Kraków pod koniec XIX wieku. “Obok przepychu – skrajna nędza. Świat strasznych przeciwstawieństw”
Bolesław Drobner to jedna z tych postaci naszej historii, których losy pokazują, że nie da się ludzi szufladkować według poglądów politycznych. Drobner był bowiem socjalistą i przed II wojną światową działał w PPS, co… zaprowadziło go na Sybir, gdzie zesłało go NKWD.
Później wrócił do kraju jako minister Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, by zostać m.in. pierwszym polskim prezydentem Wrocławia, który sowieckim generałom stawiał się na tyle, że jeden z nich go pobił. Walczył o niezależność PPS, ale przegrał i skończył jako zmarginalizowany poseł PZPR. Takim ludziom się w czasach stalinowskich nie ufało. Po “odwilży” w 1956 roku zrobiono go p.o. I sekretarza komitetu wojewódzkiego partii, dzięki czemu mógł pomóc “Piwnicy pod Baranami”.
Kiedyś zapewne trzeba będzie napisać o nim więcej, ale dziś przypominam go z innego powodu. W książce “Kopiec wspomnień”, którą w 1964 roku przygotowało Wydawnictwo Literackie, znalazłem rozdział, w którym o mieście opowiada Bolesław Drobner. I są w nich niezwykle ciekawe obrazki z życia miasta na przełomie wieków XIX i XX. Pojawia się w nich m.in. tramwaj konny w Krakowie.
Przeczytajcie krótki fragment, w którym Bolesław Drobner pokazuje Kraków pod koniec XIX wieku.
Bolesław Drobner, rozdział “To już tak dawno”, [Fragment książki “Kopiec wspomnień”.]
Pod wieczór wychodzili mieszczanie w różnokolorowych cylindrach, w melonikach różnobarwnych, na Planty, na linię A-B, kłaniali się sobie po kilka razy, robili “wielki świat”. Wtedy to wyjeżdżały wspaniałe karety z woźnicami (stangretami) na koźle i z lokajami w cylindrach z tyłu karet z “jaśniepaństwem” hrabstwem Potockimi z pałacu Pod Baranami, Tarnowskimi ze Szlaku, Lubomirskimi “z ul. Brackiej”, Branickimi z Pałacu Wodzickich itd. itd. Panie w pysznych sukniach z Paryża, w wielkich kapeluszach z całymi ogrodami, panowie według najnowszego wiedeńskiego szyku. Na czas przejażdżki “jaśniepańskiej” usuwali policjanci żebraków z ulic. Obok przepychu – skrajna nędza. Świat strasznych przeciwstawieństw.
Panowie-szlachta posiadali gorzelnie, pędzono spirytus, a ludność biedna piła. W Krakowie nie było większej ulicy, aby nie było na niej szynku czy piwiarni, a na placach było ich po kilka. (…)
Tramwaj w Krakowie. “Koniec trasy był przy Rondlu Floriańskim”
Jak niewielkim było to nasze miasto, tego dowodził tramwaj konny, który założony był już w r. 1870. Biedne szkapiny ciągnęły taki wózek niewielki na szynach od “Rondla Floriańskiego” aż do mostu drewnianego na Wiśle. W powrotnej drodze doczepiano jeszcze jednego konia na Stradomiu, aby mógł wyciągnąć wózek pod kościółek św. Idziego. Konduktor gwizdał na odjazd, woźnica dzwonił na przechodniów, by przypadkowo który nie wpadł pod kopyta rumaka. Parada nadzwyczajna. Dziś wygląda ten ówczesny tramwaj na akcesorium operetki.
Koniec trasy był przy Rondlu Floriańskim. A Rondel – nazwa dziś już zapomniana – to był właśnie Barbakan. Tramwaj miał dwie klasy – gdzieżby tam jakiś pan radca czy nadradca chciał siedzieć w jednym przedziale obok przekupki. Poza porą deszczową tramwaj chodził “próżny”. Dość późno przedłużono tę trasę aż do stacji kolejowej.
Zdjęcie w nagłówku: Rynek i Sukiennice w 1863 roku. Źródło: NAC.
–4 komentarze–
Zafascynował mnie bohater artykułu.
Gdyby tak jakaś ulica lub jeszcze lepiej Osiedle byłoby jego imienia, to by się mieszkało “na Bombie”
[…] które – jak pisano, podkreślając, że to ciekawe – w bogatych krajach są wysokie, a w biednych krajach niskie. Więcej niż w Polsce można było wtedy za 20 marek przejechać pociągiem jedynie na […]
[…] ale nie mógł znaleźć żadnej pracy. Szukał, jak się dało. Prosił o protekcję, w tym nawet Bronisława Drobnera, dawał ogłoszenia w prasie, chodził od drzwi do drzwi. Składał listy, w których błagał o […]
[…] Sławę tę zawdzięczał głównie kolorytowi i swojskiej atmosferze. Czyli ludziom. – Pyskate, krzykliwe, ale jakże kochane! – pisał o przekupkach ze Szczepańskiego Bolesław Drobner, który mieszkał przy placu. […]