Jolanta Kapica: Zakrzówek zawsze wydawał się stracony
Rozmowa z Jolantą Kapicą, autorką wniosku w Budżecie Obywatelskim, od którego początek wziął realizowany przez Urząd Miasta Krakowa projekt zagospodarowania Parku Zakrzówek. Ile to, co zostało zrobione i co jest zaplanowane na niedaleką przyszłość, ma wspólnego z koncepcją zawartą we wniosku?
Co pani najlepszego narobiła z tym Zakrzówkiem!?
Sama jestem zaskoczona, do jakich rozmiarów rozrósł się mój projekt kąpieliska złożony w ramach Budżetu Obywatelskiego, w ciągu tych pięciu lat.
Skąd w ogóle pomysł na te wstrętne siatki!?
Mówiąc szczerze, to siatki nigdy nie były elementem mojego projektu.
To ja czegoś nie rozumiem. Przecież zbulwersowanym siatkami mieszkańcom urzędnicy wyjaśniają, że realizują projekt w ramach Budżetu Obywatelskiego.
Mój projekt nie przypomina tego, co teraz jest realizowane przez Zarząd Zieleni Miejskiej. Przecież moja wizja tego miejsca zakładała koszt 3 mln zł, tymczasem same siatki kosztują 5 mln.
To dlaczego urzędnicy ZZM zasłaniają się panią i pani projektem!?
Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Trzeba je skierować do urzędników. Ja zgodziłam się jedynie na to, żeby mój projekt dołączyć do budowy Parku Zakrzówek. Wydawało mi się, że moja wizja kąpieliska powinna być spójna z resztą parku, zwłaszcza pod względem estetyki oraz ochrony przyrody. Sądziłam, że wszystkim wyjdzie to na dobre. Później nie miałam już wglądu do dalszych prac projektowych. Usiłowałam się czegoś dowiedzieć, ale na każde moje pytanie w tej sprawie, otrzymywałam odpowiedź, że „urzędnicy są w trakcie uzyskiwania zezwoleń” i że o wszystkim poinformują w późniejszym etapie. Ja projekt realizacyjny zobaczyłam dopiero w zeszłym roku, kiedy właściwie już nic nie można było w nim zmienić.
Dość osobliwe podejście do Budżetu Obywatelskiego.
W zeszłym roku wreszcie osobiście pofatygowałam się do Zarządu Zieleni Miejskiej, aby dowiedzieć się, co się dzieje z projektem. Przez godzinę krążyłam po biurach, aby znaleźć osobę odpowiedzialną za Zakrzówek. Gdy w końcu to się udało, bardzo miła pani zasypała mnie różnymi mapami. Wtedy zobaczyłam, że z przygotowywaną wizją Zakrzówka dzieje się coś niedobrego. Zaintrygowało mnie np. to, że pojawiła się druga nitka oświetlenia. Pierwotnie latarnie miały świecić tylko w rejonie ul. Wyłom, a w projekcie, który pokazano mi w ZZM, było też oświetlenie w rejonie skałek dla wspinaczy. Okazało się , że jest ono prowadzone kilkaset metrów do samotnego placu zabaw na końcu kamieniołomu.
Ale ten plac zabaw zaprojektowano w bardzo specyficznym miejscu.
Tak. Zaprojektowano plac zabaw na jednym z dwóch głównych siedlisk gniewosza plamistego. A to między innymi właśnie ze względu na ochronę tego zagrożonego wyginięciem gatunku, teren Zakrzówka jest chroniony.
Czyli gniewosze uratowały Zakrzówek przed zabudową, a urzędnicy postanowili zlokalizować plac zabaw w ich domu?
W jakimś sensie można tak powiedzieć, przynajmniej tak było w projekcie. Bo kiedy zainteresowałam tą sprawą Komisję Dialogu Obywatelskiego ds. Środowiska, zaapelowała ona do urzędników, aby odstąpili od tego pomysłu. Urzędnicy na początku nie chcieli nawet o tym dyskutować, ale Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska uznał, że jest to sprzeczne z prawem. Z tego co wiem ZZM wycofuje się już z tego pomysłu, ale trzeba było o to walczyć blisko rok.
Porozmawiajmy teraz o kąpielisku dla mieszkańców. Pani zaplanowała je na małym zbiorniku. Obecnie wielu mieszkańców uważa, że powinno się je zorganizować na dużym zbiorniku, gdzie jest o wiele bezpieczniej. Tutaj także urzędnicy zasłaniają się Pani projektem, mówiąc, że po prostu go realizują.
Tutaj musimy cofnąć się w czasie. Kiedy ja składałam projekt, Zakrzówek nie był w całości w rękach miasta. Do gminy należał jedynie teren przy małym zbiorniku, więc zaplanowałam kąpielisko tam, gdzie można było to zrobić. Kiedy sytuacja się zmieniła i zbiornik wodny wraz ze skałami w całości trafił w ręce gminy poparłam przeniesienie kąpieliska dla krakowian na duży zbiornik. Wysłałam nawet w tej sprawie pismo do prezydenta Jacka Majchrowskiego, że jako wnioskodawczyni zgadzam się na zmianę lokalizacji, tak aby mieszkańcy mieli swoje miejsce w bardziej komfortowych warunkach.
Co prezydent pani odpisał?
To pismo złożyłam w urzędzie na początku marca. Do dziś nie dostałam odpowiedzi.
Ale przyszła odpowiedź w postaci siatek. Jak pani zareagowała, kiedy pierwszy raz je zobaczyła?
Ehhh… Kiedy tam poszłam i to zobaczyłam, to powiedziałam do znajomych, z którymi tam byłam, że w zasadzie można już tylko siąść i płakać.
Możliwe jest jeszcze uratowanie Zakrzówka?
Ciągle w to wierze. Bo Zakrzówek od zawsze wydawał się przegrany. Kiedy składałam wniosek w ramach Budżetu Obywatelskiego, w zasadzie wszyscy byli pogodzeni z faktem, że to piękne miejsce zmieni się w blokowisko. Stał się cud i miasto wykupiło zbiornik wodny wraz ze skałami. Potem doszło do kolejnego cudu, czyli ustanowienia na przyległej łące użytku ekologicznego, który w zasadzie uratował Zakrzówek w całości. Dlatego mam nadzieje, że znowu coś się wydarzy. Że uda się zatrzymać ten projekt i tak go zmodyfikować, że mieszkańcy będą zadowoleni, a urzędnicy będą dumni z siebie, że zrobili to dobrze.
To niesamowita ironia losu, że mieszkańcy bronili tego terenu przez wiele lat przed deweloperem, a kiedy wykupił go magistrat, muszą go bronić przed… magistratem.
Jest to ironia losu. Ale mam nadzieje, że urzędnicy będą mieli odwagę wycofać się z dalszego realizowania tego projektu i zrobić krok w tył. Jeszcze nie jest za późno.
Wycofanie się z kolejnego etapu realizacji Parku Zakrzówek, oprócz zadowolenia większości mieszkańców, może przynieść spore oszczędności.
Tak, to bardzo kosztowna inwestycja. W moim przekonaniu nie ma potrzeby totalnej zmiany wszystkiego. Można by było wstrzymać np. postawienie planowanych budynków kubaturowch. Kąpielisko też można zrobić w oszczędniejszej formie. Chyba nie stać nas na budowę tak drogiego Parku Zakrzówek, a zaoszczędzone na inwestycji pieniądze należy wydać na zakup terenów użytku ekologicznego Zakrzówek, aby całość dzikich, cennych przyrodniczo i pięknych terenów Zakrzówka na zawsze pozostała w rękach miasta. To moje marzenie.
Rozmawiał: Grzegorz Krzywak
Jolanta Kapica
Aktywna mieszkanka Krakowa, autorka projektów do Budżetu Obywatelskiego, wiceprezes Stowarzyszenia na Rzecz Ochrony i Rozwoju Dębnik i wiceprzewodnicząca Komisji Dialogu Obywatelskiego ds. Środowiska.
Powyższa rozmowa pierwotnie ukazała się na łamach portalu Funkcjaobywatel.pl.
–1 Komentarz–
[…] wyrośnie. A nawet jak zarośnie to jeszcze gorzej – przecież te białe, lśniące skały to był znak rozpoznawczy Zakrzówka, za który przyznano mu nagrody, choćby od National […]