Zawsze ktoś musi się wpieprzyć
Kiedy byłem dzieciakiem i wymyślałem sobie z kolegami fajną zabawę, zawsze w najlepszym momencie zjawiał się ktoś, kto ją psuł. Przychodził mniej lubiany kolega (tzw. lamus) – nieszczególnie mile widziany w naszym towarzystwie – i kończył całą frajdę. Identycznie poczułem się obserwując krakowskie głosowanie nad budżetem obywatelskim.
Miejsce akcji sprawy drugiej to szkoła. Otóż były i przyszły radny Łukasz Wantuch postanowił promować swoją propozycję budżetu obywatelskiego właśnie w szkołach. Wysłał do nich ulotki, a te były rozdawane wychowawcom. Oni następnie przekazywali je dzieciom, a te swoim rodzicom. Na kartce lakoniczna informacja: – głosujemy na numer ten, ten, ten i oczywiście „siamten”. Apel jak do idiotów, którzy nie są obywatelami, ale tylko potencjalnym PESELEM. Na szczęście obywatele są mądrzejsi i sprawę nagłośnili. Na wykorzystywanie dzieci do promocji swojego pomysłu w ramach budżetu partycypacyjnego spuśćmy zasłonę milczenia.
Kochani radni i urzędnicy. Co roku dostajecie do swoich budżetów z naszej krwawicy 4 mld zł. Po raz pierwszy w historii łaskawie rzuciliście nam ochłap czyli 4 mln zł. I wiecie co? Odpieprzcie się od tych pieniędzy. Mało wam jeszcze? Zepsuliście fajną zabawę i wtrącacie się w naszą frajdę. A wracając do historii z dzieciństwa… Najśmieszniejsze jest to, że ten, który psuł zabawę nie miał pojęcia dlaczego, kiedy wchodzi, to milkną szepty.
PS. Właśnie dowiedziałem się, że Jacek Majchrowski obiecał dofinansować projekt Łukasza Wantucha, jeśli zdobędzie najwięcej głosów. Wracając do paraleli szkoły: “lamus” przyszedł z “panią”.
–3 komentarze–
[…] Zawsze ktoś musi się wpieprzyć […]
[…] Zawsze ktoś musi się wpieprzyć […]
[…] Zawsze ktoś musi się wpieprzyć […]