Prawo z powybijanymi zębami
Prezydencka ustawa krajobrazowa miała być batem na miastoszpecicieli, którzy w naszym kraju robią co chcą, a gustu nie mają za grosz. (Więcej: TUTAJ)
Miała być, bo okazuje się, że nowe prawo wcale nie pomoże w walce z wiszącymi wszędzie i na wszystkim szmatami. Nie zbliży też naszego krajobrazu do porządku – już nie powiem: niemieckiego, bo kto chciałby go aż tyle? – znanego choćby z Węgier, gdzie pstrokate reklamy nie pojawiają się gdzie chcą i jak chcą. Nie pomoże, bo parlamentarzyści wybili jej właśnie wszystkie zęby. I jeżeli skończy się tak, jak chcą żeby się skończyło, to będzie tak jak w Polsce jest zbyt często: hucpa, prowizorka, zabieranie się do sprawy od d… strony i udawanie, że coś się dzieje.
Stało się bowiem tak, że o ile sam projekt zapewne zamieni się w prawo, to będzie to prawo całkowicie martwe. Maksymalny wymiar kary za szpecenie miasta wyznaczono bowiem na… 5 tys. złotych. Mało? Dużo? Mało. Są szmaty, które przynoszą wieszającym zyski przekraczające milion złotych rocznie. Do tego jest to 5 tys. złotych, które można nałożyć tylko raz. Ukarany musi je zapłacić, ale nie musi nielegalnej reklamy ściągnąć. W efekcie rzecz staje się po prostu podatkiem od łamania prawa. Rodzajem haraczu, który spowoduje, że państwo przymknie oczy. A skoro już jesteśmy przy haraczach to warto wspomnieć i o tym, że ustawa w nowej wersji bardziej niż na uporządkowaniu przestrzeni, skupia się na tym, żeby za brak porządku dało się pobierać opłaty. Szpecące nośniki reklamowe będzie się bowiem nie tyle ściągać, co płacić od nich podatek.
Czyli miało być pięknie, ale dalej będzie brzydko. Z tą tylko różnicą, że będzie to brzydko opodatkowane. Jak to w Polsce.
Czy da się z tym jeszcze coś zrobić? Da się. Teraz ustawa trafia do senatu, a akcja Posprzątajmy Reklamy apeluje, by przypomnieć senatorom o ich obowiązkach. Link do listu wraz z adresami i informacjami o akcji znajdziecie TUTAJ.
[FBW]
–1 Komentarz–
[…] Prawo z powybijanymi zębami […]