Mydlniki żądają uwagi! O dzielnicy mówią Bogdan Nowak i Elżbieta Maj
Mydlniki: Na samym początku pisaliśmy, że uwagi żądają Azory. Dziś przypominamy o kolejnym miejscu w dawnej Dz. Krowodrza, któremu przydałoby się nieco zainteresowania ze strony miasta i dzielnicy. To Mydlniki, które rozrastają się w nieprawdopodobnym tempie, a lista spraw do załatwienia wydłuża się równie szybko, jak przybywa nowych bloków.
Z radnymi z Mydlnik Elżbietą Maj i Bogdanem Nowakiem, rozmawia Tomasz Borejza.
Czasami coś się dzieje na Mydlniczance i to chyba tyle, gdy chodzi o obiekty sportowe w Mydlnikach. Przydałoby się boisko?
Bogdan Nowak: Z całą pewnością. Zresztą uparcie się o nie upominamy.
Trochę to dziwne, że jeszcze nia ma, bo Dzielnica VI stawia na sport.
Elżbieta Maj: Stawia, ale nie wszędzie.
BN: To dzieje się tylko w centrum dzielnicy. W Bronowicach rzeczywiście boisk jest pod dostatkiem. Jest duży, gminny kompleks Bronowianki z boiskami treningowymi. Jest Orlik w ZSO nr 8. Jest boisko przy Lewiatanie na Widoku, boisko przy SP nr 93, boiska przy SMS na ul. Szablowskiego. Przy SP 153 jest boisko do koszykówki. Teraz powstało przypominające klatkę boisko na terenie Młynówki Królewskiej.
To wszystko jest w jednym miejscu. W Mydlnikach pomimo, że jest to najszybciej rozwijający się teren w Dzielnicy VI nie ma praktycznie żadnego obiektu sportowego.
Rosnącej zabudowy nie da się nie zauważyć. Dzieci przybywa i pojawiają się potrzeby?
EM: Przybywa. Ze statystykami w wieku przedszkolnym są problemy, ale widać to choćby po liczbie chrztów oraz tym ile jest dzieci w prywatnych przedszkolach i żłobkach oraz przychodni zdrowia.
BN: W tym kontekście jest jedna bardzo ważna sprawa. Potrzebny jest plac zabaw dla dzieci. Tego w Mydlnikach nie ma, a to ważne miejsce.
Także ze względu na to, że ludzie mogą się tam poznać. Nawiązują się relacje między sąsiadami. Były plany, żeby taki plac wybudować wspólnie ze Spółdzielnią Mieszkaniową „Grodzka”, ale radni nie mogą występować w imieniu Dzielnicy. To musi zrobić Zarząd. Ten jednak nie był zainteresowany.
Są dzieci, ale są też rodzice. Nie jest przecież tak, że nic nie jest robione. Ostatni przykład to światła na Balickiej.
EM: O światła w Mydlnikach walczono od 2001 roku, bo było bardzo niebezpiecznie. Długo bez skutku. Wciąż były jakieś problemy. Było mnóstwo kolizji samochodowych, wiele wypadków z udziałem pieszych, dwie osoby zginęły.
Światła stawiano 12 lat?
BN: Sprawa trwała bardzo długo. Mimo dużych nacisków mieszkańców Mydlnik. Tam bardzo zaangażowana była pani Wełna, która pilotowała to przez kilka lat. Nie dała spać urzędnikom. Wreszcie w tym roku udało się je zrealizować i z tego należy się cieszyć. Można też podziękować za to ZIKiTowi. Cała sprawa pokazuje, że nie warto stać z boku, bo kiedy mieszkańcy się zaangażują, to mogą coś wywalczyć.
Mydlniki żądają uwagi
To wiele zmieniło.
EM: Bardzo dużo. Tam było szczególnie niebezpiecznie.
Domyślam się, że światła to nie wszystko. Chaotyczny rozwój zabudowy, w całym Krakowie, nie tylko w Mydlnikach, powoduje, że infrastruktura nie nadąża?
BN: To jest wynik zabudowy prowadzonej na zasadzie „WZ-tek”. Brakuje planów, który zapewniałby spójny rozwój różnych miejsc. Tak jest w Mydlnikach. Brakuje wielu rzeczy, które na normalnie zaplanowanym osiedlu powinny się pojawić. Placu zabaw, parkingu i pozostałej infrastruktury.
Bolączką jest to, że zabudowa jest punktowa. Tu coś wstawimy. Tam coś wstawimy. Potrzebujemy miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Przecież tam powstaną w najbliższym czasie przystanki kolejowe. Rozwija się Uniwersytet Rolniczy, a w przyszłości będzie powstanie tam powstawała kampus AGH.
Gdzie?
BN: W rejonie Fortu Mydlniki. Ciekawe rozwiązanie, ale jest mankament komunikacyjny. Brakuje przebicia pod torami kolejowymi. Na razie wywaliczyliśmy taką możliwość w planie dla Bronowic Małych i w rejonie ulicy Witkiewicza, ale to tylko początek. To jest teraz szczególnie ważne. Kolej przystępuje do modernizacji połączenia do Balic. Trzeba to wykorzystać, bo jak nie teraz to sprawy nie będzie można rozwiązać przez kilkadziesiąt lat.
Coś się dzieje?
BN: Nic.
EM: Jest jeszcze jedna sprawa. Skomunikowanie ul. Pasternik z ul. Balicką. Ul. Łupaszki jest w tej chwili w bardzo złym stanie. Tak jest przynajmniej od remontu Ronda Ofiar Katynia. Wprowadzono ruch wahadłowy pod Zielonym Mostem w obie strony. Ale co to za rozwiązanie? W godzinach dużego natężenia ruchu blokuje się przez to całe skrzyżowanie z ul. Balicką przy pętli tramwajowej.
Jest też kwestia mostu na Rudawie w kierunku Woli Justowskiej.
Dobrze. Zróbmy porządek. Trzy najważniejsze rzeczy z zakresu komunikacji?
BN: Po pierwsze przebicie się przez tory. Po drugie przejazd przez tory kolejowe przy na ul. Balickiej. Rozmawiałem o tym z kolejarzami i zrobi to właśnie kolej. Trzecia rzecz jest taka, że trzeba przebudować pętlę autobusową w Mydlnikach. Tam nie mieszczą się dwa autobusy przegubowe.
EM: One blokują często wyjazd z ulicy Hemara i Kurozwęckiego. Kierowcy autobusów mówią, że jest to jedna z najtrudniejszych w mieście pętli dla dwóch autobusów przegubowych.
BN: Wymyśliliśmy jak to obejść. Chodzi o kilkanaście metrów nowej nawierzchni. Do tego na terenie gminnym, więc nie ma kwestii własności. Brakuje tylko dobrej woli.
Te trzy rzeczy to jednak samochody. Co z rowerami? Wiem, że jest kwestia ścieżki, którą dałoby się z Mydlnik dojechać do Bronowic i dalej do Rynku. Ona teraz jest, ale nie cała i da się przejechać tylko, kiedy sprzyja pogoda.
EM: Jest ścieżka rowerowa i ona prowadzi do Zakliki z Mydlnik. Tam są ławki, były huśtawki. Problem jest taki, że brakuje części drogi i połączenia z wałami Rudawy. Szkoda tego nie zagospodarować też dlatego, że tam jest po prostu przyjemnie. To świetny teren rekreacyjny.
BN: To jest niezbędne. Ul. Balicką rowerem nie da się jeździć. To jest niebezpieczne.
EM: Niebezpieczne dla rowerzystów i uciążliwe dla kierowców.
Lista już jest długa. Ale, czy coś jeszcze?
BN: Kultura. Dom Kultury „Mydlniki” potrzebuje pilnego remontu dachu, który jest w fatalnym stanie. Kupujemy kolejne nożyce dla Straży Pożarnej, a jedne już kupowaliśmy, za 30 tys. złotych.
EM: Kupujemy pół radiowozu dla policji.
BN: Dokładnie. A Klub Kultury został wybudowany przez mieszkańców. Kiedy przyłączano Mydlniki do Krakowa, to przyłączono go jako własność gminy. Myślę, że jest to teraz jej odpowiedzialność. Niestety Rada Dzielnicy VI nie ma do niego serca i Klub niszczeje. Wszystko co zrobiono to wymieniono okna i drzwi za 14 tys. złotych. A dach się sypie. To jest wstyd, że to tak wygląda.
A co jest robione w tym Klubie?
BN: To jest filia Dworku Białoprądnickiego. Odbywało się tam i odbywa szereg imprez. Działał tam fajnie aktywnie Klub Seniora. Zespół Mydlniczanie.
EM: Wszystko działa bardzo prężnie. Są spotkania. Jest przedszkole.
Nie uwierzę, że coś działa prężnie i nie ma zainteresowania miasta oraz dzielnicy.
EM: Ale tak jest…
Dziwne. Na liście priorytetów Dzielnicy sprawy emerytów są zaraz za sportem…
BN: Wiemy dlaczego. Małopolski Związek Emerytów, Rencistów i Osób Niepełnosprawnych ma dokładną reprezentację w Zarządzie Dzielnicy VI. Pani Prezes Związku jest wiceprzewodniczącą Rady. A przewodniczący Smok należy do jego Zarządu.
Sugeruje Pan, że to nie sprawy wszystkich seniorów zajmują wysokie miejsce na liście priorytetów związku?
BN: Tam był MDDPS i coś się działo, ale nie był traktowany zbyt dobrze.
EM: Trochę się działo. W każdym razie jeszcze do niedawna. Był sprzęt do rehabilitacji dla osób starszych. Chcieliśmy to zachować. To się niestety nie udało.
Domknijmy ten katalog spraw „do załatwienia”. Coś jeszcze?
EM: Na szczęście jest też coś, co się udało. Szkoła będzie rozbudowywana. Była poważna sprawa awarii kanalizacji. Przed szkołą było szambo o powierzchni ok. 66 m2, jedyne takie w całych Mydlnikach. Udało się go zlikwidować i wykonać nowe włączenie bezpośrednio do kanalizacji miejskiej. Przed szkołą dzięki Sponsorowi mógł powstać maleńki plac zabaw.
BN: Zalewało pomieszczenia szkoły i trzeba było interweniować. Udało się wywalczyć, że Dzielnica przeznaczyła na to środki.
No to coś się jednak dzieje.
BN: Przez trzy lata? Niezbyt wiele. Tutaj akurat nie było wyjścia. Szkole groził kataklizm.
Dlaczego lista rzeczy do zrobienia jest tak długa?
BN: Karty są w rękach Zarządu Dzielnicy. Żaden radny bez poparcia nie jest w stanie nic zrobić. U nas nie tylko nie ma poparcia, ale inicjatywy Mydlnik są blokowane.
Muszę powiedzieć, że ciężko mi to zrozumieć.
EM: Środki są ograniczone i są inwestowane w miejsca, które Zarząd uznaje za istotne. Reszta wypada z tych planów.
BN: Ale to nie jest tylko taka kwestia. Okazuje się bowiem np., że w czasach, gdy na wszystko brakuje pieniędzy, to nie brakuje ich na wycieczki dla emerytów, na które jeździ bardzo ograniczone grono wciąż tych samych osób. Według zasłyszanych informacji są to głównie członkowie Małopolskiego Związku Emerytów, Rencistów i Osób Niepełnosprawnych.
Tego, gdzie widzeprzewodnicząca jest prezeską, a przewodniczący zasiada w zarządzie?
BN: Dokładnie tego. Moim zdaniem jeżeli to jest organizowane ze środków publicznych, to każdy emeryt powinien móc skorzystać z takiej wycieczki. Powinna decydować kolejność zgłoszeń lub inne jasne i przejrzyste kryterium. Wydaje się, że tak jednak nie jest. Sprawa nie dotyczy tylko tego.
Tutaj wszystko dzieli się coraz bardziej na „swoich” i „nie swoich”.
To znaczy? Bo znowu ciężko mi zrozumieć?
BN: To znaczy tyle, że rada została podzielona na ludzi pana przewodniczącego i innych. W Mydlnikach dzieje się tak niewiele, bo nie ma tutaj tych pierwszych. Usłyszeli to zresztą nawet wyborcy, którym na spotkaniach w okręgach „ nieprawomyślnych” radnych powiedziano, że wybrali sobie złych radnych i sprawy nie zostaną załatwione.
Mieszkańcy są karani?
BN: Tak. Za to że pan przewodniczący nie lubi niektórych radnych.
EM: Oprócz tego ignoruje się całe grupy ludzi. Chcieliśmy np. zrobić plac rekreacyjny z urządzeniami także dla osób dorosłych. Ale taki projekt rodzinny musi przegrać z kolejnymi boiskami.
BN: A to ma sens. Sportowcy to nie tylko piłkarze. Potrzebne są ścieżki rowerowe, ścieżki spacerowe. To się ignoruje. Nawet proste sprawy przegrywają, kiedy są w „złych” miejscach. Chcieliśmy w Mydlnikach zorganizować bardzo potrzebny parking, na który jest nawet miejsce. Bez zainteresowania.
W tym co państwo mówicie bardzo mocno pobrzmiewa poczucie krzywdy. Uważacie, że Mydlniki są traktowane niesprawiedliwie?
BN: Tak. Nawet to co jest zrobione, jest u nas robione zawsze na samym końcu.
EM: Tak było choćby ze szkołą, która będzie ostatnią remontowaną szkołą w dzielnicy.
Może to jest jednak tak, że pieniędzy nie ma w ogóle, a nie tylko nie ma ich w Mydlnikach?
BN: Na ostatniej sesji ponad 200 tys. złotych przeznaczyliśmy na remont przedszkola w Bronowicach. Ale to nie tylko o to chodzi.
W 2012 roku przepadło nam kilkaset tysięcy złotych z powodu niezrealizowanych inwestycji. W tym roku sytuacja się prawdopodobnie powtórzy. Przepadnie Może przepaść 600 lub 700 tys. z powodu niewykonania remontu ul. Racheli. Tak „ważnej”, że nie ma jej nawet na mapie Krakowa.
EM: Problemem, który widzę jest to, że nie bierze się pod uwagę tego, co do powiedzenia mają ludzie. Na jedną sesję Rady przyszła duża grupa osób z ulicy Prystora – ich głosy, bardzo donośne, upominające się o remont zostały zignorowane przez Zarząd i większość radnych, którzy prawie nigdy nie wypowiadają się na sesjach.
BN: Ja nie neguję potrzeby remontu ul. Racheli. Są jednak ważniejsze rzeczy i trzeba priorytetyzować. Są po prostu ulice ważniejsze i mniej ważne, i to powinno decydować.
Skoro to nie decyduje, to co Państwa zdaniem decyduje?
BN: Bezwzględnie interesy własne członków Zarządu. Pieniądze służą np. utrzymywaniu dobrych relacji z wybranymi instytucjami – przede wszystkim szkołami. Także emerytami ze Stowarzyszenia.
Tymczasem środki powinny służyć wszystkim.
–7 komentarzy–
[…] go lubią, ale im nikt boiska nie zrobił, pisze pan, że rada dzielnicy myśli o wszystkich. O Mydlnikach nie myśli. Może dlatego, że nie mają parku pod […]
[…] będzie z pewnością przednia, a my cieszymy się, że nasze zwrócenie uwagi na to, że Mydlniki żądają uwagi, już przynosi pierwsze […]
Niestety wszystko co jest napisane w tym artykule to prawda. W Mydlnikach powstają kolejne osiedla, mieszkańców przybywa,a nie ma placu zabaw, boiska, przychodnia jest za mała, zabrano jedną linię autobusową tj. 501, park Młynówka w części Mydlnik jest zaniedbany, brak chodnika na ulicy Łupaszki, a ten na ul. Balickiej to obraz nędzy i rozpaczy, proponuję komuś pojechać po nim wózkiem z dzieckiem. Za to na Widoku wybudowano drugi orlik obok pierwszego.
Raptem 3 sklepu, paniusiu? Chycesz miec galerie, to w poblizu jest galeria bronowice! Wiec nie zamieniaj mi Mydlnikow w kolejne Bronowice! Panienka z bachorem sie odezwala. Wyszystko chycialab miec pod nosem. a pozniej narzekac na smog i zabudowe.
Dokładnie tak! To niewyobrażalne, żeby tak prężnie rozwijające się osiedle było takim zadupiem. Oprócz bloków i raptem trzech sklepów nie ma tu nic. Nie ma gdzie wyjść z dzieckiem na spacer ani gdzie usiąść na kawie. Przychodnia to jakaś porażka – jeden przyjmujący lekarz o wątpliwej reputacji. Ze wszystkim i za wszystkim trzeba chodzić na Widok – a raczej jeździć, bo chodnik wzdłuż Balickiej to ruina. Zresztą z tą jazdą to też nie jest różowo – tylko dwie linie autobusowe, z czego jedna co roku zawieszana na wakacje. Eh!
No właśnie, Mydlniki, obrzeża Krakowa. Jeszcze nie przedmieścia, ale już prawie nie Kraków. Mieszka się jeszcze fajnie, ale przybywa tak dużo bloków, że jeszcze chwila, a zacznie przypominać to Ruczaj (negatywnie), lub Żabiniec. Lekarz w przychodni przyjmujący “godzinę” dziennie, i zawsze przepisujący ten sam najgorszy antybiotyk. Nie ma sensu do niego chodzić. Szkoła za mała, brak przedszkola, żłobka. Do przedszkola i żłobak już trzeba dzieci wozić. Balicka w godzinach szczytu zapchana i zakorkowana. Odkąd trwa remont kolejki do Balic, nie ma jak normalnie jechać do Chełmu, Woli Justowskiej. Niestety Mydlniki to powoli sypialnia Krakowa, bez żadnej infrastruktury. Już zaczęły się problemy z brakiem miejsc parkingowych, zawalone samochodami ulice, np. Myczkowskiego, przez którą nie ma jak się minąć z drugim samochodem bez wjeżdżania na chodnik, nielegalne graffiti, itp. Spółdzielnia Grodzka, która buduje blok na bloku, i inni pomniejsi deweloperzy budujący bez garaży (chociaż biorąc pod uwagę koszt samego podatku od nieruchomości za garaż, to zastanawiam się nad jego sensem – lepiej chyba zająć ulicę jakimś starym gratem do 5000zł). Coraz większy ruch samolotów, przelatujących nad kominami (huk straszny). Są też plusy, jak na razie to przynajmniej to, że znam sąsiadów, znam ścieżki (nie oznaczone), którymi dojechać mogę na rowerze do Ojcowa, Krzeszowic, Liszek, itd. Plusem jest także, to że nowi mieszkańcy to ludzie pragnący lepszego, bardzo pracowici, ludzie, którzy wyjechali ze swoich miejscowości na Śląsku, Podkarpaciu, Pomorzu, aby osiedlić się i pracować w Krakowie. To pasjonaci: nurkowie, żeglarze, narciarze, snowboardziści, skoczkowie, motocrossowcy, malarze, rzeźbiarze, pracownicy wolnych zawodów. Śmietanka można rzec. Dlatego tu mieszkam od kilkunastu lat. Nie dopuśćmy do degradacji naszej “małej ojczyzny”
Halina , to wszysto prawda co poprzednicy pisza .Mydlniki potrzebują uwagi.Ludzi przybywa a Mydlniki sa jak Krakow przed 30 temu. Musza mieszkancy domagać sie swoich praw,zyc godziwie.Samoloty staly sie plaga.Mydlniki staly sie zapomniana dzielnica Krakowa.