Monika Bogdanowska: Dzisiaj nawet dziedzictwo stało się produktem turystycznym
W Dzienniku Polskim ukazała się obszerna rozmowa z prof. Moniką Bogdanowską – odwołaną niedawno ze stanowiska Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. I właśnie o tym, ale także o tym jak (nie) dba się w Krakowie o tożsamość i historie, o tym jak zabytki przegrywają z konsumpcjonizmem i turystyfikacją – przeczytacie w rozmowie przeprowadzonej przez Małgorzatę Mrowiec i Marcina Mamonia. Wiemy jedno – po lekturze tego wywiadu na placu Wszystkich Świętych oraz w biurze krakowskiego PiS – nie wystrzelą korki od szampanów. Poniżej fragment, zachęcając do lektury całej rozmowy.
Kto odwołał Monikę Bogdanowską?
Czy to wykonawca wiaduktu doprowadził do pani odwołania?
Nie sądzę, choć w tym przypadku pozycja wykonawcy jest mocna, bo jeżeli robi cała linię i zostało mu ledwie 150 metrów do końca to wiadomo, że dostanie wszystko, żeby skończyć. I tak się stało. Kto doprowadził do odwołania mnie jest w tym wypadku sprawą drugorzędną. Nie zdziwiłabym się jednak, gdyby był to minister Adamczyk. W końcu, ile razy przyjeżdża do Krakowa i słyszy, że roboty nie idą, bo ,,konserwator Bogdanowska”, no to musiało to mu się gdzieś tam utrwalić.
(…)
Funkcja prezydenta fasadowa jak kamienice w Starym Mieście
Niszczenie zabytków, samowolka budowlana, kary, odwołania. A kto tak naprawdę odpowiada za to, że tak jest? Kogo mamy rozliczać? Komu stawiać zarzuty?
Tutaj trudno zdefiniować jedną przyczynę, bo to są zjawiska, które trwają w czasie i przestrzeni i na każdym odcinku ktoś ponosi część winy. Żegnając się z urzędem – muszę powiedzieć coś, co nie przysporzy mi przyjaciół – miałam bardzo duży żal do architektów. Nie chodzi o to jak projektują i co. Nadzorując jednak prace, doskonale mają świadomość, że wchodzą w samowolne budowlane i robią projekty, które nie mają akceptacji urzędu konserwatorskiego. Bo to przecież nie jest tak, że kierownik budowy mówi: Panowie zrobimy dodatkową kondygnacje czy nadbudujemy. Rysunek i projekt robi mu architekt, a to jest zawód zaufania publicznego. Architekt, lekarz i prawnik, a nie urzędnik, to są zawody zaufania publicznego. I jeśli ktoś coś takiego robi to niestety bardzo źle to o nim świadczy.
Z drugiej strony architekci muszą z czegoś żyć, to jest czasem dla nich być albo nie być. Im większy inwestor, im większa inwestycja, tym większe zyski i zwykle większa wina architekta. Deweloper może sobie wymyślić cokolwiek, włącznie z budową wieżowca w Rynku. Pytanie kto mu na to przyzwoli. To jedno ze źródeł moich konfliktów z deweloperami.
Tych 20 parę lat w Krakowie, kiedy Kraków zmienił się w miasto nieludzkie, wybetonowane i fasadowe to jest przecież pięć kadencji prezydenta Jacka Majchrowskiego. Patrząc na zniszczenia jakie po sobie pozostawia to aż trudno uwierzyć, że włodarzem miasta jest człowiek wykształcony, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Ale dla mnie to jest coraz bardziej fasadowa funkcja. Nie wiemy co naprawdę się dzieje „w mieście”, dowiadujemy się poniewczasie.
Gdyby była pani prezydentem Krakowa to traktowałaby tę funkcje jako fasadową?
Oczywiście, że nie, ale im dłużej się jakąś funkcje piastuje, to niestety, coraz bardziej podlega ona pewnym dewiacjom – tak bym to określiła – przez zmęczenie czy wchodzenie w różne układy. I sądzę, że prezydent, gdyby nie musiał, to już by dawno zrezygnowałby tej funkcji. Bardziej mnie martwią różne jego stwierdzenia, które świadczą o tym, że pewnych rzeczy nie rozumie. Np. Wydaje mu się, że wiadukt (nad ul. Grzegórzecką – red.) jeśli będzie odbudowany to będzie wyglądać tak samo i dalej będzie zabytkiem.
Jeżeli takie jest nastawienie prezydenta najważniejszego historycznego miasta w Polsce – miasta, które jeszcze teraz jest w Lidze Miast Historycznych tych najważniejszych, chronionych i nawet przewodniczy tej całej lidze, czym tak bardzo pan prezydent się chwali – to przepraszam jest to jakieś kompletne pomieszanie. Ale tak też wygląda Stare Miasto. Stan jego jest wręcz katastrofalny. Mamy ładnie odremontowane elewacje, dużo turystów, parasolki. Ludzie siedzą i piją kawę… Natomiast wystarczy zajrzeć na te podwórka i włos się jeży na głowie.
Co tam widać?
Tam widzimy po prostu Warszawę ‘45. To jest straszne.
(…)
“Stare Miasto się rozsypie”
W Krakowie była pani uważana za „hamulcowego” inwestycji miejskich. Ma pani takie poczucie? Chodzi o metro, kładkę łącząca Kazimierz z Ludwinowem…
Przepraszam, to są wszystko bezsensowne oceny. Moim zadaniem jako wojewódzkiego konserwatora była ochrona zabytków, tyle. Mam poczucie, że pomysły w rodzaju: robimy kładkę, robimy metro były wrzucane trochę celowo do naszego urzędu i były „rozkręcane” przez media: że my byśmy chcieli, mieszkańcy by chcieli, a konserwator się nie zgadza. Bo konserwator z reguły ma taki negatywny PR.
Nie widzi pani w ogóle metra w Krakowie?
Wchodzimy na grząski grunt… Bo to jest temat, którym się zajmowałam na sam koniec mojego urzędowania i bardzo żałuję, że zostałam odwołana właśnie teraz, że nie mogłam go domknąć: to kwestia uwarunkowań hydrogeologicznych Krakowa. Jeżeli my się za ten problem nie weźmiemy, to Stare Miasto się rozsypie. Drzewa pousychają, budynki się rozsypią zaczną pękać, inne utoną w bagnie i tak to się skończy. Musimy ten temat ruszyć. Będzie w listopadzie konferencja, na której wypowiedzą się ludzie, którzy się tym zajmowali i zajmują – podsumowująca, jaki jest nasz stan wiedzy. tematu nie rusza.
Na ulicy Poselskiej zapada się jezdnia – z dnia na dzień robi się dziura. Jak już się przepracuje, kto się tym zajmuje, to podjeżdża jakaś ekipa, rozbiera bruk, podsypuje ziemię, układa bruk i jedzie dalej. A co się stało pod spodem? Dlaczego nagle ziemia się zapadła? Co się stało na przykład z wodą, która tę ziemię wypłukała? Gdzie ta woda popłynęła?
(…)
Cały wywiad z prof. Moniką Bogdanowską przeczytacie TUTAJ.
Zapraszamy też do lektury wywiadu z prof. Moniką Bogdanowską, którą przeprowadziliśmy w ubiegłym roku: Zgubiliśmy w Krakowie ideę dobra wspólnego.
–0 Komentarz–