Galeria Bronowice: Biblioteki nie ma, bo książki ukradli
Galeria Bronowice otwierała się z wielkim hukiem, bo miała być Galerią inną niż wszystkie.
To po to niszowe kino (bo na pewno nie dlatego, że żaden moloch się nie zdecydował), po to galerie w galerii i po to inne cuda, których gdzie indziej nie ma.
Po to zrobiono tam też bibliotekę. Tylko, że minęły ledwie dwa miesiące i biblioteki już nie ma. Napisał do nas o tym czytelnik, a my w Galerii zapytaliśmy dlaczego tak się stało.
Powód jest – jak tłumaczy Monika Leszczyńska – taki:
“Idea biblioteki w skrócie miała wyglądać tak: wybierz książkę, poczytaj na miejscu lub weź do domu, po przeczytaniu odłóż książkę na półkę lub przynieś inną w zamian. Niestety mimo wyraźnej instrukcji zamieszczonej w bibliotece oraz specjalnych pieczątkach w książkach, już w pierwszym tygodniach jej funkcjonowania zauważyliśmy, że lektury zaczęły masowo „znikać”. Okazało się, że nie wszyscy zrozumieli ideę, jaka przyświecała naszej bibliotece i niektórzy po prostu wynosili tyle książek, ile udało im się zmieścić w plecaku. Przez pierwsze 2 miesiące zasoby naszej biblioteki uszczupliły się o ponad 1 200 pozycji. Tylko kilka książek wróciło lub zostało zastąpionych inną, przyniesioną przez kogoś, kto „pożyczył” pozycję z naszej biblioteki. Jest nam tym bardziej przykro, że staraliśmy się zapewnić ciekawe i różnorodne pozycje. Jednak nie poddajemy się i szukamy nowego rozwiązania, które pozwoli pozostać przy obecnej idei biblioteki.”
Wychodzi zatem na to, że Galeria rzeczywiście jest wyjątkowa tylko ludzie nie dorośli, więc pewnie za jakiś czas, już taka wyjątkowa nie będzie, bo okaże się, że i do innych rzeczy ludzie też nie dorośli. A wtedy zamiast kina lepszy będzie sklep. Dobrze, że chociaż zostanie na niej wyjątkowy młodopolski mural, który nieustannie przypomina o pomyśle Grześka Krzywaka.
Póki co jednak Galeria podobno wciąż się stara i Monika Leszczyńska prosi o pomysły na to jak spopularyzować ideę bookcrossingu.
–9 komentarzy–
Brak kultury, godności i szacunku…
Nawet książki pokradli… “Nie moje to zniszczę lub ukradnę”.
Wstyd i hańba, ale w końcu patrząc na wiochę która jest w mieście, nie dziwi mnie to ani trochę…
Co za żałośni złodzieje! Wstyd 🙁
Zgłaszam się na ochotnika do akcji zaniesienia przeczytanych lub zalegających książek do GB! 🙂
Zgłaszam się na ochotnika do akcji zaniesienia przeczytanych lub zalegających książek do GB!
a czy w galeri jest sklep z maczetami ?? jak nie to zamiast bbiblioteki zrobcie wypazyczalnie maczet to bedzie popularniejsze krakowie
W kraju postkolonialnym jedynym sposobem na funkcjonowanie biblioteki jest wprowadzenie rozwiązań siłowych tzn. klasyczna rejestracja czytelników, a potem windykacja w razie braku zwrotu. Inaczej się nie uda.
Można by do każdej książki dodać nieusuwalny RFID.
Żeby wynieść książkę z budynku należałoby najpierw zarejestrować chęć jej wyniesienia poprzez np. aplikację z czytnikiem kodu QR – wtedy książka zostałaby wypożyczona przez konkretny “telefon” – logowanie przez FB czy coś w tym guście.
Przy wynoszeniu książki bramki musiałyby wykryć czy dana książka jest przypisana do telefonu (nie wiem czy to w ogóle możliwe?).
Tak naprawdę jedynym rozwiązaniem jest żeby ludzie dorośli do tego typu rozwiązań. Na zachodzie w ramach couchsurfingu ludzie się nie boją zostawiać komuś obcemu mieszkania a u nas? Masa debili z umysłem biedaka.
[…] Jak zapewne wiecie Winnacja to sklep, w którym jestem ja, są sąsiedzi, wina z historią są i nie wliczamy jej w cenę, piwa też są i są nawet znakomite destylaty. To jednak nie wszystko, bo Winnacja to także delikatesy z delikatesowymi (znaczy pysznymi, a nie drogimi) produktami z Bułgarii (o których wkrótce trochę więcej), Gruzji i Armenii. Ale i na delikatesach się nie kończy, bo to także miejsce z duszą, w którym bywa ciekawie, a będzie jeszcze ciekawiej, o co się postaramy. No i – o tym wie jeszcze mniej z was – Winnacja to prawie biblioteka i można w niej dostać coś za darmo. […]
[…] Biblioteki na Krowodrzy. Dwie filie Krowoderskiej Biblioteki Publicznej zostaną połączone. […]