Kiedy byłem dzieciakiem i wymyślałem sobie z kolegami fajną zabawę, zawsze w najlepszym momencie zjawiał się ktoś, kto ją psuł. Przychodził mniej lubiany kolega (tzw. lamus) – nieszczególnie mile widziany w naszym towarzystwie – i kończył całą frajdę. Identycznie poczułem się obserwując krakowskie głosowanie nad budżetem obywatelskim. Sprawa pierwsza rozegrała się na opłotkach Krakowa. W...