Żeby odpracować lata traktowania zieleni jak zła koniecznego, trzeba lat pracy, a nie pijarowej szopki
Pakowanie drzew do wiceprezydenckiej limuzyny pokazało, że Biuro Prasowe UMK nawet z zacnej sprawy potrafi zrobić kabaret. Przy czym – to trzeba podkreślić – najbardziej śmieszy w nim nie to, kto bierze drzewa. To tylko zabawnie wygląda. Śmieszy i irytuje hipokryzja, która towarzyszy pijarowej szopce.
Sam kabaret wprawdzie lubimy, bo niesłychanie umila życie w naszym coraz bardziej betonowym mieście. Jednak reakcja ze strony Biura Prasowego UMK, z którą spotkało się pokazanie tego, bo przecież nie samo pakowanie, wymaga kilku wyjaśnień. Nie może być bowiem tak, że wyciąga się jeden aspekt sprawy, ignorując jej sedno.
A sedno jest takie, że kabaret ów pokazuje coś istotniejszego. Pokazuje to, że magistrat uważa, iż PR-em może załatwić każdą sprawę. Że po latach wycinek i betonowania miasta wystarczy postawić zieloną ściankę, zaprosić kogoś z wewnątrz by niepodpisany poopowiadał w magistrackim organie, jak w mieście jest wspaniale oraz zielono i oczekiwać, że wszyscy przyklasną. Otóż nie wystarczy. Cieszymy się, że drzewa stały się w Krakowie ważne, co uznajemy trochę i za naszą zasługę, a dokładnie za zasługę batalii, którą od lat toczymy z Urzędem Miasta Krakowa. Jednak żeby odpracować lata traktowania zieleni jak zła koniecznego, którego z miasta najlepiej byłoby się pozbyć, by deweloperzy mogli jak najwięcej zarobić, trzeba lat pracy.
Najlepiej nie przed telewizyjnymi kamerami. Te nie są potrzebne, by drzewa sadzić i o zieleń dbać.
Nie są też potrzebne, ani nawet mile widziane, gdy wydaje się dziesiątki tysięcy zgód na wycinki lub tnie samodzielnie. Nie są mile widziane, gdy tracimy Las Borkowski. Nie były mile widziane, gdy Fort Bronowice miał zostać zalany betonem. Ani kiedy próbowano upchnąć wysokościowce w Parku Wincentego a’Paulo. Nie były mile widziane, gdy wycinki szły pełna parą w Czyżynach. Kiedy urząd pospieszył się, by wydać pozwolenia budowlane przez uchwaleniem planu dla Parku Lotników lub „pomylił się” i dopuścił zabudowę tam, gdzie nie powinna ona być dopuszczona. Nikt nie cieszył się, gdy pytaliśmy o Park Dębnicki.
I tak dalej. I tak w koło Macieju.
Dlatego tak bardzo śmieszy nas – a śmiać się lubimy, bo pomaga to żyć w tym coraz bardziej betonowym mieście – robienie z Jacka Majchrowskiego miłośnika zieleni. I śmieszy nas nawet mimo to, że równocześnie cieszy, bo oznacza że wokół zieleni będzie się toczyć rozmowa o naszym mieście – a jak tej zniknie jeszcze trochę, to nie będzie się dało tutaj żyć. Rzecz jednak w tym, by oddzielić dwie sprawy.
Dobre zmiany, które da się zauważyć, choćby w tym jak pracuje Zarząd Zieleni Miejskiej.
I gierkowską propagandę, którą magistrat próbuje robić, odkąd zorientował się, że krakowianie rzeczywiście wolą zieleń od betonu, a nie jest to jedynie wymysł kilku redaktorów Krowoderskiej, których z powodu troski o miejską zieleń ci sami ludzie, w tym samym magistracie, lubili nazywać oszołomami.
Zanim, oczywiście, nie zaczęli mówić tego samego. Przynajmniej głośno, bo kiedy wydają kolejne pozwolenia budowlane, mówią raczej co innego.
Dlatego drogi Panie Prezydencie nie wystarczy konferencja prasowa.
Nie wystarczy rozdać pracującym w urzędzie krakowianom kilkuset sadzonek i pouśmiechać się do kamery.
Lata planistycznych zaniedbań oraz niechęci do drzew zmieniły Kraków, poza jego ścisłym centrum, a więc na 90 proc. powierzchni miasta, które ogląda Pan z okna prezydenckiego Lexusa, w miasto zbyt często brzydkie, zbyt często pogrodzone, zbyt często betonowe i zbyt często oszpecone przez reklamy.
Za to zdecydowanie za rzadko zielone.
Dopóki to się nie zmieni pijarowe zaklinanie rzeczywistości można tylko wyśmiać.
Dla nas ważniejsza od pudełka jest bowiem jego zawartość.
Z zewnątrz oglądają je turyści. Może też Pan, kiedy mija je Lexusem. My żyjemy w środku.
A w środku przez lata Pana rządów zieleń zmieniła się w beton.
Chce Pan pochwalić się byciem “zielonym prezydentem”? Proszę najpierw to zmienić. A dopiero później robić wokół tego medialno-pijarową szopkę.
Chyba nie żałuje Pan ludziom drzew i tlenu?
***
O historii drzew ze zdjęcia (fot. Jakub Włodek) przeczytacie więcej TUTAJ. Pozwoliliśmy sobie na zdjęcie nałożyć jeden z komentarzy, którymi Biuro Prasowe UMK uraczyło wczoraj naszych czytelników.
A jak poszukacie na naszej stronie, to podobnych znajdziecie o wiele, wiele więcej.
–0 Komentarz–