Brygada Kryzys w ZIKiT. Cz. 3.
– Ile razy w swojej karierze w ZIKiT powiedziałeś “nie da się” – zapytaliśmy Michała Pyclika na co odpowiedział: “Nie da się policzyć”.
Zapraszamy do lektury trzeciej części wywiadu z rzecznikami ZIKiT Piotrem Hamarnikiem i Michałem Pyclikiem. Rozmawiają Tomasz Borejza i Grzegorz Krzywak. Dwie pierwsze części rozmowy znajdziecie TUTAJ i TUTAJ.
TB: Do kogo w ZIKiT się idzie jak obywatel chce załatwić sprawę.
PH: Dzwoni się do dyspozytorni. To jest taka nasza przychodnia i to czynna non stop
MP: Dyspozytornia będzie miała swój adres internetowy. Niedługo nie trzeba będzie do nikogo dzwonić. Wystarczy mail, który zostanie zapisany i przekazany do odpowiedniego inspektora. Pomyślicie – ah! Ci urzędnicy. Ale w urzędzie wszystko musi być na papierze. Dlaczego? Bo musimy mieć jakiś ślad, że taka sprawa została zgłoszona. Jeśli takie sprawy załatwiamy telefonicznie jest jednak trudniej. Dlatego jeśli chce się coś załatwić – lepiej do nas pisać. List, maila czy choćby wiadomość na facebook’u. To nie oznacza, że zabraniamy dzwonić. Na piśmie trafi do z pewnością do odpowiedniej osoby.
TB: Macie biurokratyczne zasady, bo żyjemy w biurokratycznym kraju. To nie zarzut do was.
MP: Musi być jakiś system, bo jesteśmy duzi. W innych miastach taki zakres działań jak my mają 2-3 jednostki. Tu już się nie da czegoś zrobić bez systemu informatycznego. Ale jeśli ktoś ma prostą sprawę – czyli zniknięcie znaku drogowego czy zwykła dziura – to oczywiście najlepiej dzwonić. Ale przy bardziej skomplikowanych pismo więcej zdziała.
GK: A jak jesteśmy przy tych telefonach… Z jakimi najśmieszniejszymi sprawami dzwonią ludzie do ZIKiT?
PH: Ja anegdotyczne historie to miałem już wtedy, jak miałem dyżury reporterskie w Gazecie Wyborczej…
MP: Ale w ZIKiT też mamy tego sporo. Kiedyś jak wprowadzaliśmy remarszrutyzację…
GK: …przepraszam, co wprowadzaliście?
MP: Remarszrutyzację!
PH: Akurat powinniście to słowo znać, bo wprowadziliśmy je do krakowskiego słownika skutecznie.
GK: Aż za skutecznie.
TB: Już się emocjonalnie nacechowało.
GK: Ciekawe co na to prof. Miodek…
MP: Wprowadzamy jeszcze jedno słowo, ale dziennikarze nie chcą go na razie używać. Mianowicie: kongestia sieci drogowej.
GK: Kon…ge….
MP: Kongestia sieci drogowej!
Dziewczyny z Nowej Huty
TB: To my zadzwonimy do Miodka i spytamy jak to przetłumaczyć.
MP: Wracając do remarszrutyzacji… Były takie specjalne skrzynki do których wrzucało się uwagi. I dostaliśmy karteczkę z serduszkami o treści: „Dajcie nam ładniejsze tramwaje do Nowej Huty. Bardzo was pozdrawiamy. Dziewczyny z Nowej Huty”. Mamy tę kartkę cały czas i chcieliśmy je bardzo pozdrowić.
GK: A kiedy spełnicie ich prośbę?
MP: Przebudowujemy teraz Mogilską, żeby te tramwaje mogły tam dojechać.
GK: To kiedy dojadą?
MP: No jak skończymy Mogilską.
PH: W tym roku będą.
MP: Był też kiedyś ksiądz, który pisał do nas, że samochody powinny mieć chlapacze. I domagał się od ZIKiT, żeby wprowadził takie prawo.
PH: Ale po co chlapacze?
MP: Bo teraz samochody nie mają chlapaczy, a dawniej miały.
PH: Z ósemką była też historia. Po remarszrutyzacji linia nr 8 zmieniła trasę. I dzwoniła do nas pani, która udowodniała, że ta linia musi zostać, bo jeździła nią siostra Faustyna…
MP: Z ojcem Pio! I powiedziała, że nie jestem katolikiem jeśli zmieniamy trasę, po której jeździł ojciec Pio.
PH: My tą panią rozumiemy. Broniła swojego interesu w sposób jaki wydał się jej najbardziej skuteczny. Mamy takich dziwnych zetknięć ze współobywatelami bardzo dużo. Czasami potrafimy pomóc, a czasem nie, bo decyzje są inne podjęte. Nie da się wszystkich uszczęśliwić. Ruch jednokierunkowy – będziemy o tym dyskutować przez pół roku. Ruch będzie wprowadzany, a znajdzie się dwustu „ekspertów”, którzy byli, widzieli, sprawdzili i wiedzą lepiej.
TB: Najbardziej o ruch jednokierunkowy awanturowali się radni, bo oni jeżdżą samochodami po centrum.
GK: Ale zobaczcie! O ruch jednokierunkowy walczyli ramię w ramię – ZIKiT, miejscy aktywiści, rowerzyści i ekolodzy – nie do wiary!
MP: Ale słuchajcie! Właśnie dostałem SMS’a od dziennikarza, który napisał, że przeprowadził sondę i wszyscy pytani byli za ruchem jednokierunkowym.
PH: Ale jeśli chodzi o tematy, którymi żyje Kraków, to często wychodzą one od wąskiej grupy ludzi. A my też musimy się zastanawiać nad tym, co o tym myśli ogół.
TB: Podejmowanie tematu służy wciąganiu ogółu w dyskusję.
MP: Problem jest w tym, że jeśli ktoś jest zadowolony, to się nie udziela. A jeśli ktoś jest niezadowolony, to potrafi być bardzo głośny. I tak naprawdę ilość osób, które nadają te tematy jest bardzo mała. W przypadku Rynku Podgórskiego, to tak naprawdę całą dyskusję zainicjowały dwie osoby. Ostatecznie zaangażowanych było kilkadziesiąt osób. A dzielnica liczy kilkadziesiąt tysięcy osób. I teraz jest pytanie: może wielu wolałoby inaczej? Ale dominujący jest jeden głos, który się dobrze sprzedaje w mediach. Bo jak się ładnie i głośno krzyczy to media to podchwytują.
TB: Ale to piłeczka w waszą stronę. Robicie konsultację w taki sposób, że nie jesteście w stanie zaangażować większej liczby osób.
PH: A taki przykład! Budowa linii tramwajowej na Górkę Narodową. Tam przy pętli na Krowodrzy Górce grupa mieszkańców wywalczyła to, że ta linia będzie szła inaczej niż planowano. Dalej od bloków. Chodzili na konsultację, udzielali się i systematycznie walczyli o swoje. I wywalczyli. A teraz kiedy postulaty wprowadziliśmy w życie znowu słychać głosy, że poprzednia wersja była lepsza niż ta nowa.
Szukanie winnego
TB: Jeśli mechanizm jest niewydolny, to może problem nie leży w ludziach, tylko w mechanizmie.
PH: Ale widzisz właśnie, że była ta dyskusja. Media pisały o skargach tej grupy ludzi i o tym jak zmieniano koncepcję na taką jaką chcieli. I po pół roku, te same media, przychodzą z innymi ludźmi, którzy chcą powrotu do pierwotnej wersji planu linii tramwajowej na Górkę Narodową. Być może jest problem w mechanizmach konsultacji, ale obawiam się, że problem jest także w ludziach. Po prostu nie interesujemy się najbliższym otoczeniem.
MP: My mówimy do ludzi kiedy zaczynają się konsultacje: – przyjdźcie do nas teraz. Jeśli chcecie coś zmienić to teraz. Jeśli macie pomysły to powiedzcie nam je teraz. A niestety ludzie robią raban już po wszystkim.
PH: Jaka była frekwencja na konsultacjach przed referendum? 10 osób.
TB: I właśnie o tym mówię! To jest mój zarzut.
PH: Ale do kogo?
TB: Coś jest nie tak z konsultacjami skoro przychodzi na nie garstka osób.
PH: Albo coś jest nie tak z naszą polską mentalnością.
TB: A może jednak nie… Człowiek, który dziś odpowiada za konsultacje w Urzędzie Miasta Krakowa uczył mnie na studiach, że jeśli na konsultacje nie chcą przychodzić ludzie, to problem zawsze leży w konsultacjach. Więc jeśli robiłbym konsultacje społeczne na najbardziej zapalny temat w mieście i przyszłoby 15 osób, to stwierdziłbym, że robię je źle.
PH: Ale ja się nie zgodzę z twoją tezą o konsultacjach. No może pół na pół się zgodzę. Może można poprawić konsultacje, ale osoby które krzyczą najgłośniej i tak nie przyjdą.
MP: Kiedyś, parę lat temu, jak były konsultację to wisiała informacja na stronie i tyle. A teraz się to zmienia. Informujemy o tym intensywnie, również w mediach.
TB: Może to jest tak, że oczekiwania rosną szybciej niż dzieją się pozytywne zmiany?
MP: Ale to zawsze tak jest. Tak jak rowerzyści – oni zawsze chcą trochę więcej niż my im możemy dać.
PH: Zawsze urząd będzie miał większą bezwładność niż pojedyncze osoby czy grupy. I tego nie zmienimy nigdy. Ważne żeby nadążać za tymi sygnałami. Pamiętajmy też, że te grupy mają różne cele i musimy dla nich swoje działania wypośrodkować.
TB: Tego akurat nie da się zrobić.
PH: Nie zawsze się da. Dlatego ZIKiT jest pod obstrzałem, bo nie da się wszystkich zadowolić.
Prasa najbardziej obiektywna
GK: Piotrek, ja chciałem zapytać o twoje dziennikarstwo.
PH: Słabe.
GK: Słyszałem co innego…
MP: Wkurzający był jak pytał.
GK: Chciałem zapytać o twoje przejście – z biurka dziennikarza do biurka rzecznika prasowego. To przecież droga w jedną stronę. Dla niektórych coś czego nie da się wybaczyć.
PH: Wiesz… Nie żałuje. A wręcz chciałem tego, bo chciałem mieć wpływ na rzeczywistość. Bo ja nie tylko odpowiadam na pytania, ale mogę wpływać i zachęcać moich kolegów z urzędu do podejmowania konkretnych decyzji.
GK: To jest tak, że dziennikarz teoretycznie musi być mega obiektywny. Z kolei zadaniem rzecznika jest bycie mega subiektywnym. Nie bolało cie serce kiedy zmieniałeś zawód?
PH: Ja widziałem u swoich przełożonych w mediach, że ta mega obiektywność, którą starałem się mieć, to jednak za mało. Bo tak naprawdę dziennikarz powinien być zawsze po stronie mieszkańca, a urzędnika stawiać pod ścianą swoimi pytaniami. Ja starałem się to wypośrodkować. No nie byłbym super dziennikarzem śledczym. Zresztą ja jestem historykiem…
GK: Historykiem?
PH: Z wykształcenia.
GK: To zupełnie jak ja!
PH: A widzisz! U mnie nawet kuchnie robił historyk.
GK: Prezydent też jest historykiem.
PH: I były premier. Dużo nas jest. A najśmieszniejsze jest to, że ten pan od kuchni skończył ten sam kierunek, na tej samej uczelni (śmiech).
MP: Ale przynajmniej ma robotę!
GK: Może i lepiej płatną.
TB: Pewnie lepiej. Ile zbierałeś na kuchnię?
PH: Chwile. Nie wracajmy do tego. Ale to, że powiedziałeś, że jestem mega subiektywny to mnie obraża.
GK: No jak to? Przecież rzecznik, co by się nie działo, musi bronić swojego pracodawcy. To nie jest subiektywizm?
PH: Ja jako rzecznik i jako dziennikarz starałem się i staram się być odpowiedzialny za miasto. Dbam o interes krakowian jako ogółu.
GK: A Gazeta Wyborcza nie była obiektywna?
PH: Była. I patrząc teraz na cały rynek mediów lokalnych to muszę przyznać, że Wyborczą jeśli chodzi o obiektywizm i pewną odpowiedzialność za miasto, stawiam za wzór.
TB: Gdybym pracował dla miasta mówiłbym to samo.
PH: Jeżeli się tak zaszufladkujemy, to nigdy bym nie mógł nic prawdziwego powiedzieć.
TB: Mówię po prostu, że jeśli byłbym pracownikiem ZIKiT to też bym mówił, że Gazeta Wyborcza jest najbardziej obiektywna.
PH: Jest odpowiedzialna za miasto. Krowoderska w innym sensie, ale… też. W innym sensie.
GK: Dobra. Wróćmy do Piotrka dziennikarza. Jak go wspominasz z czasów kiedy byliście po różnych stronach barykady?
MP: Prawda jest taka, że z tymi dziennikarzami, którzy nam dokopują jesteśmy przecież po imieniu. My im odpowiadamy, oni nam nakopią, ale jesteśmy „na ty”. Z większością krakowskich dziennikarzy się znamy i oddzielamy relacje służbowe od relacji prywatnych. Mogę lubić dziennikarza o imieniu na A, który wkurza mnie swoimi tekstami.
Nie mam problemu żeby oddzielać pracę od życia osobistego. Nie obrażam się, bo nie na tym polega moja praca…
PH: A ja się obrażam czasem. Szczególnie jak ktoś wykaże się ignorancją. Bo jak ja pisałem w gazecie, to podejmując temat, starałem się wgrzebać w niego bardzo dokładnie.
GK: To chyba nie pracowałeś w radiu (śmiech).
PH: Niestety głos mi na to nie pozwolił.
GK: Ale jesteś w radiu częściej niż niejeden radiowec.
PH: Co niektórzy słuchacze przyjmują z bólem (śmiech).
TB: Mówiliście, że czasami podejmujecie interwencje – tak jak dziennikarze. Czym jeździcie na te interwencje?
PH: Najczęściej radiowozem… No trudno koloryzować świat. Grzesiek nas często pyta: – czym pan przyjechał do pracy?
MP: To wynika z tego, ile my rzeczy robimy. Jedziemy na jakieś spotkanie więc bierzemy samochód, jest szybciej i przy okazji możemy załatwić inne kwestie, na przykład te interwencje. ZIKiT ma jednak najbardziej ekonomiczny tabor ze wszystkich jednostek miejskich.
TB: Lexus jest najbardziej ekologiczny (śmiech).
MP: ZIKiT posiada dwa rowery elektryczne i będzie miał kolejne dwa. A od kilku lat mamy na stanie normalne rowery. I jak jakiś pracownik ma do pokonania krótki dystans, może skorzystać z roweru. Więc można powiedzieć, że mamy wręcz hybrydową flotę. Poza tym my jesteśmy daleko czyli na Centralnej. Nie tak jak urzędnicy z innych jednostek, które mają siedziby w centrum.
GK: Oni też jeżdżą samochodami.
MP: Ostatnio ktoś liczył samochody prywatne na parkingu. Okazało się, że autem do pracy przyjeżdża co trzeci pracownik. Reszta to komunikacja i rowery. Poza tym w ZIKiT często się podwozimy.
PH: Carpooling! Bo też nie wolno popadać w skrajność. Jazda samochodem po mieście nie jest rzeczą naganną. Jazda samochodem samemu po mieście – już prędzej.
GK: A namawianie mieszkańców do jeżdżenia bez samochodu w Dzień Bez Samochodu i przyjechanie samemu samochodem?
PH: To jest naganne!
GK: Dziękuję!
MP: A kto przyjechał?
GK: No ty!
MP: Kiedy?
GK: W Dzień Bez Samochodu. Mówiłeś wtedy, że musiałeś córkę zawieźć do szkoły.
MP: A no tak… W ten dzień do pracy to tak. Bo moje dziecko nie chce wstawać wcześniej i spóźniamy się do szkoły. Inaczej się nie da.
GK: A jak ludzie, którzy parkowali na Al. 3 Maja mówią, że łatwiej było im dzięki temu parkingowi zawozić dzieci do szkoły, to Piotr Hamarnik mówi, że to są „wydumane pretensje”.
PH: Yyy… Piotr Hamarnik został tak zmontowany w radiu! To jest też inna historia jak nasze wypowiedzi są obrabiane media.
MP: To jest tak, że dla mnie to jest kosztowne. Dawniej wydawałem kilkadziesiąt złotych na bilet miesięczny, a teraz muszę płacić kilkaset złotych za benzynę. Nie mam teraz wyboru. Jak moje dziecko podrośnie to dostanie taki bilet i po krzyku. Ale teraz muszę je zawozić. Jakbym przychodził do pracy na 10-tą, to nie byłoby problemu żeby zawieźć dziecko autobusem. A ja muszę zacząć prace tak jak dyrektor. Czyli o 7.
GK: A czym do pracy jeździ pan dyrektor?
MP: Tramwajem… 50-ką. Ale on wcześniej wstaje niż my i ma dzieci, które już nie chodzą do szkoły.
GK: Piotrek jest historykiem. Michał, a ty?
MP: Ooo… Teraz to będzie. Ja zadaję kłam, że w ZIKiT nie pracuje nikt, kto się zna na drzewach. Zasadniczo jestem leśnikiem – plus parę rzeczy na „podyplomówkach”. Moja droga w ZIKiT była długa i wyboista. Jestem pracownikiem, który przeszedł najwięcej działów. Zacząłem od działu zieleni, potem był dział współpracy z dzielnicami, potem dział inwestycji, potem dział organizacyjny. Później przez chwilę byłem w sekretariacie byłej pani dyrektor, aż w końcu wylądowałem tu gdzie jestem.
GK: To ile razy w czasie swojej kariery powiedziałeś: – nie da się?
MP: Nie da się policzyć.
Zapraszamy do lektury poprzednich części rozmowy. Znajdziecie je TUTAJ i TUTAJ.
–3 komentarze–
Pan Dyrektor nie jeździ tramwajem do pracy tylko samochodem Maniusia……
Panie Piotrze, Panie Michale, możecie być najsympatyczniejszymi ludźmi na Ziemi ale nic nie zmieni faktu, że Wasza robota to bronić idiotycznych decyzji molocha. ZIKiT jako sprawnie działająca instytucja, nie potrzebowałby usprawiedliwień dla swoich działań. Niech Pan się nie dziwi, Piotrze, że ludzie mają Cię za “buca”.
[…] trzeba zrobić małą dygresję. Całkiem niedawno rozmawialiśmy z Piotrem Hamarnikiem o krakowskich mediach i tym, jak postrzegamy ich rolę. Trochę zdziwiło mnie podejście Piotra, który – takie przynajmniej odniosłem […]