oŚrodek Czystości: Asia z Dębnik uczy, że chemia nie musi truć nas i planety
Pamiętam swoje zaskoczenie, gdy zrobiłam pierwszy, ekologiczny proszek do prania – okazało się, że wcale nie trzeba tajemniczego koktajlu w składzie, a pranie może być znacznie bardziej wydajne. Nie każdy jednak ma czas i chęci, by zrobić go samemu, a poza tym, lista środków czystości w naszych domach, oprócz proszku, jest długa. Dlatego cieszę się, że powstają takie miejsca, jak oŚrodek Czystości, który znajdziecie przy Rynku Dębnickim 10. Po przeprowadzce z Warszawy do Krakowa stworzyła je Joanna Próchniak. Kupicie u niej produkty na wagę, dzieła lokalnych twórców. Jest tam też miła przestrzeń do rozmów o idei less waste.
Karolina Gawlik: To mój pierwszy materiał w tym cyklu z Dębnik! Dlaczego wybrałaś akurat tę dzielnicę?
Joanna Próchniak: Na początku to był totalny przypadek! Często bywałam w Krakowie, ale mieszkałam w Warszawie, stamtąd pochodzę i tam pracowałam. Był 2020 rok, przyszła pandemia, nie wiedziałam, co robić ze swoją pracą… w końcu los zadecydował sam, bo mnie zwolniono, więc okres wypowiedzenia i odprawa dały mi możliwości, żeby przeprowadzić się tutaj. Któregoś dnia chciałam zwiedzić rowerem zakątki miasta, których jeszcze nie znam i trafiłam m.in. na podwórko Konfederackiej 4, gdzie później otworzyłam swój pierwszy sklep. W Dębnikach zakochałam się do tego stopnia, że zamieszkałam tu na stałe. Blisko centrum, ale przytulnie, taka nasza dębnicka wieś.
Najpierw był malutki lokal, właśnie na podwórku Konfederackiej?
Tak, wynajęłam go, gdy już się osadziłam w Krakowie. Pasował mi tamtejszy klimat, tworzony m.in. przez przestrzeń KreaKtywnej, czy PAONu. Temat zero waste, zwłaszcza w zakresie środków czystości, zawsze był mi bliski. Już w Warszawie myślałam o założeniu własnego biznesu, ale bałam się podjąć takiego ryzyka. Pytałam siebie, czy mam na to środki. Słyszałam od ludzi, że potrzebuję zabezpieczenia finansowego na dwa lata do przodu. W Krakowie się odważyłam; lokal malutki, więc było mnie na niego stać. Problem w tym, że kiedy go otworzyłam, wszystko inne się zamknęło z powodu lockdownu.
oŚrodek Czystości. Z Konfederackiej na Rynek Dębnicki
Jak to przetrwałaś?
Podwórko Konfederackiej 4 umarło. Sąsiedzkie lokale pozamykane, a ja jeszcze bez klientów, bez wyrobionej marki… i tak aż do maja. Podziwiam ludzi, którym mimo to udało się do mnie dotrzeć i bardzo im dziękuję, bo dzięki temu się utrzymałam. Zdarzali się nawet klienci z Nowej Huty, a to przecież nie lada wyprawa! Kiedy okazało się, że powierzchnia tamtego sklepiku już nie wystarcza, żeby się rozwijać, znalazłam ten pusty lokal przy Rynku Dębnickim, w sąsiedztwie wspaniałego sklepu Roślinny. Mamy wspólne grono klientów, więc się śmiejemy, że ten lokal czekał właśnie na mnie.
Co się zmieniło?
Zwiększyła się oferta produktów pielęgnacyjnych, kosmetycznych i na wagę. Współpracuję m.in. z pod krakowską firmą Nowe kosmetyki, która jest w stanie nalewać mi po pięć litrów danego produktu. To mały biznes, więc mogą sobie na to pozwolić. Można też znaleźć więcej produktów rękodzielników.
Można coś przetestować w wybranej, niewielkiej ilości.
Jak ta ekologiczna transformacja zaczęła się u ciebie?
Gdy zaczęłam zgłębiać tematy ekologiczne i wiedzę o produktach cruelty free (wolne od okrucieństwa – red.) zrobiłam selekcję swojej własnej kosmetyczki. Nie chodzi o to, żeby nagle wyrzucić i wylać wszystko w domu, co nie spełnia takich wymogów; nie jestem zwolenniczką radykalnych zmian, raczej polecam dokonywać ich powoli, próbować różnych rozwiązań, szukać swoich produktów. To jest super w kupowaniu na wagę, że można coś przetestować w wybranej, niewielkiej ilości.
Używałam środków z popularnej drogerii, więc miały dobrą cenę, ale nie odpowiadała mi ich jakość. Uczyłam się mądrych zakupów, znalazłam w Warszawie kilka swoich punktów, ale po przeprowadzce do Krakowa czułam się jak dziecko we mgle. Chciałam więc stworzyć sama takie miejsce, do którego wchodzisz i z góry wiesz, że wszystkie produkty są ekologiczne, nietestowane na zwierzętach i wcześniej sprawdzone. Jeśli coś widnieje u mnie na półce, to znaczy, że zostało poddane mojej selekcji i dlatego tu jest, a nie dlatego, że chcę sprzedać i zarobić. Wiadomo, że im więcej produktów, tym mam większe wyzwanie, ale staram się być na bieżąco. I doradzić każdemu na podstawie jego preferencji – jedni wolą pachnące środki, inni nie; jedni używają proszku; drudzy płynu, itd.
oŚrodek Czystości: Większość produktów mam od polskich firm
Kurier, który przed chwilą tu był, zwrócił uwagę, że masz dużo lokalnych propozycji?
Tak, większość produktów mam od polskich firm oraz lokalnych twórców i rękodzielników. Znajdziecie tu m.in. makramy od Kasi z Dębnik, grafiki Asi, świece sojowe Natalii, kubki i pocztówki z dębnickiego Japier papier, ceramikę Marty, termofory Marceliny, czy dzieła Joanny z Las i łąka. Nie dość, że mogę ich wspierać, to na dodatek dzięki temu sklep wygląda pięknie!
Mam wrażenie, że świadomość o ekologicznych kosmetykach jest już spora, ale o środkach czystości niekoniecznie. Czemu tak jest?
Jak smarujemy sobie twarz kremem, przejmujemy się jego składem, bo go bezpośrednio czujemy, ale już bagatelizujemy fakt, że wkładamy na siebie ubranie, które było prane w substancjach niekorzystnych np. dla układu nerwowego, hormonalnego, czy oddechowego. Myślimy: skoro czyści, znaczy, że musi być w porządku. Nie zadajemy sobie pytania, co w tym czyszczeniu się ulatnia i co spuszczamy w wodzie. Sama mam problemy zdrowotne, więc one wpłynęły na budowanie mojej świadomości i ograniczenie trucia siebie samej.
Z jakimi stereotypami klientów się spotykasz?
Czasem słyszę stwierdzenie: “mocna chemia dobrze sprząta, a te środki nie dają takiej pewności”. Zabawne, bo przecież to również jest chemia! Ona jest wszędzie i nie ogranicza nas; pytanie tylko, jaką wybieramy jej specyfikę i działanie. Chemia może się opierać na szkodliwych związkach, a może na zwykłej sodzie, czy kwasach pochodzenia roślinnego. Substancje zapachowe w popularnych płynach często są sztucznego pochodzenia, osiadają na ubraniach i wchłaniają nam się w skórę, podczas gdy można używać naturalnych olejków eterycznych.
Choć droższe, to często bardziej wydajne
Co mówisz tym, którzy narzekają, że “eko” jest droższe?
Pokazuję, że choć droższe, często bardziej wydajne, więc niekiedy wychodzi na to samo. Uświadamiam, że małe firmy nie mają finansowania z zewnątrz, certyfikaty ich kosztują, a skoro są markami odpowiedzialnymi społecznie to sięgają po droższe surowce i to wszystko wpływa na cenę.
Prowadzisz to miejsce sama?
Tak, ale gdyby nie wsparcie rodziny, pewnie bym nie zrobiła paru rzeczy, np. nie zaryzykowała przenosin sklepu do nowego lokalu. Dużo czasu wymaga ode mnie to, że każdego producenta muszę sama sprawdzić. Ułatwia fakt, że coraz częściej sami się do mnie zgłaszają.
Sam tytuł “eko” też nie jest zawsze pewny
Co sprawdzasz?
Ekologiczny produkt niekoniecznie oznacza, że jest cruelty free, bo czasem producent nie sprawdza, skąd pochodzą surowce. Sam tytuł “eko” też nie jest zawsze pewny, bo jak wiadomo, żyjemy w czasach ogromnego greenwashingu. Staram się też o tym pisać na blogu.
Tobie ktoś zarzucał greenwashing?
Pamiętam takiego klienta, który długo słuchał moich opowieści o tych produktach i całej idei, a skwitował to jednym pytaniem: “I pani w to wierzy?!”. Odpowiedziałam ze spokojem: wierzę, dlatego prowadzę ten biznes.
To piękne, gdy budujemy świadomość już u najmłodszych
Rozumiem, że takie wizyty równoważą inne sytuacje z klientami?
Oczywiście! Niektóre są bardzo miłe. Wczoraj przyszła mama z półtoraroczną córeczką, która przyniosła butelkę na swoje mydełko w płynie. Wyciągnęła rączkę i uroczo powiedziała: “dolać”. To był trzeci taki raz, więc dziewczynka już zanotowała, że tak się robi. To piękne, gdy budujemy świadomość już u najmłodszych. Im więcej sklepów tego typu, tym większa będzie skala edukacji.
Rozbrajają mnie też opakowania, z którymi przychodzą klienci. Kiedyś lałam płyn do mycia naczyń do butelki po whisky, czy winie, choć nie polecam opakowań spożywczych, żeby zminimalizować w kuchni ryzyko pomyłki. Generalnie, mam świetnych klientów, czasami gadamy na te tematy przez pół godziny. Lubię opowiadać o tym, co robię i w co wierzę, sama chcę słuchać o ich doświadczeniach, więc może dzięki temu lubią tu wracać.
Czujesz się przedstawicielką niszowego biznesu?
Trochę tak, ale mam nadzieję, że kiedyś takie produkty wyrosną z niszy do standardu. Z jednej strony zdaję sobie sprawę, że koncerny zawsze mają przewagę, ale z drugiej wierzę, że budowanie świadomości może przynieść ogromną zmianę. Może nie jest to biznes, dzięki któremu będę tonąć w pieniądzach, bo póki co nie jest to super dochodowa branża, ale poczucie misji przeważa. Ta misja to uświadamianie klientów o składach produktów i ich wpływie na nasze zdrowie; mówienie, jak ważne jest dbanie o naszą planetę, bo mamy do życia tylko ją jedną i to do czegoś zobowiązuje. A że zawsze warto zacząć od siebie samego, powstał sklep oŚrodek Czystości.
***
Stronę sklepu, na której można sprawdzić asortyment, znajdziecie TUTAJ.
***
Czytaj też o prawdziwych sycylijskich lodach w Bronowicach, które serwuje doktor po Akademii Muzycznej. Wspaniałych lodach z Nowej Huty. Panu Piotrze z Wielopola, który od 34 lat prowadzi sklep metalowy i dopadła go turystyfikacja Krakowa. A także doskonałej piekarni rzemieślniczej Młyn, którą znajdziecie przy Stachiewicza.
O tym, że Najlepsze frytki w Nowej Hucie robią ludzie z zespołem Downa.
I Sklepie LUZEM z Żabińca, gdzie wszystko kupicie na wagę.
Restauracjach, które w Krakowie polecają turyści oraz najlepszych burgerach w mieście.
–3 komentarze–
[…] gdzie w Nowej Hucie zagrasz w bilard na profesjonalnych stołach (jest też dart i piłkarzyki). O oŚrodku Czystości z Dębnik, gdzie Asia uczy, że chemia nie musi truć nas i planety. A także o pierwszym czarnoskórym […]
[…] nowohuckim grillu, którego właściciele kierują dziś małym kulinarnym imperium, sklepie oŚrodek Czystości, w którym Asia z Dębnik uczy, że chemia nie musi truć nas i planety i wyjątkowym komisie, w którym wynajmiesz regał, by sprzedać swoje stare […]
[…] także o oŚrodku Czystości, gdzie Asia z Dębnik uczy, że chemia nie musi truć nas i planety i sklepie LUZEM z Ruczaju, gdzie wszystko kupisz na wagę. A także o wyjątkowym komisie, gdzie […]