Deweloper zbiera opowieści o Krowodrzy. Krzywak podjął wyzwanie
Deweloper, który zasłynął z wycięcia kilkudziesięciu zdrowych drzew przy ul. Czyżewskiego, postanowił ocieplić swój wizerunek. Zadbał o to jeden z krakowskich portali i tak powstał projekt o nazwie „Wspólnie opowiedzmy o Krowodrzy”. Fejsbukowy profil tego przedsięwzięcia firmuje zdjęcie szczęśliwej rodziny na tle zieleni i jest niezwykle trafnym symbolem tego taniego jak barszcz chwytu marketingowego. Choćby dlatego, że zdjęcie pochodzi nie z Krowodrzy, a z banku fotografii.
Powspominajmy o Krowodrzy…
Kiedyś to była bardzo fajna dzielnica. Zielona, pełna dzieci grających w piłkę i ludzi siedzących na ławkach, a najbliższe korki widywaliśmy co najwyżej na Alejach Trzech Wieszczów. Duże zakupy robiliśmy na Kleparzu albo na placu Imbramowskim, a nie w hipermarketach. Problemów z miejscami parkingowymi nie było, a nawet jeśli były, to niezbyt je odczuwaliśmy, bo nikomu nie przychodziło do głowy, żeby parkować na chodnikach i trawnikach.
Wiatr zmian, rozpoczął się na początku XXI wieku, kiedy to pod moim blokiem usunięto dwie ławki i wycięto trzy drzewa, a w ich miejscu powstał parking. Podobny los spotkał nieodległy plac zabaw, na którym się wychowałem, a z którego wymontowano zabawki, by teren zasypać żwirem i ogrodzić. Dla samochodów. Potem ruszyła lawina. Tam, gdzie chodziliśmy „na grandę”, wspinać się na drzewa i bawić w chowanego, powstało Makro, Ikea, McDonald’s i salon Skody.
W miejscu, w którym graliśmy w piłkę, na parkowym boisku, gdzie bramki wyznaczały plecaki, dziś znajduje się stacja benzynowa Lotos. I choć w tamtych czasach ludzie z okien rzucali w nas ogórkami, bo hałasowaliśmy, to podejrzewam, że dziś daliby wszystko, żebyśmy wrócili w miejsce dźwięku silników samochodowych oraz zapachu benzyny i oleju napędowego. Zresztą przeciw powstaniu tej stacji protestowali miesiącami. Zaskoczenia nie było – ich głosu nikt nie wysłuchał.
Beton wlewa się w każdą szczelinę Krowodrzy
Krowodrza jest obecnie traktowana przez deweloperów niczym Ameryka przez kolonizatorów. Każdy wolny teren jest przez nich wykupowany, karczowany z zieleni i zabudowywany. Symboliczne jest to, że deweloperzy zajmują przy okazji sąsiadujący z ich inwestycją chodnik, przez co musimy chodzić albo naokoło, albo między samochodami. Ostatnią zdobyczą jest teren przy ulicy Czyżewskiego w rejonie stacji Łobzów PKP. Co prawda te grunty nie były przeznaczone pod zabudowę, ale prezydent Jacek Majchrowski zmienił to jednym zarządzeniem i rozpoczęła się betonowa inwestycja. Deweloper przy okazji budowy dojazdu do nowo powstającego osiedla wyciął kilkadziesiąt zdrowych drzew. Jak tłumaczy na swoim profilu fejsbukowym – zrobił to zgodnie z prawem. Obawiam się, że z punktu widzenia ściętych drzew i przede wszystkim mieszkańców – niewiele to zmienia.
I nagle pokochali Krowodrzę
Owa wycinka odbiła się szerokim echem w mediach, a krakowianie nie ukrywali złości. Zapewne chęć ocieplenia wizerunku była jednym z powodów, dla których deweloper zdecydował się zostać partnerem akcji “Wspólnie opowiedzmy o Krowodrzy”. Akcję zorganizował krakowski portal, znany między innymi z publikowania tekstów promocyjnych, które na pierwszy rzut oka wyglądają jak normalny materiał dziennikarski.
Na specjalnie stworzonym profilu fejsbukowym, który firmuje wspomniane na początku komercyjne zdjęcie, możemy odnaleźć posty, których autor lub autorzy próbują pokazać ogromną miłość i fascynację dzielnicą V. W praktyce jest to kilka emotek, zdjęć archiwalnych i konkursów. Wszystko z podręcznika dla początkujących PR-owców. Tak wygląda uwiarygadnianie wylewanego betonu, który obok smogu, jest największą chorobą trawiącą nasze miasto.
Zapewne pojawi się mnóstwo komentarzy w stylu: „gość chciałby, żebym niczego nie było” albo „nowoczesne miasta muszą się rozwijać”. Od razu wyjaśniam. Chciałbym, żeby miasto było ładne i dobrze się w nim żyło. A symbolem miast, w których chce się żyć, jest planowanie z głową. W Krakowie planuje się tak, żeby dobrze miał deweloper, a o czymś takim jak place, rynki, parki i inne przestrzenie wspólne nie myśli się wcale. W nowoczesnych miastach myśli się o tym przede wszystkim.
A moim krajanom z Krowodrzy, nowym mieszkańcom, którzy zasiedlą nowe bloki oraz deweloperom, którzy je budują, życzę tylko jednego: abyśmy za kilkadziesiąt lat nie spotkali się wszyscy na oddziale onkologii.
–8 komentarzy–
wszystkie starocie z Krowodrzy powinny być wyburzone, a w to miejsce zbuduje się nowoczesne budynki. Drzewa też zasadzi się ładniejsze, tam gdzie należy. Popieram obecną politykę budowlaną w tej części miasta.
Głupi jesteś. Co Ci z tej pożal się Boże nowoczesności. Myślisz, że Twoje dzieci/wnuki będą szczęśliwsze bo zamiast biegać po polu zamknie się je w nowoczesnym budynku? Drzewa… tego nawet szkoda komentować.
Pan “prezydent” zastał Kraków zielony, a zostawi zabetonowany.
Dlatego trzeba sprawić by na kolejną kadencję prezydentem został ktoś ogarnięty a nie koleżka deweloperów i złodziej.
już nie przesadzajcie, za mało macie kliknięć w wasze posty czy polubień strony? Trzeba pluć w inne lokalne serwisy? Kurde, wycięli bo mogli, z parków komercja nie wyżyje. To teraz do końca zycia mają się biczować?
Ekolewacy to by chcieli same parki i ścieżki rowerowe. Ale, że ta Ikea i Makro dały pracę wielu ludziom, to już taki nie pomyśli. Nie no, przecież powinni uczcić i wpisać na listę Unesco plac trawy, na którym za łebka grał w piłkę. Jakto tak zabudowywać. Fakt, że deweloperzy budują się gdzie się da, ale z drugiej strony każdy chce zarobić. Takie prawa rynku.
Niestety, tak właśnie się dzieje na Azorach. Mieszkam ponad 10 lat i zmiany, które obserwuję, w większości nie są dobre. Wkurza mnie, jak maleńkie działki pomiędzy domkami przy wąskich lokalnych uliczkach, bo przecież tu właśnie tak jest, zajmowane są na większe i mniejsze bloki bez wystarczającej ilości miejsc parkingowych i zieleni. To nie jest zmiana na lepsze, tylko niszczenie istniejącego zagospodarowania przestrzennego i pogarszanie warunków życia nas wszystkich w imię indywidualnego zysku. A sprzyja temu głupota i głuchota urzędników, którzy nie potrafią planować zagospodarowania przestrzeni (tutaj nie ma planu, więc wszystko opiera się na decyzjach wz, które znajdują się w rękach urzędników), udają, że nie widzą, że projektowana zabudowa jednorodzinna jest de facto blokiem (ul. Niska), choć jest to widoczne dla laika, wydają decyzję bez poznania terenu (m.in. opinia urbanistyczna dla pierwszego bloku przy ul. Niskiej, wz na bloki przy ciągu pieszo-jezdnym przy Wodzinowskiego), wydają decyzję na dom wielorodzinny bez wystarczającej liczby miejsc postojowych (ul. Stanisławskiego dom na 6 mieszkań i 2 miejsca postojowe; blok przy Niskiej min. 6 mieszkań i 3 garaże) czy lokalizują blok pomiędzy domkami (ul. Modrzejewskiej, Niska). Mieszkańcy, którzy próbują wytłumaczyć, że zaszła chyba jakaś pomyłka, są traktowani jako malkontenci, oszołomy lub nieznający się na rzeczy. Nie ma żadnego dialogu. Nie ma wyciągania wniosków na przyszłość. Cały czas jest tak samo – jest mur, a za murem developerzy robią, co chcą.
[…] ze względu na to, że ludzie mogą się tam poznać. Nawiązują się relacje między sąsiadami. Były plany, żeby taki plac wybudować wspólnie ze Spółdzielnią Mieszkaniową „Grodzka”, […]