Promocja Krakowa. Jan Paweł II lepszy niż igrzyska
Promocja Krakowa. Nigdy nie przeczytałem ani pół zdania z encyklik napisanych przez Papieża. Nie zapamiętałem też ani pół zdania z jego wystąpień. Ciężko mi tak naprawdę powiedzieć jakie miał poglądy. Przyznaję! Moja wiedza o Janie Pawle II jest podobna do kałuży. Rozległa, ale płytka. I to, że jestem w stanie się do tego przyznać odróżnia mnie od większości moich rodaków. Łączy nas za to przekonanie, że Papież Polak to bezdyskusyjnie pozytywna postać. Pozytywna jest także dla budżetu Krakowa.
Nigdy nie zapomnę tłumów sunących po mojej rodzinnej ulicy Stachiewicza. Na chodniku stał wtedy dozorca z kolegami i sprzedawali gipsowe papieże. Wiedzieli, że JP2 to gwarancja komercyjnego sukcesu. Wiedział o tym znajomy dozorcy, który te papieże wylewał w piwnicy gomułkowskiego bloku. Wiedzieli to też stojący nieopodal harcerze, którzy trzepali szmal na chorągiewkach Krakowa, Polski i Watykanu. Wiedzieli o tym także wydawcy czasopism. Plakaty Jana Pawła z ich wydawnictw przyklejone były do prawie każdego okna w Krakowie. Bo ludzie go kochali. Tak bardzo, że Błoń nie starczyło, żeby ich pomieścić. A miłość ta była niezmierzona, bo miliony przyjechało na tę Błonia, aby przez parę godzin wpatrywać się w białą kropkę.
Dlaczego wierzę, że Karol Wojtyła jest święty? Bo śmierci świętego towarzyszą cuda. W Krakowie doszło do prawdziwego cudu – „pojednali się” kibice Wisły i Cracovii. Oczywiście bardziej zorientowani w temacie wiedzą doskonale, że nikt z tzw. osób decyzyjnych z trybun dwóch klubów nie brała tego na serio. Co więcej – po mieście krąży legenda o słynnej mszy na stadionie przy ulicy Kałuży. Opowiada ona o tym jak nieżyjący już fanatyk Cracovii pokazywał wchodzącym na stadion kibicom Wisły szalik z napisem: śmierć Wiśle. Nie zapomnę jednak swojej długiej przejażdżki po mieście w ten dzień. Na jednym przystanku stali ludzie w pasiastych i wiślackich barwach. Nie było tak nigdy wcześniej ani nigdy później.
Kraków w 2013 roku odwiedziło ok. 10 milionów turystów. Jeden na pięciu to tzw. turysta pielgrzymkowy. Przyjechał do Krakowa z powodów religijnych. Z powodu Jana Pawła II. To prawdziwy pogrom mitu Euro 2012. Do samego Krakowa z powodu tej imprezy przyjechało zaledwie kilkanaście tysięcy osób. Zresztą EURO ściągnęło do Polski w sumie ok. 650 tys. osób. I to tylko raz. Do Krakowa, co roku, JP2 przyciąga miliony. Miliony, które nie krzyczą, nie piją piwa i nie oglądają porażek swoich ulubieńców. To miliony, które przyjeżdżają tu oddychać tym samym powietrzem, którym oddychał Jan Paweł II. To im wystarczy. Bez względu na to, że gorsze powietrze w Europie jest tylko w Czarnobylu w promieniu dwóch kilometrów od wygasłego reaktora.
Mówią nam, że igrzyska olimpijskie to będzie wielki boom turystyczny dla Krakowa. Że to promocja Krakowa, nasza szansa na skok cywilizacyjny. Moi drodzy… Boom turystyczny przeżywamy od kilku lat. Miliony turystów odwiedzających Kraków dusi się już w centrum. Zróbmy wszystko, co w naszej mocy, aby to oni zasilali miejską kasę i kochali te brudne krakowskie powietrze. Bo skok cywilizacyjny to nie tylko autostrady, hale widowiskowe i przecinanie wstęg słomianych inwestycji. Skok cywilizacyjny to nie materia, tylko idea. A igrzyska to miliardowe inwestycje. Zysk to jednorazowy przyjazd kilkudziesięciu tysięcy turystów, którzy przyjadą tu oglądać ścigających się narciarzy i wysikać się w toi-toiu. W spadku zostanie nam tor bobslejowy do utrzymania. Chcemy Papieża. Nie igrzysk.
–2 komentarze–
Wie Pan, tylko z tymi pielgrzymami jest jak z… Gołębiami. Pamięta Pan? “Gołębiami brukowany Krakow, gowno ma z tych ptaków”. Pielgrzymi – jak Pan słusznie zauważył – nie chleją piwa, nie bawią sie na mieście. Pielgrzym jedzie do Łagiewnik i przed okno papieskie. Najcześciej jedzie autokarem z rodzinnej parafii, w plecaku ma kanapki i termos z herbata. Jedyne zakupy jakie robi, to obrazek Jezusa Miłosiernego, albo zdjęcie papieża u sióstr. Jeśli śpi, to u sióstr (pamięta Pan jak sie rozlicza Kościół?), albo w salkach parafialnych pod Krakowem. A żeby miasto sie bogacilo trzeba, żeby turyści jak najwiecej kasy zostawiali w restauracjach, hotelach, na miescie. Żeby przepuszczali jak najwiecej pieniędzy. Bo to wraca w podatkach. Wie Pan, że najwiecej pieniędzy zostawiają kibice sportowi? Tylko, żeby to zrozumieć, trzeba wykazać minimum zainteresowania tematem rownież turystyki, może nawet porozmawiać z kimś i uzbroić sie w wiedzę, a nie pływać w kałuży tego co sie Panu wydaje (i o papieżu i o turystyce). Nie bez przyczyny w poważnych mediach felietony piszą starsi wiekiem i stażem dziennikarze. Bo oni coś niecos już przezyli, jakiś zasób doświadczenia zgromadzili. I nawet jak zechcą pieprz.rznac w olimpiadę, zrobią to nie demaskując swego dyletanctwa i nie za wszelka cenę, przyginajac fakty do założonej tezy. Powodzenia w zdobywaniu ostrog dziennikarskich życzę, Max.
następnym razem napiszę to, co się Panu wydaję. Pozdrawiam ;-).