Plan naprawczy dla Rynku Głównego i parkingu przy Muzeum Narodowym
Od dawna obserwuje te dwa obiekty i od dawna zastanawiam się jak sprawić, aby spełniały swoją funkcję. Tzn. żeby Rynek był rynkiem, a parking parkingiem. Jak na razie to Rynek Główny wygląda jak parking, a parking przy Muzeum Narodowym – jak rynek. Myślę, że da się to zmienić jedną, szybką decyzją personalną. Oto mój noworoczny pomysł racjonalizatorski.
Za to, co dzieje się na Rynku Głównym, odpowiada dyrektor Wydziału Administracji UMK – Tomasz Popiołek. Rynek – pod jego czujnym okiem – stał się parkingiem, który nie narzeka na frekwencję. Dyrektor Popiołek zapewnił tam spory plac postojowy dla samochodów osobowych:
Nie zapomniał także o samochodach dostawczych:
Na parking wjazd mają też TIR-y:
Autobusy:
Wywrotki:
Dźwigi:
A ostatnio wjechała nawet cysterna:
Zdecydowanie gorzej sytuacja wygląda na parkingu przy Muzeum Narodowym. Tam – pomimo tego, że to parking, a nie rynek – pusto niemal jak na normalnym rynku:
Tak było pierwszego dnia 2016 roku. Frekwencja – jak zawsze – słaba:
115 wolnych ze 150 dostępnych miejsc. Oznacza to, że frekwencja nie przekracza nawet 25%.
Niestety nie udało się ustalić, kto konkretnie odpowiada za frekwencję na parkingu pod Muzeum Narodowym. W Zarządzie Infrastruktury Komunalnej i Transportu dowiedzieliśmy się, że ktoś z Urzędu Miasta Krakowa. Z kolei w UMK dowiedzieliśmy się, że ktoś z… ZIKiT. Nie wiem, dlaczego urzędnicy ukrywają osobę odpowiedzialną za ten stan rzeczy, ale mam nadzieje, że nie potrwa to długo. Już wyjaśniam dlaczego.
Jeśli dyrektor Popiołek jest w stanie zapełnić Rynek Główny – pojazdami każdego typu – nawet wywrotkami, dźwigami i cysternami – to zapełnienie zwykłego parkingu zwykłymi samochodami osobowymi – będzie dla niego bułką z masłem. Nie muszę tu pana dyrektora specjalnie rekomendować – po owocach go poznacie:
Z kolei – nazwijmy go pan X – skutecznie dba o estetykę i jeszcze skuteczniej wypycha ruch samochodowy z parkingu. Oznacza to, że idealnie nadaje się na zarządzającego Rynkiem Głównym.
Jak widać – krakowski magistrat pełen jest fachowców z prawdziwego zdarzenia, którzy mogą pochwalić się wielkimi sukcesami. Teraz należy tylko skierować ich na odpowiednie stanowiska i wszystko będzie grało jak należy. “Idź złoto do złota!”.
PS. To już drugi mój pomysł na zwiększenie frekwencji na parkingu pod Muzeum Narodowym. O pierwszym przeczytacie TUTAJ.
- Czytaj także: Atrakcje w Krakowie, które polecają turyści!
–3 komentarze–
Na rynek towary do restauracji trzeba jakoś dowieźć, jak są organizowane imprezy masowe też agregatów czy sceny nikt na plecach nie przyniesie.
Łatwo jest zrobić zdjęcia podczas godzin dostaw i pisać że Rynek to Parking. Ale to wybiórcze patrzenie nie mające z rzetelnością dziennikarską mało wspólnego.
Nie jest idealnie, bo podczas targów owszem dojeżdżają tam samochody przez cały dzień, ale to też impreza masowa. Ale też nie nalezy przeginać że jest tragicznie, bo tak nie jest.
Przechodzę przez Rynek codziennie koło 8.45. Podjeżdża dostawczak, pan Zenek wyciąga z niego czteropak Ludwika i znika w bramie. Stoi takie auto do 9.50 kiedy to kierowcy opuszczają Rynek jak pawiany na odgłos drapieżnika. Przejść jest ciężko, samochody nic sobie nie robią z pierwszeństwa pieszych czy ograniczenia prędkości. Pojazdy wypadają bez hamowania z św Anny bądź na pełnym gazie. Kierowca, któremu zwróciłem uwagę, że blokuje chodnik na rogu Rynku i Jana odparł “masz jakieś wąty”? Dodam, że ten cham przyjechał na rejestracji SO.
Antidotum jest proste: niech Rynek patroluje drogówka z poza Krakowa, policjanci nie znający tutejszych układów. Najlepiej dwu umundurowanych i dwu po cywilnemu, robiących zdjęcia czy udających niepokornych pieszych. Zbyt krewkich kierowców można by po prostu zaobrączkować.
Problemy kadrowe to jest najslabsza strona wszystkich kadencji Pana Jacusia 🙂 A to sie wszyscy na Janie T. nie poznaliśmy, a to mamy pretensje do Pani Cięciak że łapówki dawała, a to że Pan Rapciak znowóż dawał łapówki.
Rynek Główny już dawno powinien być wolny od jakiekolwiek ruchu kołowego z wyjatkiem woznic i rowerzystów. Ale do tego trzeba mieć jaja a nie siedzieć w kieszeniach … ups… knajpach kolegów i koleżanek którzy czestują darmowym wiktem 🙂