wykupienia sobie ekskluzywnych, zamkniętych szlabanem przed zwykłymi mieszkańcami miejsc na służbowe auta, może szokować.
W odpowiedzi na nasze pytanie, Sebastian Kowal z ZTP potwierdził, że 26 stycznia 2022 roku podpisano umowę na wynajęcie 3 monitorowanych miejsc parkingowych przy pałacu Pugetów za 1 500 zł miesięcznie (co zabawne – również w tym pałacu odbywały się wieczory wyborcze Jacka Majchrowskiego). Dlaczego urzędnicy nie korzystają z miasta, które sami zaprojektowali?
Odpowiedź warto przytoczyć w całości (pisownia oryginalna):
Parking wynajęliśmy w celu parkowania służbowych samochodów. Opłata parkingowa dla każdego z pojazdów w obszarze płatnego parkowania to 500zł, na parkingu Pałacu Pugeotów to również 500 zł. Wybraliśmy taką ofertę ponieważ w strefie płatnego parkowania A4 w naszym rejonie jest mała rotacja pojazdów i mogłoby dochodzić do sytuacji, w której musielibyśmy szukać miejsc parkingowych w podstrefach A13, B12 co wiązałoby się z opłatami na poziomie 750 zł miesięcznie, a w przypadku wybrania oferty parkingu na Pałacu Pugeotów, mamy zagwarantowane miejsce parkingowe.
Odpowiedź ta jest co najmniej zaskakująca. Wynika z niej bowiem, że do szerokiego chóru krytyków działań ZTP dołączyło samo ZTP. Pracownicy tej jednostki z zegarmistrzowską precyzją wytknęli sobie błędy i wprost przyznali, że to, co stworzyli, lepiej omijać szerokim łukiem. Bo jest drogo i niewygodnie. Warto docenić szczerość urzędników, którzy problemów z parkowaniem już nie mają.
Urzędników zapytaliśmy również, czy to, że jedną ręką przesadzają ludzi na rower, wprowadzają płatne strefy, aby ograniczyć ruch oraz obwiniają ludzi za korki i posądzają o nałóg samochodowy, a drugą wynajmują sobie ekskluzywne miejsca parkingowe nie jest hipokryzją. Na to pytanie nie odpowiedziano.
Zmiennicy po krakowsku
Jakiś czas temu odświeżyłem sobie serial Zmiennicy. To opowieść o dziewczynie, która chce zostać taksówkarzem i w tym celu przebiera się za mężczyznę. To oczywiście tylko pierwsza warstwa genialnego dzieła Barei. W tych bardziej ukrytych warstwach filmu mistrz opowiada o rzeczywistości PRL-u.
Jednym z głównych wątków są perypetie wysoko postawionych notabli partyjnych uciekających przed “wspaniałym światem”, który stworzyli zwykłym ludziom. Ucieczki te są brawurowe i prowadzą do przywilejów, załatwiania sobie wszystkiego poza kolejkami, kosztem zwykłych ludzi. Symbolem tego jest scena, w czasie której wysoko postawiony aparatczyk jedzie taksówką i wyśmiewa ludzi tłoczących się w tramwajach oraz dziwi się, że nie jeżdżą tak jak on – wygodną taksówką. Taką samą ucieczkę przed światem, który stworzyli krakowianom, zaprezentowali właśnie urzędnicy ZTP. I w czasie, gdy zwykli mieszkańcy muszą szukać miejsca na ulicach Krakowa, to urzędnicy – za pieniądze tych mieszkańców – kupują sobie przywileje w postaci zarezerwowanych miejsc parkingowych i jeszcze podkreślą, że – wicie-rozumicie – załatwili sobie taniej. I zza tego szlabanu, zza kierownicy służbowego samochodu, mówią do krakowian: wsiądźcie na rower i przewieźcie nim lodówkę.
* – Hipokryzja – fałszywość, dwulicowość, obłuda. Zachowanie lub sposób myślenia i działania charakteryzujący się niespójnością stosowanych zasad moralnych. Udawanie serdeczności, szlachetności, religijności, zazwyczaj po to, by wprowadzić kogoś w błąd co do swych rzeczywistych intencji i czerpać z tego własne korzyści.
–2 komentarze–
[…] I tłumaczy to koniecznością unikania niewygód i wysokich kosztów… własnej strefy płatnego…. […]
[…] Jest też tak, że krakowski urząd stara się tworzyć pozory tego, że jest dla kierowców groźny. W tym pomaga na przykład strefa płatnego parkowania, która należy do najdroższych w Polsce. Rzeczywistość wygląda jednak nieco inaczej. Tak, że kiedy tylko kierowca uzna, iż strefa jest dla niego niewygodna, to może liczyć na wynajęcie prywatnego miejsca pod luksusowym hotelem. Za publiczne pieniądze. […]