Prof. Rudolf Weigl: Nobel? Nie, dziękuję. Ale możecie mnie zabić
Prof. Rudolf Weigl był jednym z ostatnich „łowców bakterii”. Niezwykłego grona naukowców, do którego zaliczają się Ludwik Pasteur i Robert Koch, dzięki którym narodziła się współczesna medycyna i których praca uratowała miliony ludzkich istnień. Nobla nie dostał z powodu polityki, a przez prawie 12 lat mieszkał w Krakowie. Mimo to nie zna go tu prawie nikt.
Powiedzieć, że Rudolf Weigl był sławą, to tak, jakby nic nie powiedzieć. To naukowiec, który jako pierwszy opracował metodę produkcji skutecznej szczepionki na tyfus plamisty. Zrobił to kilka lat po Wielkiej Wojnie, w czasie której choroba zabiła kilka milionów Europejczyków. Z miejsca stał się jednym z najbardziej cenionych – tak wówczas mówiono o pionierach medycyny – „łowców bakterii”. Do Nagrody Nobla był nominowany kilkadziesiąt razy, a jedynym powodem, dla którego jej nie otrzymał, była polityka. Dlaczego więc wiemy dzisiaj o nim tak mało, zgoła nic?
Przez politykę właśnie, ścieżki historii oraz złe ludzkie języki i rozpuszczane z zazdrości plotki o jego kolaboracji z Niemcami. Rudolf Weigl z Niemcami rzeczywiście współpracował, musiał, ale wykorzystywał to, by ratować, co się da. W tym kwiat lwowskiej inteligencji – m. in. Zbigniewa Herberta i wielu innych. Długo po śmierci został nagrodzony medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, ale za życia mu to nie pomogło.
Rudolf Weigl. Polak z wyboru
Rudolf Weigl urodził się w 1883 roku w Przerowie na Morawach w rodzinie, która pochodziła z Bawarii. Przez pierwsze siedem lat życia mówił głównie po niemiecku, a polskiego nie znał w ogóle. Kiedy miał cztery lata jego ojciec zginął w wypadku – najprawdopodobniej spadł z bicykla. Matka wraz z trójką dzieci przeniosła się wtedy do Wiednia, gdzie poznała Polaka Józefa Trojnara. Ten ożenił się z nią i po kilku latach rodzina trafiła do Jasła, gdzie Rudolf poszedł do gimnazjum.
Szkoła – dziś I Liceum Ogólnokształcące im. Króla Stanisława Leszczyńskiego w Jaśle – która oprócz Weigla wydała jeszcze kilku znanych absolwentów, słynęła nie tylko z poziomu, ale też z uczenia polskiego patriotyzmu. To pierwsze potwierdzają absolwenci, wśród których jest Hugo Steinhaus oraz Stanisław Pigoń, młodsi od Weigla, a także Stefan Jaracz. Dowodem na to drugie jest sam Weigl, który polskiego zaczął się uczyć dopiero jako chłopak w wieku szkolnym. Niemiec lub Austriak z pochodzenia, a na swoją ojczyznę wybrał Polskę. Ponoć – pisze o tym Mariusz Urbanek, na którego książce „Profesor Weigl i karmiciele wszy” jest oparty ten tekst – w jego notatnikach jasno widać, kiedy niemieccy autorzy ustępują Adamowi Mickiewiczowi i Juliuszowi Słowackiemu.
Polskę wybrał w roku 1918 i trzymał się tego wyboru nawet w okolicznościach, w których wielu Polaków się jej wypierało.
“Ojczyznę wybiera się jeden raz“
Po gimnazjum Rudolf Weigl poszedł na Uniwersytet we Lwowie, gdzie studiował głównie zoologię. Medycyny nigdy nie skończył, ale zrobił doktorat i habilitację z biologii. W czasie Wielkiej Wojny został powołany do wojska i przydzielony do służby szpitalnej. Tam zainteresował się tyfusem oraz roznoszącymi go wszami. W pracy badawczej odniósł tak duże sukcesy, że zaraz po wojnie zaoferowano mu objęcie profesury biologii ogólnej na Uniwersytecie Jana Kazimierza. Tam Weigl kontynuował badania nad tyfusem i wszami, z których zrobił zwierzęta laboratoryjne.
Dzięki temu w roku 1930 udało mu się opracować metodę produkcji skutecznej szczepionki przeciwko tyfusowi plamistemu. Było to wielkie wydarzenie w naukowym świecie, które z miejsca uczyniło Weigla jednym z faworytów do najważniejszej nagrody. – W tym samym roku kandydatura Weigla została po raz pierwszy zgłoszona do Nagrody Nobla w dziedzinie fizjologii lub medycyny. Jego kandydaturę poparło aż dwudziestu profesorów, głównie Polaków i Niemców. – napisał Mariusz Urbanek w „Rudolf Weigl i karmiciele wszy”, dodając, że do 1939 roku Rudolf Weigl zebrał aż 75 nominacji do Nobla, a do wybuchu wojny nie był nominowany tylko raz.
„Ojczyznę wybiera się jeden raz”
Po wejściu do Lwowa okupantów – najpierw zarząd nad miastem przejęli Sowieci, później Niemcy – nie tylko nie przerwano pracy instytutu Weigla, ale wręcz go rozbudowano. Nie przez wzgląd na tytuł naukowy i osiągnięcia jego szefa, to zaprowadziłoby go raczej do łagru lub lagru, ale to, że jego wiedza była przydatna dla wojska. Wojna to okopy. Okopy to wszy. A wszy to tyfus, którego nie potrafiono skutecznie leczyć. Szczepionka była więc bezcenna i dla Armii Czerwonej, i dla Wehrmachtu. Niemcy, początkowo, z powodu jego pochodzenia widzieli też w Weiglu “swojego”.
Próbowano go więc zwerbować dla sprawy III Rzeszy. Zaraz po wejściu Niemców do Lwowa generał SS Fritz Katzmann zaproponował Weiglowi podpisanie Reichlisty. Weigl odmówił, mówiąc – jak opisuje to Mariusz Urbanek – „Ojczyznę wybiera się jeden raz. Ja dokonałem wyboru w roku 1918”. Dodawał też, że „zmiana narodowości w tak ciężkim dla Polski czasie byłaby nielojalnością wobec polskiego społeczeństwa.” Zgodził się jednak kontynuować pracę nad szczepionką. W tym celu powołano specjalny instytut i polecono mu zadbać o jak największe moce produkcyjne. Ponieważ metoda Weigla wymagała wykorzystania ludzi, tak zwanych karmicieli wszy, to chętnie się tym zajął. Wkrótce pracowało u niego kilka tysięcy osób, a przyjmowano głównie najzdolniejszych studentów i przedstawicieli lwowskiego świata nauki oraz inteligencji. Robiono tak, ponieważ ausweis od Weigla zapewniał względne bezpieczeństwo w okupowanym mieście. Po pierwsze karmiciele wszy byli potrzebni. po drugie Niemcy bardzo bali się tyfusu, więc unikali kontaktów z nimi.
Stefan Banach karmi wszy
Mariusz Urbanek przypomina historię, w której pewien młody człowiek w czasie karmienia wszy, próbował przygotowywać się do matury z matematyki. Jednak ze względu na wpijające się w nogi wszy, nie szło mu zbyt dobrze. W pewnym momencie doskoczył do niego siedzący obok, widocznie rozdrażniony mężczyzna, wyrwał mu zeszyt i powpisywał wyniki. Chłopak zapytał, skąd je zna. A w odpowiedzi usłyszał: „Bo ty, młody człowieku, nie umiesz rozwiązywać zadań z mojego podręcznika.” Podręcznik był autorstwa Stefana Banacha. Najbardziej znanego z przedstawicieli lwowskiej szkoły matematycznej, który karmił wszy u Weigla. Maturzysta po wojnie został profesorem biologii na Uniwersytecie Śląskim. A znanych ludzi było tam więcej. Był jeden z najlepszych polskich socjologów prof. Józef Chałasiński. Byli też Herbert, Alfred Jahn i Romer.
Wielu z nich wojnę przetrwało tylko dzięki papierom od Weigla, a szczepionka produkowana w Instytucie była też przemycana do warszawskiego getta. Praca karmicieli wszy stanowiła przykrywkę dla licznej grupy żołnierzy podziemia oraz młodzieży uczącej się w tajnych szkołach.
Rudolf Weigl: Nobel? Nie, dziękuję. Ale możecie mnie zabić
Pierwsza propozycja Katzmanna nie była ostatnią. Powtórzono ją w 1942 roku, kiedy Niemcy próbowali zastosować metodę kija i marchewki. Zachętą miało być stanowisko w Berlinie, nowy instytut oraz poparcie w staraniach o Nagrodę Nobla, które – jak uważano – mogło wpłynąć na to, że Rudolf Weigl by ją otrzymał. Odmówił jednak, a wtedy sięgnięto po kij i zaczęto grozić. – Jestem starym człowiekiem i biologiem. Wiem, że każdy musi kiedyś umrzeć. Często myślę o śmierci, bo życie stało się dziś nieznośne, a w moim wieku nie mam wielkiej nadziei na doczekanie lepszych czasów. Osobiście najchętniej popełniłbym samobójstwo, lecz wiem, że byłoby to bolesne dla moich bliskich – relacjonuje Urbanek to, co od Rudolfa Weigla usłyszeli Niemcy, dodając, ze zakończył mówiąc, że w samobójstwie można mu oczywiście pomóc, dzięki czemu rodzinie nie będzie tak bardzo żal, bo zyska status bohatera. Dano mu spokój. Był potrzebny Wehrmachtowi.
Odmowa nie pomogła mu jednak po wojnie, kiedy – przez Krościenko – trafił do Krakowa. Początkowo mieszkał w domu profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego przy alei Słowackiego 15.
Później przy ulicy św. Sebastiana 6, gdzie miał też niewielkie laboratorium.
Czytaj także: Co warto zobaczyć w Krakowie?
Rudolf Weigl w Krakowie!
W mieście przyjęto go z dystansem, co mogło mieć sporo wspólnego z zazdrością o jego sukcesy oraz sławę. Tym większej, że wraz z nastaniem pokoju wrócił temat Nagrody Nobla dla wynalazcy szczepionki przeciwko tyfusowi plamistemu. Jeszcze na początku 1946 roku sprawa wyglądała obiecująco, ale wtedy po kraju zaczęto rozpuszczać plotki o rzekomej kolaboracji Rudolfa Weigla z Niemcami. Rozpuszczał je jeden z młodych krakowskich pracowników nauki. Jedni słuchali, a inni nie słuchali, ale wątpliwości zasiano. Tym być może nie pozwolono by zakiełkować, gdyby Weigl zaangażował się w działania nowych władz. Proponowano mu bowiem, by aktywnie włączył się we wsparcie dla ludowego rządu, ale odmówił. Chciał poświęcić się pracy naukowej, ale PRL nie widział powodu, by mu w tym pomagać. Tak samo jak nie widział interesu we wsparciu jego kandydatury do otrzymania Nagrody Nobla.
Ówczesne władze pomogły za to w tym, by Rudolf Weigl nie za mocno zapisał się w ludzkiej pamięci. Na pytanie “dlaczego” Mariuszowi Urbankowi odpowiedział prof. Wacław Szybalski, który w czasie wojny był karmicielem wszy u Weigla. Powiedział tak: „Naprawdę tak trudno się domyślić? Przecież zrobiono wszystko, żeby zabić w powojennej Polsce pamięć o Lwowie. Wszystko, co się kojarzyło z zagarniętym przez Związek Sowiecki miastem, miało zostać zapomniane. Lwów po 1945 roku miał zapomnieć o swojej polskiej przeszłości, a Polacy mieli przestać pamiętać o Lwowie. Nawet za cenę wyrzucenia z historii ludzi takich jak Rudolf Weigl.”
“Wielki polski uczony”
Prof. Rudolf Weigl jest pochowany w alei zasłużonych Cmentarza Rakowickiego w Krakowie.
Na jego grobie napisano:
„Wielki polski uczony. Wynalazca szczepionki przeciw tyfusowi plamistemu. Profesor Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie i Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Odznaczony papieskim medalem św. Grzegorza za medyczną działalność w okresie międzywojennym oraz medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata za uratowanie wielu istnień ludzkich w czasie II wojny światowej.”
W Krakowie nie ma ulicy Rudolfa Weigla.
Czytaj także: Morderstwo, przez które zamknięto poczytną gazetę. Bezrobotny malarz zabił trzy osoby
***
Korzystałem z doskonałej książki “Rudolf Weigl i karmiciele wszy”, której autorem jest Mariusz Urbanek. Można w niej znaleźć bardzo ciekawy obraz życia nietuzinkowej postaci oraz liczne anegdoty, których bohaterem jest Weigl.
Czytaj także: Morderstwo, przez które zamknięto poczytną gazetę. Bezrobotny malarz zabił trzy osoby
–13 komentarzy–
Szkoda gadać.A taka nic nieznaczaca dla swiata ostatnia pożal się Boze “noblistka”,a wczesniej Szymborska,Milosz dostali Nagrode Nobla.Zadnych istnień nie uratowali.Gdyby Sklodowska byla patriotka,Polką,nie wpychala się tak do tej Francji,byla katoliczką,a nie ateistką wyzwoloną,a jej córka nie byla komunistką oraz wynalazlyby coś pozytecznego dla ludzi,a nie dla bomby atomowej dla Amerykanów i syjonistów nie dostalyby Nagrody Nobla.Nobel mial wyrzuty z powodu swojego wynalazku,bo.myślal o dobru ludzkości.Swiat jest ohydny,paskudny,bo żydzi nim rządzą ,a ukraińcy do dziś nie zostslali ukarani za swoje straszne.zbrodnie.Ludzi szlachetnych ,mądrych,wybitnych ,działających dla dobra ludzkości niszczy się jak prof.Weigla.Niemcy to też byli ludzie,nie tylko żydzi.Co winne byly dzieci niemieckie,np.Gebelsa?Kazdego szczepionka powinna ratować.Politycy to często zbrodniarze.Obojętne jakiej opcji.Kto silniejszy, ten rządzi.Wszyscy są do siebie podobni,a ludzie cierpią.
[…] człowieka, nie powinni jeszcze przestawać czytać. Dalej spotka ich bowiem niespodzianka w postaci imponującego patriotyzmu. Czyjego? Stefana Banacha oczywiście, który był postacią o bardzo wielu […]
Formalnie PRL to od 1952 r. W l. 1945-1952 tzw. Polska Ludowa.
[…] Czytaj także: Nobel? Nie, dziękuję. Ale możecie mnie zabić […]
Tylko Polska umie zadbać tak “pięknie” o swoich wybitnych synów i córki. Wstyd dla Krakowa wydawać by się mogło miasta intelektualistów i jednostek wybitnych jakich mało w Polsce jego władz i mieszkańców ze nie potrafią odpowiednio uhonorować tak wybitnego człowieka. WSTYD Krakusy!!!
[…] Czytaj także: Prof. Rudolf Weigl: Nobel? Nie, dziękuję. Ale możecie mnie zabić […]
[…] Czytaj także: Prof. Rudolf Weigl: Nobel? Nie, dziękuję. Ale możecie mnie zabić […]
[…] Prof. Rudolf Weigl: Nobel? Nie, dziękuję. Ale możecie mnie zabić […]
[…] Czytaj także: Prof. Rudolf Weigl: Nobel? Nie, dziękuję. Ale możecie mnie zabić […]
[…] Czytaj także: Prof. Rudolf Weigl: Nobel? Nie, dziękuję. Ale możecie mnie zabić […]
[…] Czytaj także: Prof. Rudolf Weigl: Nobel? Nie, dziękuję. Ale możecie mnie zabić […]
Bardzo ciekawie opowiedziana historia o człowieku, który tak wiele dobrego zrobił dla ludzkości- tak, nie waham się tak to oceniać. Wynalazca szczepionki na tyfus doczekał się swojej ulicy we Wrocławiu, gdzie potocznie nazywany Szpital Wojskowy na Weigla znany jest każdemu mieszkańcowi stolicy Dolnego Śląska. Nie każdy jednak wrocławianin zna historię życia patrona tej ulicy. Świetnie, że są tacy ludzie jak Mariusz Urbanek, którzy tę historię i pamięć o wielkim Polaku Rudolfie Weiglu nam przybliżają.
[…] Czytaj także: Prof. Rudolf Weigl: Nobel? Nie, dziękuję. Ale możecie mnie zabić […]