Pomysł na lepsze czasy
Pośrodku Rynku Krowoderskiego Krzysztof Bień widzi lekko obniżoną posadzkę zalaną wodą z fontanny. Zamontowano by w niej filtry, więc woda byłaby czysta. W upale dzieci mogłyby się w niej taplać, a gdy chwyci mróz, można by zrobić ślizgawkę. Gdy pogoda nie sprzyjałaby ani taplaniu się w wodzie ani jeżdżeniu na łyżwach, wyłączano by część fontanny a po suchej posadzce można by normalnie chodzić. Wokół stałyby ławki i mieszkańcy dzielnicy mogliby się tam spotykać. Krowodrza miałaby swoją agorę.
Na rogu ulic Królewskiej, Kijowskiej i Nowowiejskiej znajduje się otoczony siatką parking a na nim blaszane budki i reklamy. Całość trochę straszy. Dzierżawcą terenu jest spółdzielnia mieszkaniowa ”Piast”. Kilka lat temu powstał pomysł, by plac zabudować. Miał tam powstać pięciopiętrowy blok. Znalazł się nawet odpowiedni deweloper. Władze spółdzielni liczyły, że okoliczni mieszkańcy przymkną na to oko i nie będą protestować, że zasłania się im widok, zagęszcza przestrzeń i zakorkowuje ulice. Nie przymknęli. Gdy wiadomość o planach rozeszła się po spółdzielni, zrobiła się awantura. Ludzie zaczęli protestować – mówili, że już wolą widok na straszący parking, budki z kurczakami, reklamy i chwasty, niż żeby przed nosem wyrosła im ściana.
Jedyny przejaw demokracji w spółdzielni mieszkaniowej „Piast” to walne zebranie, które odbywa się co pół roku i na które mało kto przychodzi, gdyż są to całodniowe nasiadówy i niewielu mieszkańcom chce się na nie poświęcać całą sobotę. Poza walnymi zebraniami władzę nad spółdzielnią niepodzielnie sprawuje zarząd.
Krzysztof Bień przez ostatnie 20 lat chodził na każde walne zebranie. Przestał chodzić dopiero ostatnio.
Krzysztof Bień jest znanym architektem i urbanistą, od początku swojej działalności związany z Krakowem. Był autorem i generalnym projektantem m.in. osiedla Widok. Od wielu lat jest członkiem Stowarzyszenia Architektów Polskich i Polskiej Akademii Nauk. Wraz z synem Piotrem prowadzi pracownię architektoniczną Studio Plan.
Na groźbę zabudowy placu Rada Dzielnicy V zareagowała uchwałą o potrzebie stworzenia w tym miejscu Rynku Krowoderskiego. Piotr Bień zaoferował, że wraz z ojcem w czynie społecznym stworzą projekt. Krzysztof Bień mówi, że projekt, który wraz z synem zaprezentowali jest po prostu zbyt śmiały jak na te czasy.
Każda społeczność potrzebuje swojej agory; otwartego miejsca gdzie w przyjaznych warunkach, pośród zieleni, ludzie będą mogli zatrzymać się i spotkać – mówi Krzysztof Bień – a krowodrzanie to społeczność. Uśmiecha się i dodaje, że najlepszy dowód to krowoderska.pl. Miejsca parkingowe należy przenieść pod ziemię, a na placu stworzyć rynek.
Bieniowie argumentowali, że w tej okolicy źle się mieszka. Ulice są zapchane zaparkowanymi samochodami. Są to na ogół samochody przyjezdnych spod Krakowa, którzy pobudowali sobie domy gdzieś w Zabierzowie. Przyjeżdżają tu, parkują, wsiadają do tramwaju i idą do pracy. Prawie nikt nie korzysta z płatnych parkingów.
Gdy powstawały te pomysły Biprostal był w trakcie remontu. Jego niską część nadbudowano dwoma kondygnacjami specjalnie pod wynajem. Firma Biprostal, która kiedyś żyła z projektów dla przemysłu hutniczego, nie mając teraz wielu źródeł zarobkowania zostawiła sobie w budynku niewielką pracownię, ale całą resztę postanowiła wynająć jako biurowiec klasy A. Mają jednak problem z miejscami do parkowania – dysponują jedynie mikroskopijnym parkingiem na kilka samochodów. Im taki parking by się przydał. Firma zgłosiła do spółdzielni, że byłaby zainteresowana kupnem 100 miejsc parkingowych w takim obiekcie, czyli jedną kondygnacją, gdyby zdecydowano się na budowę. Problemem pozostawał fakt, ze mieszkańcy też muszą gdzieś parkować.
Powstała idea, żeby parking podziemny powstał drogą partnerstwa publiczno-prywatnego. Mówiło się o budowie dwóch kondygnacji – jednej komercyjnej, z której mógłby korzystać np. Biprostal, a drugiej dla mieszkańców. Zarząd spółdzielni skalkulował koszty i uznał, że parking to dla nich jednak żaden interes.
Spółdzielni opłaca się jedynie wynajem lokali w budynku, który mógłby stanąć w obrębie Rynku Krowoderskiego albo zamiast niego. Na sam rynek żaden prywatny inwestor nigdy się nie znajdzie. Na tym, że ludzie siedzą sobie na ławce nikt nie zarobi.
Miasto Kraków nie ma pieniędzy na realizowanie podobnych wizji. I w ogóle nie ma w budżecie pieniędzy na miejsca parkingowe. Piotr Bień uważa, że władze samorządowe wszystkich miast Polski nie lubią budować parkingów. Wolą stawiać sobie pomniki, np. kompletnie deficytowe stadiony (bogate miasta włoskie maja po jednym stadionie miejskim, z którego korzystają różne drużyny i to im wystarcza. Prezydent Jacek Majchrowski obiecywał kiedyś takie miejsce, ale widocznie zapomniał. Z kolei krakowscy radni – jak donosiła prasa – nie mogli zgodzić się na jeden stadion, bo kibicowali różnym drużynom i w efekcie powstały w Krakowie dwa gigantyczne, deficytowe obiekty. Stadion Cracovii jest jeszcze rozsądnych rozmiarów, ale już powierzchnia stadionu Wisły to ok. 500 miejsc parkingowych). Miasto jest zapchane samochodami i nie sposób w nim zaparkować, bo nikomu nie opłaca się zmiana tego stanu rzeczy. Cała inwestycja ma więc sens jedynie wówczas, gdy się zwróci. Może się zwrócić jeżeli ktoś wykupi te miejsca parkingowe, lub z opłat za parking.
Cena wykupu jednego miejsca parkingowego na przyszłym podziemnym parkingu była tak wysoka, że prawie nie było chętnych. Oferowanie miejsc parkingowych za opłatą zwraca inwestycję znacznie dłużej, więc ktoś musi wyłożyć pieniądze, a spółdzielnia takich środków nie ma.
Oto dlaczego w Krakowie nie buduje się parkingów: Wysokość opłat za parking jest regulowana ustawą sejmową. Nie może przekraczać 2 zł za godzinę, więc budowa parkingów nie daje natychmiastowych i kolosalnych zysków. Na zwrot inwestycji trzeba czekać, tym bardziej, że nie ma zakazu parkowania wzdłuż ulic. Gdyby wprowadzić taki zakaz i np. uwolnić ceny za parkowanie, inwestorzy by się znaleźli i wzbogacili się kosztem kierowców zmuszonych do opłat.
Dlatego spółdzielnia stała twardo na stanowisku, że plac trzeba zabudować, wtedy może opłaci się budowa miejsc parkingowych pod ziemią.
Powstało co najmniej kilka wersji projektu. Bieniowie zaproponowali, żeby w tym miejscu – na skrzyżowaniu Królewskiej z Kijowską – puścić pod ziemią nie tylko parking, ale także komunikację samochodową i tramwaj.
Na powierzchni miała być zieleń, ławki i woda. Piotr Bień mówi, że trzeba temu miejscu przywrócić wartość humanistyczną. Ludzie muszą mieć takie miejsce. Nie na wszystkim trzeba zaraz zarabiać.
Przywracanie wartości humanistycznej jest jednak dla spółdzielni nieopłacalne. Tylko zabudowanie placu będzie – zdaniem zarządu – racjonalne ekonomicznie.
Krakowskim targiem udało się wynegocjować powstanie pawilonu, który spółdzielnia mogłaby wynajmować na obiekty handlowe. Piotr Klimowicz Przewodniczący Rady Dzielnicy V wywalczył warunki zabudowy, zgodnie z którymi budynek miałby zająć 1/3 placu.
Projekt wciąż jednak pozostaje w sferze marzeń mieszkańców.
Piotr Klimowicz mówi, że to nie jest tak, że całkiem się nie udało. Władze miasta muszą do tego pomysłu dojrzeć. Przeszkadzają im w tym wiadome kwestie – Kraków jest na granicy wydolności finansowej, podobnie jak inne miasta w Polsce i w ogóle cały kraj, więc nie ma się co dziwić.
W takich chwilach wszystkie wielkie projekty idą w odstawkę, a to jest wielki projekt. Obecnie – mówi Piotr Klimowicz – pomysł czeka na lepsze czasy. Czeka tak już kilka lat, bo pierwsza uchwała rady dzielnicy w sprawie utworzenia Rynku Krowoderskiego została podjęta już w 2009 roku.
Piotr Klimowicz rozmawiał o Rynku Krowoderskim z wieloma radnymi miejskimi. Pomysł wszystkim bardzo się podobał, ale każdy tak samo rozkładał ręce.
–1 Komentarz–
[…] Więcej o projekcie Rynku Krowoderskiego przeczytacie TUTAJ. […]