Spółka od parkingów nie budowała parkingów. “Prezydent nie jest w posiadaniu rejestru umów”
Miejska Infrastruktura to prawdziwy krakowski fenomen. Powołano ją do budowania parkingów, ale ich nie budowała. Za to ginęły w niej pieniądze, więc trzeba było ją zlikwidować. Ale nawet, kiedy jest w likwidacji, można w niej zarobić prawie 200 tys. złotych rocznie. O ile jest się prezydenckim radnym jak Adam Migdał. No i oczywiście kierownictwo spółki wykazało się na tyle, że zaliczyło miękkie lądowanie w nowej miejskiej jednostce Klimat-Energia-Gospodarka Wodna, gdzie może przydać się doświadczenie zdobyte w nierobieniu.
Jednym z najważniejszych zadań postawionych przed spółką Miejska Infrastruktura była budowa parkingów P&R, które osobom dojeżdżającym spoza Krakowa miały umożliwić pozostawienie auta i przesiadkę na komunikację publiczną. Przez kilka lat udało się zbudować tylko trzy (z 15 planowanych do 2020 roku) takie miejsca, które do tego mają spore braki projektowe. Te zaniedbania – warto wspomnieć – to jeden z wielu powodów tego, że Kraków jest tak absurdalnie zakorkowany. Zbudowane w ostatnich latach parkingi mają w sumie kilkaset miejsc, a problem – według urzędowych szacunków – dotyczy nawet 200 tys. samochodów dziennie. Za budowę parkingów zabrano się o kilkanaście lat za późno, ale nie nadrobiono straconego czasu, bo realizacji kolejnych P&R towarzyszyły spore opóźnienia.
Do tego okazało się, że w spółce… ginęły pieniądze z parkometrów, które obsługiwała. To było możliwe – tłumaczono – bo zarząd nie radził sobie z zarządzaniem.
Mimo to ostatnie kierownictwo Miejskiej Infrastruktury (to zmieniano w czasie działania spółki) zaliczyło miękkie lądowanie w nowej jednostce miejskiej Klimat-Energia-Gospodarka Wodna, którą powołano, by przygotowywała miasto na zmiany klimatu. Wiceprezes spółki został dyrektorem jednostki, a dawny prezes pomaga mu jako radca prawny. Były prezes został też likwidatorem spółki Miejska Infrastruktura, która wciąż zatrudnia prezydenckiego radnego Adama Migdała. Ten w ubiegłym roku zarobił w niej prawie 200 tys. złotych.
Wewnętrzna kontrola w spółce wypadła tak źle, że zgłoszono sprawę do prokuratury. Skoro zrobiono to w mieście, w którym nawet prawomocny wyrok sądu za pomoc w ustawianiu przetargów nie przeszkadza w byciu dyrektorem w spółce miejskiej, to łatwo wyobrazić sobie, co tam znaleziono. Wiadomo, że z samych parkometrów zginęło ponad 100 tys. złotych, bo bałagan był tam tak duży, że długo nikt nie mógł zorientować się, że brakuje pieniędzy. Być może dlatego, że cudzych pieniędzy pilnuje się trudniej niż własnych lub nikogo to nie obchodziło, bo nie musiało.
Rzecz jednak w tym, że spółka miała znacznie więcej złotówek do “przepalenia”, bo jej działanie kosztowało krakowskich podatników kilkanaście milionów złotych rocznie. Postanowiłem więc rzucić okiem na to, na co jeszcze wydano naszą kasę i poprosiłem Urząd Miasta Krakowa o przekazanie rejestrów umów i zamówień samorządowej spółki Miejska Infrastruktura, a także informacji o wynagrodzeniach pobranych przez członków zarządu. Odpowiedziano lakonicznie, że “Prezydent nie jest w posiadaniu wnioskowanej informacji”.
Dziwne, bo gdybym to ja sprawował nadzór nad spółką, w której ginęły pieniądze, to z pewnością bym takie dokumenty posiadał. Wiedziałbym też, ile pieniędzy zarabiają ludzie, których zatrudniłem ponownie, chociaż za pierwszym razem nie zrobili tego, co było ich zadaniem. Prezydent Majchrowski chyba tego jednak nie pilnuje.
Lub – tak jak dokumenty z konkursów na stanowiska – kwity były w archiwum.
O przekazanie rejestrów zwróciłem się teraz do spółki Miejska Infrastruktura, ale nie oczekuję, że otrzymam je tak łatwo. Spodziewam się raczej pokrętnych tłumaczeń, dowodzących, że krakowianie nie mają prawa wglądu do wydatków samorządu. Kraków ma historię ukrywania wydatków spółek samorządowych i tylko w ostatnim czasie utajnił przed mieszkańcami wydatki Wodociągów Miasta Krakowa oraz Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. To pierwsze zrobił po ujawnieniu, że spółka wydała ponad 30 tys. złotych na transmisję mszy na YouTubie, twierdząc, że wydatki wodociągów to “informacja prywatna”. Drugiemu mogło nie spodobać się, że krakowianie chcą wiedzieć, dlaczego w pandemii kupił dla zarządu samochody, które w 5,6 sekundy przyspieszają do setki.
To miganie się od ujawnienia informacji o finansach samorządów osobiście uważam za skandal. Nawet jeżeli da się znaleźć przepisy, które pozwalają zasłaniać się przed opinią publiczną, to spółki nie powinny tego robić. Wszystkie pieniądze spółek takich jak Wodociągi Miasta Krakowa, MPEC i Miejska Infrastruktura są pieniędzmi krakowian.
Spółki samorządowe powinny publicznie rozliczać się z każdej wydanej złotówki.
Korzyść byłaby i taka, że może wtedy płacąc rachunki za wodę, nie płacilibyśmy za wodę… święconą.
Po naszych publikacjach o rejestry umów spółek miejskich wystąpił także radny Łukasz Gibała. Odmówiono mu. O ich ujawnienie będzie walczył w sądzie.
Fot. Kraków. Urząd Miasta. Konferencja prasowa Prezydenta Jacka Majchrowskiego po wygraniu wyborow prezydenckich po raz piaty N/z Jacek Majchrowski. Autor: M.Lasyk/REPORTER.
–1 Komentarz–
[…] Wrócił ostatnio temat Miejskiej Infrastruktury, a więc spółki, która miała w Krakowie budować parkingi P&R, ale sobie z tym nie radziła, a do tego ginęły w niej pieniądze, więc została rozwiązana. W związku z tym postanowiliśmy ustalić, ile przez pięć lat zarobili ludzie, którzy odpowiadali za zarządzanie nią. […]