Monitoring – jak to działa na Azorach?
Kwestia monitoringu przez dłuższy czas była niemal całkowicie pomijana w przedreferendalnej debacie. Zmieniło się to dopiero w ostatnim tygodniu w związku z zawiązaniem się inicjatywy “Kraków przeciwko kamerom”. Ze swojej strony chciałbym podzielić się krótkim opisem konkretnego przypadku wdrożenia monitoringu na osiedlu Azory. Ku przestrodze.
Na samym początku żywiłem słabą nadzieje, że kamery pomogą w walce z prawdziwą plagą Azorów, jaką jest kibolskie graffiti. Przyznam się, że niekiedy podziwiam determinację osób piszących na murach. Sytuacja w walce o ściany zmienia się dosłownie z nocy na noc. Dziś górą Cracovia, jutro swoje dopisuje Wisła, pojutrze napis jest zamalowywany przez pracownika spółdzielni, a następnego dnia wszystko zaczyna się od nowa. Niestety, w tej kwestii monitoring nie pomógł.
W dziesięciopiętrowcach przy ulicy Palacha instalacją kamer zajęła się firma Hotspot. Wcześniej większość mieszkańców bloku wyraziła zgodę na instalację monitoringu odsyłając formularz ankiety dostarczony przez spółdzielnie. W moim bloku zaczęło się od falstartu: pierwsza kamera została zdemontowana przez nieznanych sprawców zanim w ogóle została podpięta do systemu.
Dość szybko zamontowano dwie nowe – przed klatką i na korytarzu. Niedługo po tym znalazłem w skrzynce pocztowej świstek papieru z adresem strony, loginem i hasłem. Po zalogowaniu mogę osobiście monitorować sytuację na parterze bloku mojego i czterech innych przy tej samej ulicy. Mogę też, nie ruszając się z mieszkania, podziwiać widok przed wejściem do budynku.
Do czynszu spółdzielnia dolicza miesięczną opłatę za domofon. Akurat w moim bloku jest to trochę bez sensu, bo ktoś notorycznie wykręca klamkę i zamek w drzwiach wejściowych. Zwykle po jakimś tygodniu od takiego incydentu drzwi naprawa fachowiec ze spółdzielni. Incydent powtarza się zwykle jeszcze tego samego dnia. Być może zapobiec temu mogła by kamera skierowana na drzwi wejściowe, niestety to była akurat ta, która została zdemontowana jeszcze przed podłączeniem.
Dosłownie wczoraj nieznani sprawcy zdemontowali również drugą kamerę – z widokiem na skrzynki pocztowe. Na razie na jej miejscu znajduje się plątanina kabli, ale nie wątpię, że już niedługo pojawi się tam nowe urządzenie. Tak samo nie wątpię, już niedługo w drzwiach wejściowych będzie nowa klamka. I że zamalują wulgarny napis na ścianie budynku.
Odkąd siedem lat temu wprowadziłem się do mojego azorskiego mieszkania wysokość czynszu wzrosła niemal dwukrotnie. Ze względu na wydatki na monitoring zapewne będzie rosła dalej. Trochę się obawiam, że to nie koniec podwyżek. Jak się okazuje monitoring też wymaga stałego nadzoru i całkiem możliwe, że następnym krokiem będzie montaż kamer skierowanych na inne kamery.
Jaki z tego morał? Taki, że monitoring nie zapobiega chuligaństwu. Chuligaństwo radzi sobie z monitoringiem, a płacimy my wszyscy. Czasami, żeby poczuć się bezpiecznie wystarczy zaprzyjaźnić się z sąsiadem. Człowiek w przeciwieństwie do kamery jest w stanie reagować, a nie tylko patrzyć. Zwykła ludzka solidarność to najlepsza bronią zarówno przeciw chuligaństwu i oku Wielkiego Brata. Poza tym jest za darmo.
Michał Maleszka
–2 komentarze–
ja z kolei mieszkam na Różyckiego. W ostatnim czasie zainstalowano też chyba 4 czy 5 kamer. Nie wiem jednak kto i na jakiej zasadzie decydował o ich rozmieszczeniu. Po poza jedną w budynku 5 która jest skierowana na wejście, reszta to jakieś nieporozumienie, bo co najmniej dwie pokazują zasadniczo martwą strefę trawnika. Zastanawia czy ktoś pomyślał także (a raczej tego nie widać), że na wiosnę drzewa i krzewy kwitną i dostają takich śmiesznych zielonych przyrośli jak liście które skutecznie sprawią że widok z tych kamer jest zasadniczo bezużyteczny. A graficiarze i tak robią co chcą…
No tak, zgadzam się. Na Różyckiego, Panowie specjaliści od monitoringu decydujący o rozmieszczeniu kamer chyba sobie przysłowiowo w kulki polecieli. Generalnie, kamery prezentują, albo martwe punkty w postaci obrazów krajobrazowo-przyrodniczych, albo te fragmenty elewacji budynku, które są nienaruszone przez działalność naszych Azorskich artystów. Natomiast rozwiązanie technologiczne, które temu wszystkiemu towarzyszy jest, jakości poniżej przeciętnej. Wątpię by udało się zapuszkować, choć jednego kryminalistę dzięki tym kamerom. A do tego w bloku w którym mieści się moje mieszkanko, przeżycia klamki i zamka drzwi wejściowych do budynku są niemalże identyczne. Ale przecież pozory bezpieczeństwa Spółdzielnia musi gwarantować. Szkoda tylko, że spółdzielnia sama z siebie za to nie płaci, tylko obarcza tym swoich członków. Trzeba zacisnąć pasa i z niecierpliwością czekać na kolejne zbawienne pomysły.