Miasto idzie do sądu z SM Piast
Rozmów na temat rynku krowoderskiego między SM Piast i Magistratem nie będzie.
SM Piast pod koniec ubiegłego roku zdecydowała się zawiesić starania o pozwolenie na budowę pawilonu Piast, który chce postawić na miejscu parkingu pod Biprostalem i oczekiwała na rozmowy z Miastem. Ich przedmiotem miała być ewentualna zamiana działek lub rekompensata za zrzeczenie się dzierżawy wieczystej tego terenu. Nadzieja na takie rozwiązanie przyszła do Piasta wraz z radnym Grzegorzem Stawowym, który zjawił się tam w ubiegłym roku jako pierwszy reprezentant miasta zainteresowany losem tej przestrzeni.
Obietnic było wówczas tak wiele, że jeden z popularnych krakowskich portali donosił już nawet o tym, że nowy rynek powstanie, a realizacja projektu jest coraz bliżej i cytował Grzegorza Stawowego, który mówił, że ma nadzieję, iż stanie się to w ciągu trzech lat. Było to o tyle ciekawe, że projektu jeszcze nie ma i nie wiadomo nawet, co miałoby być zrealizowane. Do tego UMK odżegnywał się od udziału w takiej wymianie. My tacy ufni nie byliśmy, bo obietnic słyszeliśmy już wiele i woleliśmy poczekać na konkrety.
Te są takie, że SM Piast znów stara się o pozwolenie na budowę, a Magistrat zdecydował się zawalczyć o ten teren na drodze sądowej i tak rozwiązać umowę o wieczyste użytkowanie tego terenu. Więcej o sprawie pisze dzisiejsza Gazeta Krakowska, która tak jak i my nie jest zwykle nazbyt ufna wobec pięknych słów krakowskich radnych, a tekst Piotra Rąpalskiego znajdziecie TUTAJ. Uwagę zwraca jeden z akapitów zawartych w tekście. Oto Roman Skrobiszewski, prezes SM Piast, “zapowiada, że spółdzielnia wznowi starania o pozwolenie budowlane na inwestycję, która zajmie większość placu. Ale budowa ruszy dopiero po korzystnym dla niej wyroku. Prezes uważa, że nie ma podstaw do podważenia umowy. Budowa pawilonu mogłaby oznaczać naruszenie zapisanego w niej przeznaczenia gruntu, ale przecież się nie rozpoczęła.”
Z czego wynikałoby, że przed wyrokiem wszystko będzie cacy, a później – jeżeli SM wygra – planuje zrobić to, co chce, nie patrząc na zapisy umowy. Ale może to nadinterpretacja.
Kto ma rację w tym sporze? Nie wiemy. A dokładnie to wiemy, że wiemy za mało, by rzecz jakkolwiek rozstrzygać. I to jeszcze, że chcielibyśmy widzieć zrealizowany wzorowo dzielnicowy rynek krowoderski. Ciekawi nas za to, co o sprawie myślicie wy? Po czyjej stronie stoicie w tym sporze?
–1 Komentarz–
Chyba podstawowym problemem jest brak umiejętności negocjacyjnych wśród miejskich notabli i urzędników. Tak było w sprawie zamiany działek w Parku przy kościele Misjonarzy, gdzie miasto nie chciało zapłacić księżom za ich własność a potem dało piękno działkę deweloperowi. Tak było z terenem Zakrzówka gdzie za zielone tereny dano grunty budowlano. Widać jedynie z deweloperami miasto potrafi się dogadać.