Olimpijskie panaceum?
„Szansa dla rozwoju Krakowa, która staje się wyzwaniem” – takie hasło znalazło się na plakatach zachęcających do głosowania „za” organizacją Zimowych Igrzysk Olimpijskich Kraków 2022. Z Sebastianem Piekarkiem, koordynatorem akcji „Kraków Wart Jest Igrzysk” oraz entuzjastami ZIO – Grzegorzem Niemczykiem i Pawłem Siwakiem rozmawiał Michał Malczyński.
Tekst pochodzi z najnowszego numeru Obywatelskiego Krakowa, który już dzisiaj będzie dostępny online, a w najbliższych dniach pojawi się w wersji drukowanej. W numerze także rozmowa z Tomaszem Leśniakiem.
MM: Panie Sebastianie, Pan jest historykiem?
SP: Kulturoznawcą międzynarodowym.
MM: Paryż wart jest mszy?
SP: Tak, znana mi jest ta maksyma Henryka. Celowo została ona wykorzystana do nazwania „Kraków wart jest igrzysk”.
MM: Mnie sprawa Henryka Burbona przywołuje kontekst pełen wyrachowania, pozerstwa, politycznej kalkulacji…
SP: Chciałem przede wszystkim, aby nazwa podkreślała otwartość. Myślałem o stworzeniu forum do dyskusji na temat ZIO. Przeciwnicy i media od pierwszej debaty ustawili nas w pozycji zwolenników. A w naszej inicjatywie od początku, choć z czasem coraz mniej, były osoby niezdecydowane. Chodziło nam przede wszystkim o forum, dzięki któremu możemy zdobywać wiedzę, a jednocześnie będziemy łącznikiem między mieszkańcami a gminą. Idea ZIO wydała nam się warta zainteresowania. W listopadzie doszło do nieprawdziwego podziału: miasto chce igrzysk, a mieszkańcy nie, choć sondaże mówiły o poparciu dla organizacji ZIO.
MM: Wracając do historii. W debacie padły z Pana strony mocne słowa: liberum veto, Targowica. To tworzy klimat, w którym „kto nie z nami, ten przeciwko nam”.
SP: Jako humanista i historyk znam znaczenie tych słów i wpływ ich na historię Polski. Postawa osób, które nie chcą, bo nie, jest podobna do postawy „nie pozwalam”. Przeciwnicy pytani o inną wizję rozwoju miasta milczą. Może jej nie mają, a może czekają z jej ujawnieniem do jesiennych wyborów.
MM: Rola liberum veto w naszej historii była analizowana przez historyków. Często twierdzą oni, że to nie społeczeństwo, a władza pchnęła nas w ręce zaborców. I skoro o władzy mowa – zadecydowała ona ponad naszymi głowami o zgłoszeniu Krakowa, zaczęła wydawać pieniądze… Lokalnych polityków wielu krakowian postrzega jako miernych i nieudolnych. Boją się nie tylko ich olimpijskiego pomysłu, ale także jego realizacji, patrząc np. na stadion Wisły.
SP: Stadion był inwestycją miejską, którą opiniujemy negatywnie, podobnie jak sprzeciwiał się jej prezydent. Kraków powinien mieć jeden stadion miejski. Ale za to stadion Cracovii jako inwestycja, jest pozytywnie odbierany. Budowanybył później, więc urzędnicy już nauczyli się to robić – niestety, musimy to powiedzieć – na swoich błędach.
PS: Najważniejsze, aby obiekty sportowe komercjalizować. Z jednej strony aby służyły mieszkańcom Krakowa, z drugiej, aby jak najmniej do nich dokładać. Stadion Cracovii utrzymuje się w 100% z wynajmu lokali przedsiębiorcom powierzchni, a miasto nie dopłaca ani grosza.
MM: Klub Cracovia rozważa jednak wyprowadzkę z tego obiektu…
SP: Ale zobaczmy też przyszłość. Na igrzyska stadion zostałby zadaszony, a obok wybudowano by halę. Powstałby obiekt wielofunkcyjny – atrakcyjniejszy i bardziej dochodowy. To jest impuls i dobry przykład dla lepszego wykorzystywania obiektów.
MM: Jeździ Pan na nartach?
SP: Tak, w tym roku jeździłem z synem w Białce, Zakopanem, Myślenicach…
MM: Mieliśmy w tym roku problem ze śniegiem…
GN: W tym roku sezon narciarski trwał na Kasprowym Wierchu od grudnia do 1 maja, a śnieg w Tatrach do tej pory leży.
MM: Ale Kraków nie jest kojarzony ze sportami zimowymi. Może lepiej skupić się na naszych mocnych stronach: kulturze, edukacji…
GN: Zadaniem ZIO jest promowanie regionu w kilku aspektach. Rozpoznawalny Kraków ma być tzw. „wabikiem”. Rozgrywając w nim 40% konkurencji promujemy nasze państwo. Co do sportów zimowych to nie mogę się zgodzić. Od kilku lat trwa projekt rozwoju skoków narciarskich wsparty przez m.in. grupę Lotos. Kolejne gminy planują budowę torów czy szlaków biegowych. To także powrót do tradycji wielkiego hokeja przyciągającego dużą publikę – mamy drużyny z Krakowa, Nowego Targu i Oświęcimia.
SP: Te rzeczy się nie wykluczają. Turyści obejrzą nasze zabytki i rozpropagują rejon. Można będzie przypomnieć, że pod Krakowem jest Oświęcim – nie polski, a niemiecki obóz koncentracyjny. Ponadto kultura sportu, historia sportu i edukacja ludzi poprzez sport. Zachęcenie Polaków do aktywności fizycznej także w zimie – np. młodzieży na zimowych orlikach. Holendrzy nie ma gór, a zdobywają wiele medali w sportach na lodzie. Mają świetną infrastrukturę i my chcemy z nich brać przykład.
GN: 10 lat temu 5% Polaków uprawiało sporty zimowe. Rok temu było to już 20% – m.in. dzięki rozwojowi infrastruktury sportowej.
MM: Jak wyglądał ubiegłoroczny budżet Krakowa?
SP: Mieliśmy deficyt, ale nasz dług maleje.
GN: W tym roku ma być nadwyżka budżetowa.
MM: To symboliczna kilkumilionowa nadwyżka.
SP: Ale jest. Chcę też podkreślić, że w 2007 nasz budżet wynosił ok. 2 miliardów, a teraz 4. Prognoza jest wzrostowa, musimy o tym pamiętać.
MM: Przechodzili Panowie pod bramą poparcia dla ZIO na Plantach?
Wszyscy: Tak, z podniesioną głową.
MM: Ludzie boją się, że to symboliczna brama do finansowego piekła.
SP: Jacy ludzie?
MM: Nasi czytelnicy piszą o tym w listach. Boją się ryzyka inwestycyjnego.
SP: Ryzyko zawsze jest. Każdy przedsiębiorca, a sam nim jestem, ponosi ryzyko, aby mieć szansę na przychód i zysk. Nie ma nic za darmo.
MM: Nie przeraża Panów skala tego ryzyka? Dane z poprzednich miast-organizatorów są niepokojące.
PS: Niesłusznie się do nich porównujemy. Po pierwsze, Polska jest obecnie beneficjentem środków unijnych, a nie płatnikiem netto. Mamy przed sobą ostatnią perspektywę otrzymania środków, kosztem małego wkładu. To ogromna szansa na skierowanie do Krakowa strumienia pieniędzy. Po drugie, posiadamy większość obiektów infrastrukturalnych – hala w Czyżynach, 2 stadiony. Trzeba te obiekty zmodernizować i jeszcze bardziej skomercjalizować, aby zmniejszyć to ryzyko. Zrobimy to dzięki funduszom unijnym i MKOl-u oraz sponsorom.
SP: Do tego dochodzi obecnie danych już 16, a finalnie 45 gwarancji rządowych.
GN: Przeciwnicy manipulują też danymi. Mówią, że rok po igrzyskach dług Vancouver wynosił 1 mld dol. Tymczasem 6 lat przed igrzyskami dług wynosił już pół mld, podczas imprezy 600 mln, a po 800 mln. Zgłębiliśmy te informacje i wiemy, że ten dług to głównie efekt rozbudowy portu morskiego. Ponadto mówi się o 200 mln euro długu Turynu, ale tam 2 tyg. przed igrzyskami otworzyli pierwszą nitkę metra, która kosztowała 700 mln.
SP: To nie jedyne przekłamania. Przeciwnicy często przywołują Lillehammer, w którym splajtowała większość hotelarzy. Nie mówią, że jest to miasto, które ma 25 tys. mieszkańców. Jaki turysta ma tam jechać i co zwiedzać? To kurort mniejszy nawet niż Zakopane. Taka „mieścina” nie przyjmie takiej liczby turystów. Takich przykładów jest więcej…
MM: Wracając do finansowania. Spaść ma unijna manna z nieba. Na moim bronowickim podwórku mówiło się, że za darmo to, za przeproszeniem, w mordę można dostać. Budowaliśmy autostrady na Euro 2012. Niektóre zostaną nawet niebawem ukończone. Wiecie Panowie, ile trzeba będzie zapłacić za przejazd od granicy z Niemcami do tej z Ukrainą?
SP: Sto kilkadziesiąt złotych.
MM: To spore koszty. Czy Kraków udźwignie ciężar utrzymania infrastruktury, która powstanie? Mamy problem z bieżącym łataniem dziur w jezdniach.
SP: Za luksus szybszego przejazdu między punktem A i B trzeba zapłacić. Zyskuje się czas. Zawsze można jechać trzy razy dłużej bocznymi drogami. Ale można też szybciej, wygodniej i bezpieczniej. Za skok cywilizacyjny czasami trzeba płacić. Proszę pamiętać, że Kraków wyda na organizację ZIO 300 mln złotych…
MM: Wyda czy planuje wydać?
SP: Planuje. To będzie 200 mln na infrastrukturę, w tym 100 mln na obiekty sportowe. Łącznie byłoby to 300 mln z szansą na zyskanie inwestycji na 5,6 mld zł w samym Krakowie. Licząc, że decyzją Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju – Unia Europejska dopłaci nam od 60 do 85%, możemy reasumować oszczędności na poziomie około 3 mld zł. Taka kwota, prawie roczny budżet, nam się zwolni. Możemy ją przeznaczyć na inne cele – łatanie dziur w drogach, ścieżki rowerowe, edukację, pomoc socjalną, itd.
GN: Argument o dziurawych jezdniach jest popularny wśród przeciwników. Chciałbym przypomnieć, że od kilku lat trwa projekt tzw. „nakładek”, czyli wymiany wierzchniej warstwy na ulicach, które mają dobrą podbudowę. W tym roku 30 mln zł przeznaczonych jest na przebudowę dróg w Krakowie. Uważam, że w przeciągu 8 lat można wiele w tej materii zmienić. Co więcej, mając w ręce igrzyskową kartę przetargową, możemy liczyć na dofinansowania inwestycji z Funduszu Spójności na poziomie nie 30%, a np. 60%.
SP: Politycy są przychylni temu projektowi. Wszystkie największe partie: PO, PiS, Twój Ruch i SLD są „za” igrzyskami. Ich jedyne zastrzeżenia wzbudzała nie sama idea, a poczynania Komitetu Konkursowego, które wcześniej – z całym szacunkiem – nie były dobre i sami o tym głośno mówiliśmy. Teraz na szczęście jest nowe rozdanie, nowe władze i inaczej to wszystko wygląda.
MM: Czy cała dyskusja sprowadza się tylko do kasy? Inwestycji?
GN: Nie, bo zapomnieliśmy o szalenie istotnej rzeczy. Paraolimpizm. Igrzyska nie będą trwały 2 tygodnie, ale prawie 6. Tak jak w Londynie – paraolimpizm może być ogromnym impulsem dla naszego społeczeństwa, aby zmienić sposób myślenia na temat osób niepełnosprawnych, osób starszych – ponieważ mamy starzejące się społeczeństwo. Musimy zapewnić im odpowiednią infrastrukturę. Igrzyska to szansa na pozyskanie odpowiednich środków transportu – tramwajów, autobusów, przebudowę przystanków. Można stworzyć program na miarę brytyjskiego „Meet the Superhumans”, aby spopularyzować paraolimpizm. W Londynie doprowadzono paraolimpiadę do rangi głównej imprezy, a widzowie byli zachwyceni rywalizacją sportową odbywającą się w jej ramach.
MM: Jaki aspekt ZIO jest jeszcze, Panów zdaniem, pomijany?
GN: Igrzyska to promocja – Krakowa, regionu, Polski. I to w krajach, na których najbardziej nam zależy, a w których sporty zimowe królują: USA, Kanada, Niemcy, Rosja, Chiny, Japonia. W tych państwach jest mnóstwo inwestorów z wolnym kapitałem szukających miejsca do potencjalnych inwestycji. ZIO to nie tylko obiekty, infrastruktura, ale o wiele bardziej złożony problem, o czym w ogóle się nie mówi.
MM: W referendum wypowiemy się też na temat monitoringu rowerów i metra. Czy „KWJI” zajmuje stanowisko w tej sprawie?
SP: Namawiamy do głosowania 4 razy „tak”. Uważamy jednak, że pytania są źle skonstruowane. Pytanie o ścieżki rowerowe powinno być konkretne i zawierać np. proponowany procent budżetu, który by na nie przeznaczano. Pytanie o monitoring sprowadza się do truizmu: „czy jesteś za bezpieczeństwem?”. Co do metra, to wiemy, że na pewno będzie w Krakowie potrzebne w długofalowej perspektywie, więc trzeba na ten temat rozmawiać. Są środki unijne, jest partnerstwo publiczno-prywatne.
GN: Pytanie o metro to moim zdaniem pytanie o przyzwolenie na rozpoczęcie prac koncepcyjnych, przeznaczenie pewnej puli na badania gruntów, aby wiedzieć, którędy trasy mogłyby przebiegać. Możliwość połączenia metrem Nowej Huty Przyszłości i Airport City to niekwestionowana zachęta dla potencjalnych inwestorów.
MM: Czy na chwilę obecną możliwa jest jakakolwiek partycypacja obywateli w staraniach o organizację ZIO?
SP: Tak, a niestety mało się o tym mówi. Do końca maja każdy może złożyć swoje opinie na temat wniosku aplikacyjnego. Zostaną one wykorzystane podczas późniejszego pisania wniosku kandydackiego. To szansa na pobudzenie u mieszkańców świadomości obywatelskiej.
GN: Pojawiła się też podczas konsultacji fantastyczna wola Komitetu, aby wszyscy – osoby prywatne, organizacje pozarządowe, a także przeciwnicy igrzysk wspólnie z miastem budowali wniosek kandydacki, ale stanie się to tylko wtedy, o ile w referendum powiemy „tak” igrzyskom i damy szansę na rozwój naszego miasta.
–3 komentarze–
Czy wywiad z Panem Leśniakiem będzie miał podobną formę, czy jednak będziecie nadal sobie Panowie spijać z dzióbków?
Kto jest wydawcą Obywatelskiego Krakowa? Wiem, iż to Mango. Ale czym oni są?
Znakomity wywiad, pełen merytorycznych wątków i bez “ziania” ogniem.