Węglu, pozwól żyć
Truły, trują i truć będą – takie wnioski płyną z konferencji zorganizowanej wczoraj przez Krakowski Alarm Smogowy w „Czułym barbarzyńcy” przy Powiślu. W tym przypadku nie chodzi o obrady parlamentarne (choć tu również bez zmian), ale pyły węglowe i węglowodory aromatyczne.
Miało być inaczej. Niestety – o czym pisaliśmy wczoraj – zarząd województwa małopolskiego w projekcie uchwały zezwolił na dalsze stosowanie pieców węglowych. Przeciwne tej decyzji są m.in. władze miasta. Czy zatem mamy jeszcze szansę zaczerpnąć świeżego powietrza? Owszem. Najłatwiej – wyjeżdżając na wieś lub czekając, aż „dojrzeje” wiosna i skończy się sezon grzewczy. Jest jednak światełko na końcu sztolni. Przyjęty projekt to legislacyjny bubel, który może zostać uchylony przez sąd administracyjny. Zarząd, podejmując decyzję, po prostu nie zapoznał się z ekspertyzami dotyczącymi warunków poprawy jakości powietrza lub zwyczajnie je zignorował. W efekcie nie tylko nadal będziemy wędzić się jak oscypki, ale dodatkowo zabulimy z naszych podatkowych kieszeni za odkręcenie błędów i wypaczeń wojewódzkiej elity.
Piece węglowe odpowiadają za ok. 40 proc. emisji pyłów zawieszonych w Krakowie, a także 68 proc. emisji wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych (benzo(a)piren). Mimo sympatycznej, wonną łąką zalatującej nazwy węglowodory aromatyczne to szczególnie zjadliwe dziadostwo. Powstają m.in. wskutek spalania plastiku. Stanowią także główne kancerogeny dymu tytoniowego: cyjanowodór i formaldehyd przy benzo(a)pirenie to mięczaki. Według infografiki z broszurki KAS stężenie tego związku w krakowskim powietrzu wynosi 10,2 ng/m3. Tylko o 125 razy więcej niż w Londynie (0,081 ng/m3). Nic dziwnego, że w rankingu najbardziej zanieczyszczonych miast Europy przygotowanym przez „New York Times” Kraków znalazł się na trzeciej pozycji. Pierwsze dwa trofea zgarnęła Bułgaria. Ale sam węgiel nie wywindowałby nas na podium. Można podejrzewać, że chlubne trzecie miejsce zawdzięczamy przede wszystkim krakowianom „utylizującym” w swoich piecach tworzywa sztuczne. Dziękujemy!
I oddajemy głos Andrzejowi Gule z KAS:
„Badania lekarskie i epidemiologiczne pokazują, że przez zanieczyszczenie powietrza rocznie umiera w Krakowie od 300 do 600 osób. Narażenie na tak wysokie poziomy zanieczyszczeń, z jakimi mamy do czynienia w Krakowie, prowadzi do licznych schorzeń. Możemy mówić m.in. o wysypie nowotworów złośliwych, zachorowań na raka płuc i chorób górnych dróg oddechowych. Narażenie na te tragicznie wysokie stężenia rakotwórczych i mutagennych substancji również negatywnie odbija się na rozwoju płodów i dzieci. Badania opublikowane w czasopiśmie „Lancet” pokazują, że dzieci, które są narażone na tak wysokie stężenie zanieczyszczeń, z jakimi mamy do czynienia w Krakowie, mają większe trudności w nauce. Zatem jakość powietrza odbija się na rozwoju intelektualnym przyszłych pokoleń krakowian.”
(Komentarz redakcji: teraz wiecie, skąd się biorą krakowscy maczetnicy.)
„Z ekspertyz sporządzonych w ciągu ostatnich dwóch lat na potrzeby Urzędu Marszałkowskiego wynika, że warunkiem koniecznym – ale nie wystarczającym – dla przywrócenia jakości powietrza w Krakowie do poziomów bezpiecznych dla naszego zdrowia i życia jest wprowadzenie całkowitego zakazu stosowania paliw stałych. Takimi danymi dysponował zarząd, przyjmując decyzję o podjęciu uchwały oddalającej zakaz korzystania z pieców węglowych i zastępując go rozwiązaniami połowicznymi. W efekcie przyjęty tydzień temu Program Ochrony Powietrza dla województwa małopolskiego jest dokumentem, który można wyrzucić do kosza. Nie trzeba chyba dodawać, że to gigantyczne marnotrawstwo publicznych pieniędzy. Konsultacje społeczne w tej sprawie toczyły się przez ponad rok. Podczas tych spotkań nie widziałem ani jednego radnego, oprócz marszałka i wicemarszałka. Żaden radny sejmiku w ciągu całego roku nie zabrał głosu na temat Programu Ochrony Powietrza.”
Jak to było? Radny kradnie, a całe miasto na dnie? Nie wyolbrzymiamy: bumelka, zaniedbania i szkolne błędy władz samorządowych oraz wynikające z nich straty finansowe to de facto kradzież publicznych pieniędzy.
–3 komentarze–
@Jakub Dima – Z ekspertyz zaprezentowanych przez KAS jasno wynika, że głównym źródłem zanieczyszczeń są pyły emitowane przez piece węglowe. Stan powietrza poza sezonem grzewczym jest nieporównywalnie lepszy niż w zimie. Czuję to własnym układem oddechowym. Fajnie by było również ograniczyć ruch samochodowy, rozbudować infrestrukturę rowerową i zabezpieczyć tereny zielone. Ale z liczb, które widziałem, wynika jasno – piece. OK, piece nie= węgiel, ale piece w 80proc.=węgiel (tu, przyznam, strzelam). Największe świństwo to tworzywa sztuczne, którymi palą ludzie w Krakowie i jego okolicach, ale przecież plastik nie stanowi głównego materiału opałowego. Jeśli masz inne pomysły na poprawę stanu powietrza w Krakowie – napisz.
“Piece węglowe odpowiadają za ok. 40 proc. emisji pyłów zawieszonych w Krakowie…”. A samochody podobno za 30%. Czy ktoś naprawdę to dokładnie zbadał? Myślę, że do sprawy trzeba podejść kompleksowo: wymiana pieców, kontrola spalin, więcej przestrzeni publicznych i zieleni bez samochodów. Patrząc z góry na Łęg zauważyłam wokół niego większe zagęszczenie smogu niż gdzie indziej.
@Grażyna – Ponoć gorsze od pyłów są węglowodory aromatyczne,a tu już proporcje są inne. W ogóle mam pewien “dysonans” co do tego węgla – w żadnym razie nie jestem za tym, żeby zabraniać używania węgla na opał w skali Polski. Sprawy związane z emisją CO2 i limitami to – sądzę – w znacznym stopniu wał inspirowany przez rozmaite grupy lobbingowe, który uderzy m.in. w polską gospodarkę. To tak dla jasności. Natomiast węgiel + uwarunkowania geograficzne Krakowa = niezdrowie, i to niezdrowie dość hardkorowe. Co do “czy ktoś naprawdę to dokladnie zbadał?”, to – sądzę – słusznie Pani prawi. Zawsze warto mieć wątpliwści odnośnie rozmaitych wyliczeń, bo trudno samodzielnie je zweryfikować, a ludzie różnie liczą z różnych względów. Na mój nos i gardło węgiel w Krakowie jest problemem zasadniczym, ale jeszcze bardziej zasadniczym problemem jest spalanie w piecach syntetyków w domowych “paleniskach”. I to, że władze miasta ignorują takie przypadki. Skłonny byłbym nawet przystać na jednosezonowy eksperyment, polegający na tym, że węgiel zostawiamy, jak jest, natomiast tępimy plastikowytch palaczy – tak żeby im się naprawdę odechciało (nie wiem, publiczne bęcki, roboty społeczne czy coś). Ciekawe, na ile to by poprawiło stan powietrza w Krakowie. Oczywiście skłonny mogę sobie być do róznych rzeczy, a realia są takie, że przez kolejne kilka lat węglowodory i inne chlory jednak będą się osadzać na naszych śluzówkach.