“Nie kombinujemy, żeby było taniej. Nie kombinujemy, żeby było szybciej”
Nie kombinujemy, żeby było taniej, nie kombinujemy, żeby było szybciej. Robimy tak, jak dawniej robiły gospodynie w domach. Ciasto musi mieć odpowiednią ilość żółtek, rosnąć w odpowiednim czasie i temperaturze, i musi być wygarowane. Nadzienie jest różane a nie o smaku róży – tak o swojej pracy opowiada pan Piotr, właściciel legendarnej cukierni Michałek.
Joanna Urbaniec: Jakie były początki?
Piotr Michałek: W 1958 roku cukiernię otworzył mój tata Wiesław Michałek. Zanim to się jednak stało, musiał przejść szereg praktyk w kilku zakładach. W dwóch miejscach, gdzie pracował właścicielami byli ludzie pochodzący z Lwowa i te tradycje do dziś można u nas spotkać. Ja pomagałem ojcu od małego, a gdy już trochę podrosłem, wziął mnie na prawdziwe praktyki. Powiedział mi wtedy ,,Z tego jest chleb i trzeba to robić. A jak będziesz to robił, to musisz to robić jak najlepiej.”
Nie pozostało mi nic innego, jak wziąć się do pracy.
Tym sposobem od 1999 roku prowadzę cukiernię.
A w tym roku mija 65 lat działalności w tym miejscu.
Makowce, eklery i pączki z różą doceniane są przez mieszkańców, chwalone za to, że od lat smakują tak samo. Jak to robicie?
Nie kombinujemy, żeby było taniej. Nie kombinujemy, żeby było szybciej. Robimy tak jak dawniej, robiły gospodynie w domach. Ciasto musi mieć odpowiednią ilość żółtek, rosnąć w odpowiednim czasie i temperaturze, i musi być wygarowane. Nadzienie jest różane, a nie o smaku róży. Nadziewamy pączki prawdziwą jadalną różą.
Tak długi czas w jednym miejscu musi owocować wyjątkowymi relacjami z klientami.
Oczywiście. Mamy wspaniałych klientów, którzy wracają do nas codziennie.
Nie ma nas tyle, aby pracować na okrągło, więc zamykamy raz w roku na trzy tygodnie, by odpocząć. Gdy tylko wracamy, to bardzo cieszą reakcje klientów, którzy mówią ,,No nareszcie, bardzo długo was nie było” albo po prostu ,,Cieszymy się, że już otwarte”.
To jest bardzo miłe, bo człowiek czuje się potrzebny i jest doceniany za swoją pracę. A o to nam przecież chodzi, żeby po pierwsze smakowało i właśnie robimy to dla ludzi.
Atmosfera w pracowni jest bardzo rodzinna. Czy to długoletni pracownicy?
Tak i na nich właśnie stawiam. Od kilku lat nie mam nowych praktykantów i jestem z tego powodu bardzo zadowolony. Szkoły branżowe są i jest, gdzie przyuczać do zawodu, ale chęci do pracy to trzeba po prostu mieć. Niestety muszę powiedzieć z przykrością, że młodym adeptom cukiernictwa nie chce się pracować, a do tego mają bardzo duże wymagania, co do czasu pracy, jakości pracy, no i oczywiście finansów. Jednym słowem chcą zarabiać dużo pieniędzy nic od siebie nie dając. A tak się po prostu w tej branży się nie da.
No to jakie ma Pan dla nich zalecenia jako cukiernik z tak długim stażem?
Przede wszystkim chcąc mieć biznes cukierniczy, powinno się mieć na początek zainteresowanie tym tematem i chęć poświęcenia się dla pracy. Nastawienie optymistyczne jak najbardziej i świadomość, że z tego mogą być pieniądze, ale zdobyte tylko własną pracą, niejednokrotnie ciężką i wymagającą wyrzeczeń. Nie oczekiwać nie wiadomo czego już od samego początku, ale szukać przyjemności w pracy. A wtedy kasa przyjdzie przy okazji.
Już wiem, że pracownicy są inni niż kiedyś. A klienci?
W tych czasach ludzie są bardziej świadomi i tym samym bardziej wymagający. Trafiają się też tacy, którym nic nie pasuje i czepiają się nieistotnych rzeczy. Ale to tak jak to wśród ludzi – każdy jest inny i każdy ma swoje lepsze i gorsze dni.
My znamy większość klientów, dlatego przychodzą do nas nie tylko na zakupy, ale też porozmawiać. Często są to samotni ludzie i dla nich odwiedzenie nas, to po prostu atrakcja w ciągu dnia. Przychodzą też ludzie, którzy czasami wolą ponarzekać nam na kogoś lub jakąś niewygodną sytuację po to, żeby tych problemów nie przynosić do swojego domu. Kochamy naszych klientów i bardzo liczymy się z ich zdaniem, w końcu pracujemy tutaj dla nich.
A co Panu najbardziej smakuje?
Lubię babeczki z truskawką, tą naszą świeżą polską. Ciastko tortowe czekoladowo-migdałowe. Nie mogę sobie odmówić ciastka tortowego rzymskiego, przekładanego masą z orzechów laskowych. Oczywiście też pączek i eklerek. Nie pozwalam sobie za często, bo nie chcę, aby brzuch w pracy mi przeszkadzał.
Czy wypieki waszej cukierni goszczą na stołach podczas dużych imprez?
Pojedyncze torty na urodziny czy z jakiejś szczególnej okazji to tak, ale rynek eventowy został zdominowany przez kilka firm, które zajmują się głównie masówką. Nie zabiegamy o to, bo mamy wystarczająco pracy u siebie.
Czytaj także:
–2 komentarze–
[…] “Nie kombinujemy, żeby było taniej. Nie kombinujemy, żeby było szybciej” […]
[…] “Nie kombinujemy, żeby było taniej. Nie kombinujemy, żeby było szybciej” […]