Rzucił pracę w korpo, by zostać drewnianym zegarmistrzem. “Najlepsza decyzja życia”
– Zawsze interesowałem się czasem w pojęciu filozoficznym i naukowym, czyli tym, o czym pisał na przykład Stephen Hawking. Zadawałem sobie pytania, czy czas to jest coś co płynie wokół nas jako substancja, czy jest to coś co wydarza się tylko w naszej głowie. Takie zagadnienia interesowały mnie od zawsze. Moją ulubioną książką w podstawówce była ta od fizyki. Nadal im więcej o tym czytam, tym mam wrażenie, że wiem mniej. To takie teorie od których można zwariować – mówi Michał Napierała, drewniany zegarmistrz.
Te poszukiwania doprowadziły cię do stworzenia pierwszego zegarka?
Szukając nowych pozycji o czasie, natrafiłem 12 lat temu na serię książek Bernarda Bartnika i Wawrzyńca Podwapińskiego. To starzy polscy zegarmistrzowie, którzy kumulowali wiedzę o zegarmistrzostwie od lat 60. ubiegłego wieku. Nie znajdziemy w tych pozycjach dokładnej instrukcji, jak stworzyć zegarek. Ale dzięki tej wiedzy można nauczyć się we właściwy sposób naprawiać popełnione błędy, można poczuć się pewniej w tym rzemiośle.
To była jedna z inspiracji, których miałem wiele. Drewno też było mi bliskie, to szlachetne naturalne tworzywo, dlatego traktuję je z należnym poszanowaniem. Dębina odznacza się pięknym usłojeniem i głębokim kolorem. To twardy, bardzo trudny w obróbce materiał, ale efekt końcowy jest niesamowity. Te wszystkie zainteresowania doprowadziły mnie do myśli o stworzeniu drewnianego zegarka. Chciałem stać się kimś w rodzaju strażnika czasu (śmiech).
Pierwszy zegarek stworzyłem dla siebie. Pracowałem nad nim kilka tygodni. W końcu go skończyłem, ubrałem na rękę i poszedłem na imprezę. Wiele osób go zauważało, co było – nie ukrywam – bardzo miłe. Znajomi pytali, czy mógłbym zrobić taki też dla nich. Zgadzałem się, więc powstał pierwszy dla kogoś. Potem kolejny i kolejny. W końcu zauważyłem, że bardzo koliduje to z moją pracą na etacie w korporacji. Wstawałem o 7 rano. Jechałem do pracy. Powrót. Chwila w domu. Obiad i siadałem do robienia zegarka. Kończyłem o 2 w nocy, a tu zaraz trzeba było wstać do pracy. Zegarki wygrały w tej konkurencji. Postanowiłem, że będę je robił i spróbuje z tego żyć. Po 12 latach stwierdzam, że był to najlepszy wybór w moim życiu.
A jaki był ten pierwszy zegarek?
Minimalistyczny, wręcz prymitywny. Od samego początku chciałem, aby widać było piękno naturalnego drewna, żeby była to czysta forma. Nigdy nie wrzuciłem logotypu na cyferblat. Ten minimalizm objawia się w wyglądzie, w konstrukcji opartej o ręczną pracę i w prostej japońskiej technologii, którą zastosowałem w sercu zegarka. Tutaj nie może być mniej części, żeby mechanizm precyzyjnie wskazywał godzinę, minutę i sekundę. Jako tworzywo wybrałem najbliższe mi, lokalne, polskie drewno, czyli dąb i nigdy nie użyłem innego.
Miejsce, które stworzyłem, moja krakowska pracownia też jest bardzo prosta. Próbuję życie małą łyżeczką, dlatego nie poszedłem w masową produkcję, robię jeden zegarek dziennie i to mi wystarcza. Każdy egzemplarz ma swój kolejny unikatowy numer. 12 lat temu mój pierwszy zegarek oznaczyłem numerem 1. Do dzisiaj wykonałem już ponad 4000 egzemplarzy.
Po tylu latach pracy zapewne masz już swój system czy plan działania.
Oczywiście. Po kilku latach pracy zorientowałem się, że to jest cykl procedur. Zaczynam od kawałka deski, potem wycinam, szlifuję, dodaję kolejne elementy. Jak kończę, to tych kroków jest dokładnie 52. Tak mi się to wszystko poukładało, dokładnie tyle potrzebuję, aby zakończyć pracę nad czasomierzem. Oczywiście każda z tych procedur jest bardzo rozwinięta i każdą precyzyjnie wykonuję. Ten rytuał pomaga mi przy każdym egzemplarzu osiągnąć szczyt mojego rzemiosła. To jest trudne, ponieważ ciężko skończyć coś, co chcesz, aby było doskonałe.
Masz konkurencję?
Nie wiem czy mogę nazwać to konkurencją. Jako pierwszy w Polsce zacząłem to robić. Gdzieś ukazał się o mnie materiał prasowy i ludzie zobaczyli, że jest ktoś, kto z sukcesem robi drewniane zegarki, więc pojawiły się firmy, które wprowadziły do swoich ofert drewniane zegarki sprowadzane z Chin lub wyprodukowane na masową skalę. Nie odczuwałem nigdy tego na własnej skórze, bo ja mam założenie, że robię jeden zegarek dziennie. To jest właśnie moja odpowiedź na anonimowość masowej produkcji. Każdy odbiorca mojej sztuki, każdy klient jest moim ambasadorem. Z każdym muszę porozmawiać telefonicznie, mailowo czy bezpośrednio jak przychodzi do pracowni. Dlatego nie martwię się o konkurencję, bo nie traktuję swojej pracy w kontekście wyścigu szczurów.
Jestem szczęśliwy, bo robię w życiu coś, co lubię, co daje mi satysfakcję, co pozwala mi rozwijać się cały czas i jest to również coś, co pozwala mi się utrzymać. Cenię sobie też to, że nie muszę pędzić, bo nie chcę. Nauczyłem się myśleć o tym co tu i teraz. Tak staram się żyć.
Pracownia i zarazem sklep Drewniane Zegarki Woodlans znajduje się na ulicy Stradomskiej 7 w Krakowie.
Kontakt z artystą można nawiązać przez stronę internetową Zegarki z drewna – Michał Napierała – krakowska pracownia Woodlans oraz przez facebook’a Drewniane zegarki Woodlans. Michał Napierała | Kraków | Facebook.
***
Czytaj także:
- Fachowiec z Bronowic naprawi wam prawie wszystko. “Lepiej naprawić niż wyrzucić”
- Kultowa piekarnia z ulicy Długiej. Tutaj od 70 lat powstaje chleb na naturalnym zakwasie, bez ulepszaczy i konserwantów
- Jubiler na pięć gwiazdek. Zakup biżuterii u Roberta Siudka to “prawdziwa przygoda”
- Legendarna palarnia kawy w Krakowie. “Wychowaliśmy się na workach z kawą”