Park Dębnicki: Postawili płot, aby ich dzieci nie bawiły się z waszymi dziećmi
Park Dębnicki: Wpadłem w święta z wizytą do Babci. Babcia, to ważne, mieszka w Dębnikach. Poszliśmy więc razem na spacer do Parku Dębnickiego…
W Parku Dębnickim postawiono apartamentowce, którym nadano oryginalną nazwę Park Avenue. Oryginalne Avenue wynika najpewniej z tego, że deweloper chciał podkreślić, że udało mu się zbudować bloki praktycznie w parku, a Park Residence już w Krakowie jest, więc głupio było by nazwać je Park Park i trzeba było wymyślić coś nowego.
Apartamentowce nigdy nie powinny tam powstać, bo działka była miejska, znajdowała się na obrzeżach parku i ludzie chcieli, żeby była zielona, ale miasto Kraków ją straciło i ta trafiła do Echo Investment. Nie zadbano tam też na czas o plan zagospodarowania przestrzennego, który skutecznie ochroniłby teren przed zabudową, a pozwolenia na budowę wydano “w ostatniej chwili”, choć Park Dębnicki ma taką historię, że gdybym to ja dopuścił do jego zabetonowania i pogrodzenia, spaliłbym się ze wstydu.
Ale o tym później, bo na spacer poszliśmy dlatego, że obok tych apartamentowców zrobiono plac zabaw. To jego chciała pokazać mi Babcia, bo choć wiele już w życiu widziała, to akurat to nie bardzo mieści się jej w głowie.
Plac zabaw znajduje się bowiem w parku, ale nie jest dostępny dla dzieci bawiących się w parku. Nie jest, bo plac zabaw w Park Avenue od parku odgradza płot. Płot albo raczej płotek. Ten jest bowiem na tyle niewysoki, że z całą pewnością nie ochroni przed złodziejem. Ale jednocześnie na tyle wysoki, że rodzic z dzieckiem albo samo dziecko, raczej go nie pokona. I raczej na pewno także nie spróbuje, bo jest zrobiony tak, żeby wysłać sygnał: „plebs” zza płotu nie jest tu mile widziany.
Zresztą jak nie zorientują się sami, to rodziców i dzieci od płotu odgania ponoć stróż.
– Zastanawiam się, co mają powiedzieć dzieciom rodzice, kiedy te pytają, dlaczego nie mogą się pobawić na tym placu zabaw – powiedziała Babcia po tym, jak pokazała mi plac zabaw. A ja pomyślałem też o czymś innym. O tym, co ludzie mieszkający w Park Avenue, którzy nie nauczyli się jeszcze życia w mieście, odpowiadają na pytania swoich dzieci, kiedy te chcą wiedzieć, dlaczego nie mogą się pobawić z kolegami oraz koleżankami z drugiej, parkowej strony płotu, gdzie urządzeń jest mniej, ale radości więcej.
Pomyślałem też, że to miejsce potrzebuje społecznej innowacji w postaci furtki.
A że znam kilka osób z zespołu miejskich innowacji – w tym jego wiceprzewodniczącego Marka Tobolewskiego – którym taka sprawa z pewnością będzie leżeć na sercu, to powyższy wpis oraz poniższe zdjęcie, kieruję do nich.
Drodzy! Skoro macie „ucho szefa szefów”, to pięknie proszę, spróbujcie coś z tym zrobić.
Nie może być tak, że plac zabaw w parku przynależy do apartamentowego getta, a nie do parku.
O placu zabaw pisał już Aleksander Gurgul i warto do jego tekstu zajrzeć. A później warto się przejść i zobaczyć miejsce, które symbolicznie oddaje to, co przez ostatnie kilkanaście lat zrobiono z Krakowem i co próbuje się ukryć za spektakularnymi inwestycjami takimi jak Arena lub ICE.
Trudno bowiem o lepszy przykład niż ogrodzony płotem plac zabaw w parku, który przynależy do
ogrodzonych płotem apartamentów, które nigdy nie powinny były powstać, bo w ich miejscu powinien być park, ale powstały, bo miasto zamiast działkę zagospodarować, straciło ją i nie zdążyło uchwalić planu zagospodarowania przestrzennego, który skutecznie ochroniłby teren. Zdążyło za to wydać pozwolenia na budowę, bo z tym zawsze zdąża.
A dopełnieniem tej beczki dziegciu jest historia Parku Dębnickiego, od którego inwestycję odgradza płotek i stróż.
Powstał on bowiem na terenach, które miastu podarowała rodzina Lasockich i zrobiła to specjalnie po to, by w tym miejscu powstał park. Działo się to ponad 100 lat temu. W czasach, gdy bogaci krakowianie myśleli jeszcze, jak miastu pomóc i przekazywali ziemię na parki lub sami je robili.
–83 komentarze–
Skandaliczne to jest… place zabaw powinny być miejscem integracji lokalnej społeczności, a nie miejscem zazdrości dzieci spoza płotu… i to jeszcze w parku, który powinien być częścią wspólną.
Niech szanowny autor we własnym ogródku urządzi publiczny plac zabaw a nie dybie na cudzą własność prywatną i napuszcza jeszcze społeczeństwo.
Niech szanowny “g” podejdzie do “własnej” betonowej “własności”, rozpędzi się i pier….nie głową, zanim napisze kiedyś podobne bzdety….
Szkoda, że ludzie Pana pokroju nie potrafią odnieść się do faktów lub zamilczeć.
Ale to będzie JEGO betonowa WŁASNOŚĆ i JEGO głową, więc niech robi sobie z nimi co chce. I wara komukolwiek. WARA!
Współczuję intelektu który uwidocznił się w tej “merytorycznej” odpowiedzi.
Dzieci i jak widzę dorosłych należy przygotować, że świat jest trudny i bywa nieprzyjemny, że nie wolno nam wszystkiego.
Dzieci i dorosłych trzeba przygotować do tego, że jeśli ktoś robi coś co godzi w nasze społeczne wartości i jedyne co ma do powiedzenia jako usprawiedliwienie to “bo to moje” to należy podnosić protest i domagać się zmiany.
Problem w tym, że to nie powinna być własność prywatna.
Smutne to, że ktoś pisze w taki sposób jak Pan/i “g”.
Albo smutne dzieciństwo się przytrafiło albo smutne życie dorosłego.:(
Ale szanowny panie G, o to właśnie chodzi że to jest własność prywatna. A co się tyczy społeczeństwa to musi teraz pilnować władzy bo jak miastu zabraknie zieleni to pod młotek pójdą ścieżki i drogi, a to już będzie za późno na jakieś protesty społeczne… Ciekawe po ile będzie spacer po plantach
Trochę mało obiektywnych faktów, a dużo subiektywnej treści autora artykułu, dlatego trudno się odnieść do sposobu przejścia terenu w ręce prywatne. Nie wiem czy miasto sprzedało ten teren inwestorowi bez poszanowania prawa, czy może zwróciło zagrabioną przez uprzedni ustrój własność. Dlatego niech prokuratura/sąd się tym zajmie bo oni mają uprawnienia i instrumenty do zbadania sprawy. A ton tego artykułu nie służy dobru tylko napuszcza na siebie ludzi stojących po obu stronach rzeczonego ogrodzenia.
Do p. g. Rzeczone ogrodzenie powstało zapewne w celu dzielenia ludzi, proszę więc przekierować swoje pretensje.
Dużo tutaj komentarzy o napuszczaniu na świętą własność prywatną i o napuszczaniu ludzi na siebie przy jednoczesnym odwracaniu uwagi od tego że w niejasnych okolicznościach zabudowano park.
Ta cudza własność do Krakowa należała. A Ty szanowny pisarzu, chociaż byś się podpisał pod postem skoro to taka chluba się grodzić. Jak się chce w mieście dużym mieszkać, to trzeba sie pogodzić z przestrzenią publiczną. I nie jest ważne ile kasy sie ma. Na rynku głównym też się będziesz grodził w kawiarni żeby niepożądani goście nie podchodzili??
A to z kawiarniami to się akurat coraz bardziej dzieje i mnie to bardzo mierzi.
Przepraszam, Pani Renato, chętnie się podpiszę pod moim postem. A Pani? Czy Pani przygotowana do tego sporu – czy tylko tak z rozpędu – jak pisał poeta – chowa się Pani “za jegrów kołnierzem”? To moja dzielnica, wychowałem się kilkaset metrów od tego miejsca – i spędziłem 40 lat życia, znam w niej każdy kamień i historię tych działek przez ostatnie sto lat. Tak się przypadkowo składa. Teraz czas na podpisanie się imieniem i nazwiskiem – i zaraz sprawdzimy, kto – i co wie w przedmiotowej sprawie. Śmiało…
O ile mi wiadomo ten teren byl przekazany na teren parkowy za darmo miastu zreszta stanowi jego intergralna czesc
No właśnie o tym pisał, źe ten teren dali prywatni na park. Niestety nowe mieszczaństwo niedawno przybyłe z terenów wiejskich nie rozumie na co przestrzeń wspólna. Dedykuję więc mu serię filmów z kultowym Kargul podejdź do płota jako i ja podchodzę…. choć obawiam się źe nie pojmie zamysłu reżysera
Pani Anko? Czy była by Pani tak miła i podała niepodważalne źródło swoich rewelacji, ze AKURATNIE ten teren był ofiarowany miastu przez rodzinę Lasockich z przeznaczeniem na park? Bardzo bym prosił. Dla Pani wygody dodam, że mowa o działce 4/37 w tym obrębie.
G jak g….. co?
Na Dąbiu wspólnota przy Dąbskiej 18 zamknęła plac zabaw na klucz i opatrzyła napisem: “Plac zabaw dla wyłącznego użytku mieszkańców Nowe Dąbie 1 i Nowe Dąbie 2” córka często się chce tam bawić i rzeczywiście ciężko jest to jej wytłumaczyć.
A jak córka chce taki sam rowerek jaki ma dziewczynka obok to też nie potrafi jej Pani wytłumaczyć, że to cudza własność?
Plac zabaw był przez ponad rok otwarty i dostępny dla wszystkich, dopiero po jakimś czasie pojawił się zakaz i córka nie mogła zrozumieć czemu kiedyś mogła korzystać z placu a czemu teraz nie, zwłaszcza, że plac zabaw naszej wspólnoty jest otwarty i dostępny dla wszystkich dzieci. Moim zdaniem dochodzi do niepotrzebnych podziałów. A dzieciom jest niepotrzebnie przykro.
Jeśli już metafor używać, to samo istnienie ogrodzenia jest czynnikiem dzielącym, odgradzającym, dezintegrującym, a więc i potencjalnie tworzącym antagonizm “my-oni”, potencjalnie napuszczającym jednych na drugich, nawet bez słów. Nie tak powinna wyglądać przestrzeń miejska. Śmiem twierdzić, że zaufanie społeczne, integracja, jedność są na dłuższą – i szerszą – metę wartościami nieporównywalnie cenniejszymi niż własność prywatna…
Jeśli plac zabaw jest na terenie prywatnym to nie widzę w tym nic niewłaściwego.
Następny….
Własność to nie tylko prawa ale i obowiązki. Własność nie jest świętością i podlega ograniczeniem ze względu na inne dobro, jakim jest np. integracja społeczna. Podejście do własności jako do świętości jest typową pozostałością po chłopskim rodowodzie naszego społeczeństwa. Grodzenie i bezwzględne dochodzenie “swego” jest charakterystyczne raczej dla wsi Lipce z “Chłopów” niż dla mieszkańców apartamentowca aspirujących do wyższej klasy średniej jak mniemam. A właśnie na nich przecież ciążą szczególne obowiązki wobec społeczeństwa. Doświadczenie “lepszości” nie pomoże ich dzieciom w życiu, bo lepszość owa jest zbyt mizerna wobec bogatych mieszkańców zachodu, zaś “gorszość” uświadamiana dzieciom zza płotu z pewnością nie służy społecznemu dobrostanowi. W ten sposób po jednej stronie płotu rosną przyszli roszczeniowi frustraci pozbawieni umiejętności współpracy, a po drugiej wrogowie wszelkich elit i autorytetów. I jedyne co bedą mieli wspólne to wzajemna niechęć.
Własność terenu oczywiście uprawnia do takich decyzji, ale jak to się ma do tego co dzieje się w głowach DZIECI dla których przeznaczony jest ten plac! To nie jest prywatny parking, to plac zabaw, dla tych pseudo-lepszej-kategorii. I wiecie co? Mogę się zakładać, że będzie świecił pustkami. Ile jest tam mieszkań? W ilu będą mieszkać dzieci? Z kim się będą bawić? Na szczęście czasem widzę, że mieszkańcy sami idą po rozum do głowy i otwierają furtki.
Ludzie wypuszczają s*ające psy i taki jest efekt. Ja nie chciałbym aby moje dziecko bawiło się na placu gdzie ktoś robi wychodek dla psa.
I zapewne stąd brak furtki w płocie. Wybacz, ale twój argument jest inwalidą.
Tak… zapewne o psy tu chodzi….
A propos wstydu, developpera i bezmyslnosci nastawionej na ślepy zysk. Od strony Wisły w/w developer zasłonil istniejącym budynkom nie tylko widok ale i światło, postawili im pod nosem apartamentowiec, teraz powstaje kolejny, tak samo brzydki, stawiany bez sensu, tuż przy wale przeciwpowodziowym.. osoby odpowiedzialne za wydanie zezwolenia, sprzedaż, i projekt powinny zgodnie zasiąść na ławie sądowej..
Dzieci, dla których jest przeznaczony, się na nim bawią i nic im się w głowach nie dzieje. A co się dzieje we łbach okolicznego bydła, nikogo nie obchodzi.
Bydla? A mowia, ze nie zyjemy w spoleczenstwie klasowym… Autor/ka komentarza, widze, z tego lepszego sortu 🙂 Dzieci pewnie tez uczy segregacji ludzi na lepszych i gorszych.
Pani kupiła za kredyt który będzie spłacać do końca życia male mieszkanko w betonowym ogrodzonym getcie i automatycznie jest tą z lepszego sortu. Reszta to dla niej bydło. Szczerze współczuję podejścia do innych ludzi.
Czasem warto zastanowić się w szerszej perspektywie:
(za http://nowyobywatel.pl/2011/07/27/a-mury-rosna/)
Rezydentka jednego z bogatych stołecznych osiedli skarżyła się, że musi na siłę organizować nastoletniemu dziecku sieć kontaktów, bowiem nie przewidziano miejsc sprzyjających integracji najmłodszych mieszkańców. Jest tylko pół boiska do koszykówki, tak usytuowanego, że gdy dzieci zaczynały grę, pogłos powodował telefon sąsiadów do ochrony. Kobieta wozi więc syna po całym mieście na różne zajęcia. Plac zabaw na osiedlach zamkniętych lub półzamkniętych okazuje się nierzadko wygrodzoną klitką, w obrębie której dzieci nie mogą swobodnie biegać.
Jaki sens mają mikroprzestrzenie o ograniczonym dostępie? Prof. Jałowiecki: Dają poczucie pewności, że nasza pociecha nie spotka się z jakimś „niesłusznym” dzieckiem i nie nabierze złych nawyków. Dr hab. Lewicka dodaje: Ta sama motywacja każe wozić dzieci do szkoły na drugim końcu miasta, choć w okolicy mamy całkiem przyzwoitą placówkę. To bardzo groźne dla dzieci tych mieszkańców. Wychowywane są w enklawach, odcięte od reszty społeczeństwa. Człowiek dorastający w takich warunkach obawia się spotkania z innymi ludźmi.
Konsekwencją strachu jest postrzeganie świata przez pryzmat stereotypów oraz brak zaufania do przedstawicieli innych grup, co uniemożliwia współpracę. – W Polsce mamy najniższy w Unii Europejskiej stopień zaufania do innych ludzi. Nasze badania wykazały, że jest to główna przesłanka potrzeby zamykania się – wyjaśnia Maria Lewicka. – Konsekwencją będzie dezintegracja społeczeństwa – ostrzega Bohdan Jałowiecki.
Polecam prace profesor Lewickiej!
Serdecznie pozdrawiam 🙂
Bydło? A czy to przypadkiem nie bydło się ogradza? Elspeth, to ty jesteś jesteś ogrodzona… I jak widzę mocno ograniczona
To jest teren prywatny mieszkańców Park Avenue. Jest ogrodzony i dla nie mieszkańców wstęp jest wzbroniony. Do własnego domu też wpuszczacie każdego menela? Mieszkańcy płacą za utrzymanie tego ogródka, więc jest jasne, że obcy nie mogą z niego korzystać.
Jesli w nie bylo tyle menelstwa,wandali to moze nie bylo by potrzeby sie odgradzac .Zgadza sie ze zamiast zorganizowac budowe placu autor poprostu marudzi.Niestac mnie Na mieszkanie tam nie stac a jak syn mnie spyta czemu nie moze sie tam bawic to powiem mu ze to prywatna wlasnosc i ktos sobie zbudowal i ze jak bedzie ciezko pracowal i sie uczyl kiedys to moze go bedzie kiedys stac Na taki plac.Moze to trudniejsza odpowiedz niz Bo tam mieszkaja zli Ludzie i niechca sie dzielic ale takie jest zycie.
A mnie akurat byłoby stać, na mieszkanie tam i mieszkam w podobnym miejscu. W życiu bym jednak nie powiedział tak mojemu dziecku, bo mogłoby wziąć sobie takie uproszczenie jako swoje motto. A życie jest jednak bardziej skomplikowane. Szczególnie, że ludzie potrafią komplikować tak proste rzeczy jak możliwość wspólnej zabawy na placu zabaw.
PS.
Chyba jako jedyny w mojej wspólnocie głosowałem przeciwko wszelkim ogrodzeniom, ochronom etc.
S-s więc współczuję sąsiadów.
Co za koszmarny bełkot. Skoro developer kupił teren (pomijam jak) to jest jego teren. Przywilej korzystania z placu zabaw mają właściciele mieszkań. Autor płacze też gdy odmówią mu stolika w restauracji?
SSS – Twój argument jest inwalidą. Wytłumacz dziecku czemu nie może bawić się na placu zabaw dla “Elity”
nic prostszego: przypomnij sobie jak kiedyś twoje dziecko widziało na prywatnej posesji basen lub huśtawkę i też chciało się pobawić. Potem zamień “prywatny dom” na “prywatny dom wielorodzinny” i wyrzuć “dla elity”. Zabłyśniesz w oczach dziecka jako znawca świata i unikniesz tworzenia wydumanych społecznych/politycznych podziałów… Doprawdy, chyba każde wyjście z dzieckiem musi być dla Ciebie intelektualnym wyzwaniem.
Może warto więc nie “pomijać jak” teren który był przeznaczony na park został zabudowany. Bo z tego co czytam to wynika to z koligacji Echo Investments z wiceprezydent Krakowa. I wtedy już można się dwa razy zastanowić, czy można tam grodzić plac zabaw, który leży na terenie, który miał być zielenią publiczną.
No dobra, usunąć płotek i po problemie. Teraz pytanie : Kto ma płacić za naprawę sprzętu, wymianę piasku w piaskownicach (piesek babci uciekł i wykorzystał piaskownice). Za koszenie trawnika i wywóz śmieci ?
Chciałabym tylko dowiedzieć się, czy mieszkańcy tego ekskluzywnego osiedla i użytkownicy równie ekskluzywnego placu zabaw płacą podatki w Krakowie, czy też jeżdżą po ulicach opłacanych z moich podatków np. na Błonia lub któryś z basenów, utrzymywanych również z podatków opłacanych w Krakowie przez ‘bydło”, którym tak gardzą
To osobny temat, na osobny artykuł. Nie odbiegajmy od tematu. Tematem jest zagrodzenie terenu należącego do developera. Mógł, zrobił. Nie zachowujmy się jakby pozabierali nam lizaki.
Tak i tutaj jest ze jedni chcieli by miec prywatne a pozniej kozystac z poublicznych jeszcze . Dlaczego ja mam przymus placenia podatku. Prywatnie nie chce !
a jakby ktoś na parterze tego bloku postawiłby sobie basen z castoramy do ktorego mozna sobie skakac to znaczy że dzieci z okolicy czy z parku ktore go zobacza mialyby sie w nim kąpać? Bo zamiast ogrodzenia na metr wysokosci wlasciciele zrobiliby kilka krzaczkow, ktore nie zaslanialyby tego widoku? Byc moze lepiej zwrocic sie do prezydenta aby dal dotacje na rozbudowe placu w parku, o którym autor wspomina dla wszystkich dzieci?
Czyli według większości Państwa, jak ja wybuduję na swoim podwórku duży plac zabaw dla swoich dzieci, to będę musiała również wpuszczać na niego dzieci sąsiadów, bo inaczej będzie im przykro…? Zastanówcie się ludzie co piszecie… Gdyby ten plac zabaw wybudowało miasto, to wszyscy mieliby prawo z niego korzystać. W sytuacji gdy wybudował go deweloper to chyba logiczne jest, że korzystają z niego wyłącznie osoby, które de facto za niego zapłaciły…
Przykro może być także Twoim dzieciom w takim przypadku, że nie mogą się bawić z rówieśnikami bo mama ich nie wpuszcza.
Ja się w ogóle nie dziwię temu,o czym państwo piszecie.Wszak na wsi też bez płota ani rusz,jak własność,to wara sąsiadowi podglądać.Dawniej w Krakowie chodziliśmy po ulicach swobodnie, na skróty ,przez cudze podwórka,mało tego,ale najlepsze zabawy były właśnie z rówieśnikami zza winkla. Kilkanaście lat temu,gdy nastąpił napływ inteligencji ze wsi na studia i ta inteligencja “poczuła”,że jest z miasta Kraków,to swoim zwyczajem zaczęła ogradzać “swoje”bo przeta tak nauczona. Ha,jeszcze nas uczą,że wychodzi się na dwór,kiedy my od wieków wychodziliśmy i będziemy wychodzić na p o l e . Proponuję obejrzeć film “Zona” meksykańskiego reżysera może coś do niektórych dotrze. Pozdrawiam
Gabi, myślę źe to nie ta liga filmowa… dotrze źe zza płotu byli groźni…. nie wymagaj refleksji od kogoś kto Grodzisk balkon w parku i chce tam basen wstawić…
Kilkanaście lat temu nastąpił napływ studentów do Krakowa – dobre. UJ jest najstarszą uczelnią w kraju i ma ponad 600 lat. Wydaje mi się, że obecnie, znaczna cześć krakusów (może i większość) wywodzi się od tej “inteligencji ze wsi”. Zarzucasz innym ksenofobię i odgradzanie się płotami. Sama natomiast robisz dokładnie taki sam podział mentalny. Ich podział “my i oni” jest taki ze wsi, ale twój podział na “my i oni” jest taki nowoczesny i kosmopolityczny.
Jak się w miejskim parku wybudował to oczywiście, że tak, a z zasady mieszkają tam przyjezdni, którzy podatków w Krakowie nie płacą, bo tak. To znaczy, że jak ktoś podatku w Krakowie nie płaci to nie powinien korzystac z infrastruktury krakowskiej. Wtedy byłoby ok?
Nie uważam, że można tę kwestię rozważać pomijając fakt, że ta przestrzeń powinna być publiczna. To jest piękne miejsce, wszyscy chcieliby tam mieszkać, ale umówmy się, jest to społecznie nieodpowiedzialne, a ten zamknięty plac zabaw to jest żart po prostu.
Dzieciom przykrosc robic
Po raz kolejny, okoliczności przejścia tego terenu w ręce prywatne są szemrane. Ta ziemia została oddana miastu, dla mieszkańców. I tak, był plan na plac z budżetu obywatelskiego. Więc ten artykuł to aktywizm, a nie podkręcanie atmosfery.
Rozumiem źe nie wpuszczasz dzieci sąsiadów. Ja wpuszczam właśnie po to aby nie było nikomu przykro. Ale ja z tych których rodziny przekazywały tereny na parki. Teraz inni się tam grodzą . Gratuluję pomysłu dmuchane go basenu w mieście. Rodem z przedmiseść Chicago . I krzaczków. Autor pomysłu jeździ pewnie suv- em w pojedynkę narzekają na strefy parkingowe i źe drogo 4zł/h oczywiście suv w kredycie lub leasingu
http://www.gazetakrakowska.pl/artykul/3594377,krakow-wladze-miasta-sprzyjaja-firmie-ktora-chce-zabudowac-zielen,id,t.html
pomijając przykry fakt powstawania takich inwestycji w miejscach które aż proszą się o ruch dla wspólnego dobra, nie uważam by inwestor nie miał prawa ogrodzić swojej (jakby nie było inwestycji). Mówienie o sortowaniu dzieci to wydaje mi się przesada.. Teren jest ogrodzony, pan ciecio pilnuje żeby na placyku nie siadali panowie z piwem, nie sikali na ławkę itd konserwacja placyku będzie pewnie również prowadzona przez wspólnotę, czy inwestora…. tak więc czemu nie miał prawa postawić tam płotu? daleko mi od komunistycznych ideałów, że ma być po równo. Nie zaglądam też sąsiadom do ogródka czy nie mają więcej lub lepiej.. Ocena mieszkańców tej wspólnoty jest zdecydowanie niesprawiedliwa. Gdyby to nie był placyk a np wybieg dla psów, albo boisko do basketballu, albo stoły do grania w szachy TEŻ byłoby to równie oburzające, czy chodzi o idealizowanie dziecięcego świata? Sama jestem przekonana o tym, że dzieci powinny bawić się bez sortowania. Przy czym jest to tak samo słuszne wg mnie jak to by dorośli potrafili bez tych ‘sortowań’ spędzać ze sobą czas. Nie widzę jednak powodu by zabraniać komuś bawienia się np z dala ode mnie;) chyba że to ja za płot i placyk płaciłam..ale tak się tu nie dzieje,nie?
podsumowując; rozumiem wrażliwość i nacisk na nie dzielenie dzieci, ale niezmiennie nie pozbawia to prawa kogoś do budowania sobie za swoim płotem swoich zabawek a oszczerstwa o tworzenie podziałów na ‘plebs’ (jak autor pisze) i mieszkańców osiedla to już z całą pewnością JEST budowanie podziału…łatwo sobie wyobrazić to czytając jak musiały wyglądać nastroje bolszewickie zanim wymordowali i zniszczyli tych ‘panów’… także nie sądzę,że tak napisany artykuł cokolwiek dobrego wniesie w ta społeczność. A zupełnie inaczej można pisać o idei wspólnych placyków i ich roli w społeczeństwie..wówczas miałoby to sens.
Proponuję wzdłuż płotu od strony parku posadzić gęsto tuje (rosnące co najmniej na 5- metrów). Plac zabaw nie będzie widoczny dla kożystajacych z parku – a park dla mieszkańców apartamentowcow
Teren jest albo miejski albo prywatny. Jak ktoś przed domem na własnym terenie robi plac zabaw to jest to jego prywatna sprawa i własność. To samo można powiedzieć o parkingach i innej infrastrukturze, z której każdy “społecznik” chciałby korzystać nie ponosząc żadnych kosztów takich inwestycji. Jak ktoś chce plac zabaw niech się zgłosi do miasta lub skrzyknie okolicznych mieszkańców, żeby się zrzucili na park dla dzieci. Czy ktoś z oburzonych ogrodzeniem prywatnej własności napisał projekt i ubiegał się o wykorzystanie budżetu obywatelskiego, żeby coś zbudować? Podejrzewam, że nie. Najłatwiej jest siedzieć przed komputerem, narzekać i podkręcać atmosferę. Autor powinien zaprosić wszystkich do domu na imprezę społeczno-integracyjną 😉 Mniej biadolenia, a więcej budującego działania.
Jasne,od zaraz grodzimy ul.Grodzką,Krakowską ,Floriańską i może jeszcze inne ulice.wszak przy każdej z nich stoi czyjaś kamienica.I co wtedy,jak dotrzesz do Rynku zwolenniku zagrody?A piwko wypijesz na swoim prywatnym terenie pod posadzoną tują lub na huśtawce, he, he
A czy Panu ktoś broni zostać bogatym krakowianinem, kupić działkę w centrum miasta i podarować ją na park zamiast zajmować się kleceniem populistycznych wynurzeń i dokładaniem do pieca podziałów i tak podzielonego już społeczeństwa? A może prowadzi pan dni otwarte w swoim własnym mieszkaniu tak żeby dzieci z całego osiedla mogły przyjść się zabawić, no bo jakże to powiedzieć im, że nie mogą sobie pohasać w cudzej nieruchomości? Toż to prawdziwy dramat. Wszyscy powinni natychmiast pootwierać wrota do swoich prywatnych działek, ogrodów i mieszkań bo to straszna jest trauma, że coś przynależy do kogoś i nie każdy może skorzystać.
Dziecko zaprasza i tak przychodzą bez sortowania. Nie tylko z okolicznych kamienic i osiedli. Nie tylko zza ściany. I tak w prywatnej kamienicy mamy niegrodzony ogród dostępny dla ogółu. Podobnie jak miejsca parkingowe wyznaczone na p4ywatnym terenie, bo tak mówi prawo. I parkować z którego pieniądze idą na miasto, choć to ja płacę za odśnieżanie chodnika. Mojego, choć chodzą po nim wszyscy. Miasto to nie wieś. Dawniej płoty to był folklor…
Panie Roźek proszę poczytać kto jest np. Właścicielem parku w Szczawnicy i większości odnowiony terenów rekreacyjnych… można się zdziwić. Dostępne dla każdego. To takich ludzi mierze godzinie nędznych paru metrów i burzenie przestrzeni. Bo potrafią myśleć dalej niź płot. Proponuję poćwiczyć.
Jasne. Pan kupi i podaruje a potem Majchrowski, czy inny urzędnik opchnie deweloperowi atrakcyjną działkę…
Sytuacja jest trochę podobna do tej w Warszawie. Tzn. działka została ofiarowana miastu przez właścicieli, którzy wyraźnie zaznaczyli w darowiźnie, że ów teren ma być przeznaczony “jako miejsce odpoczynku i relaksu dla mieszkańców Krakowa”. Niestety jakaś szuja z urzędu miasta (prawie po stu latach od złożenia ww. darowizny) postanowiła oddać część działki deweloperowi (zapewne nie za darmo). Lokalizacja działki jest w bardzo atrakcyjnym miejscu. Ktoś powinien (tak jak obecnie w stolicy) zbadać, kto stoi za tym WAŁEM.
A do pani Elspeth: sama pani jesteś bydło… Dla pani informacji – nie mieszka tam ani jedno dziecko, dla którego plac zabaw mógłby być przeznaczony, więc nikt tam się nie bawi. No, chyba że stróż – to rzeczywiście nic mu się w głowie nie dzieje…
Najwyższa pora, aby prokuratura wraz z CBA rozliczyły działania UMK i JM w sprawie bezprawnego przekazywania po zaniżonych cenach terenów gminnych “zaprzyjaźnionym” w urzędnikami spółkom i deweloperom, w tym m.in. Echo…, Tętn…, Bud…., Pietrz…, Inter…, itd. itp.
Myślę, że jak dojdzie kiedyś do rewolucji na skutek rozwarstwienia społecznego i wściekły motłoch ruszy mordować bogatych to “park avenu” i jego mieszkańcy w pierwszej kolejności będą celem tłumu. Obok inwestycji na Praskiej 25 jest Dom Pomocy Społecznej jakim to pięknym kontrastem musi być codzienne oglądanie kolejki bezdomnych czekających na posiłek zza szyb jakiegoś luksusowego jeepa za 300 tys.
Ostatnio jak tam spacerowałem z rodziną to z górnego tarasu apartamentowca facet w slipkach krzyczał, że mamy spier…lać z jego parku i kto nas tu wpuścił ???
No tak! Bycie bogatym to coś okropnego i niegodnego. Że też ten pan w jeepie nie zapadnie się pod ziemię ze wstydu. Powinien strzelić sobie w łeb albo oddać państwu całe pieniądze i ustawić się w kolejce po posiłek.
A to że bogaty płacąc (z racji swoich dochodów i wydatków) większe niż reszta podatki, przyczynia się w największym stopniu do utrzymania takich placówek i zasiłków dla biednych, na to już nikt nie zwraca uwagi. Wiadomo. Bogaty to złodziej, oszust i cwaniak wyzyskujący ludzi. Takie tam komunistyczne, zawistne myślenie.
Plac zabaw i cały teren ogrodzony. Ale jak z pieskiem na sranie wychodzi jeden z drugim to nagle ma chęć integracji i opuszcza ogrodzoną fortecę.
Dwa odrębne zagadnienia: czy szanuję własność prywatną? Czy powinien/mógł ten teren zostać zabudowany? Odpowiedź na drugie pytanie może konfliktowo nastawiać do siebie okolicznych (i nie tylko) mieszkańców.
Jeśli to teren developera, plac zabaw zbudowany i utrzymywany z pieniędzy developera. To skąd oburzenie, że ogrodził ? Parking czy garaż podziemny też ma udostępnić, żeby kierowcy ze smutkiem nie pokazywali palcem, że tam parkować nie mogą ? Jak w niektórych budynkach jest siłownia czy basen to też mają być otwarte publicznie ?
Będąc u Rodziców z dzieckiem wybrałam się do Parku Dębnickiego. Mieszkałam na Debnikach, gdy powstawał, spędzałam tam czas. Ku mojej radości zobaczyłam plac zabaw, którego tak brakowało w.tym miejscu i który wydawał się tam oczywisty. Moja dwulatka dobiegła w jego kierunku z radością i tak jak jej, tak i mnie zabrakło w całym tym obrazku furtki. Pomyślałam wtedy: “ok, chcecie mieć plac zabaw tylko dla siebie? Proszę bardzo, ale chociaż obsadźcie go czymś dookoła żeby dzieci z parku nie zdarzały się brutalnie z rzeczywistością.” To bardzo mie fair i aż boli jak się na to patrzy…
Też mam plac zabaw u siebie w ogrodzie. Że też nie pomyślałem o tym żeby wyburzyć mój płot i wpuścić tam całe osiedle ludzi! Proponuję to jednak zbulwersowanemu własnością prywatną autorowi. Niech udostępni też swoje mieszkanie. Niektórzy chcieli by może skorzystać z jego kuchni, salonu i telewizora…
[…] Kiedy pokazaliśmy płot, który przegradza Park Dębnicki i oddziela od niego postawione na jego o… Postanowiliśmy więc o sprawę dopytać w biurze prasowym Urzędu Miasta Krakowa. […]
Po to wybudowaliśmy sobie i kupiliśmy swój plac zabaw by był tylko dla naszych dzieci.
Lewackim oszołomom z socjalizmem na sztandarach mówimy : DO WIDZENIA.
jeszcze mogło by dojść do mezaliansu, płot musi zostać