Sklep LUZEM: tutaj wszystko kupisz na wagę, żeby nie produkować śmieci
Jedzenie wyłącznie na wagę, środki czystości z kanistrów, szampon w kostce i zniżka za własne opakowanie – takie realia panują w sklepie Eliny i Jarka przy ulicy Szuwarowej 4 (wcześniej znajdował się przy Fieldorfa-Nila 12). Sklep LUZEM powstał rok temu w czasie pandemii, bo małżeństwo z Ukrainy wierzy, że w tak specyficznym czasie tym bardziej należy dbać o planetę. To jedyny sklep zero waste w Krakowie. [TUTAJ znajdziecie jego stronę na FB].
Karolina Gawlik: Trudno obcokrajowcowi założyć biznes w Krakowie?
Elina Cherkas: Najtrudniejsze było podjęcie decyzji i zaplanowanie wszystkiego, ale fakt, że jesteśmy Ukraińcami, w niczym nam nie przeszkodził. Wręcz przeciwnie – otoczenie i ludzie byli tak przyjaźni i bezproblemowi, że wszystko nam sprzyjało.
Za to sama rejestracja biznesu w urzędzie była niezłą przygodą.
Zdecydowanie… Jarek zna język polski trochę mniej ode mnie. Dogada się ze wszystkimi, ale kiedy chodzi o sprawy urzędowe, prawne terminy, pojawia się problem. Wyobraź więc sobie, że idzie do urzędu założyć pierwszy biznes w życiu, nie w swoim ojczystym języku, a nagle słyszy pytania o takie pojęcia jak “PKD”. Oj, zdziwił się! Nie wiedział co ma wpisać, nie rozumiał wielu rzeczy, ponoć śmiesznie to wyglądało. Jarek rzucił się na głęboką wodę, bo przeprowadzając się do Polski stwierdził, że chce wejść w społeczeństwo od razu i w ten sposób, na żywo, uczyć się języka. I proszę bardzo, w urzędzie pierwsza wpadka! Na szczęście, nie było wtedy dużo klientów, więc pracownicy bardzo mu pomogli i wspólnymi siłami dali radę. Założenie biznesu to poważna sprawa, ale gdy ludzie wokół tak wspierają, jest łatwiej.
Od początku postawiłaś na Kraków?
Najpierw byłam w Warszawie, bo chciałam zostać dziennikarką. Szybko jednak zrozumiałam, że romantyczne dziennikarstwo a’la Kapuściński, które sobie wymarzyłam, prawie nie istnieje. Tymczasem Jarek jest przedsiębiorczy, ma żyłkę do biznesu, więc zastanawialiśmy się, czym moglibyśmy się wspólnie zająć. Wiedzieliśmy, że chcemy czegoś, co jest nam bliskie. W tym samym czasie zaczęliśmy żyć bardziej ekologicznie, m.in. ograniczać plastik w domu. To był pierwszy moment, w którym poczuliśmy, że chcielibyśmy robić coś związanego z takim stylem życia. Później szukałam produktów na wagę i zauważyłam, że muszę jeździć w różne miejsca, żeby zdobyć całą listę, bo brakuje sklepu, który łączy wszystkie moje potrzeby. Wtedy znalazłam ideę sklepów “zero waste” w Europie i Polsce, lecz nie w Krakowie. I tak, naszą potrzebę zamieniliśmy w realizację marzenia o własnym biznesie.
Skąd ta potrzeba, żeby zacząć żyć inaczej?
Zaczęło się od minimalizmu. Zrozumiałam, że wokół mam za dużo rzeczy, co zabiera mi czas, siłę i energię. Jednocześnie znajomi w pracy też podnosili ten temat, dużo rozmawialiśmy o ekologii. Wzajemnie się motywowaliśmy, inspirowaliśmy do ograniczenia śmieci. Zaczęliśmy z mężem od prostej rzeczy, czyli zaprzestania kupowania wody w standardowych butelkach plastikowych.
Jak ludzie reagują na ideę zero waste, to już znana sprawa?
Świadomość rozwija się bardzo szybko. Jeszcze zeszłego lata czułam, że to trend, a teraz widzę przejście z trendu w tryb życia. To już nie tylko ekologiczna moda, ale poważne podejście do konsumpcji. Najwięcej przychodzi do nas właśnie takich klientów, którzy konkretnie szukają sklepu zero waste. Ale dużo ludzi przychodzi też “z ulicy”, ciekawią się, o co tu chodzi. Specjalnie mamy umiarkowane ceny, żeby zachęcić ludzi do kupowania na wagę, nawet jeśli nie wiedzą, co z angielskiego znaczy samo pojęcie zero waste. Nazwa nie jest tak ważna jak to, żeby krakowianie po prostu przyszli tu na zakupy ze swoimi opakowaniami i nie generowali nowych odpadów.
Co konkretnie w waszym sklepie oznacza zero waste? Mogę tu kupić jedzenie na wagę i szampon w kostce, co jeszcze?
Można nam oddać słoiki bumerangi, które myjemy, a następnie wystawiamy na użytek klientom. Dostajemy też torebki. Mamy wypożyczalnię książek o tematyce ekologicznej. Kanistry, z których nalewamy m.in. środki czystości, pochodzą z recyklingu. Wszystkie kosmetyki, które mamy w puszkach czy szklanych opakowaniach, oddajemy później producentom, bo jesteśmy z nimi umówieni, że wykorzystają je ponownie. Dzięki temu mamy na wagę peelingi, czy maski enzymatyczne. Dlatego też szukamy mniejszych producentów, którzy zgodzą się na zabawę w takie rzeczy, bo wielka firma kosmetyczna nie zrobi specjalnie dla nas serii peelingu na wagę. A mały producent, który bardzo stara się o jakość i chce, żeby ludzie u niego kupowali, może pójść nam na rękę. Co ciekawe, dla nich sama idea też staje się ważna! Jednego producenta kosmetyków poznaliśmy na targach, ale nie chcieliśmy współpracować, bo zobaczyliśmy mydła w plastikowych opakowaniach. Kiedy jednak właścicielka usłyszała o nas, zapowiedziała, że rzuci plastik i przejdzie na papierowe opakowanie. Tak też zrobiła i do teraz mamy super współpracę.
Wow, czyli naprawdę możemy swoim przykładem na kogoś wpłynąć.
Jasne, popyt bardzo wiele zmienia. Im częściej będziemy mówić w sklepach, że chcemy coś na wagę, luzem, producenci i sprzedawcy zaczną się zastanawiać nad tą potrzebą.
Co robicie, gdy kończy się data ważności produktu?
Jeśli termin się zbliża, robimy paczki do aplikacji Foodsi lub Good to go. Użytkownicy mogą kupić taką paczkę za 7 złotych, choć normalnie miałaby wartość 30 zł, ale tu nie chodzi o zysk, a o to, żeby uratować produkt, bo ma dobrą jakość, ale my nie moglibyśmy go sprzedawać. Jeśli termin już się skończył i nie może trafić nawet do aplikacji, wówczas umieszczamy go na facebookowej grupie freegańskiej.
Jaki produkt można u was uzupełnić, mimo że w powszechnie klienci nie zdają sobie sprawy z takiej możliwości?
Płyn do mycia naczyń, proszek do prania, kostki do zmywarki, ogólnie środki do czystości. To też można uzupełnić, a najlepiej zrobić samemu. Wychodzi wtedy dużo taniej i jest bardzo proste. Jeśli masz sodę i ocet, to właściwie nic więcej nie potrzebujesz do posprzątania swojego domu.
Halo, czy ty właśnie sama sobie nie podkopujesz biznesu?
Uwierz mi, że jest tyle ludzi, którzy nie mają na to czasu albo ochoty, że mój biznes jest bezpieczny!
Zaciekawiło mnie też, że taki “modny” sklep, powstał w innej dzielnicy niż w centrum miasta.
Z początku myśleliśmy o centrum, ale dobrze, że się tak nie stało, bo sytuacja pandemiczna wyszła nam na plus. Gdybyśmy wybrali centrum, mielibyśmy bardzo mało klientów – turyści przecież zniknęli, ruch ogólnie był bardzo mały, a tu jest osiedle, więc ludzie z okolicznych bloków i tak przychodzili. Choć najwięcej stałych klientów mamy akurat nie stąd, a z Ruczaju! Do nich też najczęściej wozimy dostawy rowerem. Jakbyśmy kiedyś się dorobili drugiego sklepu, to właśnie tam.
Widzę, że sposób dostawy też jest ekologiczny.
Tylko raz jechałam komunikacją miejską, jak już naprawdę padał duży śnieg! A tak, zawsze rowerem, nawet całą zimę. Czasem powoli, ale zakupy są zawsze dowiezione. Dostarczamy tylko od 100 zł, ale za to za darmo.
Na jakiej podstawie wybieracie produkty?
Kierujemy się jakością, ceną i certyfikatami; szukamy zwłaszcza tych ‘bio’, jeśli cena jest przystępna, bo zależy nam na tym, żeby przeciętnego klienta było stać na regularne zakupy. Dużo inspiracji zebraliśmy na targach, gdy jeszcze były organizowane, bo mogliśmy poznać producentów twarzą w twarz. Teraz prosimy o próbki.
Co jest pierwszym krokiem w niemarnowaniu?
Najważniejsze jest to, że zakupy zacząć już robić w domu, czyli sporządzić listę. Potem zabrać własne opakowania, pasujące do tej listy, nie więcej niż naprawdę potrzebujemy. Dzięki temu nie powstają żadne śmieci. Na naszej stronie internetowej można zobaczyć wszystkie produkty. Stworzyliśmy ją, bo mamy też klientów z obrzeży Krakowa, bądź nawet spoza, którzy chcą kupować na wagę, a niestety, nie mają takiego sklepu blisko, więc przyjeżdżają do nas – rzadziej, ale na większe zakupy. Mieliśmy nawet wizytę z Bielska-Białej.
Co cię najbardziej zaskoczyło w prowadzeniu tego biznesu?
Chyba opakowania, z którymi czasami ludzie przychodzą. Niektórzy fani idei zero waste są naprawdę… wow! Raz sypałam herbatę do koszulki na dokumenty. Reklamówka z dziurą zawiązana w trzech miejscach albo sklejona taśmą – też się zdarzyła. Ważne jest też to, że własne opakowanie gwarantuje u nas 5 proc. zniżki. Mamy jednak nadzieję, że to opakowania wielorazowe, bo czujemy odpowiedzialność za edukowanie klientów. Gdy ktoś czasem przychodzi bez swojej torby, Jarek rzuca żartem, że to “niedobrze”. Niby żart, ale później widać, że ten sam klient, na następnych zakupach, chwali się głośno własnym opakowaniem.
Najważniejsze, że wszystkie te zaskoczenia są pozytywne. Pracując tu, jestem ciągle zadowolona! Nie dość, że ludzie są tacy fajni, sprzedaję produkty w słusznej sprawie, to na dodatek mogę realizować swoje talenty – sama namalowałam logo, robię etykiety, piszę o nas.
Może klienci są odbiciem was samych.
Może, chociaż to nie tylko moje odczucia. Kiedy zastępowała mnie koleżanka, codziennie nie mogła się nadziwić, jacy mili ludzie przychodzą. Nie my stworzyliśmy tę atmosferę, ona sama się stworzyła. To mnie najbardziej cieszy.
Zdarzają się starsi klienci, czy zero waste to jednak domena młodych?
Owszem i to nawet starsi zero-wasterzy! Niewiele, ale jednak. Bardzo dobrze pamiętam jedną panią, która jest zawsze idealnie przygotowana do zakupów. Ma piękne torebki uszyte przez siebie. Wiele starszych osób przychodzi z ulicy, bo w okolicy jest szpital. Zwykle wpadają rano, mają swoje ulubione produkty i są dla nas żywą informacją o cenach. Tacy klienci chodzą na różne targi, porównują ceny i wtedy nam mówią, że coś jest u nas tańsze lub droższe. Bardzo fajnie, że możemy otrzymać taką sprawdzoną analizę! Niektórzy klienci trafiają do nas za sprawą swoich dzieci, bo dowiadują się od nich, że można u nas kupić na przykład olej nierafinowany tłoczony na zimno, do własnej butelki.
Co jeszcze znajdę u was, o co trudno w innym sklepie?
Właśnie świeże oleje na wagę, które mamy od małego przedsiębiorstwa, prowadzonego przez ojca i syna. Wioska nazywa się Kujawy, ale nie ma nic związanego z kujawskim olejem. Termin ważności jest bardzo krótki, olej rozchodzi się bardzo szybko, cały czas zamawiamy nowe. Są różne – czarnuszka, sezamowy, lniany, słonecznikowy, rzepakowy. Oprócz tego, mąki bezglutenowe – kasztanowa, kokosowa, migdałowa albo soja na wagę, gdyby ktoś chciał sobie sam zrobić tofu.
Czy rzeczywiście takimi codziennymi zakupami możemy coś zmienić na świecie?
Wystarczy zrobić sobie porównanie na własnym przykładzie, analizując chociażby jeden produkt w perspektywie dłuższego czasu. Popatrzmy na maski: używam je w sklepie cały czas, więc gdybym miała codziennie ubierać nową, ile bym ich wyrzuciła jako pracownik handlowy? Uszyłam więc trzy wielorazowe, co stanowi ogromną różnicę przez rok. Bea Johnson, jedna z pionierek zero waste, w swojej czteroosobowej rodzinie, produkowała 240 litrów śmieci. Gdy zaczęła kupować produkty na wagę, sama gotować i przerabiać rzeczy, sprzątać naturalnymi środkami, wyprodukowała z domownikami tylko jeden słoik śmieci zmieszanych. Reszta to bio odpady, które trafiały do kompostownika lub tworzywa sztuczne, które dostarczała do recyklingu. Każdy może coś zmienić na miarę swoich sił, ale jak przeanalizuje tę zmianę w dłuższym okresie czasu, zobaczy, jakiej dokonał różnicy.
***
Zapraszamy też do obejrzenia filmu Karoliny Gawlik “Świat do naprawy”, za który otrzymała nominację do nagrody dziennikarskiej im. Zygmunta Moszkowicza “Człowiek z pasją”.
–6 komentarzy–
[…] ze stowarzyszeniem Kraków dla Mieszkańców. Przeczytacie w nim między innymi o sklepach zero waste i ekologicznym, który znajdziecie na Żabińcu. Ale też o tym, jak po 30-tce zostać stolarzem, […]
[…] I Sklepie LUZEM z Żabińca, gdzie wszystko kupicie na wagę. […]
[…] na przykład Sklep LUZEM, który na Żabińcu prowadzą Elina i […]
[…] też o Sklepie Luzem, który właśnie przeniósł się z Żabińca na Ruczaj. Oraz o świetnych pielmeni z […]
[…] także o oŚrodku Czystości, gdzie Asia z Dębnik uczy, że chemia nie musi truć nas i planety i sklepie LUZEM z Ruczaju, gdzie wszystko kupisz na wagę. A także o wyjątkowym komisie, gdzie wynajmiesz regał, by sprzedać swoje stare […]
[…] też: Sklep LUZEM: tutaj wszystko kupisz na wagę, żeby nie produkować […]