Wszystko zaczęło się od zdjęcia. Zobacz, jak zmienia się kot po adopcji
Decyzja o adopcji zwierzaka ze schroniska okazała się jedną z najlepszych w moim życiu. Z satysfakcją patrzę na zdjęcie małej, wystraszonej kulki, która zmieniła się w pięknego i szczęśliwego kota. I mógłbym napisać o tym nawet książkę, ale wole oddać głos głównemu zainteresowanemu – Lalusiowi.
Wszystko zaczęło się od zdjęcia. Zrobili mi je, kiedy spałem i podobno trafiło do jakiegoś Internetu, żeby ktoś mnie zobaczył. Taka fajna Pani, która wzięła mnie do domu zastępczego mówiła, że będzie dobrze, że znajdzie mi bezpieczne miejsce i nie trafię do schroniska. Schroniska bałem się najbardziej.
Pewnego dnia otworzyły się drzwi i weszli ludzie. Zaczęli mnie głaskać i śmiesznie mówić. Wskoczyłem im do torebki, żeby pokazać, że ich akceptuje i mogą mnie zabrać. Miałem dobre przeczucie. Mój nowy dom okazał się super! Dostałem dwie miski, legowisko i taki duuuży parapet z którego mogłem obmyślać polowania na ptaki. Dostałem też różne fajne zabawki i własny transporter, choć bardziej spodobało mi się puste tekturowe pudło i półka, z której mogłem spoglądać na wszystkich z góry. Nazwali mnie Laluś. Nie wiem, czy to dlatego, że czasem śpię im na głowach, czy dlatego, że myję się 20 razy dziennie na środku stołu. Nie wnikam. Ludzie okazali się bardzo w porządku. Karmią mnie tak, że urosłem na wielkiego kocura. Do tego pozwalają mi wejść na łóżko i spać sobie z nimi. Najbardziej jednak lubię spać na kolanach oraz wychodzić na deskę do prasowania i nadstawiać się do głaskania. Wydaje mi się, że całkiem nieźle ich wychowałem.
Pewnego dnia człowiek przyniósł lustro. Tak myślałem na początku, ale okazało się, że to po prostu inny kot. Malutka nie miała wcześniej lekko, opowiadała mi, że chodziła głodna i musiała bić się o jedzenie. Miała brudne i śmierdzące futerko. Trafiła tutaj dzięki zdjęciu, tak jak ja. Przez pierwsze kilka tygodni chodziła tylko blisko ściany ze spuszczonym ogonem. Spała bardzo niespokojnie.
Tutaj w końcu mogła poczuć się jak kot. Też dostała swoje miski, choć i tak do dziś woli podjadać z mojej. Szybko nauczyła się, że koc na kaloryferze to najlepsze miejsce w domu i że z najwyższej szafki są najlepsze widoki. Za łóżkiem mamy swoją tajemną skrytkę, gdzie chowamy piłeczki, maskotki i inne zdobyte skarby. Czasem się bijemy, ale tylko na żarty, bo tak naprawdę nie możemy bez siebie żyć. Nasze ulubione zajęcie to polowanie na muchy i wyłudzanie jedzenia przy pomocy słodkiej minki. Malutka jest w tym najlepsza.
Fajnie, że ktoś zrobił nam kiedyś zdjęcie. Dzięki temu mamy dom.
Laluś
Tak się składa, że w Krakowie trwa właśnie akcja “Adoptuj mnie”, prowadzona przez think-tank i stowarzyszenie Kraków dla Mieszkańców. Polega ona na publikowaniu zdjęć psów i kotów, które poszukują domu. Akcja zakończyła się już kilkoma sukcesami – nowych właścicieli znalazło kilka psiaków: Willy, Bado, Elsa, Malwinka, Chwaścik i Bartuś.
Jeśli chcecie, aby kolejne zwierzaki znalazły swój szczęśliwy dom – zobaczcie i udostępnijcie zdjęcia. Od tego wszytko się zaczyna.
–0 Komentarz–