Czy w dzielnicy jest więcej słupów z podobizną radnego Miszalskiego czy bez niej?
Są wybory. Są i dykty. Tym razem na szczególną uwagę zasłużył Aleksander Miszalski, który zawiesił się na bardzo wielu słupach.
Spacerując po dzielnicy trudno na przykład uciec od pytania, czy więcej jest w niej słupów, na których wisi podobizna radnego Miszalskiego…
…czy takich na których nie wisi…
…podobizna radnego Miszalskiego.
Oczywiście pojawi się zaraz pytanie, czym radny Aleksander Miszalski zasłużył sobie na taką atencję Krowy, skoro delikwentów jest znacznie więcej i wszyscy robią to samo, a niektórzy robią gorzej.
Tak jak na przykład Iwona Chamielec, która nie tylko powiesiła dykty w rozmiarze XXL…
Ale też takie, które zasłaniają sygnalizator.
Można by też wypunktować przyszłego radnego Ziętego, który fantazji w wieszaniu dykt miał tyle sam co radni Aleksander Miszalski i Jakub Kosek…
Albo kandydatkę PiS, która swoimi plakatami chce chyba obwieścić, że w łataniu dziur w drogach oraz naprawianiu chodników, będzie jej pomagał sam prezes Kaczyński.
Wyjątkowo łatwym celem byłby też radny Rafał Komarewicz. A to dlatego, że jeszcze niedawno mówił tak: “Kartony i dykty przed w wyborami zaśmiecają przestrzeń publiczną i nic nie wnoszą. Są inne możliwości pokazywania się przez radnych. To skłoni też kandydatów, żeby bardziej wyszli do wyborców, prezentowali swoje poglądy, pokazywali co zrobili.” Po czym postawił w mieście paździerz.
I zabezpieczył go płytkami chodnikowymi.
Dałoby się też – tych przysyłacie wyjątkowo chętnie – pokazać radnych, którzy na słupach wieszają swoje podobizny w większych grupach. To zdjęcie podrzucił Mikołaj Leszczuk:
Lub prezentować miejskie pejzaże.
Ale ja jednak wolę zwrócić się do radnego Miszalskiego.
A to dlatego, że po pierwsze od szefa można i trzeba wymagać więcej. I można wymagać też tego, by świecił przykładem. Jeżeli przewodniczący małopolskiej Platformy Obywatelskiej robi na słupach taki śmietnik, to jasne, że robić go będą też ci z jego partyjnych kolegów i koleżanek, których na to stać.
Po drugie jeszcze do niedawna od radnego Aleksandra Miszalskiego można było wymagać więcej, bo jako człowiek, który do polityki przyszedł spoza polityki, miał więcej wyczucia i wyobraźni niż większość krakowskich radnych, którzy skupiają się na sobie, miejscach na listach i etatach w samorządowych spółkach. Szkoda, że hurtowym wieszaniem dykt pokazuje, że już tak nie jest.
Czy Aleksander Miszalski zapanuje nad dyktozą?
Problem wynika najpewniej z tego, że wśród krakowskich radnych panuje przekonanie, że bez dykt się nie da. I być może mają oni rację. Kiedy porozmawiać z ludźmi na ulicy, to okazuje się, że jeżeli nie powieszą swojej podobizny na kilkuset słupach, to niewiele osób jest w stanie wskazać choć jednego z nich.
Tymczasem żyją przecież z tego, że są znani.
Nie oznacza to jednak, że rozwiązania nie da się znaleźć. Można bowiem rzecz zrobić tak, żeby wilk był syty i owca mniej więcej cała. Na przykład w Barcelonie, gdzie dykt przy okazji wyborów wisi niewiele mniej niż u nas, rzecz zrobiono tak, że je po prostu uporządkowano. Na słupach wiszą w miarę estetyczne uchwyty, a na nich podobizny polityków. Wygląda to mniej więcej tak:
Szczyt szyku to może nie jest, ale od dykty i paździerza radnego Rafała Komarewicza jest jednak lepsze i – co ważne – wisi ponad znakami drogowymi. Przy okazji wprowadzania takiego rozwiązania można by pewnie zrobić to i tak, żeby miejsca na słupach dzielić w miarę równo pomiędzy komitety.
To by było dobre rozwiązanie, bo wyrównałoby szansę między tymi, którzy obiecują, że coś zmienią, ale nie należą do dużych partii politycznych i tymi, którzy mogą w kampanii wykorzystać środki zarobione na stanowiskach, gdzie pensje są wysokie, ale wymagania niewielkie.
Tak niewielkie, że nie trzeba się nawet znać na branży, w której zostaje się prezesem.
I tu dochodzimy do trzeciego powodu, dla którego Aleksander Miszalski zasłużył na atencję Krowy.
Ktoś musi zrobić z tym porządek. A kto jak nie szef?
Szanowny Panie Radny,
Czy jest nadzieja, że przy okazji następnych wyborów miasto będzie wyglądać znośnie i nie trzeba będzie Pana znowu zawstydzać? Będzie o to tym łatwiej, że pomoże w tym z pewnością radny Komarewicz, który jest zdeklarowanym wrogiem dykty.
Choć nie jestem pewny, czy sprzeciwi się także stawianiu w mieście stojaków z paździerza.
Czytaj także: Kościoły w Krakowie. Pukajcie, ale nie otworzą wam…