Kraj przepisu i papieru
– Jesteśmy skazani na prawo, po to by nasz kraj był krajem rządów prawa. Ale czym innym jest zakres regulowania. Przekonanie, że najlepiej uregulować każdy szczegół, to obłęd i zupełne niezrozumienie tego, czym ma być prawo. Ono ma określać podstawowe reguły i zasady. Natomiast szczegóły należy zostawić doświadczeniu i mądrości sędziów, ale przede wszystkim tym, do których to prawo będzie się stosowało. Nie zawłaszczajmy jako prawnicy całego życia regułami prawnym – upomina się prof. Kamiński i wskazuje, że próba wepchnięcia wielobarwnej i zróżnicowanej rzeczywistości w abstrakcyjny garnitur norm prawnych jest dokonywanym na niej wciąż gwałtem. A ma to bardzo praktyczny wymiar.
Gwarancji nie udziela się
Dla – nie lubię tego słowa, ale brakuje innego – „zwykłych” obywateli oznacza choćby trudności w odnalezieniu się w gąszczu przepisów i zmusza do korzystania z usług specjalistów w sprawach, w których wystarczyłby zdrowy rozsądek. A gdy na specjalistę brakuje pieniędzy, do zostawiania spraw bez rozwiązania, co najlepiej widać chyba w postępowaniach spadkowych, które bywają nieprzeprowadzane przez całe pokolenia. Trzeba również tracić czas oraz zgłaszać się do urzędów, kiedy wystarczyłby telefon. Poza tym jest się narażonym na nagłe zmiany w samym prawie lub metodach jego stosowania oraz interpretacji, które mogą być bardzo dolegliwe. Tak ostatnio stało się z altanami działkowymi. Jest ich w Polsce pewnie kilkaset tysięcy, bo od dziesięcioleci służą działkowcom i nigdy nie było z tym żadnych problemów. Ostatnio jednak uznano, że altana powinna mieć konstrukcję ażurową (takich na działkach nie ma, bo są niepraktyczne), w przeciwnym razie należy ją rozebrać. Znaczenia nie miały ani zwyczaj, ani praktyka, ani rozsądek. Nowa interpretacja będzie ogromnym kłopotem dla setek tysięcy polskich emerytów. I dlaczego?
Zadziwiający jest kontrast między urzędami polskimi a np. brytyjskimi. Kilka lat temu miałem coś do załatwienia w brytyjskiej skarbówce. – Mam sprawę. Gdzie macie urząd? Gdzie mogę przyjść? – zapytałem przez telefon, na co usłyszałem: – Ale czemu chce pan do nas przychodzić? Nie szkoda panu czasu? Przecież załatwimy wszystko przez telefon… Przy czym u nas – nie zawsze, ale często – nie jest to wina samych urzędników, lecz gorsetu przepisów, który nie pozwala im zachowywać się po ludzku. Sami zresztą mówią, choć ze względu na zależności służbowe nie chcą tego przyznawać publicznie, że gubią się w tej legislacyjnej powodzi. Tym bardziej że przepisy bywają sprzeczne. Jednak „zwykli” obywatele są jeszcze w tej szczęśliwej sytuacji, że z prawem mają do czynienia rzadko. Zmienia się to, kiedy ktoś postanawia zostać przedsiębiorcą. Samych obowiązków informacyjnych, które spadają na takich ludzi, jest kilka tysięcy. Choć na szczęście nie wszystkie spadają na wszystkich, wszyscy mają do wypełniania i wysyłania nieskończoną liczbę deklaracji, druków, druczków, PIT-ów, wniosków, próśb i informacji. Maciej Szczygieł, dyrektor firmy produkującej odzież męską, widzi to tak: – Jeżeli miałbym wszystkie sprawy urzędowe załatwiać samodzielnie, to nie miałbym czasu zajmować się firmą.
– Ostatnio zamawiałem u prawnika regulamin sklepu internetowego. Kiedy go przygotował, zapytałem, czy udzieli mi na niego gwarancji. Nie udzieli. Powiedział, że tak mógłby zrobić w normalnym kraju, gdzie prawo uchwala się raz i ono przez dłuższy czas działa, a nie w takim, gdzie Kodeks karny nowelizowano trzy razy, jeszcze zanim zaczął obowiązywać – opowiada o praktycznym wymiarze inflacji prawa i wymienia ciąg drobnych spraw, które składają się na ogromny balast. Od konieczności korekt deklaracji zusowskich, które trzeba poprawiać np. dlatego, że składki opłaciło się… za wcześnie, przez coroczne zgłaszanie tego, że ten sam samochód wciąż spełnia normę EURO (– To 30 stron zgłoszenia. Ja zaznaczam jedną rubrykę, że samochód spełnia normy EURO, i ślę. Każdy, kto ma auto na firmę, musi to robić. Co ciekawe, i tak nikt nie płaci, bo gdy pojazd spełnia normy EURO, a wszystkie teraz spełniają, to jest zwolniony z opłat. Interesuje mnie tylko, gdzie oni trzymają cały ten papier…), po przeboje z kasami fiskalnymi (– Po pierwsze, trzeba je zafiskalizować. To oznacza, że muszę iść, koniecznie osobiście, do urzędu z kasą i panem serwisantem. Tam urzędnik patrzy na kasę i wypełnia dokumenty. Teraz kasa jest zafiskalizowana. Ale to nie wszystko. Taka kasa wymaga, by co dwa lata była sprawdzana. Wtedy przychodzi pan serwisant, podbija papier, że był, i bierze za to 240 zł).
–2 komentarze–
Czytałem kiedyś w jakiejś mądrej księdze, że ten rodzaj “biegunki legislacyjnej” jest charakterystyczny dla etapu chylenia się państwa ku upadkowi. Prawdziwe?
[…] Jest to coś, co degeneruje prawodawców i jest problemem dla tych, którzy prawa powinni przestrzegać. Dla tych ostatnich, bo jak nie wiadomo, których przepisów należy przestrzegać, to zaczyna się to robić na chybił trafił lub wybierając, to co dla nas wygodne. Czasami się trafi, a czasami się nie trafi. A trudno się odnaleźć, bo takie podejście degeneruje ludzi odpowiedzialnych za tworzenie prawa. Kiedy wie się bowiem, że tworzy się przepisy puste, będące sztuką dla sztuki, jest znacznie mniej powodów, by robić to porządnie i z rozwagą. Zamiast więc pisać ustaw mało, ale wtedy, kiedy jest to niezbędne i tak, żeby działało, tworzy się setki nie mających znaczenia przepisów, które nowelizuje się później wielokrotnie … […]