Szatańskie wersety o Krakowie widzianym przez różowe okulary
4 stycznia krakowski magistrat stracił swoją twarz. Tym razem nie chodzi jednak o żaden blamaż czy aferę, ale o odejście zastępcy dyrektora biura prasowego – Filipa Szatanika. który w UMK pracował przeszło dekadę i przez dekadę spoglądał na niego przez różowe okulary. Albo tylko tak mówił.
– Wysłał nam już Fifi ten wykaz? – pytał mnie Grzesiek Krzywak.
– Jeszcze nie – odpowiadałem – ale obiecał, że do końca tygodnia będzie na mailu.
Takie rozmowy prowadziliśmy jeszcze niedawno w redakcji. Zanim jednak dyrektor Szatanik stał się “Fifim” i zanim Krowoderska.pl stała się dla niego partnerem godnym uwagi, trochę wody w Wiśle musiało upłynąć. W rozmowie z Piotrem Ogórkiem bohater tekstu sam przyznał, że władze przegapiły pojawienie się ruchów miejskich. A skoro ruchów miejskich, to także obywatelskich mediów – takich jak “Krówka”. Był dystans, lekceważenie, były problemy z takimi dyrdymałami jak załatwienie akredytacji. Były również, a jakże, teorie spiskowe dotyczącego tego, “kto stoi za Krowoderską” (w czasie smogowego boomu na maski przeciwpyłowe stało za nami np. lobby hipermarketów budowlanych).
Krótko mówiąc, były to czasy, kiedy nasz “swojski”, galicyjski “Szarlatanik”, z którym wdawaliśmy się w polemiki i pyskówki (zawsze z klasą i na poziomie), nie figurował w redakcyjnych rozmowach jako “Fifi”, lecz jako “Krwawy Filip”. Zawsze jednak budził respekt swoją pracą, o czym wspomniałem w czerwcu, pisząc… krytyczny tekst o zmianach w biurze prasowym:
Jestem pełen uznania i szacunku dla zespołu Biura Prasowego UMK. Wiem, że pracują tam niezwykle zdolni, inteligentni i wartościowi ludzie. Ludzie, którzy wraz z dyrektorem Filipem Szatanikiem doprowadzili do tego, że miejski serwis „Magiczny Kraków” (krakow.pl) to ekstraklasa pośród podobnych mediów w Polsce – zarówno pod kątem zasięgu, jak i wartości prezentowanych treści. [cały tekst: TUTAJ]
Dlaczego nagle zaczęło robić się coraz marniej, skoro pod wieloma względami było tak dobrze? Być może faktycznie, gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść. Media donosiły przecież o konflikcie pomiędzy nowym dyrektorem Krzysztyniakiem a jego zastępcą. A może po prostu nadszedł czas na zmiany, bo jakaś formuła się wyczerpała. Traciło zaufanie biuro prasowe, które np. tekst o wycince pomników przyrody potrafiło zatytułować “Dla dobra drzew”. Miasto zamiast mierzyć się z trudną rzeczywistością, zaczęło ją kolorować – także poprzez działania biura prasowego, “malującego nasz krakowski świat na żółto i na niebiesko”. Na niebie nie stanęła jednak tęcza malowana ich kredką. Może dlatego, że pod Wawelem rzadko widać niebo.
Mam nadzieję, że biuro prasowe pod przywództwem nowego dyrektora, Macieja Grzyba – któremu gratulujemy nominacji – powróci na wcześniejsze – budowane m.in. przez Szatanika – tory profesjonalizmu. A świeża krew pozwoli patrzyć na Kraków nie tylko przez różowe okulary.
Ufam także, że “transfer” Filipa Szatanika do Tauron Areny nie jest pomysłem totalnie pomylonym. Obiekt jest wspaniały i potrzebny, ale mam wrażenie, że można z niego wykrzesać dużo, dużo więcej, minimalizując przy okazji ryzyko jakichkolwiek incydentów, toteż przyda się tam każda osoba z doświadczeniem i głową na karku.
I na koniec klasyk. Ze specjalną dedykacją i życzeniami powodzenia w nowej pracy.
Wybaczamy i prosimy o wybaczenie. 😉
–1 Komentarz–
dystans, lekceważenie, problemy z załatwieniem akredytacji? to tak traktują obywateli i ruchy obywatelskie? i pomyśleć, że to właśnie obywatele wypłacają im co miesiąc pensję, płacą za ich codzienne jedzenie i utrzymanie… ale wszystko wraca do człowieka