Pani Zofia od 57 lat pracuje w tym samym miejscu. Spotkacie ją w kultowej knajpie
W kociołkach gotowano codziennie flaki, bigos, nerki, płucka, wątróbki, zupy. Nie brakowało dań dietetycznych z cielęciny, jagnięciny a dodatkiem mogły być ziemniaki lub kapusta zasmażana. Świeże ciasto i lody do restauracji ,,Wisła” trafiały prosto z osiedla Zielonego.
Pani Zofia od 57 lat pracuje w tym samym miejscu. Najpierw była bufetową w restauracji ,,Wisła”, która znajdowała się tutaj wcześniej, a od 1991 roku, czyli okresu, gdy likwidowano większość restauracji jest właścicielką ,,Zosieńki”.
Postanowiłam na własny rachunek wziąć mniejszą część ,,Wisły”, gdzie dawniej znajdował się pub. I tak od 11 lipca 1991 roku działamy. Lokal został zmodernizowany, przerobiony i teraz można tutaj dobrze zjeść, napić się piwa i wódeczki opowiada właścicielka.
Joanna Urbaniec: Proszę coś więcej opowiedzieć o dawnej, kultowej restauracji Wisła?
Zofia Maślak: W tej mniejszej części, w której teraz jesteśmy był bar ,,Wisła”. W bemarach pod ścianą na całej długości w kociołkach był ciepły bigos, fasolka, nerki, płucka, brizole, steki. W tej ladzie mieściło się wszystko. Prócz tego do drugiego dania były zawsze ziemniaki, zasmażana kapusta. Nie było jak teraz zestawu surówek, zdarzało się, że czasami robiło się tartą marchewkę.
Jak brakło to korytarzem, który łączy te dwie części szło się do restauracji ,,Wisła” i brało się to czego brakło. Tam mieliśmy olbrzymią kuchnię.
Lokal po stronie restauracyjnej był bardzo wykwintny, dlatego też kuchnia musiała być duża. Gotowało się w kociołkach po 50 i 100 litrów. Na zmianie musiało być pięciu kelnerów, zawsze elegancko ubranych. Do godziny 17 chodzili w białych kitlach, później przebierali się w czarne smokingi, obowiązkowo mucha i obsługiwali klientów do godziny 23. Kelnerka była również ubrana w czarną sukienkę, fartuszek i czepek oraz zdrowotne buty. Obowiązywał delikatny makijaż. Wszyscy kelnerzy byli odpowiednio przeszkoleni i wyćwiczeni w obsłudze gości. Będąc bufetową na ten lokal musiałam wszystkiego dokładnie pilnować.
Ilość jedzenia jakie było wydawane jest nie do opisania. Gotowało się sześć zup po 50 litrów na dzień. To wszystko schodziło do wieczora.
Ludzi było codziennie tyle, że czekali w holu, aż zwolni się stolik. Coś czym mogła poszczycić się w tamtych czasach Wisła to kącik dietetyczny. Pani dietetyk zatrudniona na umowę ze Szpitala Żeromskiego przychodziła na godzinę 8 rano przygotować jadłospis. Od godziny 12 po południu dania te były wydawane. Kącik znajdował się w tak zwanym rewirze pierwszym, bo na takie części lokal był podzielony. Dania dietetyczne to jagnięcina, cielęcina, drób, wybór surówek. To było tak pyszne, że ciężko opisać. Jestem bardzo dumna, że mogłam wtedy tutaj pracować. Było to coś niesamowitego, wyjątkowego, niespotykanego nawet do dziś w najlepszych restauracjach.
Wydawało mi się, że nowohucianie jadali raczej w domach?
Absolutnie nie w tamtych czasach. Knajp i restauracji było w okolicy mnóstwo jak Arkadia, Bar pod Zegarem, Teatralna, Stylowa, a mimo to były tłumy. Ludzie przychodzili całymi rodzinami, po prostu im się to kalkulowało.
Loże, a mieliśmy ich trzy zazwyczaj zajmowały rodziny, bo było tam po 8 miejsc. Pozostałe stoliki poukładane były wzdłuż.
Był jeszcze pokoik zamykany dla kluczyk, to była tak zwana ,,mała Wisełka”. Z tego pokoju mogli korzystać wyjątkowi goście jak na tamte czasy, czyli dyrektorzy szkół, zakładów pracy czy majorzy z milicji. Takie VIP-y tamtych czasów.
Tłumy ludzi czekały przed wejściem aż zwolni się jakiś stolik, ruch był na okrągło.
Do stolika podchodził kelner i przyjmował zamówienie. Po chwili wracał z dużą podłużna tacą, na której miał w miseczkach zamówione np. 8 zup, przelewał je pojedynczo na wcześniej przegotowane talerze.
Jak o godzinie 18 przyjeżdżał tramwaj na B1 (skrzyżowanie Struga) to o 18:03 było tutaj czarno. Piwa do godziny 23 schodziło 16 beczek po 100 L. To są ilości, które ciężko sobie dziś wyobrazić, ale takie były czasy, złote czasy.
Cukiernia na osiedlu Zielonym zaopatrywała w wyroby cukiernicze większość nowohuckich restauracji takich jak Stylowa na osiedlu Centrum C, Arkadia czy Mozaika z osiedla Szkolnego.
Natomiast świeże mięso przywożone z ulicy Rzeźniczej trafiało na osiedle Hutnicze, gdzie funkcjonowała rozbieralnia, dzielono tam mięso na mniejsze kawałki a następnie trafiały one do nowohuckich restauracji.
Na osiedlu na Skarpie było również laboratorium gastronomiczne, gdzie badano próbki z nowohuckich barów. Badania obejmowały zgodność dania z recepturą ale również ich kaloryczność
Czym teraz Zosieńka raczy swoich gości?
Jesteśmy restauracją, podajemy oczywiście obiady. Organizujemy bardzo często imprezy okolicznościowe na około 40 osób, wszelkiego rodzaju przyjęcia włącznie z niedużymi weselami, chrzciny, komunie i stypy.
Zarezerwowane mamy terminy już na rok 2025 rok. Serwujemy tradycyjne dania jak kotlet schabowy z kością i ziemniakami i obowiązkowo kompot, placki ziemniaczane, barszcz z uszkami, pierogi, które same lepimy. Wszystko jest przygotowywane na miejscu. Robimy dania na czasie – filet grillowany, frytki i mix sałatek. Kebab na talerzu wołowy i drobiowy, sałatka z kurczakiem, sałatka grecka.
Dla wegetarian serwujemy kotleciki sojowe, pierogi ruskie, kotleciki z ciecierzycy gotowane z jarzynami.
Są inne czasy i też inny klient, więc staramy się być na bieżąco.
Restauracja ,,Zosieńka” mieści się w Nowej Hucie na osiedlu Szkolnym 12.
Czytaj także:
–6 komentarzy–
[…] Pani Zofia od 57 lat pracuje w tym samym miejscu. Spotkacie ją w kultowej knajpie […]
[…] Pani Zofia od 57 lat pracuje w tym samym miejscu. Spotkacie ją w kultowej knajpie […]
[…] Pani Zofia od 57 lat pracuje w tym samym miejscu. Spotkacie ją w kultowej knajpie […]
[…] Pani Zofia od 57 lat pracuje w tym samym miejscu. Spotkacie ją w kultowej knajpie […]
[…] Pani Zofia od 57 lat pracuje w tym samym miejscu. Spotkacie ją w kultowej knajpie […]
[…] Pani Zofia od 57 lat pracuje w tym samym miejscu. Spotkacie ją w kultowej knajpie […]