“Mąż chwalił moje dania, więc otworzyliśmy restaurację”. Kuchnia Jak we Lwowie w Krakowie
– Polacy jesteście wspaniali i muszę to dodać od siebie. Ten kryzys wyglądałby jeszcze gorzej, gdyby nie wasze wspaniałe serca. Opiekujecie się i gościcie nas jak swoich pod własnym dachem. Dajecie nadzieję tym, którzy w ogromnym stresie i w niewyobrażalnym strachu uciekali ze swoich domów. Pocieszacie ich, przytulacie, dajecie jeść i ubieracie. Jesteśmy Wam ogromnie wdzięczni, nawet nie potrafię tego opisać własnymi słowami. – mówi Olha Stramyk z restauracji “Jak we Lwowie – kuchnia ukraińsko-polska”, którą znajdziecie przy ulicy Lubelskiej 13 w Krakowie.
Co zadecydowało, że zamieszkała Pani w Polsce?
Miłość. Zakochałam się w Polaku. Poznaliśmy się ponad 20 lat temu w województwie podkarpackim. On się uczył, a ja tam jeździłam do pracy. Na tak zwany handel. Zaiskrzyło. Potem drogi się rozeszły. Po siedmiu latach znów się spotkaliśmy i wiedzieliśmy, że chcemy być razem. Wzięliśmy ślub i zamieszkaliśmy w Krakowie. Przeniosłam całe swoje życie tutaj z czego jestem bardzo zadowolona. Synowie z wcześniejszego związku są tutaj ze mną i tworzymy teraz pełną, szczęśliwą rodzinę. Nie we Lwowie, lecz w Krakowie. Oczywiście tęsknię za Ukrainą, za przyjaciółmi i rodziną, ale będąc tutaj mogłam i mogę więcej pomóc teraz ludziom tam na miejscu.
“Nie mieliśmy funduszy na otwarcie nowej restauracji, ale los tak chciał”
Postanowiła Pani przenieść kuchnię ukraińską na rynek krakowski i jak to się przyjęło?
Początki nie były łatwe, ale tak jest zapewne w każdym biznesie. Ryzyko zawsze istnieje. Musieliśmy do siebie przekonać klientów więc staraliśmy się i oczywiście nadal staramy to robić jak najlepiej. Ludzie przychodzili z ciekawości, aby zasmakować lwowskich dań, ale też, żeby pogadać. Opowiadali o swoich podróżach na Ukrainę. Chwalili Odessę, Krym i Lwów. Ale oczywiście zdarzali się też niemili klienci i to tacy po których najmniej można się było tego spodziewać. Eleganckie panie, panowie w garniturach pytali mnie na przykład: co ty tutaj robisz, wracaj do siebie. Zdarzało się usłyszeć o Wołyniu i o UPA. Po prostu zaszłości historyczne jeszcze co po niektórym doskwierają.
Niemniej większość klientów to wspaniali ludzie, którzy wspierali nas od samego początku. Chwalili dania i nawet inspirowali do nowych wyzwań.
Jak we Lwowie. “Gotowałam na weselach i komuniach w Polsce”
Kuchnia polska skąd się wzięła?
Ze względu na lokalizację naszej kuchni przy ulicy Lubelskiej 13 postanowiliśmy, że do naszej oferty wprowadzimy jeszcze kuchnie polską. Jesteśmy przy Lubelskiej 13, czyli niby w centrum miasta, ale jednak trochę na uboczu.
Dookoła pełno kamienic, gdzie działają firmy, To był dobry ruch. Nazwa ,,Kuchnia jak we Lwowie” sugeruje, że nasze propozycje obejmują głównie dania z Ukrainy i to jest fakt, ale raczymy naszych klientów również daniami znanymi z kuchni polskiej. Posłuchaliśmy i to przyczyniło się do większego obrotu. Przez ostatnie 10 lat gotowałam na weselach i komuniach w Polsce, więc znam się na gustach Polaków, a nie odbiega on bardzo od smaków ukraińskich.
Mąż bardzo chwalił moje dania i jego pomysłem było otworzenie restauracji. Nie mieliśmy funduszy na otwarcie nowej restauracji, ale los tak chciał, że właściciel, u którego wcześniej pracowałam, właśnie tutaj chciał restaurację sprzedać. Doszliśmy do porozumienia i restauracja jest.
Jak we Lwowie. Pierogi, barszcz ukraiński i kotlet po kijowsku
Co można u Was w kuchni zjeść?
Podkreślę na początek, że wszystko robimy codziennie na bieżąco. Lunch podawany jest do 12:00. Są placki ziemniaczane, pierogi, które wszyscy chwalną. Pierogi ukraińskie z kapustą i grzybami, z ziemniakami i serem, z mięsem. W sezonie oczywiście raczymy pierogami z owocami. Muszę wspomnieć o barszczu ukraińskim, którego zawsze mało, gotowany na gęstym, tłustym rosole. Prócz tego zupy, codziennie inna. Polacy jak i Ukraińcy uwielbiają zupy, więc mamy pomidorową, szczawiową z jajkiem, no i ziemniaczaną z czosnkiem, która jest zupą z mojej młodości. Wspaniała na zimę. Schabowy i kotlet po kijowsku, czyli taki zawijas z serem i pieczarkami to dania, które chętnie zamawiają klienci. Dla wegetarian naleśniki z serem, szpinakiem i suszonym pomidorem.
Jak teraz wygląda Pani praca, biorąc pod uwagę wojnę jaką wywołał Władimir Putin w Ukrainie?
Staramy się pomagać na bieżąco. Gotujemy dla uchodźców dania dwa w jednym, czyli syte, konkretne, mięsne, aby pozwoliło to zaspokoić głód na dłuższy czas. Robimy kanapki na drogę dla chłopaków, którzy wyruszają na wojnę i dla tych którzy przyjeżdżaj na dworzec w Krakowie. Przychodzą do nas też ludzie z organizacji pozarządowych i staramy się zaspakajać zapotrzebowanie na ile się da. Przygotowujemy dla nich głównie gęste, tłuste zupy. Dowozimy je na Berka Joselewicza, bo tam przebywa dużo osób z Ukrainy. Prócz tego wszystkie napiwki przeznaczane są na pomoc dla Ukraińców.
“Modlimy się o wszystkich w Ukrainie. O całą naszą Ukrainę”
Ma pani rodzinę w Ukrainie, czy jest z nimi kontakt?
Kontakt jest bardzo utrudniony. Na Ukrainie została duża część mojej rodziny. Siostra z dziećmi, szwagierka, babcia. Niestety nie mają możliwości z stamtąd wyjechać. Modlimy się o ich życie.
Modlimy się o wszystkich w Ukrainie. O całą naszą Ukrainę.
Najwięcej ludzi z Ukrainy ucieka przed wojną do Polski, ale też spora cześć głównie mężczyzn wraca. Wracają, żeby walczyć. Straż graniczna informowała, że jest to prawie 200 tysięcy ludzi, którzy chcą walczyć o Ukrainę.
Każdego dnia kolejni Ukraińcy dołączają do obrony kraju, a ich żony i matki przeżywają do bardzo dotkliwie. Słyszę o tym praktycznie codzienne od znajomych, którzy jadą do Ukrainy. A ci którzy uciekają, to łapią tyle tylko, co do ręki i idą przez kilka dni z dziećmi w mrozie po 30 km. To jest niewyobrażalna sytuacja. Jest dla mnie nie do zaakceptowania. Jak można tak zrobić drogiemu człowiekowi? Świat zapatrzył się na pieniądze, na wygody i zatraciliśmy człowieczeństwo. Teraz jest czas na przebudzenie, świat to dostrzega i mam nadzieję, że pomimo tych ludzkich tragedii po wojnie będzie już inaczej to wyglądać. Chciałabym, aby wrócił czas, że święta spędza się z rodziną, że posiłki jada się wspólnie przy stole, że ludzie są dla siebie życzliwi i że mają dla siebie czas.
“Ukraińcy jak i Polacy to twardzi ludzie”
Ukraina da radę?
Polacy wiedzą jakie tragiczne skutki niesie wojna i wiedzą też jak okrutnych zbrodni dokonywał Związek Radziecki. Ostrzegaliśmy też zachód przed Putinem, ale niestety nas nie słuchano.
Ukraińcy jak i Polacy to twardzi ludzie, wychowani niejednokrotnie na biedzie i ciężkiej pracy a takiego człowieka jest trudniej złamać. Jesteśmy bardzo waleczni a doświadczenia jakie mamy od 2014 roku tylko spotęgowały chęć walki z wojskami rosyjskimi. Na propagandę jesteśmy odporni. Ukraińcy są na całym świecie i wiemy, jak powinno wyglądać normalne, zdrowo działające państwo. Dlatego będziemy walczyć o swoje, na pewno się nie poddamy.
Ukraina się nie podda, nie oddamy naszej ziemi.
“Polacy jesteście wspaniali i muszę to dodać od siebie”
Jak będzie dalej?
Jestem przekonana, że jak tylko wojna się skończy to większość ludzi wróci do naszej ojczyzny. Będą odbudowywać nasz kraj. Najwięcej ludzi przybywa do Polski, bo nasza granica jest tutaj największa. Wiele osób ma tutaj znajomych, którzy oferują swoją pomoc.
Polacy jesteście wspaniali i muszę to dodać od siebie. Ten kryzys wyglądałby jeszcze gorzej, gdyby nie wasze wspaniałe serca. Opiekujecie się i gościcie nas jak swoich pod własnym dachem. Dajecie nadzieję tym, którzy w ogromnym stresie i w niewyobrażalnym strachu uciekali ze swoich domów. Pocieszacie ich, przytulacie, dajecie jeść i ubieracie. Jesteśmy Wam ogromnie wdzięczni, nawet nie potrafię tego opisać własnymi słowami. Brakuje mi słów jakimi chciałabym wam podziękować. Po prostu jesteście wspaniali. Taki sąsiad to prawdziwy skarb. I doskonale sprawdza się tu wasze przysłowie, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Dla mnie jesteście jak prawdziwy przyjaciel. Bardzo dziękuję wszystkim Polakom.
***
TUTAJ znajdziecie stronę FB Jak we Lwowie. Restauracja dowozi obiady.
***
Czytaj też o prawdziwych sycylijskich lodach w Bronowicach, które serwuje doktor po Akademii Muzycznej. Wspaniałych lodach z Nowej Huty. Panu Piotrze z Wielopola, który od 34 lat prowadzi sklep metalowy i dopadła go turystyfikacja Krakowa. A także doskonałej piekarni rzemieślniczej Młyn, którą znajdziecie przy Stachiewicza.
O tym, że Najlepsze frytki w Nowej Hucie robią ludzie z zespołem Downa.
I Sklepie LUZEM z Żabińca, gdzie wszystko kupicie na wagę.
Restauracjach, które w Krakowie polecają turyści, tym gdzie według nich można zjeść tanio i dobrze oraz najlepszych burgerach w mieście.
–0 Komentarz–