Wiadomo, że krakowskie “planowanie” przestrzenne wygląda od wielu już lat tak, że najłatwiej przyrównać je do fantazji pijanego murarza. Ładu i pomysłu nie ma w tym za grosz. Za to betonu jest sporo i rozrzuca się go mniej więcej tak, jakby o miejscach decydowało to, gdzie majster się zatoczy i coś mu akurat na ziemię...

















