Krótki podręcznik, jak w Krakowie zostać milionerem. Od hodowcy rabarbaru do dewelopera
Masz za dużo miesiąca na koniec pieniędzy? Zmęczyło Cię tyranie w korpo? Martwisz się o emeryturę z ZUS? Marzysz, aby leżeć w hamaku i odpalać banknotami kubańskie cygara? Uświadom sobie, że fundusze inwestycyjne nas nienawidzą. Odkryliśmy łatwy sposób na zarobienie milionów. Wystarczy, że jesteś cierpliwy i mieszkasz w Magicznym Krakowie – mieście, w którym nie ma rzeczy niemożliwych.
Red. Serafin na łamach krakowskiego Onetu opisał sytuacje, w których osoby prywatne przejmowały grunty należące do miasta, Skarbu Państwa i instytucji edukacyjnych. Za darmo. I w sposób niezwykle prosty – przez zasiedzenie.
Pierwszy ze szczęśliwców ustawił na miejskiej działce wozy cyrkowe. Teren ten był dla niego zapleczem dla prowadzonej działalności. Po latach złożył do sądu wniosek o przyznanie mu działki przy ul. Pielęgniarek. Przez zasiedzenie. Wyrok, korzystny dla cyrkowca, wkrótce stanie się prawomocny.
Drugi inwestor, który wyśnił krakowski sen o milionach, miał większy rozmach. Przejmie 3,5 hektara w Czyżynach. Zasada ta sama, czyli zasiedzenie. Jedynie podstawa inna, bo już nie wozy cyrkowe, a… uprawa na tym terenie rabarbaru. Lub – jak podobno od jakiegoś czasu mówią w krakowskim urzędzie – łabałbału.
Zainspirowani przedsiębiorczością rodaków, połączoną z marazmem władz miasta, które nieszczególnie interesują się “swoim” mieniem i uchwalaniem planów zagospodarowania przestrzennego, postanowiliśmy przygotować krótką instrukcję. Abyście wiedzieli, jak spełnić krakowski sen o milionach.
Krok pierwszy, najtrudniejszy, to znalezienie miejskiej działki, na której prezydent Koterba nie podniosła jeszcze jakości życia mieszkańców (czytaj: niezabudowanej). Tutaj pomóc może przewodniczący komisji planowania przestrzennego, Grzegorz Stawowy, który przyznał w rozmowie z Krowoderska.pl, że postanowił “zająć się” nieruchomościami. Wiadomo, że najlepsze informacje zawsze znaleźć możemy u źródła.
Krok drugi, to sposób zasiedzenia upatrzonej parceli. Jeśli chcemy to zrobić “na cyrkowca”, kupujemy barakowóz. Nam udało się znaleźć na OLX prawdziwe cacuszko:
Tanio nie jest, ale… Docieplony styropianem, z instalacją elektryczną, kuchenką i wersalką. Pan Marek z Żukowa chce za niego 4000 zł. Jednak ceny tego typu “obiektów” zaczynają się już od 1000 zł. My wychodzimy z założenia, że jak zasiedzieć grunt wart miliony, to z klasą i na bogato.
Zasiedzieć można też “na plantatora”. Na Allegro 25 nasion rabarbaru kosztuje śmieszną złotówkę i 70 groszy.
Przy takiej cenie można zaszaleć. Szczególnie, że rabarbar reklamowany jest jako smaczny. W związku z tym nie odstrasza nas nawet fakt, że Sprzedający udał się na urlop i wysyłka może się opóźnić.
Mamy czas. Czas jest tutaj kluczowy. Po “zajęciu” terenu musimy uzbroić się w cierpliwość. Bo teren zasiedzimy po 20 latach, jeśli działamy w dobrej wierze, a po 30, gdy działamy w wierze złej. To sporo. Ale jest szansa, że będzie jak znalazł – na emeryturę.
Ale pomyślmy tylko o stopie zwrotu. Oraz o tym, że można zarobić i się nie narobić…
I last but not least: pamiętajmy, aby nadal głosować na Jacka Majchrowskiego. Jak zmieni się prezydent, to, kto wie, może się coś zmienić w kwestii zasiedzeń, a tego żaden przyszły milioner by nie chciał, prawda?
Zdj. tytułowe: flickr.com: Timothy Vollmer & Syn
–1 Komentarz–
[…] publiczną zbulwersowały w ostatnim czasie liczne informacje o dokonanych w absurdalny sposób przejęciach gruntów w mieście. Odbywały się one na podstawie zasiedzenia. A to ktoś postawił na miejskiej działce wóz […]