Minimalizm i stoicyzm. Filozofia na XXI wiek
Minimalizm i stoicyzm zyskują coraz większą popularność. Jest to bowiem doskonała filozofia na XXI wiek, w którym bardzo wielu ludzi robi rzeczy, których nie chce robić, by kupić rzeczy, których nie potrzebuje, za pieniądze których nie ma, chcąc zaimponować innym, których nawet nie lubi. Minimalizm zapewnia na to odtrutkę. Robi to z pomocą kilku prostych i celnych pytań, ułatwiających poruszanie się w świecie zdominowanym przez kulturę konsumpcji i posiadania.
Najprostsze z pytań brzmi: „po co to robisz?”. Minimaliści pytają: Czy na pewno chcesz oddać swoje czas i uwagę – dwie rzeczy, których już nigdy nie odzyskasz – za rzeczy, których być może w ogóle nie potrzebujesz? A chcesz je mieć dlatego, że komuś innemu bardzo zależy na tym, żebyś je kupił i korzysta ze wszystkich dostępnych narzędzi, zachęt i kanałów komunikacji, by nauczyć cię chcieć tego, co sprzedaje. Robi to, bo zarabia na tym, że kupujesz rzeczy, których nie potrzebujesz.
„Każdego kolejnego roku jest więcej bodźców, większy nacisk, więcej opcji, więcej mediów, więcej nieustającego hałasu. Uproszczenie życia i poinformowanie ludzi, że jest inna opcja, to jak zagranie dla nich pobudki. To niezwykle cenne”, mówi dyrektor i fotograf Yarrow Kraner w dokumencie „Minimalizm. Film dokumentalny o ważnych rzeczach”. Wskazując w ten sposób na największą siłę tej praktycznej filozofii, którą jest bardzo prosta i doskonale opisująca świat idea.
Minimalizm. Wyrzuć z życia to, co zbędne
Ale także to, że mądry pomysł, podaje się w bardzo prostej formie. Wśród apostołów tego stylu życia wyróżniają się autorzy bloga „Minimaliści”, kilku książek oraz świetnego internetowego podcastu Joshua Millburne i Ryan Nicodemus. Obaj zrezygnowali z dobrze płatnych prac w korporacjach, które sprawiały, że byli nieszczęśliwi, by – jak mówią – poszukać w życiu wartości. Tę odnaleźli dzięki wyrzuceniu z życia zbędnych przedmiotów oraz ograniczeniu zakupów, za które płacili czasem i uwagą. Dziś opowiadają innym o tym, co przywróciło im poczucie wolności.
Minimaliści znaleźli kilka prostych metod pozwalających na pozbycie się z życia niepotrzebnych rzeczy, które odciągają naszą uwagę od tego, co wartościowe. Proponują więc, by zacząć od posprzątania domu lub mieszkania. Jednak nie chodzi o typowe porządki, ale o zrobienie tego w sposób, który pozwoli nam zorientować się, jak wielu rzeczy nie potrzebujemy i od razu się ich pozbyć. Pierwsze minimalistyczne porządki robi się, zaczynając od zapakowania wszystkich posiadanych rzeczy. Następnie wyznacza się jakiś okres, na przykład miesiąc. I jeżeli przez ten miesiąc będziemy cokolwiek potrzebować, rozpakowujemy to i zostawiamy rozpakowane. A kiedy wyznaczony okres dobiega końca, wszystko co wciąż jest zapakowane, wyrzucamy do śmietnika.
Dzięki temu pozbywamy się tego, co jedynie zagraca nasze życie i zachowujemy wszystkie potrzebne rzeczy. W minimalizmie nie chodzi bowiem o to, żeby nie mieć nic. Chodzi w nim o to, żeby mieć tylko to, co jest potrzebne lub dodaje wartości życiu. Jeżeli więc twojemu życiu wartości doda nowy rower, kup nowy rower. Najlepiej porządny, żeby dobrze się na nim jeździło i nie trzeba było go za szybko wymieniać. Po co zaśmiecać umysł i środowisko kupowaniem tego samego dwa lub trzy razy, skoro można to zrobić raz? Nie warto jedynie kupować go na kredyt, który później trzeba spłacać. To każe o sobie pamiętać i robić rzeczy, których nie chcemy robić. Czyli na przykład sprzedawać nasz czas i uwagę ludziom, którzy ich nie szanują. Co zatem zrobić jeżeli chcemy kupić – to jeden z przykładów – nowy samochód, ale możemy to zrobić tylko na kredyt? „Nie kupuj samochodu na kredyt. Jeżeli musisz pożyczać pieniądze, żeby kupić samochód, to znaczy, że nie stać cię na ten samochód. Kup taki samochód, na który cię stać”, Minimaliści radzą w podcaście.
Minimalizm pyta, czy to dodaje wartości twojemu życiu?
W nawigowaniu po świecie rozpasanego konsumpcjonizmu, kluczowe jest pytanie: „czy to dodaje wartości twojemu życiu?” Jeżeli tylko wydaje ci się, że czegoś chcesz – może to być nowy telewizor, nowy dom, wycieczka do Egiptu, nowa aplikacja w telefonie, nowy samochód, itp… itd… – zapytaj sam siebie, czy zakup doda wartości twojemu życiu? Jeżeli sam sobie odpowiesz, że doda, odczekaj miesiąc. Jeżeli dalej będziesz chciał tę rzecz, kup ją. Tylko koniecznie porządną. Porządne i dające się naprawić – zwracają uwagę minimaliści – jest lepsze dla ciebie i środowiska.
Apostołów minimalizmu szybko przybywa. Jednocześnie mnożą się dobra rady na to, jak wyczyścić dom i głowę. Niektórzy podpowiadają, by porzucić kupione na kredyt metry kwadratowe i znaleźć rozwiązanie, które nie uzależnia człowieka od banku. Propozycje bywają bardzo różne.
Zdarzają się tacy, którzy zamieniają dom na mieszkanie, ale i tacy, którzy na mieszkanie wybiorą kampera, przerobiony autobus komunikacji miejskiej lub własnoręcznie odremontowany garaż. Inni podpowiadają, by w szafie zostawić 33 rzeczy – wliczając w to buty, biżuterię i bieliznę – i przez trzy miesiące sprawdzić, czy potrzebujemy coś więcej. A kiedy już przekonamy się, że to wystarcza, rozdać całą resztę. Większość ludzi takie podpowiedzi uzna za przesadę, ale skupienie się na każdej z nich z osobna, nie ma większego sensu, bo odwraca uwagę od sedna sprawy.
A tym jest to, że wszystkie pomysły łączy to, że metodę na zapewnienie sobie możliwie dużego zakresu wolności w życiu, widzą nie w dorobieniu się dużej ilości pieniędzy, a w ograniczeniu tego, ile pieniędzy potrzebujemy. Im mniej ich potrzebujemy, tym mniej jest rzeczy, które musimy robić.
Stoicyzm: pochwała prostoty
Nie są to idee nowe. Pochwała prostoty i prostego życia myślącym ludziom towarzyszy od zawsze i w każdej kulturze. Gdyby ktoś chciał poszukać w Azji, to może znaleźć między innymi Dalaj Lamę, który – jak prawdziwy minimalista – mówił: „Jeżeli czyjeś życie jest proste, przyjdzie zadowolenie. Prostota jest niezwykle ważna dla szczęścia.” Ale jeżeli ktoś woli zachodni krąg kulturowy, bo czuje się w nim lepiej, to szukając pierwszych minimalistów, trzeba wrócić do samego początku.
Pomysł na życie, który przeżywa właśnie swój renesans, jest dokładnie tym, do czego przekonywali helleńscy i rzymscy stoicy. Ci bowiem uczyli, że szczęście można odnaleźć w umiarze, prostocie, wyzbyciu się zbędnych potrzeb i umiejętności docenienia tego, co się ma i co człowieka spotyka. Rzeczy, radzili, należy używać i korzystać z nich w miarę potrzeb, ale nie można się do nich przywiązywać. Ich gromadzenie nie może być celem życia, bo to odbiera szczęście. Seneka uczył, że „nikt nie ma takiej władzy, by mieć wszystko, co zechce mieć.” Każdy ma jednak wystarczającą władzę – pisał – by nie chcieć tego, czego nie ma i cieszyć się tym, co do niego przychodzi.
Stoicy większy nacisk kładli wprawdzie na los niż na dobra materialne, ale też były to zupełnie inne czasy. Półki nie uginały się od taniego importu z Chin, a nadmiar mógł być problemem jedynie dla najbogatszych. Dziś niemal każdy może pozwolić sobie na to, by dać się namówić na udział w orgii konsumpcji i gromadzić niepotrzebne przedmioty. Zaśmiecając przy tym nie tylko świat, ale też swój umysł. I płacąc za to tym, co ma najcenniejszego: czasem oraz uwagą. Dlatego myślę, że gdyby helleńscy i rzymscy stoicy nauczali dzisiaj, byliby minimalistami. Amerykanie głoszą bowiem te same idee, które głosili Zenon z Kition, Seneka, Epiktet i Marek Aureliusz. Z tą różnicą, że 2000 lat temu nie trzeba było nagrywać podcastów i filmików na You Tube, by trafiać do ludzi.
Teraz trzeba to robić, więc stare oraz dobre pomysły – takie jak stoicyzm – ubrano w szaty z nowej epoki.
Społeczeństwo, które żyje, by mieć
Te idee przeżywają renesans, którego źródło łatwo znaleźć. Yuval Noah Harari tak charakteryzuje istotę współczesnej kultury: „Konsumpcjonizm ciężko się napracował, ręka w rękę z popularną psychologią („Rób to, na co masz ochotę!”), by przekonać ludzi, że folgowanie przyjemnościom dobrze im robi, podczas gdy oszczędność jest samoumartwianiem. I dopiął swego. Wszyscy jesteśmy porządnymi konsumentami. Kupujemy nieprzeliczone mnóstwo produktów, których tak naprawdę nie potrzebujemy i o których do niedawna nie wiedzieliśmy, że w ogóle istnieją. Producenci celowo wprowadzają na rynek produkty o krótkim cyklu życia i wymyślają coraz to nowsze i całkowicie niepotrzebne modele zastępujące zupełnie zadowalające nas produkty, które musimy kupować, żeby „nie zostać w tyle”.” Mierzenia wartości życia dobrami materialnymi, uczono nas od lat. I udało się to zrobić na tyle, że jesteśmy gotowi poświęcać to co mamy najcenniejszego, czyli cały swój czas i całą swoją uwagę, by kupować rzeczy, bez których moglibyśmy się obejść i nic by to nie zmieniło.
Są to bowiem rzeczy, które być może mają cenę, ale nie dodają wartości naszemu życiu. Do tego wszystkiego jest ostatnio za dużo. Nie tylko rzeczy. Także bezwartościowych informacji i idei, płytkich relacji oraz pozbawionej znaczenia komunikacji, które kradną nasze czas i uwagę. Minimalizm uczy, że w takim świecie bardzo często mniej znaczy więcej. A kluczem do szczęścia jest życiowy umiar, bo rezygnując z czegoś, co nie ma wartości, zyskujemy to, co jest ważne.
Pierwotnie tekst “Minimalizm i stoicyzm. Filozofia na XXI wiek” ukazał się w Tygodniku Przegląd.
–3 komentarze–
[…] wzgląd na finanse miasta, choć te są w złym stanie, ale także własne. Gdybym bowiem opanował sztukę oszczędzania pieniędzy poprzez ich wydawanie, z pewnością już niedługo stałbym się bogatym […]
[…] się od minimalizmu. Zrozumiałam, że wokół mam za dużo rzeczy, co zabiera mi czas, siłę i energię. […]
[…] Zaczęło się od minimalizmu. Zrozumiałam, że wokół mam za dużo rzeczy, co zabiera mi czas, siłę i energię. […]