Drugi Sort: jak lumpeks z Bronowic trafił na okładkę Vogue
W redakcji pojawiło się hasło, żeby pokazać czytelnikom ciucholand, w myśl idei: po co kupować nowe, skoro można używane. Chciałam znaleźć jednak miejsce o świadomym podejściu do ubrań, bo ich masowa produkcja od lat znacząco obciąża środowisko. W ten sposób koleżanki skierowały mnie do Drugiego Sortu, innego lumpeksu, niż znałam do tej pory.
“Podejście do tego typu ubrań się zmienia także u starszych pań, które często są moimi klientkami, wbrew pozorom! Po tych czterech latach dorobiłam się miana punktu plotkarskiego na Bronowicach oraz punktu głaskania kota. Myślę, że brakuje tu tego typu miejsc” – mówi nam Patrycja Dziewit.
“Jestem z Podkarpacia, gdzie nie było sieciówek, więc chodziłam na lumpy”
Karolina Gawlik: Mogę powiedzieć, że Drugi Sort to lumpeks?
Patrycja Dziewit: Jasne, bo to jest lumpeks, tylko że z bardziej wyselekcjonowanym towarem. Nie jestem typowym vintage shopem, bo zdarzają mi się ubrania z sieciówek, jeśli rzeczywiście są fajne. Nie kieruję się tym, żeby produkty były ekskluzywne, a w dobrym stanie i na czasie. Skoro moda powraca, mam tu przeróżne rzeczy – zarówno norweskie swetry z wełny merino, które normalnie kosztują kilka stówek, jak i body z primarku. Cieszę się z tego, bo takich vintage shopów, wokół których zrobił się spory szum, jest już sporo w dużych miastach. Mnie nie zależy, żeby przychodzić do “lumpa” tylko dla wybranych. Chcę stworzyć alternatywę dla sieciówek, odciążyć ludzi od chodzenia do galerii handlowych.
Jak selekcjonujesz ubrania?
Jestem z Podkarpacia, gdzie nie było sieciówek, więc chodziłam na lumpy. W tych okolicach działa dostawca, który ma ogromną sieć lumpeksów, więc jeżdżę tam i grzebię, stąd też wziął się pomysł na sklep. Dzięki temu mam mocno wyselekcjonowane ubrania i rzadko zdarza się, żeby się nie sprzedały i marnowały, bo biorę tylko to, co mi się podoba, bądź może podobać się innym. Oczywiście czasem się przeliczę, ale rzadko. Na początku miałam tak, że chciałam wszystko sobie zostawić! Teraz już się z tego wyleczyłam.
Takie grzebanie jest fajne?
Fajne, choć niełatwe, bo to są wielkie hale, gdzie 3/4 rzeczy jednak się nie nadaje.
Raz na pół roku jest też wyprzedaż po 10 złotych
Dlatego masz wszystko wycenione, a nie na wagę?
Dokładnie, ale czasem robię promocję, na przykład na powrót studentów. Raz na pół roku jest też wyprzedaż po 10 złotych, żeby oczyścić sklep po sezonie.
Dostawca z Podkarpacia chyba nie był jedynym powodem założenia takiego biznesu?
Mieliśmy możliwość z partnerem otworzyć własny biznes i jak się zastanawialiśmy co to powinno być, poczułam, że jedyne na czym naprawdę się znam, to “szmaty”. Brzmi banalnie, ale trochę tak jest, bo przez całe życie łaziłam na lumpy, mam wyczucie, znam się na tym, więc mogę śmiało podzielić się z innymi. Pracuję też przy produkcjach telewizyjnych i sesjach zdjęciowych jako stylistka, więc ciuchy zawsze gdzieś były obok, to był naturalny wybór.
Ze spodni czy apaszek, które się nie sprzedały, lumpeks Drugi Sort szyje gumki i torby
Szkoda, że te ciuchy tak nam namieszały na świecie. Przemysł odzieżowy jest drugim co do wielkości na świecie, jeśli chodzi o produkcję zanieczyszczeń. Lumpeksy są jakimś rozwiązaniem tego problemu?
Myślę, że chodzi tu przede wszystkim o ilość ubrań, jakie generujemy. Jeśli będziemy za dużo kupować to nieważne, czy w sieciówce, czy w lumpie. Wiadomo, że lepiej kupić coś, co już jest wyprodukowane, ale najpierw się zastanówmy, ile realnie potrzebujemy. Czy dwadzieścia t-shirtów kupionych przez pół roku jest potrzebnych? Zapewne nie, ani tych z second handów, ani z galerii. W moim odczuciu lepiej wybrać lumpeks także dlatego, że w większości są to ubrania lepszej jakości. Czasem zarzuca nam się, że staramy się być ekologiczni, a jednocześnie mamy rzeczy z sieciówek; tylko że te ubrania i tak istnieją, więc ekonomiczniej dla środowiska jest ich ponowne wykorzystanie. Są jednak pewne wyjątki – naturalnych futer nigdy u mnie nie znajdziecie.
Świadomość pod kątem mody dopiero się u nas zaczyna zmieniać. Mówię o odejściu od manekina z Zary, otwartości na ciuchy i próbach pokazywania siebie, swojej istoty, przez ubrania. Przykro mi, gdy słyszę od klientki, że nie kupi sobie szalika, bo według “analizy kolorystycznej” jej nie pasuje. Powinniśmy się kierować sobą, a nie jakąś schematyczną analizą.
Walczę z typowym zapachem lumpeksu
Jak wyglądają te ekologiczne starania?
Zgarniamy od klientów puste pudełka, za co oni dostają rabat na kolejne zakupy, a my nie musimy kupować dodatkowych kartonów. Ze spodni czy apaszek, które się nie sprzedały, szyjemy gumki i torby z naszą metką, planujemy w przyszłości także ubrania. Mam współpracownika w tym temacie, bo na razie robota mnie zbyt przytłoczyła, żeby ukończyć kurs szycia.
Wspominałaś, że zdarza Ci się pracować do późnych godzin nocnych, mimo że sklep ma normalne godziny otwarcia?
Tak, bo jeżeli jadę po towar w tygodniu, a po weekendzie ma być całkiem nowe ułożenie sklepu, potrzeba sporo czasu. Wszystko musi być dezynfekowane i wyprane, bo mocno walczę z typowo lumpeksowym zapachem, który odrzuca większość osób (to była jedna z moich pierwszych misji tego miejsca). Później prasuję, wyceniam, rozwieszam. Na razie nie mam pracownika, bo ciężko kogoś zatrudnić na normalną umowę i nie zbankrutować. Na szczęście jestem nocnym markiem i pomaga mi partner.
Od kiedy działacie?
Od czterech lat, w tym roku zamierzam zrobić huczne urodziny, bo w zeszłym roku nie było!
Lumpeks z Bronowic w Vogue
Po takim czasie możesz już chyba ocenić, czy taki pomysł się sprawdził?
Dwa razy do roku na Majorkę nie będę na razie latać, ale nie jest źle! Mieliśmy trochę pod górkę, bo rok po otwarciu, gdy zaczęło się nam kręcić, rozkopano tory tramwajowe. Skończył się remont, zaczęło być super, wjechała pandemia. Staramy się nadrabiać działaniem w internecie. Ważne, że mamy pomysł na siebie. Współpracuję ze studentami z Krakowskich Szkół Artystycznych, mieliśmy publikację w portugalskim Vogue.
Lumpeks z Bronowic w Vogue? Jak to się stało?!
Często robię stylizacje do sesji, które są specyficzne, odkręcone; mogę je dołączyć później do portfolio albo pokazać klientowi. W czerwcu robiłyśmy taką kolorową, miejską sesję w okolicach Bronowic. Wszystkie zdjęcia były właśnie stąd. Fotografka wysłała te prace do różnych agencji, magazynów i trzy tygodnie później odpisał portugalski Vogue, który akurat wydawał numer o tytule “Absurd”, więc wpasowałyśmy się z tematem. Z początku chcieli zdjęcia tylko na stronę internetową, ale w efekcie końcowym byłyśmy wydrukowane na jednej z czterech okładek. Niezłe wyróżnienie dla lumpeksu, co? Załapał się nawet mój adoptowany, głuchy pies, więc się śmialiśmy, że ścieżka kariery z Rybnej do Vogue’a! Proponowano mi kosmiczne kwoty za kombinezon, który wystąpił w tej sesji, ale zostawiłam na pamiątkę.
“Nasz manekin Andżela trzyma transparenty na protestach”
Jak na wyższe ceny, w porównaniu do innych lumpeksów, reagują ludzie?
Nie wydaje mi się, żeby były to ceny wygórowane, choć oczywiście nie najniższe. Nowy sweter wełniany może kosztować kilkaset złotych, a u mnie można taki zdobyć za 70 złotych. Nie chcę, żeby koszt przekraczał 50 procent oryginalnej wartości, z wyjątkiem tych nielicznych przykładów, gdy zdarza się luksusowy, vintage produkt. Kiedyś, na samym początku, wchodziły tu seniorki i rzucały komentarze, że jest drogo, ale od dłuższego czasu już się z tym nie spotykam. Podejście do tego typu ubrań się zmienia także u starszych pań, które często są moimi klientkami, wbrew pozorom! Po tych czterech latach dorobiłam się miana punktu plotkarskiego na Bronowicach oraz punktu głaskania kota. Myślę, że brakuje tu tego typu miejsc. Większość klientów to jednak młodzi ludzie, więc cieszę się z powrotu studentów do Bronowic. Wiadomo, że niektórych klientów odstrasza sama nazwa… ale za to wielu się też podoba.
Czyli ta nazwa nie jest przypadkowa…
Oj nie, nie! Wymyślaliśmy ją akurat świeżo po wypowiedzi obecnego pana premiera, więc świetnie się złożyło. Nasz manekin Andżela jest też znana z tego, że trzyma transparenty na różnych protestach. To nasza gwiazda na Instagramie, najlepszy sprzedawca, mimo że bez głowy.
Nie bójmy się tego, co nam się podoba
To na koniec powiedzmy, jak bardziej świadomie kupować ubrania.
Ogarnijmy najpierw, co my w ogóle oczekujemy od tych ubrań. Dopóki nie wiemy, jak chcemy wyglądać, to kupujemy rzeczy bardziej bezmyślnie, losowo albo dlatego, że jakaś gwiazda powiedziała, że coś jest modne. Nie ma obecnie żadnych trendów, ani durnej analizy kolorystycznej, ani typu sylwetek! Jedyne, co jest teraz modne stanowi to, co tobie samemu/samej się podoba. Można mieć tylko kilka rzeczy w szafie, ale nosić je tak świadomie, że będziesz wyglądać świetnie. W ubraniach najważniejsze nie są one same tylko to, kto je nosi i jak. Kierujmy się swoim gustem i nie bójmy się tego, co nam się podoba.
***
Czytaj też o prawdziwych sycylijskich lodach w Bronowicach, które serwuje doktor po Akademii Muzycznej. Wspaniałych lodach z Nowej Huty. Panu Piotrze z Wielopola, który od 34 lat prowadzi sklep metalowy i dopadła go turystyfikacja Krakowa. A także doskonałej piekarni rzemieślniczej Młyn, którą znajdziecie przy Stachiewicza.
I Sklepie LUZEM z Żabińca, gdzie wszystko kupicie na wagę.
Restauracjach, które w Krakowie polecają turyści oraz najlepszych burgerach w mieście.
__
Zdjęcia: Adrianna Sołtys
–8 komentarzy–
[…] też o krakowskim lumpeksie, który trafił na okładkę Vogue. I świetnych banh mi, które znajdziesz w Przystanku Vietnam na azorskiej pętli […]
[…] też o krakowskim lumpeksie, który trafił na okładkę Vogue. O prawdziwych sycylijskich lodach w Bronowicach, które serwuje doktor po Akademii Muzycznej. […]
[…] też o krakowskim lumpeksie, który trafił na okładkę Vogue. O prawdziwych sycylijskich lodach w Bronowicach, które serwuje doktor po Akademii Muzycznej. […]
[…] też o krakowskim lumpeksie, który trafił na okładkę Vogue. O prawdziwych sycylijskich lodach w Bronowicach, które serwuje doktor po Akademii Muzycznej. […]
[…] Czytaj też o krakowskim lumpeksie, który trafił na okładkę Vogue. […]
[…] Czytaj także: Drugi Sort: jak lumpeks z Bronowic trafił na okładkę Vogue […]
[…] Drugi Sort: jak lumpeks z Bronowic trafił na okładkę Vogue […]
[…] Drugi Sort: jak lumpeks z Bronowic trafił na okładkę Vogue […]