Klasztor Kamedułów na Bielanach. Ufundował go alchemik i czarnoksiężnik
Klasztor Kamedułów na Bielanach to jedno z najpiękniejszy miejsc Krakowa. Został ufundowany w XVII w. przez marszałka Mikołaja Wolskiego, który zajmował się czarną magią i alchemią. Piękny kościół miał zadośćuczynić za jego grzechy. Na bezimiennym grobie czarnoksiężnika napisano: “Ze strachem myślę o czynach moich i przed Tobą się rumienię. Gdy przyjdziesz sądzić, Panie, nie chciej mnie potępić”.
Malownicze Bielany to od wielu lat jeden z ulubionych celów spacerów krakowian. Dziś można tam dotrzeć, spacerując Aleją Podróżników i mijając winnicę Srebrna Góra lub decydując się na przyjemny spacer rozpoczynający się pod krakowskim ZOO.
100 lat temu krakowianie równie chętnie wybierali wycieczkowe statki…
…lub furmanki.
Miejsce przyciąga tłumy, bo zanurzony w lesie kościół, jest piękny i urokliwy. Czuć tam też spokój, który być może roztacza wokół siebie oderwane od spraw doczesnych zgromadzenie mnichów. Nie przeszkadza w tym nawet legenda mówiąca, że po okolicznym lesie krąży niekiedy duch założyciela klasztoru, który nie zaznał spokoju.
Nie wszyscy znają jednak fascynującą historię tego miejsca.
Srebrna Góra
Klasztor Kamedułów na Bielanach został ufundowany na początku XVII stulecia przez marszałka Mikołaja Wolskiego. Ten był przyjacielem króla Zygmunta III Wazy. Ale był też znany z zamiłowania do alchemii.
Wolski – jak pisze prof. Michał Rożek w “Silva Rerum” – zgłębiał czarną magię i jak wielu innych ludzi w tym czasie, próbował znaleźć sposób przemiany pospolitych metali w złoto. Był też patronem Michała Sędziwoja, który przez pewien czas miał pracownię na rogu placu Szczepańskiego i ulicy św. Tomasza. A w Europie zasłynął tym, że rozpoczął badania, które – zdaniem niektórych – doprowadziły do odkrycia tlenu.
Wracając jednak do Wolskiego, to kamienia filozoficznego raczej nie znalazł, ale też nie musiał, bo biedny nie był. Cennych kruszców miał całkiem sporo i mądrze z nich korzystał. Legenda głosi na przykład, że wzgórze na którym stoi Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, otrzymał w zamian za srebrną zastawę. Stąd nazwa Srebrna Góra.
Jak Wolski ufundował klasztor kamedułów na Bielanach
Wymiana zastawy na wzgórze miała się odbyć z pomocą fortelu, którego Wolski dopuścił się podczas uczty, na którą zaprosił Stanisława Lubomirskiego. Wcześniej Wolski chciał kupić wzgórze, ale Lubomirski nie chciał go sprzedać. Podczas uczty Wolski wykorzystał to, że ludzie widzą i słyszą ich rozmowę, by skłonić magnata do oddania mu późniejszej Srebrnej Góry. To się udało, bo Lubomirskiemu niezręcznie było odmawiać prośbie o oddanie gruntów, na których miał stanąć kościół. Niektórzy mówią też, że kazała mu to zrobić żona Anna z Branickich.
Samo wzgórze zostało przez Wolskiego przeznaczone dla kamedułów. Przy czym dziwiono się wówczas i później, dlaczego alchemik Mikołaj Wolski oddał duchowieństwu cenne włości i jeszcze ufundował piękny budynek. Było to zaskakujące, bo nie był specjalnie znany z ciepłych uczuć żywionych wobec Kościoła. Co nie powinno dziwić, kiedy weźmie się pod uwagę, że w tamtych czasach praktykowanie jego hobby, bywało rzeczą niebezpieczną i mogło skończyć się na stosie. [Czytaj: Czarownica z Krowodrzy. Krakowski proces o czary.]
Najczęściej tłumaczono – tę wersje przywołuje prof. Michał Rożek, którego książki cytujemy na Krowie raz za razem – że był to sposób na odkupienie win, których marszałek Wolski niemało zebrał za życia. Przemawia za tym sposób pochówku i napis, który kazał umieścić sobie na grobie.
Otóż Mikołaj Wolski został pogrzebany w habicie kamedulskim, zaraz przy wejściu do kościoła. Na grobie nie ma nazwiska. Można za to przeczytać na nim: “Ze strachem myślę o czynach moich i przed Tobą się rumienię. Gdy przyjdziesz sądzić, Panie, nie chciej mnie potępić.”
Kościół oddano w 1642 roku. Od tamtego czasu członkowie zakonu Kamedułów żyją tam w wielkim odosobnieniu oraz spokoju. Reguła zakonna każe im bowiem stronić od wszelkich spraw doczesnych i dbać o to, by nieustannie pamiętać o śmierci.
Mnisi mówią ponoć, że duch fundatora pozostał z nimi i zjawia się w czasie nocnych modlitw, by prosić o wsparcie. Pęta się też podobno po eremie i okolicznym lesie. Trudno to jednak potwierdzić, bo erem jest zamknięty i krążą o nim najróżniejsze legendy. Jedni mówią o trumnach, w których śpią zakonnicy. Inni o czaszkach, które znaczą tam: memento mori.
Pewne jest tylko, że miejsce jest piękne i oddalone od światowego zgiełku.
Tak było w nim w 1934 roku.
Czytaj też: Co warto zobaczyć w Krakowie?
Zdjęcie w nagłówku: Widok na klasztor Kamedułów na Bielanach. Wykonane między 1910 i 1939 rokiem. / Narodowe Archiwum Cyfrowe.
–2 komentarze–
[…] Z tego samego okresu, chociaż z wcześniejszej dekady, pochodzi też zdjęcie, na którym widać krakowian płynących na Bielany. […]
[…] zobaczenia są na przykład krakowskie Bielany ze słynnym klasztorem Kamedułów, który ufundował słynny czarnoksiężnik Mikołaj Wolski, by w ten sposób odkupić za swoje […]