Miasto nie ogarnia, bo nie posłuchało błazna
Zewsząd dobiegają informacje, że o ile Kraków jako krakowianie odpowiedział na sytuację na Ukrainie tak, że chapeau bas, to samorząd nie dźwignął sytuacji. Być może najlepszym przykładem tego, że tak się stało, jest dzisiejsza informacja, że miasto przestaje wydawać pakiety pomocowe, bo skończyło się jedzenie w magazynie.
Jak się skończyło, skoro jeszcze chwilę temu ludzie przywieźli go tyle, że magazyny pękały w szwach? A tak, że z jednej strony potrzeby są gigantyczne. Ale z drugiej – niestety – krakowski urząd nie ogarnia. To, że nie ogarnia nie dziwi, bo trudno spodziewać się, że sytuację nadzwyczajną ogarnie ktoś, kto z trudem radzi sobie w takiej zupełnie zwyczajnej.
Mieszkania można zgłaszać TUTAJ.
Ale tutaj wychodzi to w sposób wyjątkowy, bo tak się złożyło, że widać, dlaczego tak jest. A pokazał to nie kto inny jak “błazen”, którego ludzie magistratu każą traktować jak trędowatego. Ponoć dlatego, że nie jest tak mądry jak oni. Otóż tydzień przed inwazją widząc, co się dzieje, Mateusz Jaśko zaapelował na “Co jest nie tak z Krakowem”, by się szykować. Nawet jak ostatecznie rzecz rozejdzie się po kościach, to lepiej być gotowym, niż czekać na ostatnią chwilę:
Wpis (cały znajdziecie TUTAJ, warto) skończył tak:
Jako miasto mamy ograniczone możliwości w pomocy uchodźcom, ale ciągle je mamy, więc nie róbmy wszystkiego na ostatnią chwilę. Ukraińcy są już częścią naszej społeczności i należy im się wsparcie, a jeśli nie chcielibyście robić tego dla nich, to zróbcie to dla siebie, dla świętego spokoju. Jacek Majchrowski, teraz ma Pan okazje się wykazać. P.S. W razie gdyby jednak doszło do konfliktu zbrojnego i jednak Pan Prezydent dzięki mojej namowie, podejmie jakieś działania, chętnie podejmę w nich wolontariat, ma Pan moje słowo.
“Nie dzieje się tak, żeby ludzie uciekali”
I to napisał człowiek, którego ludzie magistratu obrażają (ba, potrafią niewybrednie obrażać nawet za to, że się z nim rozmawia, by czasami ktoś nie usłyszał, co ma do powiedzenia), nazywają błaznem i ogłaszają światu, że nim gardzą. Z wybrzmiewającą w tym wszystkim nutką, że Mateusz jest dla nich za głupi i na niczym się nie zna.
No więc, jak bardzo mądrzy i przewidujący okazali się włodarze naszego miasta? Doskonale pokazał to najmądrzejszy z mądrych, czyli sam prezydent Jacek Majchrowski, który jeszcze 24 lutego rano – gdy do Ukrainy wjechały już rosyjskie czołgi i jasne było, że celem jest Kijów – ogłaszał w Radio Kraków, co następuje:
“Różni ludzie mówią, ale to z sufitu wzięte, że milion (uchodźców – red.). Bez przesady. Nie wiemy, jak będzie. Na razie nie dzieje się tak na Ukrainie, żeby ludzie uciekali.”
Później próbowano zmazać tę plamę, rzucając się do organizacji pomocy. Co nie zmienia tego, że jakby urzędnicy słuchali “błazna”, a nie szefa, to szykowalibyśmy się co najmniej tydzień wcześniej. I być może udałoby się sprawę ogarnąć tak, żeby w mieście, które od dwóch tygodni dzieli się wszystkim, co ma, nie brakło jedzenia w magazynach.
I może udałoby się przygotować też na tyle, by nie trzeba było prosić o pralki:
Wydawałoby się przecież, że miasto o siedmiomiliardowym budżecie (tylko ponad miliard jest na kredyt) stać na podstawowy sprzęt AGD. Zwłaszcza w czasie, kiedy jego mieszkańcy robią, co mogą, by zapewnić godne przyjęcie pierwszym ludziom uciekającym przed wojną. Ale okazało się, że jednak nie stać. Tak jak nie stać go na to, by w odpowiednim tempie zareagować na nadzwyczajną sytuację. Lub, bo ja wiem, połatać drogi i chodniki w normalnej sytuacji.
PS. Mateusz Jaśko zrealizował daną Jackowi Majchrowskiemu obietnicę i zaangażował się w wolontariat w sposób, który każe powiedzieć tylko “czapki z głów”. Uczcie się od niego Panie i Panowie uważający się za lepszych niż on.
–1 Komentarz–
Super wpis.